Z góry wybaczcie, że zakładam nowy temat, ale jestem bardzo ciekawa opinii forumowiczów.
Otóż jestem nowa w kwestii zaburzeń lękowych, nerwicy, hipochondrii, itd. Zrobiłam już prawie wszystkie możliwe badania. No właśnie, prawie!
Moja nerwica (jeszcze nie jestem w 100% pewna, ale chyba mogę to tak nazwać) zaczęła się chyba od silnych bólów głowy. Chyba, ponieważ kiedy się bardziej zastanowię to kilka tygodni wcześniej miewałam małe ataki paniki, które bardzo szybko mijały. I tak, po licznych badaniach u lekarzy nie mam już problemów z tętnem, ciśnieniem, układem pokarmowym. Zostały bardzo, bardzo silne zawroty głowy i ból. Raz jest to potylica, skronie, czoło. Wkręciłam sobie na maksa, że to na pewno guz mózgu. Za mną 4 wizyty u neurologa. Nie stwierdził żadnych ubytków. W piątek mam innego. Tamten powiedział, że to na pewno nerwica i kazał sprawdzić kręgosłup szyjny. W tomografii wyszły naprawdę drobne zmiany. Nie wiem czy w tak krótkim czasie mogę zrobić tomografię głowy, bo wiem, że to mocna dawka promieniowania. Czemu nie rezonans? Byłam i w trakcie dostałam ataku paniki, wiem że na to się już nie zdecyduję.
I tu moje pytanie, czy ktoś może miał taką sytuację?
Powinnam wierzyć neurologowi czy nadal doszukiwać się objawów guza?
Z góry dziękuję za odpowiedzi

Codziennie czuję się już jak wrak człowieka
