
Zabrałem się za siebie, piję dużo wody, jem dziennie 5 posiłków (wcześniej 2 albo 1 dziennie - wstyd), jem banany i pije napar z dziurawca. Zapisałem sobie cele na żółtych karteczkach. Powiedziałem sobie, że najwyżej mam borelioze i trudno nie mam na to wpływu. Boli mnie najbardziej, że są głosy, że jest zarażliwa i sobie wkręcam, że do końca życia nie powinienem się z nikim wiązać i zakładać rodziny(bo a nuż zarażę

Lekarz, do którego pójde pewnie każę mi zignorować te wyniki, bo są ogólnie negatywne, raczej nie zaleci mi też dalszych testów na koinfekcje (podobo lekarze NFZ uważają to za internetowe fanaberie). Chciałbym zrobić badania na koinfekcje, bo wydaje mi się, że to prawdopodobne, że kleszcz mi coś wprowadził, skoro jest p 41. Nie wiem jeszcze jak pogodzę się z tym, że lekarz mi powie, że nie trzeba dalej się badać, bo mam z tyłu głowy, że ILADS tak krytykuje naszych lekarzy i te cholerne opinie o zaraźliwości - najtrudniej jest "dać mi się mentalnie zabić" właśnie jeśli chodzi inne osoby, którym mogę zaszkodzić w tym wypadku zarażeniem

Ta borelioza to wyborna karma dla mojej nerwicy
