W tym wątku chciałbym poruszyć dość ważną moim zdaniem sprawę, która prześladuje mnie od dłuższego czasu.
Chodzi o samorealizację w nerwicy, a raczej problemy z podejmowaniem jakichkolwiek działań w tej kwestii.
Przytoczę może schemat który występuje u mnie i powtarza się niemalże w identycznej formie.
Taki przykładowy monolog w mojej głowie:
- (ja) w sumie to zajebiście, że zaczynam studia, wejdę w nowe środowisko, zmienię otoczenie, rozwinę umiejętności
- (nerwica) gówno prawda i tak prącie Ci wyjdzie, nie będziesz nawet potrafił się cieszyć z tych zmian bo wciąż będziesz tkwił w swych lękach, o nauce już nawet nie wspomnę
po tej nerwicowej autoodpowiedzi od razu czar pryska i pozytywne emocje które na chwile zagościły przy pierwszym zdaniu, stają się dla mnie wręcz nie zrozumiałe, działa to mniej więcej tak jak w tym przykładzie
- (ja) super, zaraz wróce do domu, ogarnę to co muszę i będę mógł pooglądać sobie mój ulubiony serial, po prostu kocham go oglądać.
- (nerwica) on wcale Ci się nie podoba, zobaczysz że tym razem nawet nie będziesz czuł przyjemności z tego, że go oglądasz.
Paranoiczne z leksza, ale rezultat tego jest taki, że rzeczywiście oglądanie serialu po takich przemyśleniach staje się mniej zadowalające, czyli tak jakby już wytworzyła się nerwicowa iluzja. Wiem, że to jest jej wina, ale mimo wszystko wywołuje to pewien dyskomfort w życiu, nie mówiąc już o autodestrukcji której przykład podałem w pierwszym monologu.
Dodam też, że 7 miesięcy temu na początku mojej przygody z nerwicą nie zwracałem wgle uwagi na samorealizację.. tj. nie myślałem o niej wgle i mi na niej nie zależało. Dążenie do samorealizacji wracało stopniowo i teraz jest właśnie na takim poziomie, że często myślę o jakiejś formie rozwoju osobistego i uważam to za konieczność, ale nerwica wszystko mi neguje, tzn. sam to neguje i mam KOLEJNE BŁĘDNE KOŁO.
Ma ktoś z Was takie "dylematy"?
