Moją przygodę z nerwicą zacząłem około 4,5 roku temu. Trafiłem wtedy do szpitala z silnymi dusznościami i hiperwentylacją (byłem przekonany że zartaz sie uduszę)
zrobiono mi wszelakie badania (około 3-4 dni przeleżałem w szpitalu) ale wszystko było wporządku pozatym ,że w badaniu oddechowym wskaźnik wydychanego powietrza skakał góra ,dół zamiast swobodnie opadać.
Jakoś tydzień później (po paru kolejnych atakach) trafiłem do psychiatry ,który stwierdził stany lękowe i przypisał mi psychotropy ( nie pamiętam czy to nie on stwierdził że mam nerwicę lękową).
Więc faszerowałem sie tabletkami ,dni mijały pare razy jeszcze w między czasie trafiłem do psychologa na rozmowy ,ale sobie odpuściłem ,zaraz po tym przestałem też brać tabletki bo pogodziłem sie z tym ,iż nerwice bd miał już zawsze.
Miałem wówczas problemy z jedzeniem bowiem bałem sie zadławienia ,uduszenia ,etc.
I tak oto niedługi czas po tym poznałem dziewczyne ,zakochałem sie i liczba objawów znacznie zmalała .Miałem co prawda ataki sporadycznee ,pare razy w miesiącu ,albo przy jakiś drastycznych scenach w filmie ,gorszych momętach mojego życia etc. ale nerwica zdawała sie cofać. (lek przed zadławieniem cofał sie latami) ale wkoncu też minął.
Została natomiast depresja (przynajmniej ja to depresją nazywałem) ,która towarzyszyła mi już od dawien dawna ,a był to przedewszystkim masakryczny lęk przed zaśnięciem ,rozkmkiny na temat życia ,świata ,religii ,sensu życia czasami kiedy nie mogłem spać po nocach był to istny koszmar. Teraz z czasem uwarzam że to jednak też ślad nerwicy ,który tkwił we mnie od dawna.
I tak minęły te 4,5 roku ,mam 22 lata ,rok temu wyprowadziłem sie z domu wtedy to nerwica zniknęła praktycznie całkiem (Uważam że moja matka ,która sama ma duże problemy ze sobą była ,tego dużą przyczyną). Wygrałem wtedy sprawe o alimenty ,wyprowadziłem sie ze swoim przyjacielem do mieszkania babci ,która to udostępniła je nam gdy sama przeprowadziła sie do gdyni.
I wszystko zaczło sie sypać ,podaczas mojego pobytu na wakacjach wspólokator sie zawinął zostawiając mnie z długami ,w między czasie wróciłem do swojej dziewczyny ale na początku najlepiej nam sie nie układało ,zawaliłem semesr szkolny ,zacząłem zdawać prawko ,które również okazało sie nie lada wyzwaniem. Zacząłem wpadać w większe długi i zawaliłem kolejny semestr szkolny.
I tak oto ostatnio podczas pobytu w gdyni dostałem swoistego "ataku" bodajże dd. Nie wiedziałem co sie ze mną dzieje miałem wrażenie że dusza obsuneła mi sie z ciała i że go w pełni nie ogarniam trzęsły mi sie nogi i ręce i miałem duszności ,po jakimś czasie minęło. Minął tydzień wróciłem do swego miasta i o poranku na kacu kolejny raz zaskoczyło mnie dd ,panicznie przerażony i nie świadomy co to jest wpadłem w duszności które utrzymywały sie pół dnia (miałem wrażenie że zaraz przestane oddychać). Następnego dnia pojechałem do psychiatry ,który stwierdził że przypisze mi ponownie XETANOR 20mg i po 20 dniach mam sie do niego zgłosić po kolejną recepte ,i aby powiedzieć czy wszystko jest ok.
I tak oto od paru dni biore ten oto lek a objawy ,które doszły to :
-boje sie że przestane oddychać (kiedy jest lepiej na chwile o tym zapoominam ale wiekszosc dnia mam wrazenie ze moj nastepny oddech jest ostatnim i cały czas go kontroluje ,nie moge o tym zapomnieć)
-Totalny brak apetyu (pare jogurtów dziennie wystarczy)
-zawroty głowy
-mdłości
-czasem depersonalizacja i derealizacja
-strach przed wysciem z domu ( wychodze jedynie do sklepu)
-strach przed zestarzeniem sie
-uderzena gorąca
-potliwość dłoni i stóp
-nie raz nie ogaraniam co sie dzieje ( nie moge skupić sie na rozmowie)
-teraz kiedy to pisze pierwszy raz bardzo mocny uścisk w mostku
Najgorszy w tym wszystkim jest lęk przed uduszeniem ,mam wrażenie że zaraz zapomne jak to sie robi ,i że sie udusze. Nie wiem co dalej robić
