Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Nasilenie objawów mimo terapii
-
- Gość
Witam , zastanawiam się ostatnio dlaczego każdego dnia przeżywam stany lękowe i natrętne wykonywanie tych samych lub podobnych czynności często z jeszcze większym nasileniem niż kiedyś mimo że od ponad 5 miesięcy jestem w terapii psychodynamicznej. Na terapii zostałem uświadomiony że żyję w iluzji , że wierzę w jakąś w swoją nadzwyczajną moc dzięki której jestem w stanie wszystko perfekcyjnie kontrolować ale nie potrafię od tego się odłączyć . Z jednej obsesji lękowej zazwyczaj dotyczącej tego że jakimś błędem ze swojej strony narażam kogoś na śmierć wpadam w kolejną . Czegokolwiek bym nie zrobił musi być idealne a jeśli coś nie pójdzie według planu to piszą się tylko dramatyczne scenariusze które mnie oskarżają , mimo że często moje przygotowania zostają zburzone w jednej chwili to kolejny raz i tak robię to samo bo inaczej nie daje spokoju.Zawsze jest ta chorobliwa chęć zaspokojenia niepewności i wracanie do tego samego przez różne obawy.
Dziś po takim jednym kryzysowym momencie zaczęła mi lecieć krew z nosa kiedy się zadumałem nad tym tematem i zacząłem go przerabiać oskarżając siebie choć nie wiem czy to akurat miało związek z nerwicą. Najgorsze jest dla mnie ryzyko i brak możliwości cofnięcia czasu. Kiedy coś pójdzie w moim mniemaniu źle i niebezpiecznie a sytuacja za bardzo nie pozwala do tego wrócić a najlepiej tego cofnąć i powtórzyć wybierając jedną z kilkunastu lepszych opcji które już po fakcie błyszczą w myślach to jestem wyłączony i zrujnowany , bez jakiejkolwiek chęci do działania i życia.
Nie pamiętam kiedy ostatnio z pracy wyszedłem normalnie bez zamykania drzwi po kilka razy , wyłączania światła , sprawdzania czy wszystko idealnie i bezpiecznie leży na swoim miejscu itd.
Od stycznia praktycznie nie wsiadam za kółko bo się boję popełnienia jakiegoś błędu , przeoczenia i że kogoś potrącę tym bardziej że cały dzień spędzam przed komputerem i wzrok faktycznie jest mocno przemęczony. To również przerabiałem na terapii , miałem wytłumaczone z różnego punktu widzenia i nic, dalej samochód to dla mnie wyzwanie nie do przejścia.
Może problem tkwi w tym że tylko jestem w tej terapii i nic poza tym bo na samym początku myślałem że to będzie spacerek i po rozmowie z terapeutką powoli będzie wszystko odpuszczać a ja się ostatnio napotykam z takim oporem że mam dylemat czy po prostu nie zrezygnować całkowicie z tego bo przestaje wierzyć w to że ta terapia mi pomoże.
Pewnie nikt z was nie napisze mi co zrobić , tak jak i terapeutka nie chce mi gotowych rozwiązań przekazywać i mówić jakie decyzje podjąć tyle że wychodząc bogatszy o jakąś wiedzę czy to z gabinetu czy po przeczytaniu , odsłuchaniu pomocnych materiałów z forum nie jestem w stanie tej wiedzy wykorzystać i wdrożyć w codzienność w której zawsze wygrywa lęk i tu jest pytanie dlaczego to on w dalszym ciągu mną steruje? Co tutaj można zmienić tak naprawdę ?
Dziś po takim jednym kryzysowym momencie zaczęła mi lecieć krew z nosa kiedy się zadumałem nad tym tematem i zacząłem go przerabiać oskarżając siebie choć nie wiem czy to akurat miało związek z nerwicą. Najgorsze jest dla mnie ryzyko i brak możliwości cofnięcia czasu. Kiedy coś pójdzie w moim mniemaniu źle i niebezpiecznie a sytuacja za bardzo nie pozwala do tego wrócić a najlepiej tego cofnąć i powtórzyć wybierając jedną z kilkunastu lepszych opcji które już po fakcie błyszczą w myślach to jestem wyłączony i zrujnowany , bez jakiejkolwiek chęci do działania i życia.
Nie pamiętam kiedy ostatnio z pracy wyszedłem normalnie bez zamykania drzwi po kilka razy , wyłączania światła , sprawdzania czy wszystko idealnie i bezpiecznie leży na swoim miejscu itd.
Od stycznia praktycznie nie wsiadam za kółko bo się boję popełnienia jakiegoś błędu , przeoczenia i że kogoś potrącę tym bardziej że cały dzień spędzam przed komputerem i wzrok faktycznie jest mocno przemęczony. To również przerabiałem na terapii , miałem wytłumaczone z różnego punktu widzenia i nic, dalej samochód to dla mnie wyzwanie nie do przejścia.
Może problem tkwi w tym że tylko jestem w tej terapii i nic poza tym bo na samym początku myślałem że to będzie spacerek i po rozmowie z terapeutką powoli będzie wszystko odpuszczać a ja się ostatnio napotykam z takim oporem że mam dylemat czy po prostu nie zrezygnować całkowicie z tego bo przestaje wierzyć w to że ta terapia mi pomoże.
Pewnie nikt z was nie napisze mi co zrobić , tak jak i terapeutka nie chce mi gotowych rozwiązań przekazywać i mówić jakie decyzje podjąć tyle że wychodząc bogatszy o jakąś wiedzę czy to z gabinetu czy po przeczytaniu , odsłuchaniu pomocnych materiałów z forum nie jestem w stanie tej wiedzy wykorzystać i wdrożyć w codzienność w której zawsze wygrywa lęk i tu jest pytanie dlaczego to on w dalszym ciągu mną steruje? Co tutaj można zmienić tak naprawdę ?
- munka
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 581
- Rejestracja: 22 sierpnia 2014, o 18:06
to normalne, ze objawy sie nasialaja w czasie terapii psychodynamicznej...to znaczy, ze proces terapuetyczny przebiega dobrze...potraktuj to jako cos normalnego. Zeby mogło byc lepiej, najpierw musi byc gorzej.
-- 2 czerwca 2015, o 20:52 --
no i jesli chodzi o zabaurzenia lękowe, to terapia psychodynamiczna srednio pomaga. Ona fajnie działa w przypadku zaburzen osobowosci..jednak na lęk i natrectwa polecam poznawczo-behawioralna.
-- 2 czerwca 2015, o 20:52 --
no i jesli chodzi o zabaurzenia lękowe, to terapia psychodynamiczna srednio pomaga. Ona fajnie działa w przypadku zaburzen osobowosci..jednak na lęk i natrectwa polecam poznawczo-behawioralna.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 449
- Rejestracja: 21 lutego 2015, o 11:01
W terapie psychodynamicznej jest to normą, że na początku gorzej się czujemy no ale aż 5 miesięcy? ( no chyba, że chodzisz 2 razy w miesiacu) to ok rozumiem.
Ja chodziłam też na terapię psychodynamiczną 6 miesięcy po każdym spotkaniu w dniu sesji było ok ale potem było coraz gorzej, że aż doprowadziłam się do leków, które brałam przez 3 miesiące.
NIE CHCE CIĘ STRASZYĆ! Ale ja uważam, że na nerwicę natręctw czy na nerwicę lękową najlepsza jest terapia poznawczo-behawioralna jest nawet to udowodniono naukowo
Ale to jest Twoja decyzja na jaki nurt uczęszczasz. Ja tylko doradzam co mogłoby być dla Ciebie lepsze
Pozdrawiam
Ja chodziłam też na terapię psychodynamiczną 6 miesięcy po każdym spotkaniu w dniu sesji było ok ale potem było coraz gorzej, że aż doprowadziłam się do leków, które brałam przez 3 miesiące.
NIE CHCE CIĘ STRASZYĆ! Ale ja uważam, że na nerwicę natręctw czy na nerwicę lękową najlepsza jest terapia poznawczo-behawioralna jest nawet to udowodniono naukowo

Ale to jest Twoja decyzja na jaki nurt uczęszczasz. Ja tylko doradzam co mogłoby być dla Ciebie lepsze

Pozdrawiam
- ddd
- Odburzony Wolontariusz Forum
- Posty: 2034
- Rejestracja: 9 lutego 2012, o 20:54
Terapia jesli chodzi o uswiadomienie sobie tego i owego jest dobra ale jesli chodzi o zmiany to jest to przekladanie problemu z jednego kata w rugi, a tak naprawde aby cos zmienic to jak juz poznalismy siebie to trzeba sie bardzo mocno postarac aby robic cos przeciwnego niz do tej pory robilismy i bylo to zle.
A zadna terapia sama w sobie tego nie uczyni za mnie, za ciebie ani za nikogo i sam pewnie masz ta swiadomosc tego.
Dlaczego wkolo na forum mowi sie tyle o np akceptacji?
Bo kazda zmiana swojego postepowania, czy to w hipochondrii, czy nerwicy, czy natrectw czy nadmiernej kontroli bedzie powodowala to ze bedziemy czuli sie nieswojo, ze bedzie nam zle a moze nawet bedziemy mieli lęk i wlasnie wtedy akceptacja jest potrzebna oraz wiedza ze tak sie dzieje, bo do kazdej zmiany emocjonalnej potrzeba krotko mowiac potu i krwi
Steruje bo zapewne potrzeba ci wiecej czasu aby to garnac i aby to wdrazac, byc moze po prostu chcesz za szybko to zrobic.
A zadna terapia sama w sobie tego nie uczyni za mnie, za ciebie ani za nikogo i sam pewnie masz ta swiadomosc tego.
Dlaczego wkolo na forum mowi sie tyle o np akceptacji?
Bo kazda zmiana swojego postepowania, czy to w hipochondrii, czy nerwicy, czy natrectw czy nadmiernej kontroli bedzie powodowala to ze bedziemy czuli sie nieswojo, ze bedzie nam zle a moze nawet bedziemy mieli lęk i wlasnie wtedy akceptacja jest potrzebna oraz wiedza ze tak sie dzieje, bo do kazdej zmiany emocjonalnej potrzeba krotko mowiac potu i krwi

Steruje bo zapewne potrzeba ci wiecej czasu aby to garnac i aby to wdrazac, byc moze po prostu chcesz za szybko to zrobic.
(muzyka - my słowianie)
Zaburzeni wiemy jak nerwica na nas działa, wiemy jak DD nam w bani rozpi***ala. To jest taa nerwica i lęk, to jest teen depersony wkręt!
Autor Zordon ;p
Zaburzeni wiemy jak nerwica na nas działa, wiemy jak DD nam w bani rozpi***ala. To jest taa nerwica i lęk, to jest teen depersony wkręt!
Autor Zordon ;p
-
- Gość
Do poznawczo-behawioralnej nie mam przekonania , naczytałem się o tym nurcie tu i tam a poza tym z tego co piszecie to chyba w moim przypadku coś zmienić są w stanie tylko leki bo w sumie w każdej terapii potrzeba jakiejś motywacji , której u mnie nie ma za grosz bo wychodziłem z założenia że skoro idę do specjalisty to on ma mnie leczyć a nie ja sam siebie.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 211
- Rejestracja: 10 stycznia 2015, o 23:43
Też uczęszczam na psychodynamiczną i na początku także miałem takie podejście, że idę do kogoś, kto zna się na rzeczy i wyjdę stamtąd zdrowszy. Ale...
Tam poznasz siebie, czyli mechanizmy jakie zachodzą w myślach i emocjach, błędne przekonania, podejścia itd. Terapeuta nie będzie Ci mówił, co masz robić z życiem. Dostajesz informacje o sobie i od Ciebie zależy co z tym zrobisz. Trzeba wziąć odpowiedzialność na swoje barki.
Lęk z Tobą wygrywa właśnie dlatego, że nie działasz przeciw niemu. Boisz się czegoś, z terapii wiesz że lęk jest bezsensowny, więc działasz pomimo strachu. Tak wygląda leczenie.
To, że czujesz się gorzej może świadczyć właśnie o tym, że zaczynasz dostrzegać, że to TY musisz działać. Każda zmiana dotychczasowych schematów także może być dużą dawką stresu i pogorszenia samopoczucia, bo robisz coś nowego, "zagrażającego".
Przetraw to i do dzieła.
Leki mogą pomóc ci złagodzić objawy, ale niczego za Ciebie nie zrobią.
Tam poznasz siebie, czyli mechanizmy jakie zachodzą w myślach i emocjach, błędne przekonania, podejścia itd. Terapeuta nie będzie Ci mówił, co masz robić z życiem. Dostajesz informacje o sobie i od Ciebie zależy co z tym zrobisz. Trzeba wziąć odpowiedzialność na swoje barki.
Lęk z Tobą wygrywa właśnie dlatego, że nie działasz przeciw niemu. Boisz się czegoś, z terapii wiesz że lęk jest bezsensowny, więc działasz pomimo strachu. Tak wygląda leczenie.
To, że czujesz się gorzej może świadczyć właśnie o tym, że zaczynasz dostrzegać, że to TY musisz działać. Każda zmiana dotychczasowych schematów także może być dużą dawką stresu i pogorszenia samopoczucia, bo robisz coś nowego, "zagrażającego".
Przetraw to i do dzieła.
Leki mogą pomóc ci złagodzić objawy, ale niczego za Ciebie nie zrobią.
No pain - no gain
Rezygnowanie staje się nawykiem
Rezygnowanie staje się nawykiem
-
- Gość
To może jest dobre ale dla kogoś kto ma motywacje i pomysł w jaki sposób takie informacje wykorzystać dla własnego dobra , ale kiedy masz daną informację i na pytanie co w rzeczywistości mogę zmienić by poczuć się lepiej otrzymasz odpowiedź że to już twoje pole działania no to sorry ale zostawiasz to jako coś bezużytecznego i wracasz do punktu wyjścia. Spróbuj mając duże problemy z samodzielnością, wiarą w siebie itp. zmierzyć się z poważnym dylematem nie mając znikąd żadnych podpowiedzi ani motywacji.Fine pisze: Dostajesz informacje o sobie i od Ciebie zależy co z tym zrobisz.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 211
- Rejestracja: 10 stycznia 2015, o 23:43
No właśnie próbuję pomimo tego. Jak? Po prostu próbując. Nie mam żadnych podpowiedzi, co gorsze mało co mnie w ogóle cieszy i wydaje się bezsensowne, ale im więcej prób, tym świat staje się mniej mroczny. Gdybym miał pewność siebie i był samodzielny, to nie pisałbym tutaj, nie zmarnował dodatkowych semestrów na studiach,nie nabawiłbym się nerwicy itp._marcin pisze:Spróbuj mając duże problemy z samodzielnością, wiarą w siebie itp. zmierzyć się z poważnym dylematem nie mając znikąd żadnych podpowiedzi ani motywacji.
Czy mam motywację? Rzadko. Raczej jest to próba poprawy codzienności, żeby tak nie cierpieć.
Piszesz jakbyś był w jakiś sposób scementowany i nie mógł się zmieniać. Znów napiszę, wszystko zależy od Ciebie.
Ostatnio zmieniony 4 czerwca 2015, o 15:29 przez Fine, łącznie zmieniany 2 razy.
No pain - no gain
Rezygnowanie staje się nawykiem
Rezygnowanie staje się nawykiem
-
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 2216
- Rejestracja: 25 lutego 2015, o 13:00
Marcinie drogi , to sie nazywa zycie . Na terapi psycholog pokazuje ci z czym ty masznproblem ale nie daje ci mapki jak go rozwiazac pokazuje droge ale ninepokazuje gdzienlezy twoj cel .
DOPOKI NIE PODEJMIESZ WYSILKU , TWOJ DZIEN DZISIEJSZY BEDZIE TAKI SAM , JAK DZIEN WCZORAJSZY
-
- Gość
Tak się często czuję a to że wszystko zależy ode mnie daje mi tyle co nic.Fine pisze: Piszesz jakbyś był w jakiś sposób scementowany i nie mógł się zmieniać. Znów napiszę, wszystko zależy od Ciebie.
- Ciasteczko
- Administrator
- Posty: 2682
- Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01
Marcin, witaj na forum. 
Myślę, że sam wskazałeś tu na klucz do tego czenu psychoterapia nie daje upragnionych rezultatów- bo oczekujesz od niej totalnej transformacji poza Twoim udziałem. Kolejną kwestią, jest moim zdaniem to, że łatwo jest popaść w dowiadywanie się jak sobie poradzić z zaburzeniem tylko na poziomie intelektualnej wiedzy, bez realnego wdrażania jej w życie. W rezultacie, można dojść do stanu w którym jest się zdezorientowanym, bo z jednej strony ma się ogromną wiedzę teoretyczną, a z drugiej jest w punkcie wyjścia,albo przynajmniej tak się wydaje. I warto to dostrzec, że tak się może dziać.
Wiem, że trudno jest walczyć z zaburzeniem gdy jest się perfekcjonistą,bo szybko się człowiek frustruje oczekując od siebie idealności,a widząc kompletną odwrotność w swoim życiu. Trudno też nagle wziąć się w garść i zmienić nawyki myślowe
Ale nie jest to niemożliwe. Przede wszystkim metoda małych kroków, po drugie przełamywanie się-czyli robienie czegoś pomimo lęku a nie czekanie aż on zniknie by zacząć coś robić. Jeśli się czegoś boisz,to najpierw musisz zacząć to robić(np prowadzić samochód) a potem pozwalać strachowi się rozbijać. Nie podejmując aktywności tylko zakorzeniasz się w strachu i generujesz niesamowite wyobrażenia, które nie są w połowie tak straszne jak realia.
Żeby się ogarnąć musisz mieć chęć do zmiany-nawet najmniejszej. Mieć realistyczne oczekiwanie do procesu przemiany-skoro obecne działanie utrzymuje Cie w zaburzeniu,to nie mozesz oczekiwać,że działając tak samo i myśląc tak samo coś zmienisz. Musisz częściowo i powoli zmienić to, co robisz i myślisz. Nie widzę innej możliwości,choć rozumiem,że można na to niechętnie patrzeć,bo zmiany budzą niepokój,ale czy nie warto spróbować?
Jeśli chodzi o motywacje,to czy nie jest wystarczająco motywujące to,że już masz dość?

Myślę, że sam wskazałeś tu na klucz do tego czenu psychoterapia nie daje upragnionych rezultatów- bo oczekujesz od niej totalnej transformacji poza Twoim udziałem. Kolejną kwestią, jest moim zdaniem to, że łatwo jest popaść w dowiadywanie się jak sobie poradzić z zaburzeniem tylko na poziomie intelektualnej wiedzy, bez realnego wdrażania jej w życie. W rezultacie, można dojść do stanu w którym jest się zdezorientowanym, bo z jednej strony ma się ogromną wiedzę teoretyczną, a z drugiej jest w punkcie wyjścia,albo przynajmniej tak się wydaje. I warto to dostrzec, że tak się może dziać.
Wiem, że trudno jest walczyć z zaburzeniem gdy jest się perfekcjonistą,bo szybko się człowiek frustruje oczekując od siebie idealności,a widząc kompletną odwrotność w swoim życiu. Trudno też nagle wziąć się w garść i zmienić nawyki myślowe
Ale nie jest to niemożliwe. Przede wszystkim metoda małych kroków, po drugie przełamywanie się-czyli robienie czegoś pomimo lęku a nie czekanie aż on zniknie by zacząć coś robić. Jeśli się czegoś boisz,to najpierw musisz zacząć to robić(np prowadzić samochód) a potem pozwalać strachowi się rozbijać. Nie podejmując aktywności tylko zakorzeniasz się w strachu i generujesz niesamowite wyobrażenia, które nie są w połowie tak straszne jak realia.
Żeby się ogarnąć musisz mieć chęć do zmiany-nawet najmniejszej. Mieć realistyczne oczekiwanie do procesu przemiany-skoro obecne działanie utrzymuje Cie w zaburzeniu,to nie mozesz oczekiwać,że działając tak samo i myśląc tak samo coś zmienisz. Musisz częściowo i powoli zmienić to, co robisz i myślisz. Nie widzę innej możliwości,choć rozumiem,że można na to niechętnie patrzeć,bo zmiany budzą niepokój,ale czy nie warto spróbować?
Jeśli chodzi o motywacje,to czy nie jest wystarczająco motywujące to,że już masz dość?
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy.

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 211
- Rejestracja: 10 stycznia 2015, o 23:43
Marcin, tutaj masz kilka rad od Ciasteczka: postanowienia-dla-osob-ktore-chca-pozeg ... t5095.html
Jak widzisz, większość punktów dotyczy własnej inicjatywy. Co jest takiego nie do przeskoczenia, żebyś próbował wykorzystywać wiedzę w praktyce?
Jak widzisz, większość punktów dotyczy własnej inicjatywy. Co jest takiego nie do przeskoczenia, żebyś próbował wykorzystywać wiedzę w praktyce?
No pain - no gain
Rezygnowanie staje się nawykiem
Rezygnowanie staje się nawykiem
-
- Gość
Przyznam że zatrzymałem się na pierwszym punkcie który uzmysłowił mi że ta moja chęć pozbycia się nerwicy to też iluzja .Fine pisze:Marcin, tutaj masz kilka rad od Ciasteczka
Jak widzisz, większość punktów dotyczy własnej inicjatywy. Co jest takiego nie do przeskoczenia, żebyś próbował wykorzystywać wiedzę w praktyce?
Ciasteczko pisze: Przede wszystkim metoda małych kroków, po drugie przełamywanie się-czyli robienie czegoś pomimo lęku a nie czekanie aż on zniknie by zacząć coś robić. Jeśli się czegoś boisz,to najpierw musisz zacząć to robić(np prowadzić samochód) a potem pozwalać strachowi się rozbijać. Nie podejmując aktywności tylko zakorzeniasz się w strachu i generujesz niesamowite wyobrażenia, które nie są w połowie tak straszne jak realia.
W moim przekonaniu jakiś krok do przodu to np. jedno natręctwo mniej albo przynajmniej na tyle słabsze że nie utrudnia już tak normalnego funkcjonowania a to też błędne nastawienie ?
Lęk przed prowadzeniem samochodu stał się prześladowczy i to już występuje również wtedy gdy jestem pasażerem. Jadę spięty tak jakby to ode mnie zależało co się na tej drodze będzie działo i boję się swobodnie zachowywać będąc pasażerem żeby czegoś na drodze nie przeoczyć. Dziś mnie takie prześladowcze myśli napadły bo jechałem jako pasażer za ciężarówką której kierowca jechał według mnie dziwnie/nieostrożnie przez wioskę i mam obawy wraz z poczuciem winy że może przeoczyłem jakieś potrącenie którego on tuż przed nami dokonał jadąc przez moment "chodnikiem" . Gdzieś tam w myślach miałem ochotę zawrócić i sprawdzić to miejsce co wielokrotnie robiłem w innych sytuacjach kiedy jeszcze prowadziłem sam i pojawiały się myśli o potrąceniu wskutek przeoczenia, błędu itd. w różnych miejscach ale jako pasażer pozostało mi tylko zerknąć w lusterko co i tak mnie nie uspokoiło bo tu już jest kwestia że zbyt późno spojrzałem i nadal nie mogłem niczego dostrzec żeby uzyskać pewność że wszystko ok.
-
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 2216
- Rejestracja: 25 lutego 2015, o 13:00
No wlasnie zaryzykuj pomimo tych mysle a co jesli kogos potracilem aa co jesli cos przeoczylem . Itd no przeciesz to czysta nerwica . Zaryzykuj to ten schemat jaki jest u kazdego . Ktos dostaje bolu glowy A CO JESLI TO TETNIAK. Ktos ma lek przed schiza A CO JESLI JA ZARAZ CODOSWIADCZE UROJE SOBIE A CONJESLI JUZ SOBIE UROILEM .
Stary posc wodze kontroli a.co jesli ja tego nie sprawdze .
Stary posc wodze kontroli a.co jesli ja tego nie sprawdze .
DOPOKI NIE PODEJMIESZ WYSILKU , TWOJ DZIEN DZISIEJSZY BEDZIE TAKI SAM , JAK DZIEN WCZORAJSZY
-
- Gość
No właśnie jeśli tego nie sprawdzę... tu chodzi o czyjeś życie a nie pozostawione światło i co jeśli przez całą noc się będzie świecić - tak dla przykładu.bart26 pisze:
Stary posc wodze kontroli a.co jesli ja tego nie sprawdze .