30 lipca 2015, o 08:30
Miałem przygodę jak pulsdriver tylko z szałwia divinorum, po spaleniu tego odłączyło mnie na parę tygodni, wtedy nie wiedziałem co to za cholera, myślałem, że mi baniak uszkodziło, zresztą już nie pamiętam.
Wtedy już miałem na bank nerwice, ale nie zdawałem sobie z tego sprawy, druga sprawa, ze to było strasznie mocne (ekstrakt x50),jakby to było powiedzmy x10 to pewnie miałbym fajna jazdę i być może na drugi dzień czułbym się normalnie,a tak to przeżyłem horror dezintegracji osobowości jako osoba (człowiek),nie istniałem jako osoba , tak naprawdę to miałem świadomość, poczucie bycia przedmiotem,to nie była świadomość ludzka,tylko przedmiotu.
Grzyby ,czy lsd to przy tym lajcik,tu przynajmniej człowiek wie ,że jest, ze istnieje, widzi świat realny tylko odrealniony trochę,po szałwii świata realnego nie ma, można wejść pod samochód, czy wypaść przez okno i nawet bólu się nie poczuje, bo się go nie czuje.