
Jestem tu nowa, dopiero zaczęłam się rozglądać i nie ogarnęłam jeszcze dobrze forum ( w końcu tyle tego jest ). Jestem dziewczyną dobiegającą ćwierćwiecza z nerwicą zdiagnozowaną właściwie przeze mnie samą. Nie wiem skąd to wiem, ale wiem, od kiedy w moim życiu pojawiały się jakieś nienormalne dolegliwości "z sufitu". Nie było żadnego traumatycznego wydarzenia, jeszcze z 10 lat temu moje życie było prawie sielanką. I ja - byłam odważna, wesoła. Teraz widzę w sobie kogoś zupełnie innego, zalęknioną osobę, samotną, sama siebie nie poznaję. Po prostu kiedyś, nawet nie pamiętam kiedy, przyszły dolegliwości nie mające medycznego uzasadnienia, lądowałam w szpitalu ze 3-4 razy, za każdym razem dostawałam pieczątkę "stan dobry". Zbadałam się z góry w dół. Miałam coś z tarczycą i sercem ale teraz te wady nie objawiają się. Za to nerwica hula.
Nie biorę żadnych leków, nigdy nie brałam. Byłam 3 razy u pana psychologa.
Czy forumowiczom udało się to zwalczyć bez leków? Czy i ja mam szansę?
Wydaje mi się że mówienie o tym jest dobre, by pozbyć się potwora z głowy
Poza tym, u mnie to działa tak, że jeśli poradzę sobie z jednymi dolegliwosciami to pojawiaja sie inne. Zbadałam je - to nic od ciała. Lekarz na oddziale ratunkowym dał mi lek na uspokojnenie - było mi lepiej.
Jeszcze się uczę jak z tym żyć i mam nadzieję że to forum będzie mi pomocne
Pozdrawiam serdecznie
