Wiecie co? To nie jest taki proste.
Nerwicowiec, czego Ty byś właściwie chciał? Czego oczekujesz od żony? Co dla Ciebie oznacza miłość? Kiedy czujesz się kochany? Jak chciałbyś, żeby wyglądało Twoje życie? Kiedy czujesz się szczęśliwy? Co chciałbyś robić? A czego chciałaby Twoja żona? I dzieci?
Z terapią IMHO to jest tak, że faktycznie przychodzi się tam pogadać. Gadasz po to, żeby samemu się zorientować, co chcesz zmienić. Nikt Ci nie powie, co masz robić. Zmiana wymaga działania, a działanie jest trudne i wiąże się z emocjami - terapeuta Ci w tym pomaga, stosuje swoje sztuczki i Cię wspiera. Niestety, tak to działa - konieczna jest zmiana. Chcesz być wysportowany - zaczynasz raz w tygodniu się ruszać. Chcesz mieć inną pracę - podejmujesz pewne kroki, dokształcasz się, przeglądasz ogłoszenia, chodzisz na rozmowy... chcesz mieć lepsze relacje z dziećmi - próbujesz coś z nimi robić, np. zaczynacie składać modele samolotów, rozmawiacie, słuchacie się... Chcesz mieć lepsze relacje z żoną - to samo, planujecie jakieś wspólne coś, rozmawiacie, robicie to, co Wam pasuje. Żadna z tych rzeczy sama się nie zadzieje. Oczywiście to jest proste tylko w teorii

Wiadomo przecież, że ćwiczyć się nie chce, rozmowy o pracę są stresujące, dzieci męczące, a żona trudna. Ale kluczowe jest próbowanie, właśnie ta zmiana... Którą trzeba zacząć od siebie. Jeśli Ty się wzmocnisz, będziesz lepiej wiedział, co robić dalej.
Poza tym nie porównuj się z innymi. Nie wiesz, jak czują się inni. To tak, jakbyś porównywał czyjąś scenę ze swoim składzikiem. Może Ci ludzie wyglądają na szczęśliwych, a kiedy nikt nie widzi każde z nich w samotności chodzi po ścianach. Poza tym jaki to ma wpływ na Twoje życie? Ważne jest to, co się dzieje dookoła Ciebie. A może faktycznie teraz mają super relacje z partnerami, ale wcześniej czuli się tak jak Ty? Może włożyli w to kupę pracy?
Z mojego doświadczenia to mogę powiedzieć, że kiedy rozpadał się mój związek byłam w ciężkim szoku - przecież było tak pięknie

A eks sobie cierpiał w milczeniu. Teraz, po czasie, wiem, że nie było tak pięknie. Ale gdybyśmy rozmawiali mogło by być inaczej. Tylko że widzisz, rozmowa też musi być z sensem. Powiesz żonie, że masz wątpliwości - i co ona ma z tym zrobić? To może być wstęp, który przykuje jej uwagę. Ale później chodzi o konkret. Wracamy do tego, co napisałam na początku - jeśli jej powiesz, że źle się czujesz i chciałbyś zmienić TO w Waszej relacji, to ona ma szansę spróbować TO zmienić. Tylko Ty musisz wiedzieć, co TO jest. Może Twoja żona też chciałaby coś zmienić? Rozmowa może dużo wyjaśnić. Jeśli nic nie mówisz, to nie dajesz Wam obojgu szansy na zmianę. Nie wszystko zależy od Ciebie, a jeśli Twojej żonie nie zależy, to i tak możesz zadbać tylko o swoją stronę. A udawaniem nie zmienisz rzeczywistości. I znowu - w teorii wszystko jest proste
Znajdź motywację. Pomyśl sobie, że teraz nie wiesz jeszcze co zrobisz. Musisz to dopiero ustalić, np. gadając dalej z terapeutą. Niezależnie od tego, czy zdecydujesz się na separację, rozwód, czy nie - celem jest Twoje dalsze życie. A ono nie składa się tylko ze związku z żoną, są jeszcze obszary, które należą tylko do Ciebie - praca, relacje z dziećmi, przyjaciele, hobby... Dlatego nie skupiaj się tak bardzo na tym, czy kochasz żonę. Odpowiedź przyjdzie sama, jak tylko Ty poczujesz się lepiej
I nie traktuj mojego posta jako jakiegoś oskarżenia czy krytyki. Sam piszesz, że to co masz masz za karę. Za karę za co niby? Za to że jesteś człowiekiem? Życie to nie jest to, co pokazują w kolorowych gazetach. Każdy popełnia błędy, a ludzie którzy nie mają wątpliwości chyba nie traktują życia poważnie
Przytulam, wiem że jest ciężko.
K.