Hey, wiesz co, jedna z waznych rzeczy podczas psychoterapii jezeli sie jej podjelismy jest zaufanie do terapeuty. Mysle ze wie co mowi bowiem zna towj obraz po takim czasie terapi.
Jednak skoro juz piszesz w takim miejscu to powiem ci ze tu nie koniecznie o odciecie sie od rodzicow musi chodzic, to znaczy moze to byc pomocne przy wielu aspektach, jak cie meczy obraz rodzinny i przywoluje zle wspomnienia, mozna po prostu mniej odwiedzac rodzine albo naprawde rzadko. To jest twoje prawo, nie musisz sie czuc z tego powodu tez winna.
Ale jezeli chodzi o twoje emocje i cierpienie z powodu zalu to pozwol ze ci cos doradze.
Wiesz ja niestety rowniez jestem po czesci ofiara zlego wychowania, moi rodzice dobrali sie tak ze juz lepiej nie bylo mozna, ojciec lekkoduch, na wszystko lal i leje, kochanki, wodka, potem lumpiarstwo, teraz totalny syf, matka totalna osobowość lękowa, wiele lat spędzone w łóżku z lękami, agorafobiami i innymi, ledwo do kuchni dochodziła.
Do tego siostra, z bardzo impulsywnym zaburzeniem boderline, mająca kompetny rozpizdziel w życiu, jakieś dzieci z roznymi facetami, awantury w domu, wybijane szyby, policje, jacyś nauczyciele wyżywający się na mnie, ze w pierwszej klasie nie odzywam się do ludzi.
Ci ludzie tworzyli moje dzieciństwo i ówczesny mój świat. Do dziś odczuwam do ojca i siostry pogardę ale teraz bardziej odczuwam żal z tego powodu, ze ta trójka ludzi nigdy nie próbowała zmienić tak naprawdę swojego życia.
Tak więc moja droga rozumiem cie dobrze, naprawdę dobrze i wierz mi, wiele osób zrozumie twoje problemy bo masa ludzi ma podobne wydarzenia z lat wstecz.
Ale tu najważniejsze jest to ale do którego zmierzam - nie musi tak być.
Nie musisz ciągle przeżywać przeszłości, nie musisz izolowac sie od nich i zarazem ciągle miec zle emocje, jak dla mnie to jest pomysł zły.
Bo to, ze czegoś się nie widzi nie znaczy, ze tego nie ma bo to jest w tobie, ten zal, pogarda, nienawiśc złośc.
To co na pewno mozna to wyzbyć się nerwic lekowych, depresji lękowych, ataków paniki, nie trzeba z uwagi na te emocje w środku stale uciekac w zaburzenie, można wyjść temu naprzeciw, i dlatego polecam tobie poczytać tematy z tych działów
vademecum-leku-nerwic.html
psychologiczne-techniki.html
Na terapię już chodzisz i bardzo dobrze.
Ale najwazniejsze co chcę tobie poradzić to rozwiązanie tej kwesti żalu i tego szkodliwego połaczenia z rodziną i przeszłością.
Nalezy wybaczyc poprzez pewne zrozumienie, nawet jeśli nie wybaczy się do końca można zrozumieć.
A chodzi mi o to, że ja kiedyś nienawidziłem tych osób bardzo, wszystko co złe kojarzyło mi się z nimi. Dlatego przeszłość szła za mną tak jak idzie za tobą.
A faktem jest, ze przeszłość mineła, jej nie zmienisz za nic już teraz, ale przyszłośc może kształtowac ciebie a dokładnie ty sama możesz tworzyć przyszłośc.
Przede wszystkim swoją. Myśl o sobie o swoim rozwoju abyś ty nie powielała tych wszystkich ułomności po swoich rodzicach.
Ty możesz zmienić siebie i nie gadam tu bajek, że całkowicie odmienić ale możesz byc świadoma i zmienić się w dużym stopniu.
Przeszłości nie zmienisz ale emocje z przeszłości owszem, zobacz ty teraz do tych ludzi masz żal, smutek nienawiśc, to są emocje w tobie zablokowane, przede wszystkim trzeba im z płaczem o tym powiedzieć, czy beda słuchac czy nie, powiedzieć, że taki masz do nich żal i zarazem zrozumieć.
A czemu zorzumieć?
Ci ludzie pamietaj dzwigają taki sam bagaż emocjonalny jak i ty obecnie, ci ludzie też byli kiedyś przez kogoś wychowywaniu u nich też decydawały czynniki bilogiczne i środowiskowe na to kim sa i kim byli.
Faktem jest, ze po prostu nie próbowali się zmieniać i o to żal można mieć.
Ale trzeba im po części wybaczyć, jak troche poszperałem w przeszłości mojego ojca i matki szczerze nie dziwię się, ze oni tak się ukształtowali bo mieli ten bagaż emocjonalny przekazany ze swoich rodziców i przekazali go dalej mnie. Tak samo jak twoi tobir.
Świetnie opisuje to ksiązka "Toksyczny wstyd" którą ci polecam jako lekturkę.
Po prostu można ich pomimo złości i nienawiści i pogardy zrozumiec i im dzięki temu choc troche wybaczyć i zamknąc ten rozdział. Nie ma sensu dłubac w tym wszystkim nastepnych lat według mnie.
Nasi rodzice byli wychowywani w innych czasach a ich rodzice w jeszcze innych, nie było wtedy tylu "mądrych" psychologów i super nian w telewizji, którzy mówią jak wychowywac albo jak nie wychowywac swoich dzieci.
To były inne czasy, nie było tak popularne zmienianie siebie, wtedy się po prostu zyło sobą.
Teraz jest inaczej, dużo inaczej, nie mówię, ze lepiej ale teraz o wiele bardziej odczuwamy te skrzywione swoje osoby przez dorastanie w niepewnym środowisku.
Ale ty nie musisz tego drążyć, tej przeszłości, bo po co?
Wybacz, zrozum ich i zamknij to.
Pokonuj lęki, nie uciekaj w nie, postaw sobie jakies cele (nie musi to być prezesura w microsofcie) i zyj.
Pewne rzeczy pozostawiają skaze, ja mimo, ze nie mam nerwic, lęków mam trochę rzeczy odbitych na mnie i one pewnie będa, ale łape się na nich, jestem świadomy przynajmniej tego.
Widze podobieństwa do zachowan moich rodziców, unikania, chęci wymigiwania się od odpowiedzialności ale jestem świadom i staram się i na tym polega zycie, na rozwoju.
Poradzisz sobie, to wbrew pozorom nie jest trudne, nie musisz być idealna, miec super charakteru, ułozonej osobowości, ważne żeby być swiadomym swoich "ułomności" i mimo to brac życie jakim jest i zyć najlepiej jak się umie i bawić się tak żeby być szczęsliwym
Ode mnie to tyle. Powodzonka