Hey mam na imię Tymek mam 21 lat. W wieku 17 lat dostalem nerwicy ogladając film o korupcji ( balem sie ze mnie ktos kiedys tez wrobi w cos i trafie do wiezienia i tam nie przezyje itp) ten lek minal po miesiacu a zostal lęk przed lękiem potem przed smiercia, utrata zdrowia, ktory mnie straszyl przez pol roku, przez te pol roku nauczylem sie ignorowac objawy, wyszedlem z tego i przez 3 lata mialem spokoj. Urodzilem sie z wadąklatki piersiowej ( Klatka szewska, takie wgniecenie w klatce ) przez ktora zawsze mialem kompleksy wiec w wieku 20 lat postanowilem poddac sie ciezkiej operacji naprawy tego. Tak wiec w wakacje rok temu poszedlem na zabieg przecieli mnie bo bokach wlozyli metalowa belke i na sile wygieli zebra, operacja miala komplikacje i nie udala sie w 100 % a bol po mniej byl niesamowity. przez 2 dni bylem na 24 h dozowniku morfiny a potem na co 4 godzinnych dawkach na zmiane z ketonalem i ibuprofenem, dostalem odmy plucnej i musieli mi zrobic 3 drenaz tym razem na swiadomo ze znieczuleniem wiec czulem jak koles mi dzga nozykiem w otoczke pluca itp. Przez 3 tygodnie spalem na siedzaco i budzilem sie co 4 godziny muszac wziasc maksymalna dawke paracetamolu zeby tylko zasnac ( pisze to po to żeby wyjasnic frustracje która bedzie opisana pozniej ). Po 2 miesiacach poszedlem na silownie zaczolem budowac mase miesniowa bo zawsze bylem chudziutki a bylo to moje marzenie i udawalo mi sie to, pomimo ze nie mialem w 100 % prostej klatki dawalem rade cieszylem sie, bylem szczesliwy, nerwicy jak nie bylo tak nie bylo W lutym tego roku wracałem z pracy, nie wziolem szlaika a byl straszny mroz, wrocilem do domu i strasznie zle sie czułem bolało mnie gardło niesamowice myslalem ze to angina, poszedlem lyknalem cos na odpornosc i poszedlem spac. Obudzilem sie w fatalnym stanie o 1 w nocy i poszedlem do lazienki tam ledwo co widzialem sie w lustrze wiec od zawleklem sie do Taty. Tato przerazony spojrzal na mnie i powiedzial ze jestem blady jak sciana i siny obudzil krzykiem moją siostre i kazał jej zadzwonic po karetkę. Przyjechałą jedna karetka zobaczyli mnie podlaczyli mi welflon i od razu zadzwonili po 2 karetke jako wsparcie byłem dosyć przekonany ze mam niesamowicie przeje*ane ze moge z tego nie wyjsc. Zobaczyli moj puls podali cos i od razu na sygnale przewiezli mnie na SOR kardiologiczny a potem na Intensywną terapie tam posiedzialem dzien i nastepnego dnia poczulem sie duzo lepiej przesiedzialem w szpitalu tydzien czulem sie juz normalnie powiedzieli mi ze mialem troche plynu w worku osierdziowym ale juz jest spoko i ze moge wracac do domu. Po tym traumatycznym przezyciu dalej nerwica nie wrocila jak gdyby nigdy nic chodzilem do pracy na silownie wszystko bylo luz. Pod koniec kwietnia poszedłem z kumplem na siłownie a on dal mi bardzo mocna przedtreningowke, nie wiedzialem ze w jednej butelce sa dwie dawki a wypilem wszystko duszkiem. Przy mojej chudej wadze skonczylo sie to slabo, wszedzie na ciele miałem paragelie serce nawalalo jak szalone rece mi sie trzesly, pozegnalem sie z kolega i wyszedlem z silowni. Chcialem isc do domu ale nie dalem rady, zwrocilem sie do ochroniarza w galerii o pomoc on na mnie spojrzal i powiedzial ze mam usiasc tam na kanapie i jak cos to bedzie mnie reanimowal. Niesamowicie sie wystraszylem myslalem momentami ze serio umre ze to juz koniec jest ze rozsadzi mi serce. Zadzwonilem po kolege uspokoilem sie on odwiozl mnie do domu i od tamtej pory wskoczyla na nowo nerwica. Ciagle bałem sie o swoje zdrowie ze umre ze znowu bedzie tak jak wtedy ze serce mi zacznie nawalac ciagle sprawdzalem puls ( a ten strach juz znalem bo byl to dokladnie ten sam ty strachu co w tamtej nerwicy ). w lipcu tak sie wystraszylem ze nie moge oddychac ( mialem zatkane zatoki ) ze zadzwonilem po karetke i pojechalem do szpitala na obserwacje. Tam mnie przetrzymali z tydzien i powiedzieli ze mam wysokie ddimery i moze byc to zwiazane z belką która mam przyszyta w klatce piersiowej, a że miałem mieć planowo wizyte u torakochirurga to wypuszca mnie wtedy. Tam w szpitalu dostalem nowych objawów mianowicie - sniego optyczny lekkie zamulanie czytanie po pare razy tego samego zdania, zawroty glowy, przelewania itp. Wrocilem do domu na 2 godziny i od razu pojechalem do torakochirurga tam powiedzial mi on ze ta belka w klatce mi sie przesuneła i jest do wyciagniecia przed terminowo ale ze mam duze ddimery to boi sie ze moge miec zakrzepice i ze w kazdej chwili moge umrzec wiec zadzwonil po karetke i przewiozl mnie na SOR tam wykluczyli zakrzepice i powiedzieli ze to najprawdopodobniej stare maszyny w tamtym szpitalu bo ddimery mam lekko podwyzszone ale nic strasznego ale stress strach przed smiercia itp był dosyć duży. 2 Tygodnie pozniej poszedłem na zabieg wyciagniecia tej belki znowu rozcieli mnie po bokach ( ale bol nie byl juz tak duzy ) wyciagneli ta belke i klatka sie troche pogorszyła. Wrocilem do domu zobaczylem w lustrze ze schudlem przez to latanie po szpitalach itp nie moglem chodzic na silownie i znowu bylem w prawie tym samym momecie co przed operacja 7 kilo wagi poszlo sie walic, postepy na silowni zmalały itp. Przeszedłem przez można by powiedzieć piekło, ból byl nie do opisania po tej pierwszej operacji nawet po opioidach morfinie itp meczylem sie przez pol roku na silowni ( mi jest niesamowicie strasznie trudno przybrac na wadze wiec u mnie kilogram na miesiac to był mega + ) i wszystko poszlo sie jeb*ac. Z frustracji poplakalem sie i wtedy mniej wiecej w tym czasie tez sie pogorszylo, zaczolem mocniej zamulac, patrzec sie w punkty bez celu, krecilo mi sie w glowie nic mi sie nie chciało, wszystko robilem wolniej nie wiedzialem o co chodzi co mnie na dodatek nakrecało na jakies choroby psychiczne stwardnienia rozsiane itp. we wrzesniu wrocilem na siłownie bo przeciez nie poddam sie tak łatwo

znalazlem to forum, poczytalem o derealizacji itp poszedlem do psychologa i na terapie i teraz w sumie jestem tutaj.
Objawy które były i są bo zmieniaja sie i wymieniaja co miesiac czy co 2
- Zawroty głowy, szumy, uciski nad skroniami ( szczegolnie teraz )
- Paragelie, dretwienia, pulsacje
- budzenie sie w nocy ze strachem w oczach po pare razy ( i takie jakby nie wizje ale takie sekundowe obrazy jak zasypiałem co mnie przerazalo i sprawialo ze sie budzilem )
- sprawdzanie pulsu
- sprawdzanie bicia serca
- hipochondria
- Otumanienie, Dezorientacja, snieg optyczny Zaburzenia widzenia ( pomimo ze okulista mowi ze wzrok mam 20/20 ), piski w uszach, pulsowanie
- Niesamowity strach przed utratą kontroli, przed zostaniem takim warzywem ktore tylko sie patrzy jak jego cialo robi podstawowe czynnosci a ja nie mam na to wpływu, przed opętaniem przez jakies upiory demony itp ( pomimo tego ze nie jestem religijny ) do tego spomnia ze jak czytam słowo upór to czytam upiór nawet nie wiem czemu pisze diadem ja czytam diabeł za pierwszym razem i od razu sie denerwuje ( To Teraz jest wszystko mocno i stresuje mnie to strasznie najbardziej ta utrata kontroli )
- Proba kontroli kazdego ruchu ( czy ja machnolem teraz reką czy ja to robie czy ja chce to zrobic czy to napewno ja )
- kompletna pustka w głowie
- Takie sekundowe obrazy myslowe jakichs strasznych rzeczy czasem jakichs losowych w ogole typu twarz jokera z suicide squadu czy cos
- ogólnie strach przed przemocą i krwią i jakimis strasznymi potworami itp ( wczesniej uwielbialem seriale typu Supernatural itp )
- Jak sie budze to leże na łóżku przez ze 2 godziny nie chce mi sie wstac w ogole jestem zdezorientowany i czasem rano po przebudzeniu jak zamykam oczy zeby sie jeszcze na 5 minut przespac to "widze" w takie same jakies obrazy jak wtedy gdy kładłem sie spać i sie przez opisane wyzej i sie budze i mnie to przeraza )
A dodam że jak jestem na studiach i sie dobrze bawie gadajac ze znajomymi to te objawy sa o 80 % mniejsze a jak raz byłem na imprezie gdzie sie upiłem to w ogole ich nie było w 100 % prawie czułem sie jak stary ja ( na nastepny dzien bylo gorzej oczywiscie

)
Myslicie że to nerwica i derealizacja? czy może mi już kompletnie odwaliło?