Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Moja historia:)

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
Awatar użytkownika
Zestresowana
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 457
Rejestracja: 6 listopada 2014, o 07:22

17 listopada 2014, o 10:40

Elala, ja to wiem, że nie działają od zaraz, wiem też, że mogą nasilać objawy, przechodziłam przez to raz;) Ale dziękuję za zwrócenie uwagi.
Rafał - no niestety, jak mam stan lękowy, to wolny czas jest przekleństwem, chociaż pójście do pracy też WYDAJE się awykonalne;) Ale generalnie to poprawia nastrój.

Ostatnie dwa dni całkiem przyjemne:) dzień wolny i wczorajszy bardzo przyjemnie spędzone, bez żadnych objawów w zasadzie:)

Wczoraj miałam wizytę u psychologa i psychiatry.
Psychiatra zaleciła zwiększenie dawki Faxoletu do 75mg (1x dziennie) i to najprawdopodobniej będzie moja dawka docelowa. Xanax mam brać jeszcze do końca weekendu codziennie, co najmniej pół tabletki (0,25mg), żeby zapobiec nasileniu się objawów po zwiększeniu dawki, bo jest prawdopodobne, że znowu się zrobi trochę gorzej (podobno nie już tak silnie, ale jest to możliwe). Leki na sen na razie nie są potrzebne, bo bardzo możliwe, że po prostu Faxolet zaktywizował mnie na tyle, że organizm tak jakby potrzebuje mniej snu na regenerację, ale gdyby to się nasilało lub pogłębiało albo było powiązane z silnym lękiem w nocy, to być może zostaną włączone. W każdym razie, wg pani psychiatry, wszystko idzie zgodnie z planem.

Wizyta u psychologa też ok, chociaż była dośc trudna. W każdym razie dla mnie to nie jest czas, żeby samodzielnie pracować z lękiem, tylko najpierw muszę się uporać z rzeczami i cechami, które doprowadziły mnie do powstania stanów lękowych, a trochę tego jest. Dostałam nawet zadanie domowe, które jest dla mnie dość trudne na chwilę obecną.

W każdym razie coś tam się rusza powolutku do przodu:)

-- 17 listopada 2014, o 10:40 --
Witajcie:-)
Mam się na razie całkiem nieźle, do wczoraj brałam Xanax zgodnie z planem.
Zadanie domowe od pani psycholog wykonane, jeszcze mam tydzień na ewentualne poprawki, dopiski. Gdyby ktoś był ciekawy, co to za zadanie, to chętnie napiszę.

Samopoczucie całkiem ok, chociaż idealnie nie jest.

W sobotę wracałam do swojego domu, przypomniałam sobie wizytę u psycholog i to, nad czym pracowałyśmy i od razu postanowiłam to wdrożyć w życie (myślenie przede wszystkim o sobie, a nie o innych, detoks od rodziców). Pomyślałam o sobie i zachowałam się tak, jak JA uważałam za słuszne. Nie powiem, żeby było łatwo, ale się udało. Niestety, w sobotę wieczór i w niedzielę byłam bardzo rozdrażniona i wszystko mnie denerwowało, byłam też trochę niespokojna, ale tłumaczyłam sobie to tak, że może się tak dziać, kiedy zachowujemy się w jakiś nowy dla nas sposób.

Dzisiaj już siedzę w pracy, jest co robić, Xanaxu nie brałam. Jestem trochę zalękniona, trochę przestraszona, niewielkie objawy somatyczne się pojawiły jakieś 2 godziny temu, ale skutecznie olewam i czuję się ok, ale też akceptuję to, że mogę się tak czuć, że jeszcze potrzebuję czasu.

Co mnie martwi to to, że pojawiły się jakies głupie myśli dotyczące przyszłości z moim chłopakiem (wczoraj seks nam nie wyszedł, że mnie drażni ostatnio, że może pora się rozstać, że może do siebie nie pasujemy), ale tak sobie myślę, że jest to lękowe, bo kocham go i wiem, że on mnie kocha, a lęk atakuje ważne dla mnie wartości:) Tylko jest to o tyle głupie, że akurat tego natręta ciężko oddzielić od takich typowych durnych myśli.
rafal3net
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 153
Rejestracja: 11 września 2014, o 19:09

17 listopada 2014, o 19:43

I co tam psycholog ci zalecil zrobic? Terapia podoba sie?
Awatar użytkownika
Zestresowana
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 457
Rejestracja: 6 listopada 2014, o 07:22

19 listopada 2014, o 07:31

Zadanie domowe, jakie otrzymałam, to zastanowienie się nad tym, jakie mam potrzeby (bo tego nawet nie wiem, a przez to w relacjach z innymi nie potrafię postawić na swoim) w różnych dziedzinach życia: relacja z rodzicami, z partnerem, z innymi osobami, potrzeby dotyczące kariery zawodowej, spędzania czasu wolnego, hobby. Na kolejnym spotkaniu mamy to analizować dokładniej.

Terapia mi się bardzo podoba, mam bardzo fajną, ale też wymagającą Terapeutkę. Czuję, że jestem w dobrych rękach, ale też wiem, że główną część pracy muszę zrobić sama.

A to, co zrobiłam sama w sobotę, to po prostu zastanowiłam się, czego JA chcę i własnie to zrobiłam:) Chyba pierwszy raz tak świadomie:)

Co do samopoczucia - w pracy, później na siłowni było bardzo ok, ale natręty na temat mojego chłopaka się pojawiają, tak przy okazji gdzieś tam przemknęła też myśl o popadaniu w szaleństwo. Ale wiecie co? Myśli były i znikły, nawet nie zwracałam na nie uwagi, ewentualnie trochę poracjonalizowałam i też dały spokój. Jeszcze tydzień - 2 tygodnie temu byłoby to dla mnie nie do wykonania, a każda myśl by mnie nakręcała.

-- 19 listopada 2014, o 07:31 --
Wczoraj z rana lęk bardziej nasilony, Xanaxu nadal nie brałam. W trakcie dnia za to zmalał:) Parę godzin było nawet prawie całkiem normalne. Popołudniu jechałam z chłopakiem na działkę pozamykać wodę i prąd. Przyznam szczerze, że droga na działkę była męką, bo dopadały durne myśli (znowu na temat chłopaka, coś o dzieciach - a ja nie chcę nawet mieć dzieci, że całe życie już takie przesrane będzie itp.), ale starałam się olewać - tzn. mówię sobie, że mam takie myśli, bo stan lekowy trwa i tyle, nie polemizuję z nimi i nie analizuję. Ale chyba się strułam hot dogiem na stacji benzynowe, bo w połowie drogi zaczeło mi się chcieć wymiotować, a zaraz po dojechaniu dopadły mnie wymioty. Droga powrotna minęła ok, nawet się zdecydowalam na wjechanie jeszcze do galerii po kurtkę zimową, ale nic nie kupiłam i jeszcze na koniec się rozpłakałam:P
Jak wróciliśmy do domu, to tylko wzięłam gorący prysznic, wzięłam książkę do poczytania i poszłam bardzo wcześnie spać.
W nocy wybudziłam się 2 razy, ale w miarę szybko zasnęłam.

Dzisiaj za to jest jakaś masakra... mam jakies poczucie beznadziei, bezsensu, czuję się też bardzo źle. I to chyba nie tylko lękowo, tylko to zatrucie trochę się kręci, mam biegunkę, mdli mnie, słabo mi jakoś i w głowie się kręci. Spać mi się tez strasznie chce. Do tego żołądek podrażniony po wymiotach wczorajszych. Zobaczymy, czy uda się bez Xanaxu dzisiaj.

Robię sobie regularnie 2x dziennie ćwiczenia oddechowe w ramach relaksacji, wychodzą mi już coraz lepiej i wczoraj zaczęłam pracę z afirmacjami.
Awatar użytkownika
elala73
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 439
Rejestracja: 5 listopada 2014, o 09:44

19 listopada 2014, o 09:11

podzieliłabyś się tymi ćwiczeniami i afirmacjami?
rafal3net
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 153
Rejestracja: 11 września 2014, o 19:09

19 listopada 2014, o 10:01

Zle dni czesto trafiaja sie i bez nerwicy,wiec spokojnie to tylko gorszy dzien, gdy mamy nerwice bardziej przezywamy wszystko po prostu. Wiele razy nie chce nam sie isc do pracy lub robic cokowiek a w zaburzonym stanie nas to przeraza i czesto idziemy za tym i sie nakrecamy. Ale mamy zyc tak jakby nerwicy nie bylo, wiecto normalny zly dzien, przypomnij sobie, kiedys wcale by Cie to nie ruszylo tylko robilabys swoje. Glowa do gory
Awatar użytkownika
Zestresowana
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 457
Rejestracja: 6 listopada 2014, o 07:22

21 listopada 2014, o 09:08

Rafal, wiem, wiem... Zresztą większa dawka Faxoletu się może wkręcać, też stąd może być to samopoczucie. Do tego zatrucie i gotowy niedobry dzień, zresztą pogoda za oknem tez nie sprzyja optymizmowi. Dzisiaj mam ochotę tylko zagrzebać się w ciepłej pościeli, odpoczywać i spać:P
Xanax poszedł w ruch.

Elala - ćwiczę sobie 2x dziennie po prostu w zrelaksowanej pozycji, z zamkniętymi oczami oddychanie przeponowe. Leżę, biorę głęboki wdech "do brzucha", potem do klatki piersiowej, potem wydycham powietrze w odwrotnej kolejności, robię chwilę przerwy i znowu. Czasem podczas tych ćwiczeń sobie wizualizuję, że jestem nad morzem, ale to dopiero, jak już się trochę zrelaksuję.
A afirmacje - wypisuję sobie na kartce np. Ja, Zestresowana, jestem dobrą i wartościową osobą. Pisze to na kartce 10-20 razy i w wolnych chwilach sobie powtarzam. No i rano zawsze po wstaniu z łóżka przeciągam się, uśmiecham i mówię sobie, że to będzie dobry dzień:)

-- 21 listopada 2014, o 09:08 --
Wczoraj miałam bardzo dobry dzień:-)
Obudziłam się w bardzo optymistycznym nastroju, cały dzień generalnie tryskałam energią i czułam się prawie normalnie. Popołudniu mieliśmy z chłopakiem naszą małą rocznicę, byliśmy na kawie, na jedzeniu na miescie, a wieczorem oglądaliśmy film i ten... :) W trakcie filmu padłam jak zabita, obejrzałam w efekcie jakieś 15 minut początku i 10 minut końca:P Popołudniu co prawda lapały mnie trochę różne myśli, ale skupiałam się albo na rozmowie albo na książce i przechodziły, aż śmiać mi się chciało, jak to fajnie działa:)

Dzisiaj za to trochę gorzej, ale tragedii nie ma. Rano obudziłam się z niepokojem, jazda autem do pracy za to była nadzwyczaj spokojna. Za to w pracy mam takie uczucie, jakby wszystko się działo poza mną, są momenty, że nie czuję się sobą, z tego, co tutaj czytałam, to możliwe, że derealizacja? Ale to tez olewam i robię swoje. No i myśli, że tak zawsze będzie, że mogłoby już minąć, ale tutaj sobie tłumaczę, że wcale nie będzie tak zawsze, że potrzebuję czasu itp. i pomaga. Z somatycznych objawów dzisiaj trochę napięcia mięsniowego, zaciśnięta szczęka, problemy z koncentracją, drżenie mięśni twarzy i rąk. Ale olewa, olewam, olewam...

Tak przy okazji mój chłopak odbierał wczoraj wyniki holtera, z serduchem wszystko w porzadku, więc najprawdopodobniej on również cierpi na zaburzenia lękowe.

no i poniedziałek - środa byłam strasznie płaczliwa, od poniedziałku tez strasznie chce mi się spać, padam praktycznie o 21.

W zasadzie mam wrażenie, że od kiedy jestem na lekach, to nie było ani jednego w zupełności normalnego dnia, a wcześniej było np. tak, że tydzień było ok, a tydzień z lękiem.

No ale nic, trzeba robić swoje;-)
rafal3net
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 153
Rejestracja: 11 września 2014, o 19:09

21 listopada 2014, o 09:43

Czy to derealizacja czy nie nie ma co sie zadreczac jszukac nowych zmartwien. Jest zaburzenie,sa objawy i tyle:)
A chlopak czuje lek, napiecie? w zwiazku z tym sercem
Awatar użytkownika
Zestresowana
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 457
Rejestracja: 6 listopada 2014, o 07:22

23 listopada 2014, o 13:14

Weim wiem, nie zadręczam się tą derealizacją - podchodzę do tego tak, że czy ona jest, czy jej nie ma, to i tak z tego się wychodzi jak z zaburzeń lękowych, więc.. olewam. Podobnie jak inne objawy, one w końcu miną.

Z chłopakiem insza sprawa trochę... Chodzimy do tej samej psycholog, on ze względu na duże, nieadekwatne do sytuacji wybuchy złości. A od jakiegoś czasu zauważyłam, że wali mu serducho (zresztą sam o tym mówił), czasem mówi, że bez powodu czuje się rozdrażniony czy przestraszony, miał takie momenty, że nie mógł spać po nocach, że się strasznie pocił, że mu się nic nie chce. Ja, mając juz doświadczenie:P Powiedziałam, żeby o tych objawach powiedział pani psycholog, ona podrążyła temat i obstawia zaburzenia lękowe, ale najpierw sama wysłała mojego chłopaka do lekarza, żeby wykluczyć chorobę serca (ze względu na dominujące te właśnie objawy). No i serducho wykluczone:)
Nie wszyscy mają tak, że ich zaburzenia lękowe zaczynają się od wkręcania sobie chorób, właśnie ja i mój chłopak tak nie mieliśmy. U mnie się zaczęło w sumie od tego, że po prostu miałam dużo stresu w pewnym momencie i myślałam, że po prsotu przereagowuję na stres i dlatego trafiłam najpierw do psychologa. Odczuwałam tylko objawy somatyczne, później dopiero doszło natrętne myślenie (chociaz może równolegle, tylko myślałam o rzeczach, o których wydawało mi się normalne myślec, tj. o obronie prac na uczelni, o sesjach itp.). Dopiero, jak stresy się uspokoiły, a objawy zostały to wiedziałam, że coś jest nie tak:P

-- 23 listopada 2014, o 13:14 --
Mam swoją małą walkę wygraną:-)
Piątek był dniem bardzo mocno takim sobie, jesli chodzi o samopoczucie, wieczorem padłam jak długa znowu o 21 i w sobotę spałam aż do 11, także odespałam chyba cały tydzień:P

Wczoraj, czyli w sobotę, obudziłam się znowu przestraszona i z walącym sercem, ale powiedziałam sobie "o nieeeee, nie dam sobie zniszczyć kolejnego weekendu". I co zrobiłam? poszłam na zakupy najpierw na ryneczek, potem do supermarketu (i trochę się bałam, nie powiem), ale podczas zakupów przeszło. Po powrocie do domu wzięłam się za wielkie sprzątanie, sprzątałam chyba 4 godzinby i czułam się totalnie normalnie:) Aż się chłopak dziwił, co mnie tak na sprzątanie wzięło. Ale skutek był bardzo dobry. Później impreza rodzinna, tutaj mnie minimalnie męczyło, ale totalnie się tym nie przejmowałam. Na koniec dnia chłopak wychodził w męskim gronie, ja go odwoziłam i bycie samą w domu potraktowałam jako test - jak się będę czuła sama. Było ok, siedziałam w internecie, czytałam książkę - generalnie relaks.

Natomiast przebudziłam się o 3.40 w nocy i niepokój wielkie - bo jak to, chłopak powinien już dzwonić, żeby po niego pojechać, co tak długo, a może się coś stało, a może pojechali jednak na imprezę, zamiast siedzieć w domu, a jak jest na imprezie, to może mnie zdradza, itp. itd. Najpierw się opanowałam, poczytałam trochę, próbowałam zasnąć, ale nie przeszło i tutaj mój błąd - spojrzałam na zegarek, była 4.50 i to już naprawdę pora na powrót w jego przypadku. Tutaj już nie mogłam się uspokoić, wzięłam Xanax (0,25mg) i próbowałam zasnąć, ale w końcu zadzwonił:) Oczywiście na imprezie nie byli (a nawet jeśli, to co?:P), nic się nie stało, po prsotu się dobrze bawili w swoim gronie i się zasiedzieli. Moje takie myślenie, które pojawiło się w nocy jest związane z pewnymi sytuacjami, które były między nami wcześniej i o które sporo walczyłam, ale też z moim mniemaniem o sobie i wiem, że muszę nad tym poprawcować z panią psycholog, jutro mam wizytę, więc pewnie o tym opowiem. W każdym razie, jak chłopak wrócił to sobie pogadaliśmy o pierdołach i zasnęliśmy.

Obudziłam się dzisiaj znowu przestraszona, ale pojechałam na targi żywności ekologicznej, potem do galerii i jakoś tam przeszło w miarę, teraz jestem w domu i się będę relaksować chyba:)
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

23 listopada 2014, o 17:00

Z ostatniego postu wynika, że całkiem nieźle sobie radzisz i załapałaś, że warto przekierowywać uwagę na różne czynności i organizować sobie czas, by nie dawać sobie możliwości do tego, żeby umysł zaczął wymyślać swoje bajki. Ale widzę, że gdy nie masz możliwości tego zajęcia się czymś, to trudno jest Ci uciąć analizowanie i gdybanie, które nakręca lęk. Trudno jest w nocy się udać do galerii handlowej czy zacząć szorować łazienkę :DD Dlatego warto popracować nad zastępowaniem myśli, gdy wiesz, ze nie są konstruktywne. Np. sytuacja, którą opisałaś, że martwłaś się, że chłopak Cię zdradza, czy, że coś mu się stało była niekonstruktywnym martwieniem sie, bo nie zaginął na 12 godzin, a jedynie trochę zabalował i i tak nie mogłaś sprawdzić, czy Twoje obawy mają pokrycie w rzeczywistości. Także warto wtedy zacząć po prostu świadomie zmieniać temat myśli, gdy coś o czym myślimy nie jest rzeczą, na którą mamy wpływ.

Widzę, że opisujesz raz dobre a raz gorsze dni, ale to mieści się w normie. Gdy walczymy z nerwicą, staramy się wyjść na prostą, upadanie co jakiś czas jest nieuniknione bo wygrywają automatyczne reakcje, do tego dochodzą różne zdarzenia, pogoda, zwykłe ciśnienie, itd. Najważniejsze, że masz w sobie wolę stawiania czoła zaburzeniu i widze, że jesteś na etapie, na którym świadomie korzystasz z wiedzy jak sobie z tą nerwicą radzić- ogromny plus, bo raczej już wiesz co robisz, tylko czasami wygrywa jeszcze zaburzenie. W końcu te huśtawki zaczną się zamieniać w większą stabilność (pozytywną). :)
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
Awatar użytkownika
Zestresowana
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 457
Rejestracja: 6 listopada 2014, o 07:22

25 listopada 2014, o 10:59

Dziękuję Ci Ciasteczko, że zajrzałaś. Twoje rady i doświadczenie są bardzo pomocne:)
Rzeczywiście, te huśtawki nastrojów są trochę wykańczające, a zauważyłam też, że potrafię tak się cieszyć dobrym dniem (aż w sposób nieadekwatny do sytuacji), że z tej radości wpadam później w stan lękowy.

Miałam wczoraj wizytę u Pani Psycholog, porozmawiałyśmy chwilę właśnie o tym ataku w nocy z soboty na niedzielę i wyjściu chłopaka i tutaj mamy do przepracowania trochę sytuacji z naszego związku z przeszłości, ale nie jest to nic wielkiego, taki mały detal, który trzeba dopracować i tyle. Jest to związane z moim przekonaniem o samej sobie i w ciągu dalszej terapii będę nad tym również pracować.

Niedziela upłynęła spokojnie, na relaksowaniu się i oglądaniu filmów.

Wczoraj po wizycie byłam też dość spokojna, ale oczywiście milion myśli, co mogłam jeszcze powiedzieć, poprzypominały mi się rzeczy, o których jeszcze mogłabym wspomnieć - czyli analizowanie wizyty. Szczerze mowiąc, mam tak zawsze po wizycie, ale jest to już spokojniejsze, niż na początku.

Wieczorem niestety kłótnia z chłopakiem, ale w zasadzie do przeżycia. Widzę, że powoli terapia i ustalenia z niej zaczynają działać, bo już się nie obwiniałam tą kłótnią (miała to być początkowo spokojna rozmowa), wyszłam z założenia, że za pokojowy przebieg rozmowy odpowiadają dwie strony, a nie ja jedna, że mam prawo się złościć i tę złość okazać, ale też nie rozpamiętuję tej kłótni. Także tutaj bardzo na plus.

Dzisiaj się obudziłam z minimalnym niepokojem, ale naprawdę minimalnym, humor dopisuje, więc jest ok:)

Bardzo możliwe, że własnie Faxolet w końcu zaczyna dzialać tak, jak powinien. Trochę żałuję, że znalazlam to forum już w momencie, kiedy zaczynałam brać leki, bo dzięki poradom i wiedzy zgromadzonej tutaj nie byłoby konieczne ich stosowanie, a z napadami lęku radziłabym sobie wcześniej lepiej, inaczej. No ale okres pogorszenia po lekach był z kolei doskonałą okazją do tego, żeby poćwiczyć na sobie na świeżo rady stąd:)

W wolnych chwilach robię sobie jeszcze ćwiczenia z książki "Umysł ponad nastrojem".
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

25 listopada 2014, o 17:55

Skoro zawsze coś Ci się po wizycie przypomina, możesz zawsze sobie zanotować jakieś hasełka na kartce i wrócić do tego przy następnym spotkaniu. :) Ciężko będąc zaangażowanym w dyskusję z drugą osobą pamiętać o każdym pytaniu. :)

Fajnie, że wyciągasz wnioski z terapii i analizujesz siebie, swoje postępowanie i sytuacje w nowym świetle. Nie każdy rozumie, że musi to robić, mieć swój własny wkład w zmiany, a przede wszystkim, że musi być otwarty na jakąś transformację, zrezygnować ze starego patrzenia na sprawy. Także to na pewno nie pójdzie w las i trzymam kciuki, żeby ten proces szybko przebiegał. :D

A co do leków, nie martw się- mądrze używane nie są problemem, nie będziesz brała ich przecież całe życie, mają Cię wesprzeć, a dzięki nowej wiedzy i chęci poszerzania swojej świadomości o zaburzeniu odstawisz je szybciej na pewno.
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
Awatar użytkownika
Zestresowana
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 457
Rejestracja: 6 listopada 2014, o 07:22

16 grudnia 2014, o 08:45

Witam:)
Długo nie pisałam, bo się trochę działo:P

We wtorek znowu była mocniejsza kłótnia z chłopakiem, tym razem się nie skończyło tak bardzo pokojowo - poza tym moja Pani Psycholog stwierdziła, że do chłopa mojego nie potrafi dotrzeć, a ja za cholerę też nie potrafię mu pomóc. Chodzi o wybuchy złości, często niekontrolowane i nieadekwatne, poza tym pada wtedy dużo raniących mnie słów, które nie sa prawdziwe (ostatnio - że może powinnam poszukać kogoś innego, że może on się nie nadaje do związków, że nie ma sumienia, że gdybym się wyprowadziła albo odeszła od niego, to spłynęłoby po nim jak po kaczce - wiem, że to nieprawda, bo reaguje tak tylko na jakieś pośrednie i delikatne słowa krytyki z mojej strony, poza tym gdybym rzeczywiście próbowała się wyprowadzić, to jednak by się okazało, że nie spływa jak po kaczce, były już takie sytuacje, tyle że związane z rozstaniem się). Ja po cąłej tej kłótni przereagowałam, ale później się pozbierałam, podeszłam do tego w sumie jak do zaburzeń lękowych - że to nie pierwsza i nie ostatnia nasza kłótnia, że bywały dużo gorsze, a jednak na co dzień jesteśmy razem szczęśliwi, że to, że teraz się pokłóciliśmy nie będzie trwało wiecznie i nie oznacza konca związku. Chociaż powiem szczerze, że był moment, kiedy już chciałam szukać pokoju do wynajęcia i chciałam się pakować. Jakoś tam przeszło, a jak wróciłam z pracy, to chłopak się wtulił we mnie i przeprosil i powiedział, ze jestem jego największym skarbem, więc... ;) Tyle jego gadania na temat tego, że nie ma sumienia. Jedyne, co zostało we mnie, to trochę niepewności, ale i to minie.

Czwartek spokojny, w piątek dopadł mnie trochę większy lęk, ale że wiem, że stresujące sytuacje u mnie wywołują lęk, a kłótnia byla bardzo stresująca, to wiedziałam, że na chwilę obecną to jest normalne u mnie, więc totalnie olałam. I przeszło bardzo szybko, więc kolejna walka wygrana:) Jak tylko lęk próbował łapać, to zajmowałam się czymś w pracy czy w internecie i na momencie przechodziło. Wszystkie myśli też olewałam.

I mam też kolejny sukces na koncie, ale tutaj już nie tyle związany z lękiem, co z samą terapią - powiedziałam, że NIE MAM OCHOTY wychodzić ze znajomymi wieczorem, bo jestem zmęczona po pracy:) I nie było mi źle z tego powodu (mam problem z wypowiadaniem mojego zdania czy tego, że czegoś nie chcę, kiedy wiem, że ktoś inny ma inne oczekiwania).

Aha, jeszcze w poniedziałek i wtorek sie widziałam z rodzicami, a to też dość problematyczny temat, na szczęście skończyło sie dobrze - nie dałam sobie wejść na głowę, zakończyłam wizytę wtedy, kiedy JA ją chciałam skończyć.
Także mimo dramatycznych przeżyć można powiedzieć, ze to był dobry tydzień:)

A teraz idę słuchać nagrań:) No i dzisiaj też humor bardzo dobry:)

-- 10 grudnia 2014, o 17:38 --
Witam serdecznie:)

Dawno mnie nie było, bo i też nie bardzo nie było o czym pisać;-)

Faxolet rozkręcił się na dobre, bardzo fajnie na mnie działa. Xanax nie pamiętam, kiedy ostatni raz brałam.
Nie jest tak, że nie czuję swoich lęków - bo czuję;-) Ale są słabsze. Np. w zeszłym tygodniu pokłóciłam się mocno z chłopakiem i po 3 dniach się zaczęło:P Ale z myślami natrętnymi radzę sobie juz całkiem nieźle, najczęściej wystarczy zracjonalizowanie ich i same przechodzą albo powiedzenie sobie, że to tylko myśli lękowe i też przechodzą:P Nawet, jeśli nie przejdą, to i tak pozwalam im płynąć, ale totalnie olewając. Objawy somatyczne są, ale niewielkie.

Coraz lepiej sobie radzę z zostawaniem samej w domu, staram się wtedy zająć czymś przyjemnym i nawet zaczynam to na powrót lubić:)

Terapia też idzie w dobrym kierunku, widzę, że pewne rzeczy z terapii zaczynam wprowadzać praktycznie w życie i równiez przychodzi mi to z coraz większą łatwością. Na forum zaglądam od czasu do czasu, ale nie spędzam juz aż tak dużo czasu na przeglądaniu poszczególnych wątków.

Mam wrażenie, że idzie w dobrym kierunku, chociaż oczywiście jak pomyślę o odstawieniu leków za jakiś czas, to się boję, że wszystko wróci - ale mam nadzieję, że to, co wypracowałam sobie do tej pory zda egzamin w razie czego.

-- 16 grudnia 2014, o 08:45 --
Witam ponownie.

Ostatnie trzy dni są trochę gorsze - budzę się rano z uczuciem niepokoju, walącym sercem (ale to baaaardzo szybko mija) i z "trzęsiawką", ale nie daję się. Wczoraj z rana co prawda trochę się zaczynałam poddawać, na zasadzie "o nieee, znowu zawalony dzień przez te zaburzenia, ile to jeszcze będzie trwało, ale się rozkręci i znowu będę chodziła przestraszona cały dzień, a jutro to już w ogóle będzie porażka" ALE: po mniej więcej 10 minutach powiedziałam sobie stop, że własnie się nakręcam i że jeśli dalej będę tak robić, to na pewno z zaburzenia nie wyjdę. Znowu olałam, poszłam do pracy, zajęłam się codzeinnością i też przeszło.
Niestety wczorajszy wieczór był dość stresujący, złapałam trochę doła po tym, co się wczoraj działo, ale powtarzam sobie, że to przejściowe.

Jakie mogą być przyczyny tego, że u mnie teraz trochę gorzej?
- presja, że idą święta i muszę zrobić milion rzeczy (tak, presję sobie robię sama, powoli sama to zaczynam odwracać, ale jeszcze na terapii będziemy pracować nad moim perfekcjonizmem)
- przedłużające się problemy zdrowotne, przez to dużo wizyt prywatnych u lekarzy, a co za tym idzie - spore wydatki, a i tak mam ciężko z kasą
- nadchodząca miesiączka:-P.

Także mimo tego, co mówią, leki wcale nie rozwiązują w cudowny sposób problemów, zaburzenie nadal jest, ale nie tak bardzo nasilone, dzięki czemu trochę łatwiej pracować nad zaburzeniem.
Divin
Administrator
Posty: 1889
Rejestracja: 11 maja 2013, o 02:54

16 grudnia 2014, o 12:29

No też właśnie o to chodzi, to jedyne działanie leków w kwestii zaburzeń lękowych, obniżają Ci lęk, działają jak lód na ranę, rany nie zaleczą, ale złagodzą ból. Dlatego też kluczowa jest praca nad słasnym podejściem i dystansem. Powodzonka, widzę że sobie całkiem dobrze radzisz, oby tak dalej. :)
'Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą'
'Lepiej jest umrzeć stojąc, niż żyć na kolanach.'
'Puk puk, strach puka do drzwi, otwiera mu odwaga a tam nikogo nie ma.'
Jest dobrze, dobrze. Jest źle, też dobrze
'Odwaga to nie brak strachu, to działanie pomimo strachu'
Ty nie jesteś zaburzeniem, a zaburzenie nie jest Tobą
Odburzony
Konsultacja Skype
Awatar użytkownika
Zestresowana
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 457
Rejestracja: 6 listopada 2014, o 07:22

19 stycznia 2015, o 17:45

Divin, dziękuję za odwiedziny i zapraszam częściej:)
Powiem szczerze, że Twoje słowa podziałały jak miód na moje serce;-)

Moje zaburzenie wymyśliło sobie przedwczoraj dwa straszaki, jeden nowy i jeden już stary. Ale jedyne, co udało się mu wywołać, to śmiech, bo wiedziałam, że to po prostu nowe sztuczki tej francy:P
Pierwsza rzecz to przestraszenie się, jak weszłam do małego pomieszczenia z ksero (do którego wchodziłam wcześniej ze 100razy), a druga to walące serducho podczas zakupów świątecznych w galerii. Ale jak pisałam, uśmiechnęłam się tylko pod nosem, robiłam ksero dalej oraz robiłam zakupy dalej, bez zwracania uwagi na to, co się dzieje ze mną. Minęło może po minucie:)

Wczoraj miałam też wizytę kontrolną u psychiatry. Faxolet utrzymany na dotychczasowej dawce i będzie to dla mnie dawka docelowa, terapeutyczna. Oczywiście trochę pogadałyśmy i mówiła, że widzi u mnie ogromny postęp od ostatniej wizyty, że widać, że pracuję nad sobą i na terapii, a nie tylko czekam, aż leki zaczną działać. Mówiła też, że jest bardzo zadowolona z efektów leczenia, że jestem na dobrej drodze, ale że też mam być świadoma, że mogą być gorsze chwile i absolutnie się wtedy nie poddawać (ale tyle to już sama wiem). Oprócz tego powypytywała o objawy uboczne, ale poza szumem w uszach nic się nie dzieje. Kolejna wizyta za 2 miesiące.

Dzisiaj już samopoczucie ok, strachu rano nie było w ogóle:)

-- 19 stycznia 2015, o 17:45 --
Witam serdecznie kolejny raz:)

Nie pisałam, bo miałam akurat dużo lepszy okres, z lękami radziłam sobie - muszę to powiedzieć - świetnie, były typowe sytuacje, w których przychodziły, ale odwracanie od nich myśli działało szybko i skutecznie.

Niestety, od tygodnia znowu trzęsie bardziej. Przyszła stresowa sytuacja w pracy, na co się nie godzę i zniosłam to wyjątkowo ciężko. Pracę najprawdopodobniej będę zmieniać i teraz intesywnie będę jej szukać, jednocześnie pracując w firmie, w której pracuję do tej pory. Przyszło obniżenie samopoczucia, poczucie bezsensu wszystkiego, co robię, brak wiary w to, że wszystko będzie dobrze i będę po prsotu szczęśliwa, no i nadeszły myśli o samobójstwie (poszła spirala: co nie zrobię, to i tak jest źle --> moje wysiłki są bez sensu --> życie jest bezsensowne --> ojej, a jak życie jest bez sensu, to może lepiej, gdyby się już skończyło --> oj, nie chcę tak myśleć, czy to myśl samobójcza?? --> lęk, że mam myśli samobójcze, a wcale nie mam --> no, i to na dodatek, to co by było bez leków? --> jestem nienormalna i nic mi nie pomoże, cała terapia na marne, skoro i tak jest źle) i tak to się potoczyło. Wiem, że to bzdura, zwłaszcza, że terapia poszła na marne, bo nie poszła. Widzę pozytywne zmiany w swim zachowaniu, wiem, że ten stan minie, wiem, że muszę go tylko przeczekać, przetrwać, odwracać od tego uwagę, robić wszystko normalnie, ale i tak jest ciężko i jakoś tak chwilowo nic mnie nie cieszy. Wiem też, że to tylko z wielu chwilowych pogorszeń.

Dodatkowo postanowiłam, że będę się odzywać co najmniej raz w tygodniu i meldować, co u mnie, nawet jak będzie ok, bo takie ppojawianie się i znikanie jest bez sensu.
Nie będę ukrywać, że przyda się teraz trochę ciepłych słów i podniesienia na duchu:P
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

19 stycznia 2015, o 22:01

Zestresowana powiem ci tak:
Jesteś w zaburzeniu i nie możesz na ten moment uzależniać całego swojego szczęści ai wysiłku od tego czy natrętna myśl przyszła czy nie :)
Natrętna myśl nie jest problemem tak naprawdę tutaj pierwszoplanowym, natrętna myśl jest straszakiem, i ona co najlepsze podczas zaburzenia może przyjść też jutro i pojutrze ;)
Odpowiednie podejście do myśli, które są wynikiem stanów emocjonalnych mżóe pomóc ci nie wpadac w takie analizy myśli, bo i po co jak ta mysl jest po prostu myślą, równie bezsensu jak to, ze wczoraj myślałem o kocie chociaż nie wiem sam po co :D

A tak myslisz, ze przyszlo, po co przyszla, jaka przyszla i nakrecasz spirale czegos co jest irracjonalne. Ze terapia na marne, nic nie na marne tylko zrob teraz tak aby na marne poszlo przyslanie ci jakiejs lekowej mysli do glowy.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
ODPOWIEDZ