Chciałabym podzielić się z wami wszystkim moją długą (skomplikowaną) historią związaną z moimi zaburzeniami.
Muszę wrócić do okresu z przed 6 lat. Właśnie wtedy po raz pierwszy doznałam stanu derealizacji / depersonalizacji. Obecnie mam 31 lat. Mam córeczkę która ma prawie 6 lat.
Gdy to wszystko mnie dotknęło miałam 25 lat i byłam w 4 miesiącu upragnionej ciąży. Niestety zawsze byłam osobą przejmującą się i niestety zaczęłam googlować na temat komplikacji ciąży itd. Z uwagi też na to że odkąd pamiętam miałam też objawy fobii społecznej byłam więc osobą podatną na wkręcanie się. Więc wystarczyło parę dni czytania i myślenia że coś może być nie tak z dzieciątkiem i którejś nocy obudziłam się z atakiem paniki po czym od razu zmierzyłam ciśnienie które miałam bardzo wysokie. Trafiłam do szpitala na ginekologie gdzie z dzieckiem było wszystko w porządku ale ja niestety czułam ze ze mną stało się i dzieje coś dziwnego (strasznego)
Nie potrafiłam tego wytłumaczyć, miałam wrażenie że właśnie zwariowałam. Przez trzy noce w szpitalu nie spałam w ogóle. Lekarze mieli związane ręce co do leków a ja nie wiedziałam co mi jest. Prosiłam lekarzy żeby mi pomogli niestety oni tego nie zrobili tylko skierowali mnie do szpitala psychiatrycznego. Zostałam tam zawieziona karetką. Niestety nie zgodziłam się tam zostać. Dostałam leki uspokajające (lekkie) i na własne żądanie wyszłam do domu. Ale niestety w domu nie było lepiej. Czułam że w mojej głowie coś się stało poważnego (teraz dopiero wiem ze to było DD). Ale niestety ani ja ani nikt wokół mnie nie rozumiał. Trafiłam do następnego lekarza psychiatry który postawił diagnozę - depresja. Ale dla mnie była ta diagnoza bardzo dziwna bo ja czytając objawy depresji one nie pasowały mi do moich objawów. Czułam się bardzo niezrozumiała, bezsilna, myślałam że nic mi nie pomoże a to że już praktycznie tydzień nie spałam sprawiło ze nie miałam już sił żyć. Pewnej nocy zażyłam dużą dawkę leków. Wtedy myślałam że to jest jedyne wyjście z tej beznadziejnej sytuacji. Na szczęście nic ani mi ani dziecku się nie stało. Ja byłam w piątym miesiącu ciąży nadal musiałam funkcjonować nie wiedząc nadal co mi tak naprawdę dolega. Każdy mój dzień był taki sam, czułam się odrealniona, jak w innym świecie, brzuch w którym żyło i ruszało się moje dziecko był jakby obcy, jakby nie mój. Co tydzień miałam wizyty u ginekologa i psychiatry. Dziecko rozwijało się dobrze, ja zażywałam leki przeciwdepresyjne ale mój stan nadal nie był dobry. Jedyną moją poprawą było to że mogłam już spać. Przetrwałam (przewegetowałam) do porodu. Urodziłam (cesarskim cięciem) piękną córeczkę. Ale ja nie potrafiłam się cieszyć. Ja nie czułam nic do tego dzieciątka. NIESTETY. Wróciłam do domu. Wszystkie zajęcia związane z dzieckiem sprawiły mi bardzo wielką trudność. Szukałam nadal pomocy i trafiłam do trzeciego psychiatry oddalonego 100 km od mojego miejsca zamieszkania. Tam również diagnoza depresja i dostałam worek przeróżnych leków. Po 2 tygodniach poczułam w głowie prześwit. To było coś cudownego. Pomalutku zaczęłam dochodzić do siebie. Cały czas przez kolejne 4 lata byłam na bardzo dużych dawkach leków. Stwierdziłam ze muszę coś z tym zrobić. Poczułam się na siłach. Zaczęłam odstawiać leki i zaczęłam chodzić na terapie. Po 5 latach znowu zaczęłam marzyć o drugim dziecku. Odstawiałam leki i teraz obecnie jestem na 1 tab. anafranilu. Ale co było dla mnie wielkim zwrotem w tej całej historii to to ze dwa miesiące temu znowu doznałam stanu DD. Stało się to w chwili gdy byłam na psychoterapii grupowej i stres związany z publicznym wystąpieniem przed grupą wywołał właśnie u mnie stan odrealnienia. Bardzo się wystraszyłam i zaczęłam szukać. Wtedy po raz pierwszy natknęłam się na Waszą stronę i po raz pierwszy o dziwo przeczytałam o tym stanie DD. Moje zdziwienie było straszne. Wydrukowałam część opisu z Waszej strony i pojechałam do mojego psychiatry aby mu to pokazać. A ona stwierdziła że jak zwykle sobie coś znalazłam i wymyśliłam. Ona nadal mnie nie zrozumiała. Czułam się bezsilna. Tłumaczyłam Pani doktor że tak się właśnie czuje że tak się to wszystko zaczęło a ona kompletnie nie potwierdziła mi moich domysłów. Stwierdziłam że tak tego tym razem nie zostawię. Znalazłam kolejnego doktora który potwierdził że istnieje coś takiego jak DD i zgodziła się ze mną że tak mogę sie czuć. Wtedy dopiero odczułam ulgę. W końcu mnie ktoś zrozumiał. Po tym jak się dowiedziałam co mi dolega ten stan trwał jedynie dwa dni. Od tamtej pory cały czas pracuje nad sobą. Dużo sie zmieniło dzięki waszej stronie i dzięki waszym nagraniom na youtube. Bardzo wiele Wam zawdzięczam. Czuje że w końcu ktoś mnie zrozumiał. Czuje że mogę i staje się innym człowiekiem. To wszystko nie jest już dla mnie aż tak straszne. Tylko cały czas tkwi we mnie myśl: Dlaczego nikt nigdy (z lekarzy) nie powiedział mi o istnieniu takiego stanu. Dlaczego nikt nie postawił mi tej diagnozy. Przypuszczam że jeśli diagnoza była by właściwa ja dużo szybciej powróciłabym do normanego stanu, a ja męczyłam sie tak długo bo aż 6 miesięcy w głębokim stanie DD. I przez to wszystko nie mogłam cieszyć się oczekiwaniem na moje upragnione dzieciątko. Bardzo tego żałuje ale wiem że wszystko jeszcze przede mną. Marze o drugiej ciąży choć nie ukrywam że troszkę obaw istnieje. Ale mam nadzieje że dzięki terapii, waszej stronie i pracy nad sobą dałabym sobie rade.
Dziękuje Wam jeszcze raz że mogłam się na Was natknąć wtedy kiedy tego bardzo potrzebowałam.
Przepraszam że moja historia jest tak obszerna (ale to i tak mały skrót)

Pewnie jest jeszcze ona w nieodpowiednim miejscu ale naprawdę nie wiedziałam gdzie ją wstawić.
Życzę wszystkim uśmiechu na twarzy i duszy
