ze nie znam siebie swojego ciala ani swojej osobowosci.
jestem tylko swoimi oczami bo nie odczuwalem swojego ja jakby charakteru ani uczuc.
nie mialem wcale uczuc (pusta skorupa).
swiat wydawal mi sie nieprawdziwy mialem pelno mysli ze musze to wkolo sprawdzac czy jest wszystko realne i czy ja jestem realny.
mialem wtedy powalone myslenie bo myslalem o tym z jakich pierwiastkow sie sklada zycie, materia ludzie itd.
czesto dostawalem dziwnych napadow placzu deprechy i napiecia (bez powodu).
brakowalo mi na wszystko sily.
i czulem ciagle skurcz mozgu (nie wiem jak to opisac inaczej).
wszystko widzialem i kontaktowalem tak jakbym byl niedotleniony.
dostalem snieg optyczny.
i to takie najgorsze fazy jakie mialem. na poczatku byly ataki paniki bo myslalem ze umarl mi mozg


Tak chcialem tylko krotko napisac ze to mija, moze to kogos pocieszy i ze nie jest to na wiecznosc i nawet jak cos w zyciu jest ciezkiego to juz moze to nie wrocic.
Najgorzej to sie zalamywac tym, wtedy mialem ciagle taki sam stan.