Mam pytanie - ostatnio po meeega dole i „nawrocie „ lęków chyba skumałam w końcu o co chodzi ( chociaż chodzę od roku do terapeutki i od 3 lat świadomie się niby odburzam)
Także naprostujcie mnie proszę jeżeli źle myśle -
Zauwazylam w końcu u siebie to sławne koło nerwicowe , na początku myślałam ze to przez prace ze ona mnie za mocno stresuje itp ( w sumie tak się przeciązylam właśnie ) , ale będąc tu z Wami i czytając po raz setny i doświadczając lęków na codzień i somatow złapałam o co chodzi z tym kołem nerwicowym
Kiedy jedno zmartwienie mija z umysłu bo jakoś sobie z nim poradziłam pojawia się drugie i trzyma i trzyma tak długo aż nie oleję sprawy i nie odpuszczę kontroli i tak w koło ... jakby umysł miał takie cugle które non stop ściąga na zmartwienia i obawy irracjonalne i odnośnie rzeczy których się boje najbardziej ( boje się bardziej kompromitacji niż śmierci -
Na początku bałam się somatow , potem ze nie wydukam odpowiedzi na studiach , potem ze to nie minie, teraz boje się somatu - biegunki ze złapie w nieodpowiednim momencie - No i teraz się właśnie zatrzymalam na tym ponieważ dostałam na tym punkcie dwóch ataków paniki i trzymam kontrole ...
Ale skumalam to ! I wiem ze jak to minie to pojawi się coś innego i tak w koło ? Tak ? Dobrze myśle ?
Czyli umysł trzyma nas na tych samych torach bo tak go przez większość życia ja sama prowadziłam ?
I teraz idąc oręż cierpienie trzeba oduczyć umysł tych obaw ?
Najlepsze jest to ze sobie nie wyobrażam stanu „nieawaryjnego” umysłu , bo już tak długo w tym siedzę i to u mnie rodzinne w sumie - ciągle obawy o wszystko .
Kochani napiszcie czy dobrze myśle i ze to możliwe wyjść z tych torów