Piszę ten post ponieważ czuję, że jestem w ciemnej uliczce. Potrzebuję porady.
Zmagałam się z lękiem. Dzięki lekom i poradom psychologa udało mi się zmniejszyć lęk. Jednak na wierzch wyszły stany depresyjne. Niby powinno być mi lepiej, ale nie jest. Mam TOTALNY brak zapału i chęci do działania. Nie mam ŻADNEJ czynności która sprawiałaby mi przyjemność. Czynnikami które mnie zmuszają do czegokolwiek są goniące terminy. A nawet te terminy nie są wystarczające by mnie zmotywować. Tak bardzo bym chciała robić coś dla samego robienia. Realizować cele. Ale nie chce mi się i nie daje rady sama się ogarnąć. Moja nieogarniętość bardzo mi przeszkadza. Do tego zaniedbuje mocno kontakty z innymi ludźmi. Mam zaburzenia osobowości (jakie-nie wiem ale najprawdopodobniej jestem unikająca). Jestem zamknięta w sobie i widze tylko swoje własne problemy i emocje. Do tego mam niedbałe i nieskoordynowane ruchy. Czuję się w rozsypce. Codzienne czynności sprawiają mi problem nie mówiąc już o nauce. Jak tu się zmotywować?
 Czuje że życie ucieka mi a ja tylko stoję z boku i sobie patrzę....
 Czuje że życie ucieka mi a ja tylko stoję z boku i sobie patrzę....
 ja ide rabac dalej. Mialem pograc w gre do wieczora, ale jednak postanowilem sie przemóc i wyjde pojezdzic na desce i zajme sie swoja muzyczna pasja. Zaczynam lubic momenty, gdy nic mi sie nie chce, poza wymiotowaniem na mysl o podejmowaniu jakiegokolwiek dzialania, bo zauwazam powoli, ze to faktycznie wtedy jest czas na przelomowe momenty
 ja ide rabac dalej. Mialem pograc w gre do wieczora, ale jednak postanowilem sie przemóc i wyjde pojezdzic na desce i zajme sie swoja muzyczna pasja. Zaczynam lubic momenty, gdy nic mi sie nie chce, poza wymiotowaniem na mysl o podejmowaniu jakiegokolwiek dzialania, bo zauwazam powoli, ze to faktycznie wtedy jest czas na przelomowe momenty 