Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Ja już mam dość nie mam sił ....

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
georgia21
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 39
Rejestracja: 7 marca 2018, o 22:58

22 lipca 2018, o 05:58

Halka pisze:
21 lipca 2018, o 21:11
Bo kochane można wychodzić i dalej sie bać i bać i mieć myśli że niedam rady kiedy to minie i ciągle sie dołować i .... to co robicie. Niestety to trzeba przyzwolenia też, nietylko ignorowania. Ale nieprzyzwolenia wsensie nakręcania ale jak już pojawi sie lęk, odrealnienie czy co tam jeszcze zaserwuje to żeby wyszumiało bez bania sie tego. A nie ok jest np godzine niech już będzie a potem minie. Nie niech będzie ile chce i płynąć z prądem nie pod prąd. I robić swoje ile sie da. Niebać sie że coś sie gorszego stanie jak puści sie znurtem. Wyobija może mocniej ale wkońcu ustanie. Tego trzeba sie nauczyć i ciągle powtarzać
Przekonałaś mnie :pp :pp Czyli nie tyle co nie akceptuję tego, że TO JEST tylko tyle, że nie akceptuję tego JAK DŁUGO to trwa. Przez chwilę płynę- tak jak to napisałaś- a potem mówię dobra, przestań już i walczę z nią. A tu chodzi o to, żeby cały czas płynąć. Już teraz rozumiem. Niby to wiedziałam z nagrać, ale czasem potrzeba, żeby ktoś obcy Ci to przypomniał, wtedy lepiej dociera ;thx ;thx
georgia21
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 39
Rejestracja: 7 marca 2018, o 22:58

22 lipca 2018, o 06:00

Halka pisze:
21 lipca 2018, o 21:11
Bo kochane można wychodzić i dalej sie bać i bać i mieć myśli że niedam rady kiedy to minie i ciągle sie dołować i .... to co robicie. Niestety to trzeba przyzwolenia też, nietylko ignorowania. Ale nieprzyzwolenia wsensie nakręcania ale jak już pojawi sie lęk, odrealnienie czy co tam jeszcze zaserwuje to żeby wyszumiało bez bania sie tego. A nie ok jest np godzine niech już będzie a potem minie. Nie niech będzie ile chce i płynąć z prądem nie pod prąd. I robić swoje ile sie da. Niebać sie że coś sie gorszego stanie jak puści sie znurtem. Wyobija może mocniej ale wkońcu ustanie. Tego trzeba sie nauczyć i ciągle powtarzać

Przekonałaś mnie :pp :pp Czyli nie tyle co nie akceptuję tego, że TO JEST tylko tyle, że nie akceptuję tego JAK DŁUGO to trwa. Przez chwilę płynę- tak jak to napisałaś- a potem mówię dobra, przestań już i walczę z nią. A tu chodzi o to, żeby cały czas płynąć. Już teraz rozumiem. Niby to wiedziałam z nagrać, ale czasem potrzeba, żeby ktoś obcy Ci to przypomniał, wtedy lepiej dociera ;thx ;thx
Awatar użytkownika
Heimdall
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 385
Rejestracja: 23 lutego 2017, o 13:50

22 lipca 2018, o 12:53

Hmm, ja bym powiedział, że akceptacja nie jest tak naprawdę konieczna. Wszystko sprowadza się do uświadomienia sobie naszego realnego stanu i rzeczywistości. Podejścia do tego za pomocą rozumu i wysnucia logicznych wniosków. Bo kto jest rzeczywiscie w stanie zaakceptowac tak sporą dozę cierpienia? Chyba niewiele osób potrafi zostać męczennikiem z prawdziwego zdarzenia. Do czego zmierzam-zajmowanie się czyms, wychodzenie z domu, itp., to wedlug mnie wypieranie rzeczywistosci i "szarpanie się" z nerwicą. Gdy miałem takie stany jak Wy, to probowalem życ jak czlowiek bez nerwicy, a to powodowalo frustracje, bo: nie można być tak efektywnym, szybkim, inteligentnym, wyluzowanym. W pewnym momencie powiedzialem sobie dosc i stwierdzilem, ze z tym zmęczeniem, chaosem w glowie musze sobie odpuscic pewne sprawy. Doszedlem do wniosku, ze nie chce juz skonczyc studiow, zarabiac wiecej, podrozowac, imprezowac. Chciałem jedynie zaznac odpoczynku, spokoju, napic się herbaty i posiedziec w ciszy w domu. Po kilku dniach poczułem jak wielką presję wywierałem na samego siebie-ciężar był kolosalny. Nagle okazało się, że mam energię, objawy znacznie się zmniejszyły. Oczywiście po zastrzyku energii wróciłem do starych nawyków-czyli do spełniania oczekiwać ponad realne możliwości. Znowu powróciło wyczerpanie, frustracja, gniew i silne objawy. I tak kilka razy, aż pojąłem ten mechanizm. Chodzi, o to żeby działać na 100% swoich możliwości na ten moment. Jeżeli padasz na twarz, masz meksyk w glowie, i odrealnienie grilluje ci mózg to odpuść-gap się na ściane i śliń się jak warzywo, bo jedynie to mozesz na chwile obecną. Każda próba życia jak czlowiek bez nerwicy spowoduje zwielokrotnienie tego wszystkiego. Odpuściłem sobie rzeczy, ktore są obecnie ponad moje mozliwosci i wroce do nich (albo i nie) po odburzeniu. Dzięki temu okazalo sie, ze moge zyc jak przecietny kowalski: jechac na wakacje, obejrzec film, posluchac muzyki, pospacerowac, isc do restauracji. Dochodzi się do tego stopniowo. Gdy odrzucimy emocje, to jestesmy w stanie ocenic na co obecnie nas stać.
Jeżeli w twoim przypadku jest to placz, lezenie pod kołdrą to rób to-powiedz sobie "tak, teraz mam ciężką nerwicę i zamierzam leżeć sobie i szlochać :) ". Na forum przyjęło się, że mamy żyć jak gdybyśmy nie mieli nerwicy i mamy dalej dziarsko przeć naprzód i zdobywać szczyty-dla mnie to nieporozumienie i wręcz bzdura. Robiłem tak prawie 2 lata i był to czas ciągłego poczucia porażki, frustracji, gniewu, bezsilności i braku akceptacji. Od pewnego czasu odpuscilem to sobie, moje zycie zmienilo sie zdecydowanie na lepsze i czuje, ze w koncu wychodze z nerwicy.

ps. niedawno mialem serię negatywnych postów. Powodem była bardzo gruba impreza, po ktorej dochodzilem do siebie przez tydzien.
Imprezowalem jak w czasach bez nerwicy i to od razu dalo efekty. Teraz moglbym znowu przezywac, ze imprezy nie są dla mnie, ale wolę
przyjąć fakt, ze TERAZ to nie dla mnie i wolę sie napić herbaty albo wyskoczyc na kawę ze znajomymi :)
Awatar użytkownika
jagaaga
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 227
Rejestracja: 13 września 2014, o 19:02

22 lipca 2018, o 12:59

Heimdall pisze:
22 lipca 2018, o 12:53
Hmm, ja bym powiedział, że akceptacja nie jest tak naprawdę konieczna. Wszystko sprowadza się do uświadomienia sobie naszego realnego stanu i rzeczywistości. Podejścia do tego za pomocą rozumu i wysnucia logicznych wniosków. Bo kto jest rzeczywiscie w stanie zaakceptowac tak sporą dozę cierpienia? Chyba niewiele osób potrafi zostać męczennikiem z prawdziwego zdarzenia. Do czego zmierzam-zajmowanie się czyms, wychodzenie z domu, itp., to wedlug mnie wypieranie rzeczywistosci i "szarpanie się" z nerwicą. Gdy miałem takie stany jak Wy, to probowalem życ jak czlowiek bez nerwicy, a to powodowalo frustracje, bo: nie można być tak efektywnym, szybkim, inteligentnym, wyluzowanym. W pewnym momencie powiedzialem sobie dosc i stwierdzilem, ze z tym zmęczeniem, chaosem w glowie musze sobie odpuscic pewne sprawy. Doszedlem do wniosku, ze nie chce juz skonczyc studiow, zarabiac wiecej, podrozowac, imprezowac. Chciałem jedynie zaznac odpoczynku, spokoju, napic się herbaty i posiedziec w ciszy w domu. Po kilku dniach poczułem jak wielką presję wywierałem na samego siebie-ciężar był kolosalny. Nagle okazało się, że mam energię, objawy znacznie się zmniejszyły. Oczywiście po zastrzyku energii wróciłem do starych nawyków-czyli do spełniania oczekiwać ponad realne możliwości. Znowu powróciło wyczerpanie, frustracja, gniew i silne objawy. I tak kilka razy, aż pojąłem ten mechanizm. Chodzi, o to żeby działać na 100% swoich możliwości na ten moment. Jeżeli padasz na twarz, masz meksyk w glowie, i odrealnienie grilluje ci mózg to odpuść-gap się na ściane i śliń się jak warzywo, bo jedynie to mozesz na chwile obecną. Każda próba życia jak czlowiek bez nerwicy spowoduje zwielokrotnienie tego wszystkiego. Odpuściłem sobie rzeczy, ktore są obecnie ponad moje mozliwosci i wroce do nich (albo i nie) po odburzeniu. Dzięki temu okazalo sie, ze moge zyc jak przecietny kowalski: jechac na wakacje, obejrzec film, posluchac muzyki, pospacerowac, isc do restauracji. Dochodzi się do tego stopniowo. Gdy odrzucimy emocje, to jestesmy w stanie ocenic na co obecnie nas stać.
Jeżeli w twoim przypadku jest to placz, lezenie pod kołdrą to rób to-powiedz sobie "tak, teraz mam ciężką nerwicę i zamierzam leżeć sobie i szlochać :) ". Na forum przyjęło się, że mamy żyć jak gdybyśmy nie mieli nerwicy i mamy dalej dziarsko przeć naprzód i zdobywać szczyty-dla mnie to nieporozumienie i wręcz bzdura. Robiłem tak prawie 2 lata i był to czas ciągłego poczucia porażki, frustracji, gniewu, bezsilności i braku akceptacji. Od pewnego czasu odpuscilem to sobie, moje zycie zmienilo sie zdecydowanie na lepsze i czuje, ze w koncu wychodze z nerwicy.

ps. niedawno mialem serię negatywnych postów. Powodem była bardzo gruba impreza, po ktorej dochodzilem do siebie przez tydzien.
Imprezowalem jak w czasach bez nerwicy i to od razu dalo efekty. Teraz moglbym znowu przezywac, ze imprezy nie są dla mnie, ale wolę
przyjąć fakt, ze TERAZ to nie dla mnie i wolę sie napić herbaty albo wyskoczyc na kawę ze znajomymi :)
Zajebisty post, po prostu zajebisty. Ja też nigdy nie rozumiałam tego do końca: żyj jakbyś nie miał nerwicy!...i też tak robiłam i nadal czasem robię. To powoduje mega presję, mega frustrację. Trzeba po prostu żyć najlepiej jak się da w danym stanie. No bo jak z silnym dd, okropnymi bólami brzucha, napadami silnymi paniki, stanem depresyjnym iśc na imprezę i starać się, żeby nic nie dolegało, żeby było super. Trzeba czasem odpuścić, ale też oczywiście nie leżeć całe dnie w łóżku.
Potrzeba CZASU. Tyle czasu- ile POTRZEBA
Awatar użytkownika
Celine Marie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1983
Rejestracja: 21 października 2017, o 14:22

22 lipca 2018, o 13:12

Heimdall ja próbowałam wielu sposobów,Twojego też,niestety u mnie nic nie robienie nie skutkuje poprawą,mogę się zależeć na śmierć i będzie po staremu.
"Już nie pamiętam prawie
Jak w dobrym wstać humorze
I coraz częściej kłamię
I sypiam coraz gorzej
Łatwiej mi
Nic nie mam, więc nie tracę nic

Strach to sieć pajęcza
Im bardziej uciec chcę
Tym mocniej trzyma mnie za karę"
Awatar użytkownika
Heimdall
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 385
Rejestracja: 23 lutego 2017, o 13:50

22 lipca 2018, o 13:21

Co do leżenia w łóżku-jeśli załapiecie nastawienie, które tu opisałem, to okazuje się, że po kilku godzinach jestesmy w stanie normalnie funkcjonować i robic cos konstruktywnego :) a wielodniowe leżenie rzeczywiscie przyniesie wiecej szkód niż pożytku.

Nerwica to czas odpoczynku rekonwalescencji umysłu. Gdy złamiemy nogę, to po ściągnięciu gipsu nie zapisujemy się na maraton i triathlon, tylko pierw troche chodzimy po mieszkaniu, pozniej idziemy na krótki spacer, a treningi mozemy zaczac dopiero za kilka-kilkanascie miesiecy.
Niby to banał, ale czasem człowiek o tym zapomina.
Awatar użytkownika
Nipo
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1548
Rejestracja: 10 sierpnia 2017, o 15:34

22 lipca 2018, o 13:27

Heimdall pisze:
22 lipca 2018, o 12:53
Hmm, ja bym powiedział, że akceptacja nie jest tak naprawdę konieczna. Wszystko sprowadza się do uświadomienia sobie naszego realnego stanu i rzeczywistości. Podejścia do tego za pomocą rozumu i wysnucia logicznych wniosków. Bo kto jest rzeczywiscie w stanie zaakceptowac tak sporą dozę cierpienia? Chyba niewiele osób potrafi zostać męczennikiem z prawdziwego zdarzenia. Do czego zmierzam-zajmowanie się czyms, wychodzenie z domu, itp., to wedlug mnie wypieranie rzeczywistosci i "szarpanie się" z nerwicą. Gdy miałem takie stany jak Wy, to probowalem życ jak czlowiek bez nerwicy, a to powodowalo frustracje, bo: nie można być tak efektywnym, szybkim, inteligentnym, wyluzowanym. W pewnym momencie powiedzialem sobie dosc i stwierdzilem, ze z tym zmęczeniem, chaosem w glowie musze sobie odpuscic pewne sprawy. Doszedlem do wniosku, ze nie chce juz skonczyc studiow, zarabiac wiecej, podrozowac, imprezowac. Chciałem jedynie zaznac odpoczynku, spokoju, napic się herbaty i posiedziec w ciszy w domu. Po kilku dniach poczułem jak wielką presję wywierałem na samego siebie-ciężar był kolosalny. Nagle okazało się, że mam energię, objawy znacznie się zmniejszyły. Oczywiście po zastrzyku energii wróciłem do starych nawyków-czyli do spełniania oczekiwać ponad realne możliwości. Znowu powróciło wyczerpanie, frustracja, gniew i silne objawy. I tak kilka razy, aż pojąłem ten mechanizm. Chodzi, o to żeby działać na 100% swoich możliwości na ten moment. Jeżeli padasz na twarz, masz meksyk w glowie, i odrealnienie grilluje ci mózg to odpuść-gap się na ściane i śliń się jak warzywo, bo jedynie to mozesz na chwile obecną. Każda próba życia jak czlowiek bez nerwicy spowoduje zwielokrotnienie tego wszystkiego. Odpuściłem sobie rzeczy, ktore są obecnie ponad moje mozliwosci i wroce do nich (albo i nie) po odburzeniu. Dzięki temu okazalo sie, ze moge zyc jak przecietny kowalski: jechac na wakacje, obejrzec film, posluchac muzyki, pospacerowac, isc do restauracji. Dochodzi się do tego stopniowo. Gdy odrzucimy emocje, to jestesmy w stanie ocenic na co obecnie nas stać.
Jeżeli w twoim przypadku jest to placz, lezenie pod kołdrą to rób to-powiedz sobie "tak, teraz mam ciężką nerwicę i zamierzam leżeć sobie i szlochać :) ". Na forum przyjęło się, że mamy żyć jak gdybyśmy nie mieli nerwicy i mamy dalej dziarsko przeć naprzód i zdobywać szczyty-dla mnie to nieporozumienie i wręcz bzdura. Robiłem tak prawie 2 lata i był to czas ciągłego poczucia porażki, frustracji, gniewu, bezsilności i braku akceptacji. Od pewnego czasu odpuscilem to sobie, moje zycie zmienilo sie zdecydowanie na lepsze i czuje, ze w koncu wychodze z nerwicy.

ps. niedawno mialem serię negatywnych postów. Powodem była bardzo gruba impreza, po ktorej dochodzilem do siebie przez tydzien.
Imprezowalem jak w czasach bez nerwicy i to od razu dalo efekty. Teraz moglbym znowu przezywac, ze imprezy nie są dla mnie, ale wolę
przyjąć fakt, ze TERAZ to nie dla mnie i wolę sie napić herbaty albo wyskoczyc na kawę ze znajomymi :)
Po części się z Tobą zgadzam ale tak nie do końca.Zycie mimo nerwicy to jest podejście normalnosciowe z tym ze z zachowaniem do siebie wyrozumienia ze nie wszystko w tym stanie możemy zrobić na 120 %.Na moim przykładzie ja mając nerwice robię tak napraede więcej rzeczy niż przed zaburzeniem ponieważ każdego dnia się przełamuje.Zgadzam się z Tobą ze w zaburzeniu nie zrobisz tez wielu rzeczy ponad swoje sile,al wtedy odpuszczasz.Poprostu wszystko w granicach rozsądku.Dla mnie jedna z głównych maksym wychodzenia z nerwy jest podejście żeby nerwica nieograniczala mi życie,ale oczywiście z zachowaniem rozsądku.Dzieki temu udowadniam sobie ze to TYLKO nerwica i ciagle przekonuje swój stan emocjonalny do tego dzięki czemu nerwica odpuszcza.Masz tu wiele osób które są już odburzone i opisują one ze jak były w nerwicy to robiły pewne rzeczy na sile.Np myśl natrętna nie idź nigdzie połóż się do łóżka i lez przeciez masz nerwice,co tam osoba robiła?wychodzila mimo tej myśli,dzięki czemu obniżała wartosc nerwie i pokazywała stanowi emocjonalnemu ze nic się nie dzieje ze to tylko nerwica.Wedlug mnie to co Ty stosowałeś to odburzales się na sile,czyli z presja na odburzanie bez wyrozumienia dla siebie ze nie wszystko zrobisz na 100% w nerwie.
Awatar użytkownika
Heimdall
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 385
Rejestracja: 23 lutego 2017, o 13:50

22 lipca 2018, o 13:33

Celine Marie pisze:
22 lipca 2018, o 13:12
Heimdall ja próbowałam wielu sposobów,Twojego też,niestety u mnie nic nie robienie nie skutkuje poprawą,mogę się zależeć na śmierć i będzie po staremu.
Hmm, może zabrakło Ci tego wlasciwego nastawienia. Spróbuj odpuscic wszystko inne, ale tak na 100%
Miałem taki stan jak ty baaardzo długo i wiem z czym sie zmagasz. Naprawdę postanowilem, ze skoro moje zycie jest tak beznadziejne i tak męczące, to "bede się gapił w ścianę jak warzywo" i że mogą mnie zwolnic z pracy, ze zostane bezdomnym, ze zamarzne na ulicy, że zdechne jak karaluch; odpuściłem całkowicie wszystko-wszystkie plany, marzenia, cele, aspiracje. Po prostu chcialem chwili odpoczynku kosztem calego mojego zycia. Zeszła presja, stres, cisnienie, do takiego poziomu, ze zycie przestalo byc cierpieniem. Może się mylę, ale wydaje mi się, że dalej nie pogodziłaś się do końca z tym, że obecne życie nie jest takie jak dawniej.
Awatar użytkownika
Celine Marie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1983
Rejestracja: 21 października 2017, o 14:22

22 lipca 2018, o 13:39

Heimdall pisze:
22 lipca 2018, o 13:33
Celine Marie pisze:
22 lipca 2018, o 13:12
Heimdall ja próbowałam wielu sposobów,Twojego też,niestety u mnie nic nie robienie nie skutkuje poprawą,mogę się zależeć na śmierć i będzie po staremu.
Hmm, może zabrakło Ci tego wlasciwego nastawienia. Spróbuj odpuscic wszystko inne, ale tak na 100%
Miałem taki stan jak ty baaardzo długo i wiem z czym sie zmagasz. Naprawdę postanowilem, ze skoro moje zycie jest tak beznadziejne i tak męczące, to "bede się gapił w ścianę jak warzywo" i że mogą mnie zwolnic z pracy, ze zostane bezdomnym, ze zamarzne na ulicy, że zdechne jak karaluch; odpuściłem całkowicie wszystko-wszystkie plany, marzenia, cele, aspiracje. Po prostu chcialem chwili odpoczynku kosztem calego mojego zycia. Zeszła presja, stres, cisnienie, do takiego poziomu, ze zycie przestalo byc cierpieniem. Może się mylę, ale wydaje mi się, że dalej nie pogodziłaś się do końca z tym, że obecne życie nie jest takie jak dawniej.
Hm w sumie moje życie zawsze było do kitu ,więc nie tęsknie za tym co było ale faktycznie w głowie mam pretensje do losu ,że te życie mam jakie mam i lepsze nie będzie ,że pomimo kaszany osobistej jeszcze jakby było mało walnęło mnie to cholerstwo,jak już mi dojebywać to widocznie z całą mocą i na całego
"Już nie pamiętam prawie
Jak w dobrym wstać humorze
I coraz częściej kłamię
I sypiam coraz gorzej
Łatwiej mi
Nic nie mam, więc nie tracę nic

Strach to sieć pajęcza
Im bardziej uciec chcę
Tym mocniej trzyma mnie za karę"
Awatar użytkownika
Heimdall
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 385
Rejestracja: 23 lutego 2017, o 13:50

22 lipca 2018, o 13:47

Nipo pisze:
22 lipca 2018, o 13:27
Heimdall pisze:
22 lipca 2018, o 12:53
Hmm, ja bym powiedział, że akceptacja nie jest tak naprawdę konieczna. Wszystko sprowadza się do uświadomienia sobie naszego realnego stanu i rzeczywistości. Podejścia do tego za pomocą rozumu i wysnucia logicznych wniosków. Bo kto jest rzeczywiscie w stanie zaakceptowac tak sporą dozę cierpienia? Chyba niewiele osób potrafi zostać męczennikiem z prawdziwego zdarzenia. Do czego zmierzam-zajmowanie się czyms, wychodzenie z domu, itp., to wedlug mnie wypieranie rzeczywistosci i "szarpanie się" z nerwicą. Gdy miałem takie stany jak Wy, to probowalem życ jak czlowiek bez nerwicy, a to powodowalo frustracje, bo: nie można być tak efektywnym, szybkim, inteligentnym, wyluzowanym. W pewnym momencie powiedzialem sobie dosc i stwierdzilem, ze z tym zmęczeniem, chaosem w glowie musze sobie odpuscic pewne sprawy. Doszedlem do wniosku, ze nie chce juz skonczyc studiow, zarabiac wiecej, podrozowac, imprezowac. Chciałem jedynie zaznac odpoczynku, spokoju, napic się herbaty i posiedziec w ciszy w domu. Po kilku dniach poczułem jak wielką presję wywierałem na samego siebie-ciężar był kolosalny. Nagle okazało się, że mam energię, objawy znacznie się zmniejszyły. Oczywiście po zastrzyku energii wróciłem do starych nawyków-czyli do spełniania oczekiwać ponad realne możliwości. Znowu powróciło wyczerpanie, frustracja, gniew i silne objawy. I tak kilka razy, aż pojąłem ten mechanizm. Chodzi, o to żeby działać na 100% swoich możliwości na ten moment. Jeżeli padasz na twarz, masz meksyk w glowie, i odrealnienie grilluje ci mózg to odpuść-gap się na ściane i śliń się jak warzywo, bo jedynie to mozesz na chwile obecną. Każda próba życia jak czlowiek bez nerwicy spowoduje zwielokrotnienie tego wszystkiego. Odpuściłem sobie rzeczy, ktore są obecnie ponad moje mozliwosci i wroce do nich (albo i nie) po odburzeniu. Dzięki temu okazalo sie, ze moge zyc jak przecietny kowalski: jechac na wakacje, obejrzec film, posluchac muzyki, pospacerowac, isc do restauracji. Dochodzi się do tego stopniowo. Gdy odrzucimy emocje, to jestesmy w stanie ocenic na co obecnie nas stać.
Jeżeli w twoim przypadku jest to placz, lezenie pod kołdrą to rób to-powiedz sobie "tak, teraz mam ciężką nerwicę i zamierzam leżeć sobie i szlochać :) ". Na forum przyjęło się, że mamy żyć jak gdybyśmy nie mieli nerwicy i mamy dalej dziarsko przeć naprzód i zdobywać szczyty-dla mnie to nieporozumienie i wręcz bzdura. Robiłem tak prawie 2 lata i był to czas ciągłego poczucia porażki, frustracji, gniewu, bezsilności i braku akceptacji. Od pewnego czasu odpuscilem to sobie, moje zycie zmienilo sie zdecydowanie na lepsze i czuje, ze w koncu wychodze z nerwicy.

ps. niedawno mialem serię negatywnych postów. Powodem była bardzo gruba impreza, po ktorej dochodzilem do siebie przez tydzien.
Imprezowalem jak w czasach bez nerwicy i to od razu dalo efekty. Teraz moglbym znowu przezywac, ze imprezy nie są dla mnie, ale wolę
przyjąć fakt, ze TERAZ to nie dla mnie i wolę sie napić herbaty albo wyskoczyc na kawę ze znajomymi :)
Po części się z Tobą zgadzam ale tak nie do końca.Zycie mimo nerwicy to jest podejście normalnosciowe z tym ze z zachowaniem do siebie wyrozumienia ze nie wszystko w tym stanie możemy zrobić na 120 %.Na moim przykładzie ja mając nerwice robię tak napraede więcej rzeczy niż przed zaburzeniem ponieważ każdego dnia się przełamuje.Zgadzam się z Tobą ze w zaburzeniu nie zrobisz tez wielu rzeczy ponad swoje sile,al wtedy odpuszczasz.Poprostu wszystko w granicach rozsądku.Dla mnie jedna z głównych maksym wychodzenia z nerwy jest podejście żeby nerwica nieograniczala mi życie,ale oczywiście z zachowaniem rozsądku.Dzieki temu udowadniam sobie ze to TYLKO nerwica i ciagle przekonuje swój stan emocjonalny do tego dzięki czemu nerwica odpuszcza.Masz tu wiele osób które są już odburzone i opisują one ze jak były w nerwicy to robiły pewne rzeczy na sile.Np myśl natrętna nie idź nigdzie połóż się do łóżka i lez przeciez masz nerwice,co tam osoba robiła?wychodzila mimo tej myśli,dzięki czemu obniżała wartosc nerwie i pokazywała stanowi emocjonalnemu ze nic się nie dzieje ze to tylko nerwica.Wedlug mnie to co Ty stosowałeś to odburzales się na sile,czyli z presja na odburzanie bez wyrozumienia dla siebie ze nie wszystko zrobisz na 100% w nerwie.
W 100% się zgadzam Nipo. Podejście musi być zrównoważone i normalnościowe. Trzeba zachować zdrowy rozsądek. Przełamywanie lęków ograniczen i ogólny rozwój jak najbardziej na tak! Tylko trzeba to robić z głową i odpuszczac jeżeli cos rzeczywiscie jest ponad nasze możliwości.
Piszesz, ze teraz robisz więcej niż przed zaburzeniem. Ale gdybyś miał przed nerwicą taką samą wiedzę i nastawienie co teraz, to osiągnąłbyś więcej,bo nerwica zawsze w jakiś sposób ogranicza.

Może podsumuję: chodzi o ten zdrowy rozsądek :D
jeżeli możemy i chcemy coś zrobić to nie możemy odpuścić
Jeżeli nie możemy czegoś zrobić, ale chcemy-wtedy należy odpuścić

Co do leżenia w łóżku-chodziło mi o stan skrajnie zły, o ten moment kiedy jesteśmy na samym dnie. Czasem warto poleżeć dosłownie i w przenośni :P żeby zebrać troche energii do wybicia się.
Awatar użytkownika
Heimdall
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 385
Rejestracja: 23 lutego 2017, o 13:50

22 lipca 2018, o 13:55

Celine Marie pisze:
22 lipca 2018, o 13:39
Heimdall pisze:
22 lipca 2018, o 13:33
Celine Marie pisze:
22 lipca 2018, o 13:12
Heimdall ja próbowałam wielu sposobów,Twojego też,niestety u mnie nic nie robienie nie skutkuje poprawą,mogę się zależeć na śmierć i będzie po staremu.
Hmm, może zabrakło Ci tego wlasciwego nastawienia. Spróbuj odpuscic wszystko inne, ale tak na 100%
Miałem taki stan jak ty baaardzo długo i wiem z czym sie zmagasz. Naprawdę postanowilem, ze skoro moje zycie jest tak beznadziejne i tak męczące, to "bede się gapił w ścianę jak warzywo" i że mogą mnie zwolnic z pracy, ze zostane bezdomnym, ze zamarzne na ulicy, że zdechne jak karaluch; odpuściłem całkowicie wszystko-wszystkie plany, marzenia, cele, aspiracje. Po prostu chcialem chwili odpoczynku kosztem calego mojego zycia. Zeszła presja, stres, cisnienie, do takiego poziomu, ze zycie przestalo byc cierpieniem. Może się mylę, ale wydaje mi się, że dalej nie pogodziłaś się do końca z tym, że obecne życie nie jest takie jak dawniej.
Hm w sumie moje życie zawsze było do kitu ,więc nie tęsknie za tym co było ale faktycznie w głowie mam pretensje do losu ,że te życie mam jakie mam i lepsze nie będzie ,że pomimo kaszany osobistej jeszcze jakby było mało walnęło mnie to cholerstwo,jak już mi dojebywać to widocznie z całą mocą i na całego
O widzisz, to może być sedno problemu. Mnie pozbycie się takich właśnie pretensji wybiło z cięzkiej nerwy na lekką :)
Awatar użytkownika
Nipo
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1548
Rejestracja: 10 sierpnia 2017, o 15:34

22 lipca 2018, o 14:05

Heimdall pisze:
22 lipca 2018, o 13:47
Nipo pisze:
22 lipca 2018, o 13:27
Heimdall pisze:
22 lipca 2018, o 12:53
Hmm, ja bym powiedział, że akceptacja nie jest tak naprawdę konieczna. Wszystko sprowadza się do uświadomienia sobie naszego realnego stanu i rzeczywistości. Podejścia do tego za pomocą rozumu i wysnucia logicznych wniosków. Bo kto jest rzeczywiscie w stanie zaakceptowac tak sporą dozę cierpienia? Chyba niewiele osób potrafi zostać męczennikiem z prawdziwego zdarzenia. Do czego zmierzam-zajmowanie się czyms, wychodzenie z domu, itp., to wedlug mnie wypieranie rzeczywistosci i "szarpanie się" z nerwicą. Gdy miałem takie stany jak Wy, to probowalem życ jak czlowiek bez nerwicy, a to powodowalo frustracje, bo: nie można być tak efektywnym, szybkim, inteligentnym, wyluzowanym. W pewnym momencie powiedzialem sobie dosc i stwierdzilem, ze z tym zmęczeniem, chaosem w glowie musze sobie odpuscic pewne sprawy. Doszedlem do wniosku, ze nie chce juz skonczyc studiow, zarabiac wiecej, podrozowac, imprezowac. Chciałem jedynie zaznac odpoczynku, spokoju, napic się herbaty i posiedziec w ciszy w domu. Po kilku dniach poczułem jak wielką presję wywierałem na samego siebie-ciężar był kolosalny. Nagle okazało się, że mam energię, objawy znacznie się zmniejszyły. Oczywiście po zastrzyku energii wróciłem do starych nawyków-czyli do spełniania oczekiwać ponad realne możliwości. Znowu powróciło wyczerpanie, frustracja, gniew i silne objawy. I tak kilka razy, aż pojąłem ten mechanizm. Chodzi, o to żeby działać na 100% swoich możliwości na ten moment. Jeżeli padasz na twarz, masz meksyk w glowie, i odrealnienie grilluje ci mózg to odpuść-gap się na ściane i śliń się jak warzywo, bo jedynie to mozesz na chwile obecną. Każda próba życia jak czlowiek bez nerwicy spowoduje zwielokrotnienie tego wszystkiego. Odpuściłem sobie rzeczy, ktore są obecnie ponad moje mozliwosci i wroce do nich (albo i nie) po odburzeniu. Dzięki temu okazalo sie, ze moge zyc jak przecietny kowalski: jechac na wakacje, obejrzec film, posluchac muzyki, pospacerowac, isc do restauracji. Dochodzi się do tego stopniowo. Gdy odrzucimy emocje, to jestesmy w stanie ocenic na co obecnie nas stać.
Jeżeli w twoim przypadku jest to placz, lezenie pod kołdrą to rób to-powiedz sobie "tak, teraz mam ciężką nerwicę i zamierzam leżeć sobie i szlochać :) ". Na forum przyjęło się, że mamy żyć jak gdybyśmy nie mieli nerwicy i mamy dalej dziarsko przeć naprzód i zdobywać szczyty-dla mnie to nieporozumienie i wręcz bzdura. Robiłem tak prawie 2 lata i był to czas ciągłego poczucia porażki, frustracji, gniewu, bezsilności i braku akceptacji. Od pewnego czasu odpuscilem to sobie, moje zycie zmienilo sie zdecydowanie na lepsze i czuje, ze w koncu wychodze z nerwicy.

ps. niedawno mialem serię negatywnych postów. Powodem była bardzo gruba impreza, po ktorej dochodzilem do siebie przez tydzien.
Imprezowalem jak w czasach bez nerwicy i to od razu dalo efekty. Teraz moglbym znowu przezywac, ze imprezy nie są dla mnie, ale wolę
przyjąć fakt, ze TERAZ to nie dla mnie i wolę sie napić herbaty albo wyskoczyc na kawę ze znajomymi :)
Po części się z Tobą zgadzam ale tak nie do końca.Zycie mimo nerwicy to jest podejście normalnosciowe z tym ze z zachowaniem do siebie wyrozumienia ze nie wszystko w tym stanie możemy zrobić na 120 %.Na moim przykładzie ja mając nerwice robię tak napraede więcej rzeczy niż przed zaburzeniem ponieważ każdego dnia się przełamuje.Zgadzam się z Tobą ze w zaburzeniu nie zrobisz tez wielu rzeczy ponad swoje sile,al wtedy odpuszczasz.Poprostu wszystko w granicach rozsądku.Dla mnie jedna z głównych maksym wychodzenia z nerwy jest podejście żeby nerwica nieograniczala mi życie,ale oczywiście z zachowaniem rozsądku.Dzieki temu udowadniam sobie ze to TYLKO nerwica i ciagle przekonuje swój stan emocjonalny do tego dzięki czemu nerwica odpuszcza.Masz tu wiele osób które są już odburzone i opisują one ze jak były w nerwicy to robiły pewne rzeczy na sile.Np myśl natrętna nie idź nigdzie połóż się do łóżka i lez przeciez masz nerwice,co tam osoba robiła?wychodzila mimo tej myśli,dzięki czemu obniżała wartosc nerwie i pokazywała stanowi emocjonalnemu ze nic się nie dzieje ze to tylko nerwica.Wedlug mnie to co Ty stosowałeś to odburzales się na sile,czyli z presja na odburzanie bez wyrozumienia dla siebie ze nie wszystko zrobisz na 100% w nerwie.
W 100% się zgadzam Nipo. Podejście musi być zrównoważone i normalnościowe. Trzeba zachować zdrowy rozsądek. Przełamywanie lęków ograniczen i ogólny rozwój jak najbardziej na tak! Tylko trzeba to robić z głową i odpuszczac jeżeli cos rzeczywiscie jest ponad nasze możliwości.
Piszesz, ze teraz robisz więcej niż przed zaburzeniem. Ale gdybyś miał przed nerwicą taką samą wiedzę i nastawienie co teraz, to osiągnąłbyś więcej,bo nerwica zawsze w jakiś sposób ogranicza.

Może podsumuję: chodzi o ten zdrowy rozsądek :D
jeżeli możemy i chcemy coś zrobić to nie możemy odpuścić
Jeżeli nie możemy czegoś zrobić, ale chcemy-wtedy należy odpuścić

Co do leżenia w łóżku-chodziło mi o stan skrajnie zły, o ten moment kiedy jesteśmy na samym dnie. Czasem warto poleżeć dosłownie i w przenośni :P żeby zebrać troche energii do wybicia się.
Tak dokładnie o to mi chodzi :)
ODPOWIEDZ