Hej wszystkim. Mam nerwice od 10 lat, a od 5 zaczałem wychpdzic z nerwicy nie tylko lekami ( bo lekami się nie da). Ostatni miesiąc był dla mnie koszmarny ( myslalem już ze nerwica mi puszcza,mialem odstawiać lek ( paroksetyne 20mg) ale miałem tak silny lęk i napady paniki ( funkcjonowałem jakos z nimi bo już kilka lat temu ogarnalem napady paniki i się już ich nie balem , ale się poddałem i poszedłem do lekarza ktory mi zwiekszyl paro do 30 mg ( ponad tydzień temu) i dal jakiś lek Egzysta 75mg na noc i dzień ( na dzień nie biore).
Ale do sedna, od paru dni czuję się nieco lepiej oczywiscie nadal ma milion mysli lękowych itp itd i lęków a w nocy budze sie milion razy. Ale ucieszylem się, ze lepiej sie poczulem dzieki temu co robilem ( staralem sie olewac mysli, zajmowac sie czymkolwiek ) ale przyszla mysl ze to nie dzięki temu tylko dzięki lekom czuję się lepiej.......


Jak będę miał znów kryzys to nie chce dzięki lekom sobie radzic z tym i zwiekszac dawke czy cos ale ostatnio w tym kryzysie mialem juz takie mysli ze nie daje rady nie moge juz i poddalem sie i lezalem w lozku jak obloznie chory 24/7.



Jak sądzicie, to przez leki czuje sie nieco lepiej? Mam myśli, że po co się męczyć skoro leki działaja tez dobrze, może isć do lekarza jeszcze raz i dam mi więcej leków i będzie OK. Niby wiem, że to głupia myśl nie umiem na nią sobie odpowiedzieć.