
Sorry za może głupie pytanie, i tak wiem że nie ma JEDNEJ, jedynej słusznej drogi, choć na początku intensywnie jej szukałem xD chyba jak każdy.
I tu pytanie, do was odburzonych, kiedy po jakim czasie wracał 'klimat' czy działo się to raczej na końcu etc. Wiem, że to kwestia indywidualna, ale jakoś warto zapytać.
Powiem tak.. Już codziennie rano, budzę się bez rozmazanego obrazu, nie czuję się jakbym był wyłączony(nie ma senności, albo pobudzenia), mam jakąś mimikę twarzy, ba nie muszę chodzić na autopilocie, ciepłota ciała wróciła itp. i teraz mam opcje:
Nr 1. Na siłę, wczuwać się w zmysły, szukać klimatu (być tylko tu i teraz! )etc. ale bez presji, bez lęku etc. na spokojnie, aż czasami coś zatrybi zaczyna się od dużej przyjemności, gęsiej skórki, przyjemnego drapania w głowie.. i coś tam się w końcu poczuję, choć no z klimatem jest ciężko. Dawało mi to spory progress na początku.
Opcja nr 2.. Czuć mniej emocji, ale jakiś tam uśmiech ciągle na twarzy jest (Którego nie czuję w głowie, w ciele), myśli dobrze nastawione, tok rozumowania normalny, oczywiście większą pustka w głowie jest w obu stanach, no ale to D/D(Jakoś mi to nie przeszkadza, chyba się przyzwyczaiłem), bolało ale jakoś się przyzwyczaiłem, więc wracam do pracy w następnym tygodniu.
Wiadomo zdarza się przeskok, do emocji(jeszcze nie to co kiedyś, ale jest dobrze!), ale klimatu jak nie było tak nie ma.. ;]
Z jednej strony opcja nr1... bardziej pobudzam mózg, jestem bardziej zrelaksowany, ale mniej czynności wykonuje i ja to wiem.. większy auto pilot, analizowanie na poziomie 0(tak pomaga), mam na coś ochotę to to robię

Z drugiej strony nr2. podejście normalnościowe te same miejsca etc. mózg i ja wierzymy, że jest jak dawniej*tzn. normalnie, nie szukam bodźców na siłę, zajmuję się jakoś robotą, pozytywne nastawienie i idzie do przodu.. ale powoli, nawet bardzo

Jakie wy mieliście podejście, jak to u was wyglądało, ile to trwało, czy klimat zawsze wracał na końcu ?

Czy działo się to stopniowo, czy raczej BUM! np. czytając historię Divina widziałem, że odbywało się to stopniowo, a nawet bardzo.
Na początku miałem przeskok na cały dzień i to po 3dniach?(Nie zakceptowałem porażki jak rano obudziłem się z D/D), teraz jakoś tego nie widać i teoretycznie mam na wylane, bo się przyzwyczaiłem, ale zastanawia mnie, czy bez dostarczania sobie na siłę bodźców to nie będzie trwać i trwać (rozumiem ma trwać ile trzeba, akceptuje, no ale rozumiecie ! )
*btw. obserwacja z wczoraj, jak się poczuje te normalne smaki, to one są takie ostre.. intensywne, że aż kłują

Dzięki za jakakolwiek odpowiedź
