Dla mnie wszystko jest jakieś takie...trudniejsze,nawet kiedyś skonstruowałem pewną myśl
że muszę płacić za to co inni dostają za darmo

Uroda i fizyczność to tylko morza w kroplu a z tą śmiercią wyżej,chodziło mi nie o mój wygląd
tylko o mój stan wewnętrzny.
Czuję się wymarły,ciągle "wyginam"

jak zagrożony gatunek i w dodatku bardzo mi trudno wyrazić siebie.
Muszę się zmuszać do pisania i do myślenia o tym co chcę powiedzieć żeby być dobrze zrozumianym..
tak jak wyżej napisałem,wszystko sprawia mi trudność większą niż dawniej.
Dawniej byłem bardziej pewny siebie i bardziej energiczny,ekstrawertyczny etc
a teraz już nie ma we mnie tego entuzjazmu i energii.
Łażę jakiś taki nijaki i tylko miewam chwile podwyższonego nastroju od czasu do czasu.
Może za miesiąc pójdę do miasta po pracy,ot tak połazić i zobaczyć co się stanie

ale najpierw muszę wziąć wypłatę i kupić jakieś ubranie bo łażę w dziadach jakbym korzystał z opieki społecznej.
Nawet niektórzy bezdomni mają lepsze ciuchy

i nie,to nie jest dla mnie problem i kolejny powód do smutku.
Po prostu nigdy nie chciałem być modny i nosić na sobie szpanerskich rzeczy.
Wolę być niewidzialny w tłumie,opanowanie sztuki niewidzialności zajęło mi parę lat.