Cześć,
Nie wiem w sumie po co jest ten post ale poczułem chęć opisania mojego spierdolenia z nutą nadzieji której juz prawie nie mam.
Mam 32 lat, nie pamiętam kiedy czułem się dobrze.
Do 28 lat od młodego stopniowo piłem aż do totalnego chlania. Tylko to dawało mi szczęście, “normalne” funkcjonowanie w grupie, poczucie humoru, miłosne zaloty. Nigdy nie byłem praktycznie w związku, zawsze wszystko kończyło się na jednym spotkaniu. Mimo to bylem i nie byłem zły na siebie bo wiedziałem od około 22 roku życia że mam problem z alkoholem I jestem uzależniony a z tym nigdy nie stworzę wartościowego związku w którym jak sobie kiedyś powiedziałem “nigdy nie skrzywdzę kobiety”.
Wiele marzyłem o miejscu w którym będę spełniał marzenia, garaż, samochody, budowanie ich tworzenie majsterkowanie lecz tylko marzyłem pijąc i nic nie robiąc że względu na brak pieniędzy przez picie i NIEMOC do robienia czegokolwiek (dieta, ćwiczenia, jakiekolwiek Wyjścia, spacer czy nawet mycie zębów) totalna niechęć i ból w środku mnie “dlaczego tak mi się nie chce”. Miałem tylko siłę na chlanie.
Z tego powodu w końcu poszedłem na terapię do zamkniętego ośrodku bo myślałem, że picie to główny powód tej niechęci, niemocy, rozpierdzielu w glowie.
Jak się okazało to nie było to.
Cieszę się, że udało mi się przestać pić i chce aby było tak jak najdłużej lecz dalej niemoc się rozkręcała.
Zacząłem realizować cele o których dawniej myslalem, marzyłem ale nie robiłem bo piłem I po prostu nie miałem na to siły.
Zrealizowałem większość celi które były w mojej głowie od wielu wielu lat.
I co ? Jest jeszcze gorzej, proces robienia tego, zaczęcia tak mnie potrafił dobijać że codzienne wstawanie To była katorga i użalanie się nad sobą dla czego ja to muszę robić.
Tak jest do dziś, próbuje dalej i dalej jest ten destrukcja w glowie jak mi się nie chce. czasem się uda zebrać lecz podczas roboty potrawie się zawiesić, patrzeć W punkt i jeszcze bardziej się użalać lub prawie płakać.
Mam już dość, nic mnie nie cieszy, jak sobie pomyślę że co niektórzy dali by sobie za to rękę Uciąć aby być mieć to co ja. A ja nie potrafię żyć.
Jedynie co daje mi spokoju to jedzenie i scrollowanie.
Jak można się domyśleć jestem ulany całe życie.
Mam epizody że uda wejść mi się na dietę, schudnąć na dłużej. Faktycznie czuje się lepiej fizycznie lecz w glowie dalej jest destrukcja.
Nie potrafię nic przeczytać, natłok mysli nic nie rozumiem. Nie potrafię się uczyć, nic mi nie wchodzi, nie rozumiem. Mam problemy z mową, mam coś w glowie do przekazania a powiem kilka słów i stop nie wiem co chciałem powiedzieć jaki miałem przekaz, dobija mnie to już totalnie. To samo z językiem angielski. 9 lat pracy w międzynarodowym środowisku, codziennie rozmowa a ja stoję w miejscu. Nic mi nie wchodzi, ta sama sytuacja gdy chce przekazać coś w języku polskim. Potrafię zaczynać rozmowę i mówiąc po prostu powiedzieć w pewnym momencie “kocham mamę” i już nic nie mówić.
W towarzystwie ludzi, rozmowy czuje się przez to totalnym wyrzutkiem nie mającym nic do powiedzenia, a mam tylko nie potrafię tego przekazać. Nie wiem co się dzieje.
Przy konwersacji kilku osób gubie się totalnie W tym o czym mówią kto co mówi. Najchętniej bym się wyłączył i tylko przytakiwał, co w sumie się dzieje i czekam aby jak najszybciej się to skończyło.
Wszystko co chce, wydaje mi się moim marzeniem okazuje się udręką.
Codzienne wyjście do pracy to dla mnie katorga, podczas pracy potrafię się katować i wyzywać w glowie jakim to debilem nie jestem że muszę to robić.
A dlaczego to robię? Bo kolejny Raz firma oszukała na rozmowie i okazuje się że dają Cię na roboty których nie nawidzisz. Już mam dość zmian tych prac.
Udało mi się dojść tu gdzie zawsze chciałem od ponad 10lat w tym systemie czyli 2tyg pracy 2 tyg dom. Liczyłem, że to pomoże mi znaleźć ten spokój, odnaleźć chęci. Jednak dalej jest to samo, mimo zapewnień jest 2 na 2 ale praca której nie nawidzę a rozmowy oczywiście były inne.
Od 2 lat jestem na lekach od psychiatry. Były leki gdzie zobaczyłem i uwierzyłem “ kurde da się, jest szansa czuje się dobrze, CHE MI SIE.
Lecz widząc ten post można się domyśleć że dalej nie jest. Wiele zmian leków, teraz zmieniłem lekarza i ponownie zacząłem teriapie u psychologa.
Nie wiem już co robić, cały czas jest psiakostkowo. W ciągu dnia mam w głowie takie uzalanie się nad sobą i niemoc w robieniu czegokolwiek że już nie wiem co mi zostało.
Bycie samemu że sobą mnie totalnie rozpierdala a bycie z ludźmi również.
Ostatnie osoby które mi zostały również się już oddalają i odchodzą. Nie mam im za złe, układają sobie życie. Jestem totalnie świadomy, że i tak każdy by mnie zostawił przebywając że mną lub w moim towarzystwie Ze względu na to że nic nie robię i jedyne co potrafię robić to mówić jak mi się nie chce i nie mam siły tego robić mimo że chwilę wcześniej mówiłem że chciałbym to robić i zacząłem. Dlaczego tak myślę? Bo sam bym nie chciał Przebywać w takim towarzystwie bo wpływa to ogromnie na nas. Do pewnego czasu miałem i czułem potrzebę wygadanie się co czuje bo eksploduje. Po tylu latach już mam dość mówić bo każdy wie jak jest a po co mam wkurwiac jeszcze innych mających pełno swoich problemów.
Nie wiem czy ma to jakiś ład, nie potrafię tego “obrobić” bo psychicznie Tego nie mogę ogarnąć. Chciałem coś napisać, co leży mi teraz w głowie chodz jest to 30%, może to pomoże…
Nie mam już siły nie wiem co robić aby wyjsc z tego gówna bo cieżko nazwac to zyciem.
Co czuje ?
Chujnię
Karuzele spierdolenia
Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Karuzela wszystkiego
-
- Nowy Użytkownik
- Posty: 3
- Rejestracja: 22 maja 2025, o 11:14
Szanuję, że to wszystko napisałeś. Serio, widać ile w Tobie emocji i jak bardzo to wszystko Cię męczy. Mimo tego, że masz totalnie dość – nadal szukasz, próbujesz, chodzisz na terapię. To nie jest mało. Trzymam kciuki, żebyś w końcu poczuł trochę spokoju, serio. Pisz tu, jeśli masz potrzebę – może nie wszystko od razu się zmieni, ale czasem samo wyrzucenie z siebie pomaga.