Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

jestem na skraju umysłowej przepaści

Tutaj rozmawiamy na tematy naszych partnerów, rodzin, miłości oraz zakochania.
O kłopotach w naszych związkach, rodzinach, (niezgodność charakterów, toksyczność, zdrada, chorobliwa zazdrość, przemoc domowa, a może ktoś w rodzinie ma zaburzenie? Itp.)
zaburzona.kocham
Gość

1 lutego 2017, o 02:48

Wasze historie to piękne świadectwa :) dają nadzieję! :D
kejt1991
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 4
Rejestracja: 31 sierpnia 2018, o 11:00

3 września 2018, o 08:51

Cześć...
Bardzo chciałabym odnowić dyskusję w tym wątku, ponieważ przeżywam dokładnie to samo. 22 września wychodzę za mąż i czuję, że za chwilę zwariuję... desperacko potrzebuję rozmowy :( nigdy nie sądziłam, że będę coś takiego przeżywać i nie umiem sobie z tym poradzić.
Nerwyzestali
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1566
Rejestracja: 19 czerwca 2018, o 13:41

3 września 2018, o 08:52

A co się dzieje?
kejt1991
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 4
Rejestracja: 31 sierpnia 2018, o 11:00

3 września 2018, o 12:37

Nawet nie wiem od czego zacząć... bardzo ciężko jest mi o tym wszystkim pisać, już samo pisanie sprawia mi ból, a łzy napływają same do oczu. Moje problemy zaczęły się rok temu, kiedy ni stąd, ni zowąd pojawiła się w mojej głowie myśl "a może nie pasujemy do siebie z moim narzeczonym?". Nigdy wcześniej nie miałam takich myśli, zawsze nasza miłość była dla mnie najważniejsza, choć nie mieliśmy łatwych początków. Zaręczyliśmy się w styczniu 2017 roku i wtedy byłam najszczęśliwszą kobietą na ziemi, marzyłam o naszym ślubie, o naszej wspólnej przyszłości. Rok temu, kiedy pojawiła się TA myśl, to początkowo ją zignorowałam, porozmawiałam z moją mamą, która mi wytłumaczyła, że to normalne, że mam wątpliwości itp. itd. Poczułam się lepiej i sądziłam, że to chwilowe i tak szybko jak się pojawiło, tak szybko minie. Niestety tak się nie stało. Kiedy TE myśli wróciły i nasiliły się do tego stopnia, że nie mogłam jeść, spać, pracować, cały czas było mi niedobrze, postanowiłam zwrócić się o pomoc do specjalisty. Rozpoczęłam leczenie u psychiatry i psychoterapeuty. Przeszłam kurację Citalem (ok. 10 miesięcy) i cały czas chodzę do psychologa. Wszystko się uspokoiło, miałam nadzieję, że przepracowałam to i teraz będzie już tylko lepiej. Jednak po weselu mojej siostry (w lipcu tego roku), znów się zaczęło... obsesyjne myśli, oderwanie od rzeczywistości, do tego objawy fizyczne (ucisk w żołądku, ucisk w gardle, zero apetytu, zero snu), ciągły płacz. Gdy miałam atak, potrafiłam się trząść przez pół godziny i wyć w ramionach narzeczonego (co ciekawe zawsze najgorzej jest rano). Znów poszłam do psychiatry i znów zaczęłam brać Cital (plus Trittico na noc).
Datę ślubu mamy wyznaczoną na 22 września, a ja nie mogę sobie wybaczyć tego, że mam te natrętne myśli, że nie daje mojemu narzeczonemu szczęścia, na jakie zasługuje, jak nikt inny na świecie. Jest dla mnie ogromnym wsparciem, wie wszystko i zapewnia mnie, że przejdziemy przez to razem i będziemy szczęśliwi. Jesteśmy po fajnym weekendzie, który spędziliśmy u rodziny mojego narzeczonego i było mi bardzo dobrze. Zepsuło się dopiero wczoraj po południu i dziś jestem strzępkiem nerwów, które są tak napięte, że wystarczy jeden impuls i się rozsypię. Nie wyobrażam sobie życia bez mojego ukochanego, nie chce bez niego żyć i w głębi duszy wiem, że jeśli odwołam ślub to będzie największy błąd w moim życiu... tylko nie potrafię zrozumieć, dlaczego one się pojawiają? dlaczego mi? Wiem, że to naiwne pytania, ale jest we mnie tyle złości, że nie potrafię sobie z tym poradzić.
Daisy321
Nowy Użytkownik
Posty: 1
Rejestracja: 16 marca 2025, o 16:56

1 sierpnia 2025, o 14:12

Cześć,
Jestem w podobnej sytuacji, w środę ślub a mój mózg robi ciągle emocjonalne fikołki. Z rocd zmagam się odkąd jestem z moim narzeczonym czyli około 6 lat, poszłam na terapię bo wiedziałam, że coś jest nie tak, że to nie może tak działać, że jednego dnia kochasz a następnego nagle nic nie czujesz bo dzień wcześniej pomyślałaś sobie „Czy ja go kocham” i nie było jednoznacznej odpowiedzi za to automatycznie pojawił się lęk, że nie wiem a powinnam. Terapia okazała się strzałem w dychę i terapeutka za każdym razem powtarza, że z tego co opowiadam mój związek jest bardzo dobry, że mój narzeczony jest dobrym człowiekiem a moje natrętne myśli wynikają z mojej przeszłości (jestem DDA), obserwują moich rodziców czy ciocie dorastałam w przeświadczeniu, że ślub jest do bani i nie ma to najmniejszego sensu jeśli jest się potem takim nieszczęśliwym jak ciągle słyszałam, że one są, a jak zdecydowałam się na ślub z moim narzeczonym to usłyszałam od mojej mamy, że po co nam ślub, że to jest niemodne heh, a ja zdecydowałam się na ślub z miłości do mojego narzeczonego, wiedziałam, że bardzo mu na tym zależy a mnie zależy na nim i chcę z nim być więc dlaczego mam nieprzezwyciężyć tego lęku. Jak już się zaręczyliśmy i przyzwyczaiłam się do tej myśli i nic złego się nie wydarzyło to sama! zainicjowałam przygotowania do ślubu. Pierwszy raz tąpnęło mnie po nieudanym wyjeździe we dwoje (trafiliśmy kiepskie miejsce, było nudno, rocd zaczęło ględzić, że nie pasujemy do siebie skoro nie umiem cieszyć się z bycia z nim co jest w sumie głupotą bo uwielbiam spędzać z nim czas w domu, jak jesteśmy po prostu ze sobą lub obok siebie. A teraz ten ślub, jesteśmy u jego rodziców bo w tych okolicach bierzemy ślub, wszyscy są zdenerwowani, teściowa w nerwach powiedziała o mnie kilka przykrych słów, potem sobie to wyjaśniłyśmy i doszłyśmy do porozumienia i jest git. Natomiast no właśnie „ziarno zostało zasiane” i mój mózg nie może się teraz uspokoić…A jak słyszę od koleżanek to co Wy czytacie na forum „że czasem człowiek próbuje, ale jak nie wychodzi to jest wyjście” to dostaje białej gorączki z nerwów i lęków XD Jejciu, mam nadzieję, że znajdzie się tu jakaś dobra dusza, która podtrzyma mnie na duchu w tych trudnych dniach.
Pozdrawiam Was serdecznie ❤️
ODPOWIEDZ