Jak większość wie mam problem z natrętem samobója. Ostatni miesiąc był bardzo dobry i naprawdę byłem na dobrej drodze do odburzenia

Niestety jakiś tydzień temu znajomy wbił samobója. Jak się o tym dowiedziałem chciałem się od tego odciąć bo wiem, że analiza tego nie ma sensu. No ale niestety całe moje otoczenie jak to w takich przypadkach bywa ciągle o tym rozmawia i co gorsza dzwoni i mi o tym opowiada. Siłą rzeczy wszystkiego się dowiedziałem no i gość kompletnie bez problemów był. Żona, dziecko dwumiesięczne, dobrze prosperująca firma i nikt nic nie wie ani rodzina ani żona. Oczywiście nie muszę wam tłumaczyć jaka lawina myśli mi nachodzi.
Generalnie gdyby to się stało za miesiąc-dwa to pewnie byłbym gotowy a tak to jakby ktoś nożem rozciął ledwo co zrośniętą ranę. Jak zrobiłem przez ostatnie miesiące 10 kroków w przód to teraz mam 12 w tył. Znowu nie chcę zostawać sam i nic mnie nie cieszy.
Jak wy sobie z tym radzicie?
Jakoś się pozbieram bo nie mam wyjścia.
