Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Historia nerwusa

Tutaj możesz się przedstawić, napisać coś o sobie.
ODPOWIEDZ
zool
Nowy Użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: 16 lipca 2024, o 18:34

16 lipca 2024, o 21:34

Cześć
Jestem tu nowy, spróbuję w kilku zdaniach opisać moją niezbyt przyjemną historię.
Jako dzieciak czy nastolatek byłem typem mocno wycofanym, z trudem nawiązujący relacje o wszystko intensywnie przeżywającym ale raczej bez uzewnętrzniania emocji. Ot po prostu kisiłem wszystko w sobie. Z wiekiem wydawało mi się że to stopniowo przechodzi.....wydawało mi się. Byłem oczywiście w błędzie. W końcu coś się posypało i okazało się że moja psychika jest krucha niczym domek z kart. Wylądowałem u psychiatry, dostałem leki przeciwdepresyjne i rozpocząłem terapię. Fajnie, można by pomyśleć że to początek nowego życia czy coś. Nic bardziej mylnego. Depresja oraz powolutku postępująca nerwica towarzyszyła mi już zawsze. Czasem wydawało się że jest wszystko w porządku ale to zawsze było tylko chwilowe. Niewiele potrzebowałem żebym znowu rozleciał się na drobne kawałeczki. Jakieś stresy, niepowodzenia, porażki. I od razu wielki dramat, zupełna nieumiejętność radzenia sobie z życiem, wyzwaniami i problemami. Kolejni lekarze, kolejni psychoterapeuci, kolejne leki. Bez efektów. Kilkanaście lat. A nerwica postępowała, powoli acz nieubłaganie.
Raz było lepiej, raz gorzej. W końcu zauważyłem że prawie cały czas funkcjonuję jakby na podwyższonym poziomie stresu. Ciągłe lęki o przyszłość, o pracę, o zdrowie, rodzinę itp itd. Dodatkowo kilka poważnych problemów które nie mają dobrych rozwiązań.
Pamiętam że pewnego dnia dopadła mnie jakaś dziwna infekcja i bolała mnie głowa i zmierzyłem sobie ciśnienie. Wyraźnie podwyższone (chyba 159) Oczywiście panika. Kilka dni później, rano postanowiłem powtórzyć a tam wystrzeliło do 170 (bezobjawowo można by rzec) Umówiłem się na wizytę u lekarza. Oczywiście w trakcie pomiaru silny stres, tętno 120 i znowu wystrzeliło do 170. Dostałem jakieś prochy, brałem kilka dni, niby wszystko spoko. Na widok ciśnieniomierza zacząłem dostawać mdłości. Po ok. tygodniu przyszła ciężka noc, czułem się tak fatalnie że zacząłem się obawiać że nie dożyję do rana. Kolejna wizyta u lekarza i historia się powtarza. Więcej prochów. Cały czas fatalne samopoczucie. Wizyta u kardiologa - trochę spokojniej, ale ciągle kiepsko. Kolejne piguły do kolekcji. Przy próbach własnoręcznych pomiarów ciśnienie już zupełnie zwariowało osiągając jakieś szalone wartości typu 200/100 przy wysokim tętnie. Samo założenie ciśnieniomierza przypominało szybki zryw i bieg sprintem, taki nagły skok tętna. Przestałem mierzyć. Ciągle złe samopoczucie. Inne leki. Jeszcze więcej leków. W którymś momencie jakby się nieco uspokoiło więc wróciłem do uprawiania sportu i staram się tutaj o regularność, aczkolwiek nie widzę żadnych pozytywnych efektów.
Zauważyłem że koszmarnie źle znoszę jakikolwiek stres - natychmiastowy nawrót bardzo złego samopoczucia. I tak to się jakoś kręci od dwóch lata. Momentami troszkę lepiej, momentami koszmarnie, zazwyczaj kiepsko. I tak to się kręci od 2 lat. Stres mnie niszczy, wystarczy jakiś drobiazg i dosłownie umieram. Cokolwiek, naprawdę nieistotny drobiazg rozkłada mnie na łopatki. Nie wiem dlaczego, wcześniej (tzn zanim zacząłem brać leki) aż takich problemów i nieprzyjemnych objawów nie miałem. Jedynym plusem przyjmowanych piguł jest prawie wyeliminowanie migren które towarzyszyły mi niemalże od dziecka.
W tzw. międzyczasie miałem dokładniejsze badania w szpitalu, cały czas podwyższony kortyzol z przyczyn nieznanych (pewnie od nerwicy). Generalnie ciężko coś z tą całą sytuacją zrobić, ja nie mam pomysłu a lekarze mają to głęboko w dupie.

No to tak optymistycznie na przywitanie ;)
trzesidupka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 41
Rejestracja: 4 stycznia 2016, o 15:19

16 lipca 2024, o 21:45

No z tym ciśnieniem to nic dziwnego, że Ci skacze, jak się nakręcasz na sam widok ciśnieniomierza. Trudno wyjść z dawnych schematów i obniżyć ten permanentny stres, który się odczuwa, ale trzeba próbować. Czasami jest tak, że to nie drobnostka nas rozwala, tylko wiele różnych sytuacji się nawarstwia, a ta jedna "pierdoła" jest kroplą, która przelewa czarę.
ODPOWIEDZ