Po kilku dniach 'śledzenia' forum w końcu postanowiłam napisać. Sama nie wiem czemu, może po to by się upewnić... a z drugiej strony, żeby to z siebie 'zrzucić'.
Na początku listopada miałam fatalnego badtripa po marihuanie. Byłam pewna, że umarłam, a stan w jakim się znajdowałam(nie życzę tego największemu wrogowi) będzie trwał na wieki :O
W końcu ocknęłam się w szpitalu(do którego zgłosiłam się sama z pełną świadomością ze względu na przyśpieszoną akcję serca). Po kilku dniach wyszłam i wszystko było cud malina. Jednak miesiąc później- początek grudnia- siedząc przy komputerze, robiąc jakieś rzeczy na uczelnie ogarnął mnie ogromny, nieuzasadniony lęk. Przez kilka dni miałam takie ataki. Czasem był to stan lżejszy, ale utrzymywał się cały czas bez przerwy. Powiedziałam o tym najbliższym. Na 90% podejrzewałam nerwicę lękową:
- wkrętki ze schizofrenią
- ogromny strach przed utratą kontroli/świadomości
- strach przed śmiercią(głownie swoją, ale bliskich również)
- analizowanie każdego dźwięku
- strach przed chorobą psychiczną(różne) i fizyczną(rak)
Mam w planach pójść do psychoterapeuty. Jednak chciałam napisać, że objawy się nieco zmieniły. Strach przed chorobami zmalał a w sumie go nie ma. Schizofrenie też 'wyśmiałam'. Zaczęły się pojawiać natrętne myśli, które teraz nie dają mi spokoju:
- jak to jest że żyjemy?
- jak to możliwe że płynie czas?
- jak świat mógł powstać?
- jak to możliwe, że każdy jeden człowiek ma swoją świadomość?
- może ja jedna mam świadomość, a reszta to moja wyobraźnia???
- przeraża mnie pojęcie wieczności
i tym podobne.
Myśli się pojawiły i nie chcą odejść. Od 3 dni towarzysza mi prawie przy wszystkim, co robię, chociaż są sytuację, gdy o nich zapominam i wszystko jest super.jak dawniej.przed całym felernym zdarzeniem z marihuaną...ale to krótkie momenty. Czasem jak jest dobrze, to się zaczynam zastanawiać czy to normalny stan.może coś jest nie tak i znów zaczyna się analizowanie powyższych pytań.
Dodam, że mam problemy z pamięcią i kojarzeniem faktów.
Pytania również opierają się o to, co jest po śmierci, o Boga, o życie (i wszystkie one powodują paniczny strach)...
Moje pytanie brzmi, czy po wyleczeniu nerwicy czy odrealnienia(sama nie wiem co to) te myśli przechodzą?? mam ich dość. Strach powoduje również przeświadczenie, że nawet po wyzdrowieniu myśli znów się będą pojawiać...
Trzymajcie się ciepło! Mam nadzieję, że ktoś po przeczytaniu tego nie wkręci sobie nowych rzeczy
