

A jak się u mnie zaczęło?...
Koniec wakacji, belfer niby wypoczęty szykuje się do szkoły. Zadowolona z życia, tyle pięknych chwil, zwiedzonych miejsc i do tego bardzo zakochana. Mogłoby się wydawać, że trwa najpiękniejszy etap w moim życiu. A tu pach, pobudka rano, ogromny ból głowy, wymioty i pierwszy etak paniki. Od tego momenty przez kolejne 2tyg nie mogłam jeść, codziennie mnie mdliło, pudzilam się poddenerwowana. Spokojniej było ok godz 16. Po 2tyg było lepiej. Ale pach, troche spokoju i znowu. Zaczęły się wędrówki po lekarzach i stale pytanie "Co mi jest, co mi jest?" Badania na cel jak to u facetki ;P to może pani w ciąży jest skoro takie wyniki? Paranoja. Tak jak zwykle unikałam lekarzy teraz odwiedziłam już prawie wszystkich. Został mi psychiatra ale z tym zwlekam. Ale wracając do historii mojego życia. Doszły lęki, że schudnę i popadnę w anoreksję bo nie mogłam nic jesc a waga szła cały czas w dół. Na szczęście ten stan po 2miesiącach się polepszył i aktualnie mam duzy apetyt

W weekend chciałam sie wyluzowac od tej męczarni i troszkę wypiłam. Oj powiem wam, jak się wspaniale czułam, znowu byłam sobą. Ale nie polecam, bo dzień później była masakra. Więc alko trzeba powiedziec stop. Ostatnio zauwazylam, ze mam ochote duzo płakać. Nie wiem czy to dobrze ale jest mi z tym lzej i masz wrazenie, ze zaczynasz cos czuć w tej emocjonalnej pustce. Nie biorę rzadnych antydepresantow itp. Zwracam uwagę na to co jem. Suplementuję się wit. D B12 i magnezem.
Mam nadzieję, ze jestem na dobrej drodzę. Co myślicie? Miał ktoś takie objawy.
Pozdrawiam

K.