Kilka miesięcy temu miałam leczenie kanałowe szósteczki która miała 5 korzeni w kształcie błyskawic i były one głęboko w zatoce szczękowej. Długo miałam zapalenie zatok po leczeniu, lecąc samolotem myślałam że umrę z bólu, co najlepsze tylko wtedy czułam te zatoki. Po wypadku samochodowym (jakieś 4 miesiące temu) na TK wyszło to zapalenie zatok. Nie bolało więc to olałam. Z resztą dentysta mówił że takie zapalenie zatok po kanałowym jak się wyleczy w ciągu dwóch lat po to uważa się za sukces
Jak zaczęła się nerwica i objawy somatyczne to oczywiście pierwsze co to zgoniłam na zatoki. Dodatkowo bolała mnie krtań, miałam czerwone gardło no i wszystko się zgadzało. Lekarz na sorze stwierdził zapalenie zatok ale przynosowych, nie szczekowych.
W tamtym czasie poszłam do laryngologa i w sumie to już o nim zapomniałam bo zgoniłam wszystko na nerwicę i to olałam. U laryngologa miałam pobrany wymaz z nosa. Tak mi się przypomniało i dzisiaj odebrałam wynik. Stwierdziłam że pojadę bo jutro właśnie mam wizytę na którą już miałam nie iść bo to wszystko przecież przez nerwicę a zapalenie samo przejdzie. Niestety mam to do siebie że rzeczy związane bezpośrednio ze swoim zdrowiem jakoś olewam. Nie mam czasu. Wiadomo jak to jest. Odebrałam wynik i mnie zamurowało. Dokładnie napisane jest tak:
Staphylococcus lentus metycylinooporny.
Jest podany antybiogram w którym jest podanych tylko kilka antybiotyków na kilkanaście które działają na tego bakcyla. Jest jakiś lekooporny.
W necie dwa artykuły po angielsku, po polsku zupełnie nic w przeciwieństwie do gronkowca złocistego.
No i oczywiście. Wczoraj zaczęło mnie boleć gardło. Po odbiorze wyników już boli jak cholera, czuję że głowa mi zaraz wybuchnie, czuję ból w okolicach oczu, bolą uszy. No przecież boli! Przecież czuję! To niemożliwe żeby sobie wkręcać taki ból.
Zastanawiam się już czy to na pewno nerwica, przekonuje się że to nerwica, ale przecież nie wymyśliłam sobie bólu gardła. Bolało wczoraj, dzisiaj odebrałam wyniki.
Myśli typu że może gronkowiec już mi zrobił zmiany w mózgu i to zaawansowany stan a nie nerwica (
Cholera, dobrze że rano mam tego laryngologa. Jak mi powie że gardło nie jest czerwone to chyba sobie je pomaluje farbą
Najlepsze jest to że typowego lęku nie czuje. Są to lekkie natręty. Walczę. Walczę żeby znowu nie wpaść na kilka dni w sidła lęku i paniki. Już (5 dni!!!) jest dobrze. Na święta tak ma puścić? Nie może. Muszę dac radę.
To tylko nerwica.
A może tylko gronkowiec.
A może kopnijcie mnie w dupę i napiszcie coś mądrego. Coś co mi da do myślenia, coś co mnie wrzuci na odpowiednie tory. Ostatnio przerabiałam CHAD. Wygrałam (może na chwilę, ale mam nadzieję ze jednak to już nie wróci). I stwierdziłam że po tej ostrej jeździe już nic mnie tak nie pogrąży.