Mam jakis gorszy okres. Bynajmniej nie przez zaburzenia lękowe a raczej jakos przez sytuacje ostatnich tygodni.
Otóż jakoś nic nie idzie po mojej myśli.
Jestem sfrustrowany tym że nie mam kolegów nie mam przyjaciół.
Jestem sfrustrowany tym że w pracy mnie nie lubią co da sie wyczuć i ze nikt tam z mojej pracy nie jest zadowolony.
Non stop tylko jakoes uwagi i uszczypliwosci słucham...
Związek mi sie ostatnio coś nie układa (wczesnie mialem 3 nieudane zwiazki)
Ciagle sie kłócimy juz po raz kolejny mamy ciche dni. Zawsze to ja jestem ten zły i w zasadzie slysze dokladnie te same informacje co od poprzednich partnerek.
Ja nie mam nawet kompletnie do kogo gęby otworzyć...
Wkurzaja mnie moi rodzice którzy do wszystkiego sie wtracaja i wydzwaniaja do mnie co chwila jakbym był małym dzieckiem i nic nie daje mowieniw im zeby sie uspokoili albo nie odbieranie od nich tych telefonów. Jeszcze nie dociera do nich że jestem dorosły i nie mam zamiaru z nimi na zadne wczasy jechac non stop sie pytaja o jedno i ta samo...
Ogólnie przez to wszystko mam jakiegoś doła i jakos nie widzę zbyt swietlanie swojej przyszłości.
Coraz wieksze mam przekonanie ze nie nadaje sie do zycia w społeczeństwie
Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Gorszy okres
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 292
- Rejestracja: 23 kwietnia 2018, o 22:42
To pozwól sobie na tę inność, nie próbuj być super koleżeński na siłę. Miej ich w d tak samo jak oni Cię mają. Ja np lubię czasem "odstawać", nie iść za tłumem. Zacznij mieć to gdzieś co o Tobie mówią, a skoro rodzice Cię chcą to może skorzystaj z ich towarzystwa, nie będziesz się czuł taki samotny.
- Celine Marie
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 1983
- Rejestracja: 21 października 2017, o 14:22
Grunt to być szczęśliwym sam ze sobą,ludziom nie dogodzisz
"Już nie pamiętam prawie
Jak w dobrym wstać humorze
I coraz częściej kłamię
I sypiam coraz gorzej
Łatwiej mi
Nic nie mam, więc nie tracę nic
Strach to sieć pajęcza
Im bardziej uciec chcę
Tym mocniej trzyma mnie za karę"
Jak w dobrym wstać humorze
I coraz częściej kłamię
I sypiam coraz gorzej
Łatwiej mi
Nic nie mam, więc nie tracę nic
Strach to sieć pajęcza
Im bardziej uciec chcę
Tym mocniej trzyma mnie za karę"
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 888
- Rejestracja: 1 grudnia 2013, o 09:57
Hej
Dziękuję za odpowiedzi.
Ja nie mam nic przeciwko inności wiem ze jestem inny wiem że mam kobiecy charakter itp.
Ale kurcze frustruje mnie ten brak znajomych.
Tzn spotkam sie z kims tam raz na rok. Ale nie mam takich znajomych bym mógł sie widywac regularnie np raz na tydzien/2tygodnie.
Jesli juz podlapie jakas znajomość to najczescie jest to kobieta która (jak sie pozniej okazuje) liczy na cos więcej i w momencie gdy sobie iswiadamia ze ja nie chcę z nia związku to znajomosc się urywa.
Wtedy co pisalem to mialem kryzys bo bylem sklocony z dziewczyna a poza nia i rodzicami to nie za bardzo mam do kogo gebe otworzyć. Z resztą chcialbym tez moc sie wygadac komus innemu. A rodzice nie są dobrymi do tego osobami. Z resztą oni uwazaja ze mimo ze mam prawie 30stke na karku to dalej powinienem z nimi mieszkać i jeździć na wspolne wczasy jak male dziecko.
Dziękuję za odpowiedzi.
Ja nie mam nic przeciwko inności wiem ze jestem inny wiem że mam kobiecy charakter itp.
Ale kurcze frustruje mnie ten brak znajomych.
Tzn spotkam sie z kims tam raz na rok. Ale nie mam takich znajomych bym mógł sie widywac regularnie np raz na tydzien/2tygodnie.
Jesli juz podlapie jakas znajomość to najczescie jest to kobieta która (jak sie pozniej okazuje) liczy na cos więcej i w momencie gdy sobie iswiadamia ze ja nie chcę z nia związku to znajomosc się urywa.
Wtedy co pisalem to mialem kryzys bo bylem sklocony z dziewczyna a poza nia i rodzicami to nie za bardzo mam do kogo gebe otworzyć. Z resztą chcialbym tez moc sie wygadac komus innemu. A rodzice nie są dobrymi do tego osobami. Z resztą oni uwazaja ze mimo ze mam prawie 30stke na karku to dalej powinienem z nimi mieszkać i jeździć na wspolne wczasy jak male dziecko.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 292
- Rejestracja: 23 kwietnia 2018, o 22:42
A ja nie mialam nic przeciwko jezdzeniu na wczasy z rodzicami w tym wieku i do tej pory nie mam. A może boisz się wczasow? Bo przeciez na wczasach tez mozna kogos poznac, no i potrzebny Ci raczej terapeuta, żaden przyjaciel, a tym bardziej znajomy nie bedzie chciał słuchać użalań nerwicowych, niestety taka prawda..
I w życiu nie szukaj znajomych na siłe, tylko zastanow się jak sprawić przyjemność bliskim, bo to oni są najważniejsi i dla nich warto się starać.
I w życiu nie szukaj znajomych na siłe, tylko zastanow się jak sprawić przyjemność bliskim, bo to oni są najważniejsi i dla nich warto się starać.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 888
- Rejestracja: 1 grudnia 2013, o 09:57
Jeździsz na wczasy z rodzicami majac męża ??
Nie przeszkadza mu to ?
Wiesz średnio sobie wyobrażam wczasy z rodzicami i jednoczesne poznanie kogoś... być może byłoby to realne gsybym polecial z nimi ale bylibysmy w innych hotelach albo przynajmniej w innych pokojach i kazdy by chodzic gdzie chcial ew czasem sie spotykając to wtedy owszem. Ale z moimi rodzicami tak by nie bylo bo oni by chcieli jeden pokój i zeby caly czas spedzac we trójkę no to przy takim ukladzie to raczej marne szanse ze kogos bym poznal bo raczej malo kto by mnie potraktowal poważnie...
Ja oczywiscie wiem ze nie warto sie kumplowac z osobami tego nie wartymi ale nie mam absolutnie z kim sie zakumplowac. Bylem w roznych grupach spolecznych i zawsze bylem w nich jedynką- samotnikiem. Niby odzywam sie fo ludzi rozmawiam z nimi ale widzę że nie ma odwzajemnienia w tym.
Slyszalem pare razy info że nikt ze mna nie chce gadac bo nie wykazuję empatii w rozmowie nie potrafie sie wczuc w czyjes odczucia że cala tresc rozmowy kieruję na siebie ze za duzo mówię o sobie. Ze w czasie rozmowy skupiam sie na sobie. Że się prezentuję podczas rozmowy itp...
Nie przeszkadza mu to ?
Wiesz średnio sobie wyobrażam wczasy z rodzicami i jednoczesne poznanie kogoś... być może byłoby to realne gsybym polecial z nimi ale bylibysmy w innych hotelach albo przynajmniej w innych pokojach i kazdy by chodzic gdzie chcial ew czasem sie spotykając to wtedy owszem. Ale z moimi rodzicami tak by nie bylo bo oni by chcieli jeden pokój i zeby caly czas spedzac we trójkę no to przy takim ukladzie to raczej marne szanse ze kogos bym poznal bo raczej malo kto by mnie potraktowal poważnie...
Ja oczywiscie wiem ze nie warto sie kumplowac z osobami tego nie wartymi ale nie mam absolutnie z kim sie zakumplowac. Bylem w roznych grupach spolecznych i zawsze bylem w nich jedynką- samotnikiem. Niby odzywam sie fo ludzi rozmawiam z nimi ale widzę że nie ma odwzajemnienia w tym.
Slyszalem pare razy info że nikt ze mna nie chce gadac bo nie wykazuję empatii w rozmowie nie potrafie sie wczuc w czyjes odczucia że cala tresc rozmowy kieruję na siebie ze za duzo mówię o sobie. Ze w czasie rozmowy skupiam sie na sobie. Że się prezentuję podczas rozmowy itp...
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 408
- Rejestracja: 9 października 2018, o 21:22
A może jeździć z mężem i rodzicami?SCF pisze: ↑29 sierpnia 2019, o 07:57Jeździsz na wczasy z rodzicami majac męża ??
Nie przeszkadza mu to ?
Wiesz średnio sobie wyobrażam wczasy z rodzicami i jednoczesne poznanie kogoś... być może byłoby to realne gsybym polecial z nimi ale bylibysmy w innych hotelach albo przynajmniej w innych pokojach i kazdy by chodzic gdzie chcial ew czasem sie spotykając to wtedy owszem. Ale z moimi rodzicami tak by nie bylo bo oni by chcieli jeden pokój i zeby caly czas spedzac we trójkę no to przy takim ukladzie to raczej marne szanse ze kogos bym poznal bo raczej malo kto by mnie potraktowal poważnie...
Ja oczywiscie wiem ze nie warto sie kumplowac z osobami tego nie wartymi ale nie mam absolutnie z kim sie zakumplowac. Bylem w roznych grupach spolecznych i zawsze bylem w nich jedynką- samotnikiem. Niby odzywam sie fo ludzi rozmawiam z nimi ale widzę że nie ma odwzajemnienia w tym.
Slyszalem pare razy info że nikt ze mna nie chce gadac bo nie wykazuję empatii w rozmowie nie potrafie sie wczuc w czyjes odczucia że cala tresc rozmowy kieruję na siebie ze za duzo mówię o sobie. Ze w czasie rozmowy skupiam sie na sobie. Że się prezentuję podczas rozmowy itp...

To poszukaj sobie jakiejś grupy wsparcia, w większych miastach funkcjonują takie grupy i to zarówno dla nerwiców jak i np. DDA, czy innymi problemami, może to Ci dobrze zrobi?
Co do wakacji, to co za problem porozmawiać z rodzicami żeby mieć oddzielne pokoje? nawet możesz mieć blisko nich, ale co jest złego w takich wakacjach? tym bardziej jeżeli nastawicie się np. zwiedzanie i wieczorne siedzenie w hotelu przy drinku

Jeżeli chodzi o brak empatii, to są osoby które czasem tej empatii mają mało i okej, to wcale nie musi być problem i udawanie na siłę że jednak przejmujesz się, wystarczy czasami choć trochę empati, co do samego już skupiania się na sobie to może i być to prawdą, może to wynikać raz że z zaburzenia i tym że uwaga nasza jest mocno skupiona na sobie, na wnętrzu czyli ciągła analiza. skanowanie etc. stąd może brac się egoizm, ale to egoizm zaburzeniowy, obecnie jest na 1 planie, można się tego pozbyć jak najbardziej. Inna sprawa, to czy po prostu nie jesteś raz że być może egoistyczny a dwa jeżeli jesteś jedynakiem i zawsze wszystko miałeś pod nos, zawsze byłeś na 1 planie, zawsze kręciło się wszystko w okół Ciebie, to nawet możesz nie zauważać tego że jesteś skupiony na sobie, 3 opcja masz osobowość narcystyczna, więc wtedy zawsze będziesz Ty na 1 planie, chyba że zaczniesz nad tym pracować, co też wymaga i czasu i energii

Podsumowująć możesz to zmienić, spróbować inaczej, przestań się tylko tak użalac, wcale nie musisz mieć miliona znajomych i przyjaciół, równie dobrze możesz mieć jedną taką osobę. Idź na jakieś studia może, podyplomówke, tam też możesz poznać sporo ciekawych osób

Albo zacznij grać w jakieś gry online, tam też możesz poznać ludzi i to czasami normalnych

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 408
- Rejestracja: 9 października 2018, o 21:22
To masz odpowiedź dlaczego tak ludzie odbierają z Tobą rozmowe, każdy w rozmowie mówi o sobie, skupia się etc. ale w umiarkowany sposób, a jeżeli Ty np. ględzisz ciągle o sobie, że to brzmi prawie tak jakbyś mógł to byś sobie sam zrobił loda

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 888
- Rejestracja: 1 grudnia 2013, o 09:57
Bylo tak z 10 lat temu tak jak mówisz że gledzilem o sobie. I faktycznie ludzie w czasie rozmowy to az uciekali ode mnie pod byle pretekstem. Pracowalem nad tym i pozbylem sie maniery gadania tylko o sobie. Wlaczam sie w rozmowe z 2 osoba zadaje jej pytania ale nie wiem czy to nie wyglada sztucznie jak cos co sobie wyuczylem.
Na terapii pracowalem nad kilkoma watkami i m.in. tez mowilem o swoich problemach z relacjami z ludźmi i nieudanymi związkami.
To byla grupowa i tam nikt mi nie powiedział że myślę o sobie i nikt mi nie powiedzial ze brakuje mi empatii o czym ja sam mówiłem ale nikt w to nie uwierzyl....
Natomiast info zwrotne jakie dostalem to to ze zyje z rodzicami w zbyt silnej relacji w szczegolnosci z matką tak jakbysmy byli w zwiazku. I ze to zabiera mi przestrzen na inne znajomości. To zmienilem bo sie wyprowadzilem i ograniczylem kontakt z nimi.
Też powiedziano mi ze sie prezentuję żeby ukryc swoje niskie mega niskie poczucie wartości. Wchodzac w obecny zwiazek odslonilem sie ze swpimi slabosciami i nie udawalem kogos kim nie jestem. Zwrócono uwagę ze mam problem totalny ze swoja sprawczoscia z tym ze mogę miec na cos wplyw ze sam moge cos zrobić- to tez zmienilem i zmieniam nadal i ten aspekt bardzo pomógł mi w radzeniu sobie z nerwicą.
Ze znajomosciami w sumie nadal jest problem niezmiennie. I ja juz sam nie wiem dlaczego...
Dziewczyna z obecnego zwiazku jak na poczarku mowila mi że jestem opiekunczy dobry że musze swoje slabosci zaakceptowac tak dziś nastapilo totalne przeistoczenie jej podejścia do mnie. Bo dziś słyszę ze jest zmęczona. Że teraz sobie uswiadomila ze caly zwiazek krecil sie wokol mnie ze ja zawsze mam jakis problem. Ze ja bardzo meczy moje gorsze nerwicowe samopoczucie - ja sie nie uzalam nad sobą ale mówię kiedy czuje się gorzej. Ale dla niej to juz za duzo bo od roku wg niej ja sie ciagle zle czuje z krotkimi przerwami... nie wiem ja tak nie uwazam ale ok... jest zmęczona moją niezdarnoscia i tym ze niewiele umialem zrobic w domu jak zesmy ze soba zamieszkali ze musialem sie wszystkiego nauczyc i ze ja to ogrom energii kosztowało.
Uslyszalem tez ze nie daję jej zadnego wsparcia. Ze jak próbuje pocieszyć to efekt jest odwrotny ze to nie ma znaczenia ze sie staram jak moge tylko to zw efwkt jest odwrotny i w rezultacie ona nie odczuwa zadnego mojego wsparxia i zrozumienia. Z tym pocieszanie to faktycznie jest tak że ilekroc prpboje kogos pocieszyc to słyszę ze jeszcze bardziej go zdolowalem. Pocieszalem zawsze tak jKbym ja chcial byc pocieszony ale pptem w necie jak czytalem artykuly jak nie pocieszac to byly wymienione prawie wszystkoe cechy jakich uzywalem...
Dzieje się wiec to samo co w moich poprzednich zwiazkach. Zawsze pierwszy rok jest ok a pp roku nastepuje cos takiego ze dzialam na dziewczynę jak plachta na byka a po 2 latach rozstanie... oboje sobie przyznalismy ze nie ch emy sie rozstawac ale ja nie wiem czy sa w ogole szanse ze cos sie zmieni na lepsze. Generalnie wiec stad moje myslenie ze nie nadaje sie do zycia z ludzmy ze powinienem zyc sam na jakoejs pustelni. Jestem inny ale ta innosc jest ogromna i to jest przerażające...
Na terapii pracowalem nad kilkoma watkami i m.in. tez mowilem o swoich problemach z relacjami z ludźmi i nieudanymi związkami.
To byla grupowa i tam nikt mi nie powiedział że myślę o sobie i nikt mi nie powiedzial ze brakuje mi empatii o czym ja sam mówiłem ale nikt w to nie uwierzyl....
Natomiast info zwrotne jakie dostalem to to ze zyje z rodzicami w zbyt silnej relacji w szczegolnosci z matką tak jakbysmy byli w zwiazku. I ze to zabiera mi przestrzen na inne znajomości. To zmienilem bo sie wyprowadzilem i ograniczylem kontakt z nimi.
Też powiedziano mi ze sie prezentuję żeby ukryc swoje niskie mega niskie poczucie wartości. Wchodzac w obecny zwiazek odslonilem sie ze swpimi slabosciami i nie udawalem kogos kim nie jestem. Zwrócono uwagę ze mam problem totalny ze swoja sprawczoscia z tym ze mogę miec na cos wplyw ze sam moge cos zrobić- to tez zmienilem i zmieniam nadal i ten aspekt bardzo pomógł mi w radzeniu sobie z nerwicą.
Ze znajomosciami w sumie nadal jest problem niezmiennie. I ja juz sam nie wiem dlaczego...
Dziewczyna z obecnego zwiazku jak na poczarku mowila mi że jestem opiekunczy dobry że musze swoje slabosci zaakceptowac tak dziś nastapilo totalne przeistoczenie jej podejścia do mnie. Bo dziś słyszę ze jest zmęczona. Że teraz sobie uswiadomila ze caly zwiazek krecil sie wokol mnie ze ja zawsze mam jakis problem. Ze ja bardzo meczy moje gorsze nerwicowe samopoczucie - ja sie nie uzalam nad sobą ale mówię kiedy czuje się gorzej. Ale dla niej to juz za duzo bo od roku wg niej ja sie ciagle zle czuje z krotkimi przerwami... nie wiem ja tak nie uwazam ale ok... jest zmęczona moją niezdarnoscia i tym ze niewiele umialem zrobic w domu jak zesmy ze soba zamieszkali ze musialem sie wszystkiego nauczyc i ze ja to ogrom energii kosztowało.
Uslyszalem tez ze nie daję jej zadnego wsparcia. Ze jak próbuje pocieszyć to efekt jest odwrotny ze to nie ma znaczenia ze sie staram jak moge tylko to zw efwkt jest odwrotny i w rezultacie ona nie odczuwa zadnego mojego wsparxia i zrozumienia. Z tym pocieszanie to faktycznie jest tak że ilekroc prpboje kogos pocieszyc to słyszę ze jeszcze bardziej go zdolowalem. Pocieszalem zawsze tak jKbym ja chcial byc pocieszony ale pptem w necie jak czytalem artykuly jak nie pocieszac to byly wymienione prawie wszystkoe cechy jakich uzywalem...
Dzieje się wiec to samo co w moich poprzednich zwiazkach. Zawsze pierwszy rok jest ok a pp roku nastepuje cos takiego ze dzialam na dziewczynę jak plachta na byka a po 2 latach rozstanie... oboje sobie przyznalismy ze nie ch emy sie rozstawac ale ja nie wiem czy sa w ogole szanse ze cos sie zmieni na lepsze. Generalnie wiec stad moje myslenie ze nie nadaje sie do zycia z ludzmy ze powinienem zyc sam na jakoejs pustelni. Jestem inny ale ta innosc jest ogromna i to jest przerażające...
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 408
- Rejestracja: 9 października 2018, o 21:22
To że Ci np. nie wychodzi w związkach etc. to może nie trafiłeś na taką do końca odpowiednią osobę, więc nie ma co się załamywać, tym bardziej jeżeli rozstajesz się z kimś w poprawnych relacjach bez darcia kotów.
Moja Żona mi pomogła sporo, ale nie przez to że Mnie żałowała albo robiła nie wiadomo co, po prostu przez bycie obok i zrozumienie że mogę mieć taki czy taki humor czy czuć się tak czy tak, bez zadawania pytań, mówiłem że np. okej dziś jest źle, nie wymagałem od Niej żadnego zrozumienia mojego stanu czegokolwiek, wyłączne i najlepsze wsparcie jakie dostałem to zrozumienie bez zbędnego gadania, zadawania pytań, zastanawiania się czy to Ona coś zrobiła albo Ja. Zrozumienie tego że żalenie się i obarczanie innych nerwicą to złe rozwiązanie, i bez kierowania i bycia w centrum wszystkiego, szukania wymówek bo nerwica to czy tamto, czasami robiłem coś czego nie lubię, ale okej robiłem to, zewnętrznie nie było tego może widac, a wewnętrznie wkurw x 1000
Czasem nawet robiłem rzeczy które lubię/lubiłem ale bez czucia przyjemności bo akurat miałem nerwicowy depresyjny epizod i nie miałem ani emocji ani uczuć
jednak jak to wielokrotnie jest napisane na forum, własnie w takich momentach trzeba działać, bić tą kurłe po głowie, jednocześnie pozwalając jej siedzieć olewając ją ciepłym moczem 
Kluczem jest też zrozumienie, zaakceptowanie swoich "słabości" pozwolenie sobie i wtedy praca nad zmianą, a jeżeli nie akceptujesz, szarpiesz się, gryziesz, nie pozwalasz sobie, no to zanim coś zmienisz to minie szmat czasu, albo własnię czujesz się z tym sztucznie, bo zewnętrznie wygląda jakbyś coś zmienił, ale wewnętrznie to hmmm, właśnie czujesz to co napisałeś o tej sztuczności, nie jets to naturalne, zgodne z Tobą, z Twoim JA i to tym JA zmieniającym się.
Moja Żona mi pomogła sporo, ale nie przez to że Mnie żałowała albo robiła nie wiadomo co, po prostu przez bycie obok i zrozumienie że mogę mieć taki czy taki humor czy czuć się tak czy tak, bez zadawania pytań, mówiłem że np. okej dziś jest źle, nie wymagałem od Niej żadnego zrozumienia mojego stanu czegokolwiek, wyłączne i najlepsze wsparcie jakie dostałem to zrozumienie bez zbędnego gadania, zadawania pytań, zastanawiania się czy to Ona coś zrobiła albo Ja. Zrozumienie tego że żalenie się i obarczanie innych nerwicą to złe rozwiązanie, i bez kierowania i bycia w centrum wszystkiego, szukania wymówek bo nerwica to czy tamto, czasami robiłem coś czego nie lubię, ale okej robiłem to, zewnętrznie nie było tego może widac, a wewnętrznie wkurw x 1000



Kluczem jest też zrozumienie, zaakceptowanie swoich "słabości" pozwolenie sobie i wtedy praca nad zmianą, a jeżeli nie akceptujesz, szarpiesz się, gryziesz, nie pozwalasz sobie, no to zanim coś zmienisz to minie szmat czasu, albo własnię czujesz się z tym sztucznie, bo zewnętrznie wygląda jakbyś coś zmienił, ale wewnętrznie to hmmm, właśnie czujesz to co napisałeś o tej sztuczności, nie jets to naturalne, zgodne z Tobą, z Twoim JA i to tym JA zmieniającym się.