 Tytuł mało konkretny, ale ogólnie nawiązujący do mężczyzn.
 Tytuł mało konkretny, ale ogólnie nawiązujący do mężczyzn.Przez zranienie w dzieciństwie na tle seksualnym przez długi czas bałam się mężczyzn (zrozumiałe). Kiedy udało mi się ten lęk zminimalizować doszły inne problemy. Wiem, że mam ogromną potrzebę spotykania się z mężczyznami. Ale nie chodzi o liczbę (paru na raz) tylko kiedy nie uda mi się z jednym coś stworzyć, nie odczekam, tylko szukam kolejnej relacji. Między zerwaniem kontaktu z poprzednim, a nawiązanie nowej relacji z kolejnym pojawia się okropny, natrętny niepokój...Wręcz lęk. Wiem, że jest to złe, poniewaz próbuję szukac swojej wartości w mężczyznach. Mimo że jestem świadoma, że fajna, inteligentna ze mnie babka, to dopiero przy facecie czuje się jakaś "pełna".
Zakładam, że wynika to też z mojej relacji z ojcem, który jest ważną osobą w moim życiu oraz bardzo wyrazistą. Jako jedyna osoba w rodzinie interesował się mną, podzielał zainteresowania artystyczne. Do dziś potrafimy razem się nakręcać na różne tematy.
Ta relacja ma też swoje minusy, właśnie chyba takie, że szukając partnera z nim czuje się "widziana", jak z ojcem. Pracuję nad tym, bo nie chcę stać się częścią czyjegoś życia, zapominając gdzieś o swoim życiu, które jest piękne i bogate.
Nie wiem jak zwalczyć ten lęk, który tak dobitnie mnie ogarnia, kiedy nie widuję się z mężczyzną
 
 W sumie to też czuję się kobieco przy facecie. Przez całe życie zaprzeczałam mocno, że jestem kobieca bo wiązało się to z niebezpieczeństwem, że ktoś znowu mnie wykorzysta. Czyli kobiecość, atrakcyjność = niebezpieczeństwo. Czyli wewnątrz siebie nie miałam jak zbudować tego obrazu w sobie bo ciągle wiązał się z zagrożeniem. Widzę go u mężczyzn, bo oni to dostrzegają, dostrzegają tak, że się tego nie boję.
Działam z tym tematem u psycholog, ale pomalutku.
Może jest tu jakaś kobieta z podobnym problemem?



 Miałam kiedyś taką potrzebę, kiedyś słyszałam, że to seryjna monogamia.
 Miałam kiedyś taką potrzebę, kiedyś słyszałam, że to seryjna monogamia.  Bardzo niedobra sprawa, bo sprawia, że można zgadzać się na niskie standardy w relacji, wchodzić w toksyczne związki, itp.  U mnie to była chyba taka potrzeba, żeby ktoś mnie uszczęśliwił bo ja sama ze sobą byłam nieszczęśliwa. Więc po prostu musiałam z kimś być i oczywiście to się zazwyczaj nie kończyło niczym dobrym. Najlepiej mi zrobił odwyk od związków , który oczywiście momentami był bardzo ciężki psychicznie, i wtedy odkryłam, że na prawdę nie muszę z nikim być, żeby być szczęśliwą. No, a teraz jestem z kimś od niedawna, ale to już zupełnie inaczej wygląda i nie zrodziło się z desperacji psychicznej.
 Bardzo niedobra sprawa, bo sprawia, że można zgadzać się na niskie standardy w relacji, wchodzić w toksyczne związki, itp.  U mnie to była chyba taka potrzeba, żeby ktoś mnie uszczęśliwił bo ja sama ze sobą byłam nieszczęśliwa. Więc po prostu musiałam z kimś być i oczywiście to się zazwyczaj nie kończyło niczym dobrym. Najlepiej mi zrobił odwyk od związków , który oczywiście momentami był bardzo ciężki psychicznie, i wtedy odkryłam, że na prawdę nie muszę z nikim być, żeby być szczęśliwą. No, a teraz jestem z kimś od niedawna, ale to już zupełnie inaczej wygląda i nie zrodziło się z desperacji psychicznej. 