"krzywdzone dziecko nie przestaje kochać rodzica, przestaje kochać siebie".
Jestem trochę zagubiona. Z jednej strony podejmuje działania mając jakiś ramowy plan, a z drugiej brakuje mi pomysłu na dalszy etap. Mam tu na myśli swoją pracę. Napawa mnie to lękiem - lęk łatwo traktować jako coś bardzo nieprzyjemnego, a on przecież motywuje do działania
Próbuje nauczyć się czerpać to co dobre, z trudnych emocji. Bardzo łatwo jest wejść w wir "nie chce tego", trudniej traktować go jak przyjaciela
