

Nie wiem od czego zacząć, bo mam w sobie tyle myśli, że mogłabym napisać książkę . Najlepiej będzie jak zacznę od początku

Nerwicę mam prawdopodobnie od dziecka. Wychowywana byłam w domu pełnym napięć, presji, krytyki, lęku. Moja mama choć bardzo kochana, zbyt opiekuńcza, przestrzegająca mnie ciągle przed złem tego świata. Tata - okresowy alkoholik, chyba nie muszę pisać ile użerania z taką osobą. Ciągle mnie krytykuje, porównuje do innych. Jakieś 10 lat temu nabawił się padaczki poalkoholowej. Kto się z tym spotkał, wie co to za widoki, ciągły strach o życie drugiej osoby ( nie wiadomo kiedy nastąpi atak, czy osoba się nie przewróci , nie rozbije głowy, nie zadławi się). Na szczęście jego ,,wyskoki" zdarzają się już rzadko, bo raz na rok, dwa.
Mimo tego wszystkiego, bardzo ich kocham. W głębi duszy to dobrzy ludzie, chcą dla mnie dobrze. Mimo tego wszystkiego, potrafią mnie pochwalić, potrafią powiedzieć, że mnie kochają, potrafię z nimi fajnie spędzić czas. Wiadomo, jak to w prawie każdym domu- zdarzają się awantury, ale i one zawsze mijają .
Nie chcę rozpisywać się o przyczynach nerwicy, za długo się nad tym skupiałam i już mnie to trochę nudzi:)
PAMIĘTAJCIE JEDNO: W KAŻDYM MOMENCIE ŻYCIA, W KAŻDEJ JEGO SEKUNDZIE- STARAMY SIĘ JAK MOŻEMY NAJLEPIEJ. DZIAŁAMY TAK JAK UMIEMY, TAK JAK JESTEŚMY TEGO ŚWIADOMI.
Większość już pewnie wie, że to już 3 raz kiedy ta franca się mnie uczepiła, niestety tym razem bardzo mocno. Mam chyba wszystkie objawy nerwicy ( i te psychiczne i te fizyczne-) łącznie z dd i napadami paniki. Więc jeśli spytacie mnie, czy wiem co to znaczy ,,dziwność"- to tak wiem, jeśli spytacie mnie, czy ,,umierałam" na raka, na zawał, na boreliozę- to tak - umierałam na wszystkie choroby tego świata( i patrzcie- jeszcze żyję !) . Jeśli spytacie mnie czy mnie bolała głowa, ręka, serce albo dupa- to tak- bolało mnie wszystko, łącznie z małym palcem u stopy. Były momenty, że nie mogłam wstać z łóżka. Jeśli zapytacie mnie- jak tam z moimi atakami paniki? To powiem Wam- że były dni kiedy miałam ich nawet kilka. I tak przez miesiące. ( no patrzcie- nie zwariowałam


Nie piszę tego, żeby ktoś się nade mną użalał. Chcę pokazać, że mam ciężko. Wszyscy mamy ciężko. Każdy z nas ma inną wrażliwość- jak w życiu. Dla jednego problemem może być zgubienie portfela z ważnymi dokumentami , a dla innego problemem tej ,,samej rangi" będzie złamany paznokieć. Czaicie? Tak zostaliśmy wychowani, taka nasza wrażliwość. Dla mnie teraz ,,wyczynem" będzie np. pozmywanie naczyń, ale ktoś inny pomyśli:,,No co za debilka, boi się umyć gary.Ja to mam dopiero problem, bo boję się, że nie dostanę pracy."
Ale ja wstanę i dziś umyję te gary, choćbym się miała posrać w majty:) I będę cieszyć się z tego jak dziecko! Bo to będzie dla MNIE wyczyn i to jest najważniejsze.
Będę starała się tutaj pisać o moich planach, sukcesach, ale także porażkach, bo i te mają prawo się zdarzać. Teraz mam kryzys od paru dni, nie jest mi łatwo. Ataki paniki znów wróciły.DD trzyma. Objawy są. Ale wiecie co? Czasem tak sobie myślę, że im ta franca mocniej dowala, to tym bardziej wiem, że jak już się odburzę, będę MEGA SILNA:)
NO więc, ludziska. Głowy do góry! Panie cyc do przodu:) Panowie- napiąć klaty! i do boju!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!



-- 11 lipca 2015, o 16:47 --
NO TO LECIMY Z KOKSEM!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
( nie, nie jest mi łatwo).
Taka moja rada na początek: Nie czytajcie o chorobach.Choćby Was skręcało, męczyły myśli: a może jednak mam to i to...NIE CZYTAJCIE.
Rada nr.2 . Czytajcie, czytajcie i jeszcze raz czytajcie-forum i słuchajcie Divovica. Nawet po 3 razy to samo, nawet 10 jeśli trzeba.
I własnie ja- idąc za tym, staram się uporządkować moją wiedzę na temat zaburzenia. Zaczęłam- jak mi się wydaje najlepiej- od mechanizmu lękowego. Przepisałam sobie najważniejsze info do notesu i będę to czytać nawet 1000 razy i przyswajać, powolutku, bez pośpiechu.
Rada nr. 3. Działajcie! Ciągle mnie męczyły lęki, o boże, ja nie będę miała co robić. Co tu robić? Mam wyjść do sklepu, no dobra, wrócę i co? To bez sensu.
NIE, TO NIE JEST BEZ SENSU. Uświadomiłam sobie to po przeczytaniu postu jednej z odburzonych użytkowniczek, gdzie pisała o tym, że wyrzucała ciuchy z szafy i układała je znów. Każde działanie, nawet najmniejsze- ma sens w wychodzeniu z zaburzenia. KAŻDE.
Chwalcie się, jakbyście chwalili małe dziecko, które zrobiło pierwszy kroczek. Śmiejcie się, wyjcie do księżyca, skaczcie pod niebiosa i nagradzajcie się za KAŻDE- chociażby malutkie działanie:)
No, pogadałam sobie, to teraz żeby nie rzucać słów na wiatr- postaram się poćwiczyć i znaleźć sobie jakieś zajęcie. Oczywiście będę starała się skupić całą moją uwagę na tym co robię- ignorując objawy, obawy, wybrażenia.., akceptując mój stan, nie reagując na nerwiczkę. Aga- do dzieła !:)