Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Dzień dobry wszystkim od zagubionego nerwicowca

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
LukeSkywalker
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 6 listopada 2013, o 10:30

6 listopada 2013, o 10:49

Dzień dobry wszystkim forumowiczom :)

Chciałbym się przedstawić - nazywam się Łukasz i mam 23 lata. Od czterech lat zmagam się z czymś, co można by pewnie nazwać nerwicą lękową chociaż żaden lekarz u którego się pojawiłem nie określił moich dolegliwości w sposób bardziej konkretny niż 'nerwica'. Wszystko zaczęło się od bardzo silnego ataku paniki gdy byłem na pierwszym roku studiów z których przez to, co się zaczęło niestety zrezygnowałem. Po pierwszej wizycie u jakiegokolwiek lekarza zostałem uspokojony i zapewniony, że są to 'tylko' moje nerwy. Przez długi czas objawy zaczęły słabnąć kiedy to dwa lata temu idąc do sklepu zimowym wieczorem 'zaliczyłem solidną glebę' upadając na chodnik i uderzając tyłem głowy bez zabezpieczenia w ziemię. Oczywiście silna hipochondria od razu wkręciła w mój umysł straszne rzeczy (głupotą było czekanie na tomografię kilka miesięcy) mimo, że po tym uderzeniu nie miałem żadnych objawów wstrząśnienia mózgu. Sytuacja z uspokajaniem przez lekarzy znów się powtórzyła (jedynym lekiem jaki mi przepisano a po którym pojawiły się spore ataki agresji, złości i poirytowania to Vicebrol) lecz tym razem niedługo po tym wydarzeniu do moich objawów (kołatanie serca, gorąco, duszność, panika) doszły kolejne (ogromne zamroczenia umysłu, brak koncentracji, zawężenie skupienia do absolutnego minimum, potliwość, złe sny) i mimo tego, że znów wiedziałem, że to podobno 'tylko moje nerwy' objawy pozostały choć znów nieco słabły (tym razem niestety nie w tak znacznym stopniu i od dwóch lat szczerze mówiąc ogromnie się ze sobą męczę). Zażywam najsłabszą hydroksyzynę doraźnie (10 mg), od kilku dni Validol (bo hydroksyzyna działa momentami aż za bardzo i przez resztę dnia jestem po prostu niesamowicie przymulony), duże dawki potasu i magnezu (ze względu na wyniki morfologii), oraz lecytynę by wspomóc jakoś swoją naukę.

Do napisania na tym forum skłoniła mnie jednak zupełnie nowa sytuacja. We wrześniu tego roku poznałem w końcu wspaniałą dziewczynę, której (mam wrażenie) szukałem całe życie. Okazało się, że zakochałem się ze wzajemnością co sprawiło, że przez kilkanaście pierwszych dni czułem się jak nowo narodzony człowiek. Było wspaniale i myślałem, że uwolniłem się od większości swoich problemów psychicznych. Niestety nic bardziej mylnego bo nieco ponad dwa tygodnie temu zaczęły pojawiać się one w zwiększonej sile (stany depersonalizacji, szalone myśli, ogromny lęk, zdenerwowanie, zimny pot, kołatania serca) a najgorsze z nich to prawdziwe piekło emocjonalne i ogrom bardzo złych i niekontrolowanych myśli.

Piszę do was tu wszystkich bo pojawił się we mnie ogromny problem, którego nie umiem pokonać mimo zastosowania najsilniejszej logiki. Moja nowa dziewczyna to wspaniały człowiek, który obdarzył mnie ogromnym zaufaniem, ciepłem i zrozumieniem (zwłaszcza wobec tego z czym się zmagam), a ja od krótkiego czasu budząc się rano i myśląc o niej mam ochotę się rozpłakać albo wywrzeszczeć na Nią (kieruję swoje najgorsze objawy w Jej stronę). Czasem zrobi coś co w ogromny sposób wzbudza we mnie zdenerwowanie (te objawy nie dotyczą tylko jej ale też wszystkich ludzi z jakimi mam teraz kontakt), czasem wręcz agresję. Na myśl o tym szczęściu, które mnie spotkało mam ochotę uciekać jak najdalej i myślę tylko o tym by nie zrobić jej najmniejszej (głównie werbalnie) krzywdy. Chcę kochać a nie krzywdzić, czuć pozytywne emocje gdy jesteśmy razem a nie niechęć i złość.

Proszę was wszystkich o rozmowę, dobrą radę i pomoc bo... szczerze mówiąc mógłbym poddać się ze wszystkim (taką mam już pełną rezygnacji i dekadencji osobowość - tak myślę), ale nie pozwolę bym sam sobie odebrał szansę na szczęście z drugą osobą. Wiem, że muszę najpierw naprawić siebie by kogoś w pełni pokochać, ale... nie poddam się, nie chcę i nie pozwolę na to.

Dziękuję z góry wszystkim którzy wytrwają do końca mojej diatryby i proszę o wyrozumiałość.

Pozdrawiam serdecznie,

Zdesperowany Łukasz
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

6 listopada 2013, o 11:13

Hej Łukasz, przede wszystkim przeniosę ten temat za jakiś czas do działu nerwicy lękowej, bo ogólnie tak lękowo można opisać twój problem. A czasem ludzie przegladaja tam wąti szukając oparcia, ze ktoś tak czy siak ma i cierpi tak samo jak on, to daje hmm nadzieję a twój opis wskazuje na zaburzenie lękowe z napadami paniki czyli nerwicę lękową, zazwyczaj określanej po prostu nerwicą.

Ogólnie Łukaszu wiem, że ty obecnie teraz skupiasz się na tym co jest, bo jest dziewczyna, była radość, jest zakochanie ale z drugiej strony jest co innego, lęki.
Lek ma głowne zadanie hamować nas i straszyć i to własnie z tobą robi.
Niestety aby pozbyć się tego problemu powinieneś jednak szerzej spojrzeć na sytuację, bowiem nic nie dzieje się ot tak sobie, dawno temu dostałeś atak paniki, potem po tym ataku wpadłeś w lękowe błędne koło, reakcja-walcz-badz-uciekaj-czyli-nerwic ... t3411.html ogólnie polecam ci poczytać, tematy z tych działów info-dla-swiezakow-i-obytych.html bo choć kazdy człowiek i problem może być inny, lęk kieruje się starą zasadą, i schematem, że pojawia się lek, objaw, atak paniki a my popadamy w nerwicę.
Twoja osoba wykazuję ponadto skłonnośc do pewnego rodzaju nakręcania się o czym sam piszesz, co też jest troche wynikiem pielęgnowania tych leków nerwicowych przez lata.
Co możesz zrobić? Jak mówie, wiem, zę teraz masz sprawy doczesne i teraźniejsze ale potrzebujesz spojrzeć na to szerzej, aby pozbyć się lęku, który ty masz i tej zdolności do wyłapywania zagrożeń i nakręcania się potrzeba ci zmiany nastawienia po pierwsze do życia a po drugie do samej nerwicy i objawów lęku.
Bo to, ze one się pojawiają to jest ...naturalne, jakkolwiek dla ciebie to brzmi to każdy ko ma słabszą odporność na stres może je przeżywać. Tyle tylko nie wolni pozwalać aby stawały się centrum zycia, i aby robiła się z tego nerwica, bo pierszy lek czy atak to jeszcze nie jest nerwicą, to jest obawa, wyrzut hormonów stresu z jakiegos powodu, gdybysmy nie nadawali temu rangi COŚ SIĘ DZIEJE z obawy czy to nie chorobowe, i gdyby nie nasze ciągłe watpliwości to atak by minał, lęk i objawy tak samo. Natomiast my wpadamy w nerwicę bo ciągle zaczynamy się martwić i tym zyć.

Ty obecnie jesteś w sytuacji takiej, ze ta agresja, niechęc do ludzi to jest frustracja i bezsilność w obliczu tylu nastepujących objawów, a do tego chęci po prostu spokojnego życia z fajną panną :)
Stad te mysli agresywna, stad ta niechęć.
W nerwicy nie zrobisz nikomu krzywdy, nie wpadnij w kolejną obawę nerwicowa z uwagi na strach przed utrata kontroli, bo tylko będziesz dalej się nakręcał.
te leki co bierzesz nie pomoga ci wyjśc z tego koła lekowego ani nie zmienią ciebie, to sa leki doraźne, leki ogólnie w wielu wypadkach sa doraźnymi bo głownym leczeniem jest zmiana swoich nawyków lękowego reagowania na wszystko. A to robi się poprzez terapię, przy czym pamietajac, ze terapia to narzedzie, wszystkie zmiany zachodzą w nas i dokonujemy ich sami.
Samoistne prostowanie osobowości z lękowej dokonuje się przy przełamywaniu lęku i strachu, ciężko jest na poczatku ale wówczas osobowość kształtuje się sama. Nawyki lękowe znikają i przychodza inne nawyki, pozytywne.

Więc jak dla mnie przełamywanie lęku, terapia, i plus leki jeśli czujesz, ze tego ci potrzeba. Wydaje się to być może skomplikowane i straszne, bo to tyle bedzie trwac, przełamywanie lęku lepiej potraktowac jako coś co robimy dla siebie, bowiem życie dalsze z większą odpornością oznacza, ze nerwica nie wraca, oznacza, ze ona nie przychodzi. nawet jesli przyjdzie objaw stresu, to nerwicy po tym nie będzie.
Bo jestesmy silniejsi. Tu opisałem swoje zmagania, jak chcesz to poczytaj
vademecum-leku-nerwic.html

Nie wiem co doradzic w sprawie kobiety, bowiem tak naprawde gdybys poszedł na terapie i zaczał działac to związek w niczym w tym wypadku nie przeszkadza. Jesli tylko bedzie wspierac cie w terapii, a ty naprawde nbedziesz chcial i zrozumiesz ze z lęku leczymy sie sami zmiana siebie to bedzie wszystko okey.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
LukeSkywalker
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 6 listopada 2013, o 10:30

8 listopada 2013, o 10:26

Po pierwsze Victor chciałbym Ci bardzo podziękować za tak obszerną i pełną zainteresowania odpowiedzią :) Od długiego czasu nosiłem się z zamiarem napisania o moich dolegliwościach na forum takim jak to. Niestety często ze wszystkiego rezygnuję, wszystko wydaje mi się znajdować poza moim zasięgiem i tuż po rozpoczęciu albo i przed po prostu sobie odpuszczam bo 'to i tak nie pomoże', a w przypadku tego tematu 'nie dotrze do mnie'. Jestem niezwykle upartym człowiekiem (jak teraz to widzę to swoją 'oślą naturę' źle ukierunkowuję), który na dodatek bardzo szybko zapomina o tym, co ktoś mu powiedział - tak jakbym tracił wiarę i koncentrację na tym, co przeczytałem. W połowie czytania Twojego posta coś we mnie pękło i poryczałem się jak bóbr (co oczywiście przyniosło ogromną ulgę) - większość objawów ustąpiła na kilkanaście całkiem długich godzin, lecz wiedziałem (bo zdarzyło się to już wcześniej zwłaszcza po wizytach u lekarzy), że w jakiś sposób przestaje to na mnie działać - tak właśnie jakbym podświadomie przestawał w to wierzyć albo zbytnio się rozluźniał i starał zapomnieć o problemach, które przecież nie znikają po jednym dniu, a one wracając prawie mnie zaskakują.

Chciałbym jeszcze wspomnieć o ogromnych wahaniach nastrojów, które często mnie wykańczają bo zmieniają sposób myślenia o ważnych sprawach. Od dwóch dni nie czuję już tak silnej agresji ani zdenerwowania (pojawiają się raz na jakiś czas przez kilka sekund, ale bardzo szybko wpół świadomie je w sobie wyłączam - może to właśnie skutek tego, co do mnie napisałeś), ale ustąpiły one miejsca już trochę bardziej znanej mi rezygnacji, pustce czy najgorszej obojętności i milczeniu. Znów kieruję je na zewnątrz ku wszystkim ludziom oraz mojej dziewczynie. Oczywiście staram się wręcz na siłę nie okazywać tego zobojętnienia i póki co te zmiany nastrojów nie są aż tak zauważalne (jednak jak zwykle jest to wewnętrznie bardzo męczące) - mam nadzieję, że słusznie postępuję.

Wydaje mi się też, że moja nerwica pojawiła się na skutek niedojrzałej osobowości oraz jakichś wewnętrznych cech które są predyspozycjami do 'złapania' właśnie nerwicy lękowej (moja mama zmagała sie z czymś tego rodzaju przez wiele lat). Zauważyłem też właśnie jak strasznie siebie analizuję o czym wspominasz w jednym z artykułów, które własnie zaczynam czytać.

Za Twoją radą udałem się do psychologa, który podczas krótkiej sesji rozpoznawczej wspomniał o tym, że całkiem możliwe iż przez to, że moje życie zaczyna się zewnętrznie stabilizować (w końcu udało się dostać na II rok studiów/poznałem dziewczynę/zmieniłem sposób myślenia o tym czego chcę w życiu), moje objawy mogą się nasilać co przypomina coś w rodzaju 'pogorszenia ozdrowiennego', ale jeśli zacznę uczęszczać na terapię i pracować nad sobą to będę mógł sobie ze sobą w życiu poradzić.

Postaram się mimo mojego słomianego zapału udzielać na forum i jeszcze raz bardzo dziękuję Ci za słowa, które w ogromny sposób mi pomogły :)

Pozdrawiam serdecznie!
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

8 listopada 2013, o 13:07

Lukas ogólnie to co opisujesz to czesta również domena osób z lękami, nerwicą, mówię o tym uspokojeniu. Jak przeczytałes posta czy posty to przyszło lekkie odprężenie, co własnie po wizytach u lekarzy się zdarza, pisałem o tym też w tych tematach o nerwicy, dzieje się tak bo uspokaja się umysł, nie wątpi w danej chwili, nie nakreca się bo przeczytał bądź usłyszał, że te objawy nie są dziwne, że nic się nie stanie oraz, że jest szansa żeby z tego sie wydostać.

Po czasie dzieje się też tak, że jakby o tym zapominamy a to dlatego, że najczęściej objawy jednak jakieś trwają i to poczucie niepewności i strachu jakby przezwycięża to uspokojenie.

Co do emocji, to cóz akurat znam dobrze, ja obecnie potrafię doprowadzić się z jednej skrajności w drugą dość szybko i nawet byle czym, z miłości do nienawiści, z wielkiej chęci działania do totalnego braku chęci, słomiany zapał jest mi niestety bardzo dobrze znany.
Tyle tylko, ze obecnie ja nie mam już nerwicy, lęku, objawów chyba, ze objawy stresu w chwilach dużego obciążenia, załamki jakąs sprawą ale nerwicy już nie ma, więc łatwiej mi sobie coś niecoś w chwilach tych emocji poukładać w głowie, pomobilizoważ się do działania.
A kiedy ma się nerwicę, lęk to wiadomo, że to w zasadzie jest nie tyle co zaburzenie psychiczne a przecież zaburzenie emocji, dochodzą wtedy różne emocje, lek, bezsilnośc, poczucie beznadziei, więc ta nasza zmienność w sumie dolewa tylko iliwy do ognia, trudniej wówczas sobie układac coś w głowie, bo zyjemy nerwića i objawami i lękiem.

Co do osobowości to najcześciej nerwicę i taki sposób bycia lekowy, zamartwiający się wynika z cech naszej osobowości, na szczęście można to kształtować, to nie oznacza końca świata, ze taka mam osobowość o koniec, na pewno jeśli chodzi o lęki, nerwice można z tego wyjśc a potem spokojnie można pracowac nad swoimi skłonnościami a osobowośc i jej cechy najlepiej kształtuje się poprzez wychodzenie tym słabością naprzeciw.

Dobrze, ze poszedłes na terapię, uważam, że to jest potrzebne bardzo, mów o wszystkim terapeucie dokładnie aby miał twój dokładny obraz, to wazne jest w terapii,. Uważam, że tak cię teraz nerwica przypiliła bo właśnie, dzieje się wiele, dziewczyna, 2 rok studiów, pragnienia w życiu itp. a to niesie za sobą pewne presje i pewna potrzebe odpowiedzialności, co jak sam wiesz czasem w takiej osobowości mało dostosowanej do presji do życia takiego dorosłego (co niesie za sobą stres przy np. decyzjach) , powoduje rezchwianie emocjonalne i po prostu pęknięcie hormonów strachu po przekroczeniu granicy zmartwień. I tak się potem toczy to wszystko.

No ale móc mopżna, lepiej nie zadawać sobie pytań, czemu ja? dlaczego inni sa po prostu szczęsliwi a ja musze robic takie rozne rzeczy? Na to odpowiedzi nie ma i chyba po prostu tak jest w zyciu. :)

Pozdro
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
ODPOWIEDZ