Od pewnego czasu czytam wpisy na tym forum i postanowiłam sama w końcu do Was napisać, żeby podzielić się z Wami moimi wątpliwościami. Nie wiem, czy piszę w odpowiednim miejscu, jeśli nie, to bardzo przepraszam!
Od 11 miesięcy walczę, z mniejszym lub większym skutkiem, z zaburzeniami lękowymi. Wszystko zaczęło się w lipcu 2015 r, jak myślę, po przeczytaniu... książki J. Pilcha... Kto zna książkę, lub film, wie, że jest to studium alkoholizmu. W pewnym momencie natknęłam się w książce na bardzo realistyczny opis potwora, który ukazał się bohaterowi powieści w pijackim delirium. Tak na mnie wpłynął ten opis, że w nocy zaczęłam sobie takiego samego potwora wyobrażać w mojej sypialni aż w końcu na 3 noc dostałam regularnego ataku paniki. Obudziłam się z wrażeniem, że ktoś we śnie wrzeszczał na mnie okropnym głosem, byłam cała zlana potem i STRASZNIE się bałam. Wiem, że jest to super głupie i absurdalne, ale od tego czasu nie jestem w stanie dojść do siebie. Przechodziłam już etapy lęku przed opętaniem lub obsesjami demonicznymi, ciągle miałam szybkie bicie serca plus inne rozrywki fizyczne takie jak zawroty głowy i trudności w zasypianiu. Zrobiłam wielki błąd, jaki robi wiele osób z lękami i przez długie dni, jeśli nie tygodnie, czytałam o opętaniach, objawach zniewolenia i, oczywiście, wiele objawów mi pasowało


Potem, na wiosnę, czułam się lepiej, udało mi się jakoś kontrolować nerwicę, częściowo dzięki lekturze postów na tym forum. Czułam się nawet do 95 procent lepiej niż latem i jesienią zeszłego roku, jedynie chwilami miałam momenty niepokoju czy potykania serca. Niestety, od maja jest znowu gorzej, tym razem dlatego, że doszedł nowy lęk, czy aby nie mam schizofrenii. Wiem, wiem, typowe! Ale i tak straszne... Znowu poczytałam moc artykułów, między innymi na temat rzekomonerwicowego początku schizofrenii... Tym razem niektóre napady lęku były nawet silniejsze niż te wywołane przez strach przed ewentualnym opętaniem. Czułam się, jakbym miała za moment, momencik, stracić rozum! Do tego od wiosny doszły pewne myśli czy wyobrażenia, np. że kogoś rozjeżdżam autem na ulicy, czy że mogę zrobić sobie krzywdę... Od 2 tygodni chodzę na terapię i powiem Wam, że właśnie terapeutka mnie jakoś nastraszyła. Otóż powiedziałam jej, że raz w zeszłym roku miałam w wyobraźni obraz, że pewna znana mi osoba ma robaki w brzuchu. Strasznie mnie ta myśl wystraszyła, ale nie dlatego, że w nią uwierzylam, ale właśnie dlatego, że zaszokowała mnie samą treść tej myśli. Jak w ogóle mogła mi ta myśl przyjść do głowy?? Powtarzam, że NIGDY w tą myśl nie uwierzyłam!! Wyjaśniłam terapeutce, że miałam dystans do tej myśli, że przez ani moment w nią nie uwierzyłam i, że czułam się strasznie po tej myśli. Z resztą do każdej z myśli lękowych miałam dystans, nie do końća jednak wierząc nawet w jakieś diabelskie działanie w moim życiu. A terapeutka na to, że takie myśli jak ta o robakach są niepokojące i byłby powód do zmartwienia, gdyby takie myśli zaczęły się częściej pojawiać... Jak się można domyśleć po tej rozmowie z terapeutką zaczęłam o wiele bardziej kontrolować, co myślę i czy moje myśli są normalne, itp. Niestety, uważam, że tak się tego wystraszyłam, że od ostatniej wizyty u terapeutki takie myśli częściej mi się powtarzają. NIE WIERZĘ w nie, wiem doskonale, że żaden pająk nie może wyjść z oczu osoby, z którą rozmawiam, ale właśnie od momentu, gdy terapeutka mi powiedziała, że częstsze myśli tego rodzaju mogą być powodem do zmartwienia, akurat na przekór częściej mam takie skojarzenia. NIE WIDZĘ oczywiście żadnych robaków wychodzących z oczu mojego rozmowcy, tylko przychodzi mi czasami takie skojarzenie do głowy. I teraz masakrycznie mnie stresuje! Nie rozumiem, dlaczego akurat takie myśli, jeśli mam do nich krytyczny stosunek, mają być powodem do zmartwienia... Czym się różnią od obawy, że mogłam zostać opętana? Chciałam Was zapytać, co uważacie na temat opinii psycholog, która z resztą zdiagnozowała u mnie ogólne zaburzenia lękowe! Problem w tym, że przez jej opinię nie potrafię się uspokoić i podejść z dystansem do tych myśli... Boję się, że są one objawem poważniejszej choroby...
Pozdrawiam wszystkich serdecznie i dziękuję za wszelkie sugestie!