Po pierwsze zaakceptowałam swój stan, uznałam go za coś całkowicie normalnego, a zarazem przejściowego. A co najważniesze, nie boję się tego wszystkiego. Nie boję się objawów, nie boję się żyć. Lęk towarzyszy mi coraz rzadziej, zakorzenia się we mnie spokój. Wiadomo, są lepsze i gorsze dni. I to także akceptuję. Jest to nieodłączny element odburzania, który należy po prostu przetrwać.
Wiele jeszcze chcę zmienić na swojej drodze, ale i tak już dużo wypracowałam i przeanalizowałam.
Moim pierwszym krokiem w odburzaniu było postanowienie, że nie pozwolę aby takie gó*no rządziło moim życiem! Tylko ja mogę to robić.
Kolejnym krokiem było odnalezienie tego forum, po kilku dniach opowiedziałam szczerze tu całą swoją historię, której nikt dotychczas nie znał. Otrzymałam od Was wsparcie, co meega podniosło mnie na duchu i dało promyk nadziei.
Wiele porad z forum i z YT prowadzonego przez adminów mi pomogło.
Także zmiana otoczenia życiowego, przełamywanie rutyny bardzo wpłynęło na mój proces odburzania. Zmieniłam wystrój pokoju, tak abym czuła się jak najlepiej we własnych czterech kątach. Zaczęłam robić to, co na prawdę lubię, nieco otworzyłam się na swiat. Wiem, ze jeszcze nie robię tego na 100%, ale już sam fakt robienia tego jest dużym plusem. Muszę oswoić się z wkraczaniem w normalność. Małymi kroczkami do celu. Będzie dobrze.
A Ty na jakim etapie odburzania jesteś?