Ostatnio dawno mnie nie było na forum i prawie zapomniałem hasla

Od kiedy się zaczela u mnie nerwica z napadami paniki 2 lata temu dużo się wydarzyło. Operacja onkologiczna, urodzenie dziecka, ukończenie studiow, smierc osoby bliskiej to tak z grubsza. U mnie się objawia nerwica uwiązaniem do jednej osoby i lękiem przed wyjechaniem gdzies dalej bez niej. Widze ze robie w sumie postępy i to calkiem duże ale dalej nie mogę "samodzielnie dzialac". Zastanawiam się czy proces odburzania idzie tak powoli czy ja cos robie zle ze tak się dzieje? Niestety sytuacju nerwowych jest wiele w moim zyciu, staram się jakos funkcjonować ale ciagle sa jakies "strzaly" z boku. Gdy wyjade gdzies sam czuje napływ myśli negatywnych do glowy ze cos mi się stanie i wtedy przyspiesza oddech poce się i zaczyna się panika. Staram się po prostu przeczekać ten stan bez zbędnego uspakajania się itp. Pierwszy atak powstal na studiach w miejscowości oddalonej od mojego miejsca zamieszkania i praktycznie od tamtego ataku nie pojechałem tam sam....czy aby przyspieszyc odburzanie musiałbym tak pojechać sam i jakos "się przekonać" ze nic mi nie grozi? Proszę o porade i pomoc. Dziekuje