Niemniej jednak moja DD zyla jakby obok nerwicy i problemow, powodowala ustawiczne odciecie. DD mialem caly czas, przeblyski byly bardzo rzadko. Trwalo wszystko prawie dwa lata. Zaczelo sie generalnie od trawki ale to byl wyzwalacz bo mialem tez spore problemy podczas dorastania, wychowywalem sie w domu dziecka, bralem rozny syf jak meta i inne. Ktoregos razu po trawce dostapilem zaszczyty odrealnienia i potem rozwinela mi sie nerwica (natrety, taki paniki, somatyzacja itp).
Sadzilem ze kiedy z tego wyjde to napisze mega posta ale szczerze mowiac stracilem taki zapal

Tak naprawde trudno jest opisac wlasny proces odburzania, bo tu chodzi o ciaglosc procesu uswiadamiania siebie, podejmowania czesto tych samych staran i dzialan, jest to kwestia wyciagania wlasnych wnioskow.
Nie mozna tylko biernie czekac az olanie zadziala...
Jestem jedna z tych osob co z samym zaburzeniem radzilem sobie typowo za pomoca forum i to nie tylko czytajac ale takze odpisujac, bardzo mi to pomoglo po dluzszym czasie. Bardzo jestem wdzieczny vicowi, idvovi i ciasteczkowi ze dbaja o to forum i ma ono swoj klimat. Dziekuje wam za wiare w to ze moge sobie z tym poradzic chociaz czulem objawami ze to chyba niemozliwe.
Ja leki bralem tylko na poczatku ale nie bylo jakis super efektow po nich a do tego wiedzialem ze z lekami to jak z mefka... ze cos bierzesz zeby sie dobrze czuc. A przeciez to objawy to nasze emocje i nasze sprawy, z tym mozna sobie poradzic.
Osobno dziekuje vicowi ze napisal tak obszerna

Jestescie naprawde zajebisci i bardzo wiele wam zawdzieczam. Ale bez laurek zbytnich bo to ja w koncu wykonalem ta prace

Moja dd objawiala sie:
-czuje ze nie mam kontroli na cialem a dokladnie ruchami, uczucie to poteguja obce rece "doczepione" tak samo nogi
-brak mi siebie, nie wiem jak to opisac doslownie ale zatracilem jakby swoje "ja" nie czuje swojego zytcia jak kiedys, nic nie czuje normalnie
-nie potrafie przezywac radosci, nie potrafie przezywac normalnych chwil i roznych zdarzen
-czuje sie emocjonalnie pusty
-zacinam sie w mowie brakuje mi czasem slow i trudno mi skladac zdania
-brakuje mi mojej inteligencji, jakby mozg mi sie zawiesil
-w potylicy czuje ucisk i mam wrazenie ze nie czuje z tylu glowy wlosow
-jestem stale otumaniony jakbym byl w polsnie
-nie czuje ze naleze do tego swiata, swojego domu, czuje sie w nim obco
-drazni mnie to ze wszystko widze w innym kontrascie
- nie czuje ze ja wykonuje ruchy
-glos moj brzmi inaczej, nie poznaje go
- w lustrze dziwnie sie czuje jak patrze na swoje odbicie
-czesto pojawialy sie wyobrazenia z przeszlosci i jakie sobrazy
-mialem uczucie ze jestem tylko oczami
-mialem problemy z wyobrazaniem sobie czego i ciagla pustke w glowie
-siwat nieralny
-podwazanie rzeczywistosci
-natrety myslowe egzystencjalne. Nie bylo chyba tematy jakiego bym nie poruszal w glowie.
-brak odczuwania emocji i przyjemnosci
Co mi pomoglo? Traktowanie zaburzenia jako cos co moze zdarzyc sie kazdemu, musialem przestac krytykowac siebie i dolowac ze akurat ja tak mam, bardzo wiele dala mi akceptacja kazdego objawu z osobna, ogromny wklad mialo wyszukiwanie aktywnosci nawet na sile bo byl to krok do tego aby sie powoli urealniac, praca nad nerwica czyli ryzykowanie wobec watpliwosci i niereaktywnosc wobec obaw a do tego na terapii i na co dzien praca nad branie odpowiedzialnosci za siebie i swoje zycie.
Akceptowanie kazdego kryzysu, trzeba pamiec ze zaburzenie nie postepuje!!!! To sie tylko tak czasem wydaje, jednego dnia mozesz byc na dnie a na drugi dzien w o wiele lepszej formie. To tylko emocje.
Najpierw jednak musialem skonczyc z oszukiwaniem siebie ze robie wszystko bo nie robilem. Nie akceptowalem jak nalezy, spinalem sie objawami. Nie wiesz jak akceptowac? Pomysl sobie ze to dd ma tak trwac a ty musisz dostosowac zycie tak aby zaczac bys w koncu szczesliwym i to nawet z dd. To tylko taka sztuczka aby nie spinac sie tym kiedy to minie i nie wyolbrzymiac objawow.
Pomoglo mi wiele rzeczy ale takze przede wszystkim swiadomosc ze proces wychodzenia z zaburzen to sinusoida, raz jestes na gorze a raz na dole i jak wtedy panikujesz i lamentujesz zatrzymujesz proces, jak w lamentach sie zagrzebujesz na tygodnie, wracasz do bez mala poczatku.
Nie mam weny na ten moment ale bede pisal doburzeniowego posta dotyczacego nerwicy i swoich wewnetrznych problemow. Wtedy sie popisze a nie chce pisac tego dwa razy.
Tu chcialem dac znac ze wszelkie objawy dd moga minac. Mijalo mi to etapowo ale bywalo tak ze nagle wracaly wszystkie objawy bez powodu. Kazdy musi wtedy i w zasadzie ciagle wykazywac cierpliwosc i prace na wielu frontach i byc dla siebie mocno wyrozumialym.
Na poczatku i przez wiele miesiecy towarzyszylo mi poczucie ze nigdy z tego nie wyjde, nie pamietalem nawet juz jak to jest sie dobrze czuc ale zawsze co jakis czas chociaz motywowalem sie ze przeciez chodzi tu o moje zycie i staralem sie mimo wszystko robic tak jak moglem w tych stanach najlepiej.
Zyjecie, oddychacie, mozecie mimo wszystko myslec wiec warto sie starac... ale jesli ktos z was w tej chwili pomyslal ale co to za zycie... to znaczy ze twoj pesymizm jest dla ciebie wazniejszy niz odzyskanie rownowagi emocjonalnej.
Czy minelo mi 100 % objawow? TAK. Mialem ich wiecej niz te ktore wypisalem ale trudno sie juz w nich teraz powoli polapac.
Historie sa oczywiscie rozne ale traktowanie zaburzenia to mega sprawa, tylko robcie to szczerze przed samym soba i wlasciwie, ja dlugi czas sie oszukiwalem ze mam w dupie dd a tak nie bylo
