Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

co dalej?

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
ola36
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 91
Rejestracja: 7 grudnia 2015, o 12:34

28 marca 2016, o 20:21

Cześć Kochani,
postanowiłam napisać tutaj, bo czuję że utknęłam. Nie będę opisywać całej swojej historii szczegółowo, napiszę w skrócie. Od października z Waszą pomocą i dzięki farmakoterapii pracuję nad swoją nerwicą z niezłym skutkiem. Nie mam żadnych objawów somatycznych, chodzę gdzie chce, robię co chcę, nerwica mnie nie ogranicza w żaden sposób, jednym słowem funkcjonuję w społeczeństwie i w rodzinie jak niezaburzony człowiek. W czym więc jest problem? Wydaje mi się, że nerwica objawia się u mnie stanami depresyjnymi i tym poczuciem bezsensu, z którym nie mogę sobie poradzić. Druga sprawa, to moja terapia. Uczęszczam na nią od października, jednak w żaden sposób nie mogę dostrzec jakoby pomagała mi ona w wyjściu z nerwicy. Wydaje mi się, że ja, moja praca nad nerwicą, divovic plus inne pozycje to jakby jeden zbiór a terapia to osobna sprawa - nie związana z nerwicą, gadanie często bez sensu, gadanie którego często nie rozumiem i nie potrafie przypasować do swojego życia. A chodzę, bo chodzę. Bo chodzę już pół roku i szkoda przerywać. Chodzę, bo terapia to ponoć najlepsze lekarstwo. Terapeutka nie pochwala moich samodzielnych prób wychodzenia z nerwicy, nie pochwala czytania książek autorstwa B Fox, C Weeks czy S Briersa. Usmiecha sie zagadkowo kiedy wspominam o medytacji czy relaksacji. Nigdy nie wiem co myśli. To terapia psychodynamiczna. Nie usłyszę tam dobrego słowa, nie dostanę wsparcia, nie dostanę nadziei. Ciężko mi z tym. Nie wiem czy idę dobrą drogą..Po wysluchaniu nagrań i rozmowach z Wami wzięłam byka za rogi, pot się ze mnie lał ale robiłam to, czego się bałam aż lęk minął. A robiłam to wbrew słowom terapeutki. Staram się akceptować gorsze dni bo i tak nie mam siły z tym walczyć. Tłumaczę sobie w gorszych chwilach, że teraz tak mam, bo mam nerwicę. Chodzę do pracy, wychowuję dziecko, uprawiam sport, chodzę na imprezy. I nie ma to nic wspólnego z terapią. Jestem tym rozczarowana. Spodziewałam się po nerwicy że jakaś zmiana we mnie zajdzię, że to będzie początek nowego życia, że to wszystko wyjdzie mi na plus. A w tym momencie czuję się dokładnie jak przed zaburzeniem, te same nawyki, te same stresy do których mam to samo nastawienie, ta sama gonitwa, te same schematy myślowe, ta sama reakcja na te same problemy. Co robię źle? A może nie dostrzegam zmian w sobie? Na czym tak naprawdę polega ten rozwój osobisty? Czy terapia psychodynamiczna jest dla mnie? Ja czuję podskórnie, że stoję w miejscu. Wiem, że niezbyt ciekawy ten mój post, ale jesli ktoś mógłby to jakoś skomentować to będę wdzięczna. Niestety ani lekarz ani terapeutka mi na te pytanie nie odpowiedzieli.
Katarzyna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 30
Rejestracja: 2 marca 2016, o 17:45

28 marca 2016, o 21:44

Witaj Olu :) Mam podobne odczucia do Twoich. Też funkcjonuję normalnie (praca, dom, dzieci, sport, hobby) lęk mnie nie ogranicza - bo to sobie wywalczyłam, ale niestety bardzo często mi towarzyszy. Lęk i przygnębienie. Podobnie jak Ty zaatakowałam nerwicę ze wszystkich dział i podobne mam odczucia co do terapii. Mam wrażenie, że terapia sobie, a życie sobie. Jestem juz tym zmęczona, mam dość ale wyjścia nie ma i to trzeba przeczekać/przepracować. Wiem, że i radość przyjdzie - bo przecież już się czasem pojawia - na pewno u Ciebie też. Pozdrawiam serdecznie
ODPOWIEDZ