A taki gościu

Też to czytałem. Chłopie, ja jak patrzę na ludzi to mnie taki strach łapie, bo nie mogę nic zrozumieć czym jest człowiek wgl itd. Ale taka prawda jest niestety, że jakbym poszedł za tymi wszystkimi myślami, to bym nie wiedział dlaczego ja oddycham, albo co jest co. Bo tak naprawdę można wszystko analizować np: " Jak to jest, że podejmujemy wybory, kim jestem, dlaczego podejmuje taki a nie taki wybór, czy to co teraz robie jest moje na pewno itd" Tak właśnie działa nerwica, na siłę odciąga od życia, mi wmawia codziennie dosłownie wszystko i stara się mylić we wszystkim. Każda irracjonalna myśl jest od nerwiczki, KAŻDA. Jak ja się patrzę na ludzi, to się cały trzęsę, i uwierz mi, że czasem łapią mnie tak życiowe natręty, że ciężko jest to gówno odróżnić od reala np: "Czy sam sobie dam radę? kim wgl ja jestem? Myślą? Ciałem? Duszą? Może tak świat jest wymyślony" - Z kumplami mam stracha rozmawiać, bo nie wiem po co oni różne rzeczy mówią itd, po co to wszystko i czyy wytrwam każdy nowy dzień. Ale powiem Ci tak, mam to w dupie już kuhwa... Mam to naprawdę w dupie, Jak np chcę słuchać muzyki i nerwica mi podsuwa "Jaki proces zachodzi w twoim mózgu, że tak to odbierasz, albo oO a teraz jesteś ucieszony, bo taki proces zaszedł w mózgu i jesteś robotem" Ale mam to już naprawdę w dupie, mogę być tym głupim robotem, nie muszę rozumieć świata, mogę na razie nie mieć marzeń, mogę nie mieć przeszłości, mogę nie rozumieć tego, że jestem synem, bratem itd... CHU* Z tym :d Łep mi już pękał od wszystkiego, dosłownie myślałem, że zemdleje jak czegoś nie zrobię, albo że muszę coś zrobić, że jak tego nie zrobię to nerwica będzie się rozwijać.... CHU* Pojechałem sobie dziś w Bieszczady na 2 godzinki, wziąłem gitarkę poszedłem na zadupie, na jakieś wzniesienie, żywej duszy nie ma: Tylko ja, pszczoły i gitarka skupiam się na grze, potem przylatują myśli i lęki, że muszę o tym pomyśleć o tym o tym, że jak nie to... No właśnie to gówno... Posłuchałem sobie pszczółek dalej, myśli dalej olewałem z lękiem. Miałem taki ogromny uścisk przez cały dzień na łebie... No dziwne jak skupiłem się w pełni na podziwianiu otoczenia, to po prostu o całej tej nerwicy na chwilę zapomniałem i tym, czy ludzie są robotami, czy ja jestem robotem, dlaczego mam emocje, krytykowanie siebie, analizowanie każdego ruchu, każdej myśli, denerowanie się, że ja myślę, dlaczego myślę - To wszystko minęło, skupiłem się po prostu na zewnątrz... Czyli ehh, Czyli... To wszystko gówno warte... Dawniej słuchając muzyki po prostu jej słuchałem i nie analizowałem, teraz w nerwicy tylko tym się różnię, że nie mogę wytrzymać bo analizuję to jakie emocje we mnie powstają, dlaczego powstają, czy jestem robotem, że takie emocje mechaniczne powstają za każdym razem itd, itd itd... Dlatego choć łatwo się mówi, trzeba naprawdę mieć wyjebane za przeproszeniem... Tylko nie tak wyjebane, wyjebane, że się zaraz zcykasz jak znowu Cię myśli dopadną, tylko takie wyjebane, że jak zaczniesz cokowliek analizować lękowo, czy nie lękowo, zaczniejsz myśleć lękowo itd itd masz na to wyrypane... Przynajmniej to jest chyba recepta dla mnie na jakiś czas... Skupianie się na prostych codziennych czynnościach. Zero gówna... Zero...

Polecam.
I uwierz mi, że to nie jest łatwe, nikt nie powiedział, że będzie... Ja też bym wolał sobie dalej żyć życiem takim jakim żyłem, marzyć, śnić piękne życie, mieć wyobrażenie siebie jako super gościa, który wszystko osiąga bez wysiłku, jest dobrym wójkiem, nie jest egoistą itd... Ale ja tylko żyłem w myślach... Pomimo tego, że jakimś lamusem nigdy nie byłem, to zawsze żyłem w swojej głowie... To jest dobre ale to musi kiedyś pęknąć... Nie da się wiecznie Żyć iluzją, tak jest teraz Ty żyjesz... Czy naprawdę na ten moment nie lepszym wyjściem jest np, koncentrować się np na pracy, oddychaniu, słuchaniu muzyki, oglądaniu filmów, rozmowie, pomocy innym, sporcie itd? Wydaje mi się, że ciekawsza jest obserwacja swojego ciała jak się porusza... W końcu Bóg ( jeżeli istnieje lub coś wyższego) Dało nam to ciało, nie po to, żeby żreć i srać... Koncetrujesz się cały czas na myślach, nie na ciele, zewnętrznym świecie i przez to Cierpisz i ja też po części, ale będę starał się z tego gó** wychodzić. Wiem, ze dla wielu może się to wydawać dziwne, ale czy nie dziwne jest tak naprawdę ciągłe myślenie o pierdołach? Np: Czy obiad mu smakował, czy nie zapomniałem wyłączyć żelazka? I tak 100 razy dziennie? Czy to nie jest kurde szaleństwo?
Pozdrawiam

Największe zło jest ukryte w świętobliwych nadmiernie i w tych powściągliwych nadmiernie.
No bo ja kochałem Życie, ale się za bardzo rozpędziłem i je zgubiłem...