Jesli ten post jest pod nieodpowiednim tematem to przepraszam i bardzo prosze moderatorow o przekierowanie pod odpowiedni post.
Mam przez ostatni czas coraz gorsze dni i nie potrafie sobie z tym poradzic.
Od okolo miesiaca budze sie codziennie kolo godziny 3. Chyba wiem dlaczego akurat o tej godzinie,a to dlatego ze za dziecka obejrzalam przypadkowo jeden horror, ktory bardzo mnie przerazil do tego stopnia ze pozniej przez tydzien spalam z mama i przez dlugie jeszcze lata balam sie ogolnie tej godziny. Teraz przy mojej nerwic lekowej ktora mam juz 8 miesiecy zaczelam sie budzic o tej wlasnie porze przez co w nocy jestem przerazona, cala mokra wybudzam sie ze snu po czym nie moge zasnac. Jestem po tym miesiacu wykonczona, do tego doszly natretne mysli o mnie, o mojej rodzinie ktore mnie przerazaja jeszcze bardziej. Gdy mialam je tylko o mnie to ze tak powiem nie bylo jeszcze tak zle, ale gdy doszly te o mojej rodzinie wtedy zaczelam jeszcze bardziej sie bac. Moja nerwica zaczela sie i byla bardzo "zwyczajna" do czasu az poszlam do psychiatry, ktora okazala sie straszna krzykaczka i panikara i ktora odrobine tez doprowadzila do pogorszenia sie mojego stanu. Obecnie zazywam leki, ktore wg mnie dzialaja, jednakze natretne mysli sa szczerze jeszcze gorsze niz napady paniki czy kolatanie serca a to byl moj glowny problem. Mialam tez dwa miesiace problem z lorafenem, ktory ciezko bylo mi odstawic. Czy moze mi ktos wyjasnic czy wpadlam juz w jakies wariactwo, czy to nadal tylko nerwica i jej postep lub "skutki uboczne"? Kilka artykulow na tym forum na temat strachu przed zwariowaniem lub schizofrenia czy psychoza mnie uspokoilo, bo tez sie tych rzeczy balam. Ale czy to jest "normalne" przy takiej nerwicy gdy nachodza nas takie okropne natretne mysli ze cos stanie sie mnie lub mojej rodzinie lub ze cos stanie sie przeze mnie? I to ciagle budzenie sie w nocy w strachu o tej samej godzinie. Boje sie, ze przez takie cos zamkna mnie w szpitalu, ktorego boje sie jeszcze bardziej

