Jestem nowa na forum. Mam 16lat i prawdopodobnie derealizację i depersonalizację. Moja historia nie jest za bardzo ciekawa. Po ukończeniu gimnazjum z wyróżnieniem pewnej nocy pomyślałam o tym że kiedyś umrę. Zaznaczę że już kiedyś miałam takie myśli ale były one przelotne, wtedy nieistotne ale tamtej nocy zaczęłam się w te myśli zagłębić i to po prostu na mnie runęło. Paraliżujący lęk i strach. Poczucie że to się kiedyś naprawdę wydarzy. Zaczęłam patrzeć na świat inaczej. Jakby to nie były moje oczy ciałko, ludzie stali się nierealni, poczucie teraźniejszości też się gdzieś zapodziało. Do tego dochodził straszny ucisk w głowie, budzenie się w nocy i niemożność zaśnięcia ponownie przez uczucie w głowie i w brzuchu. Trwa to u mnie już 4 miesiąc ale ja się czuję jakby minęło kilka lat. Chciałabym żeby było tak jak dawniej ale nie mogę sobie przypomnieć jak to było. Dni bardzo mi się dłużą. Przyłapuję się na tym że bardzo często zerkam w telefon żeby sprawdzić godzinę. Nie rozpoznaję otoczenia ale normalnie mówię(mimo i nie poznaję własnego głosu) i chodzę. Ostatnio jest gorzej. Mam jakieś maleńkie przebłyski normalności ale są rzadkie i krótkotrwałe, ale nie mogę nic zjeść bo od razu wymiotuję. Stwierdzili mi po wynikach lekką anemię ale wydaje mi się że już taka lekka nie jest. Byłam już z tym problem u jednego psychologa który mnie nie zrozumiał. Ostatnio już nie wytrzymała i poszłam do kolejnego, ale to była tylko jedna wizyta. Na moją niekorzyść mogę powiedzieć że jestem bardzo niecierpliwa i zazwyczaj uparta w taki sposób że "wiem lepiej". Nie wiem czy w takim wypadku terapia lub psycholog mi pomoże. A zapomniałam wspomnieć o nieszczęsnych myślach egzystencialnych. No to w sumie cała moja historia jak na ten moment. Mam nadzieję na jakieś rady lub pomoc z waszej strony
