Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Czy ja mam depersonalizację? Mam 14 lat ...

Forum dotyczące derealizacji i depersonalizacji.
Dzielimy się tutaj naszymi historiami, objawami, wątpliwościami oraz wszystkim co nas dręczy mając derealizację.
Dopisz się do istniejącego tematu lub po prostu jeśli chcesz stwórz nowy własny wątek.
ODPOWIEDZ
Wojciech
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 1939
Rejestracja: 10 kwietnia 2010, o 22:49

27 grudnia 2011, o 19:43

Kinga idz do psychiatry i tak z ręką na sercu powiedz mu o wszystkich objawach i fobiach jakie tutaj napisalas, tak najlepiej, mozesz nawet czytac z kartki, to czesto niektorzy robia na pierwszych wizytach u psychologow. Strasznie sie nakrecasz kinga i pewnie weronika ty rowniez. :(
Nerwicowiec - Ten typ tak ma.
http://www.imtech.com.pl
supersmile
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1
Rejestracja: 28 grudnia 2011, o 01:18

28 grudnia 2011, o 01:21

Hahahahha Kinia! JA mam dokładnie to samo! Te fobie, wmawianie sobie chorób... wiesz co napisz na gadu 10953098 to pogadamy :D :D :D :D :D ;yhy ^^ :friend: ;miz ;miz :pp :DD :D
weronia85
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: 27 grudnia 2011, o 14:11

28 grudnia 2011, o 15:33

Wojciech - może i masz rację pewnie się nakręcam, ale nie potrafię nad tym zapanować. Po prostu boję się, że jestem na coś chora i nienormalna. Derealizacja musiała się skądś wziąć, a ja nigdy nie piłam i nie paliła i nie brała żadnych używek ani nic innego. Jakie mogą być przyczyny derealizacji ?
Aneta
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 1255
Rejestracja: 29 października 2010, o 03:03

28 grudnia 2011, o 15:36

Stres, w szkole w domu i wcale nie musi być to jakiś ogromny stres, ale przed sprawdzianem, kłopoty z rówieśnikami z rodzicami, stresujący dom, powodów może być mnóstwo, łacznie z złym odzywianiem i brakiem snu.
Derealizacja
Gość

28 grudnia 2011, o 16:05

viewtopic.php?f=14&t=691 - czytać temat do końca !
agora
Gość

28 grudnia 2011, o 17:01

Hej,
parę dni temu zapisałam się na forum bo zły stan wrócił. Może mnie jakoś pocieszycie, bo czuję się lekko bezsilna; może ktoś miał podobnie lub ma jakąś teorię która okaże się pomocna- chętnie posłucham. Nie ma to jak wsparcie ludzi, którzy wiedzą z autopsji co to DD. Staram się nie panikować i panować nad sobą, ale jestem trochę przerażona moim stanem bo... może od początku. Od 9 roku zycia cierpię na agorafobie z atakami paniki. Kiedyś były rzadkie, prawdziwy koszmar zaczął się 7 lat temu. Przepisano mi paroksetynę w dawce 20 mg. Przez pierwsze 2 miesiące było dużo gorzej- myślałam, że lek jest nie trafiony. Dałam radę dzięki Xanaxowi i Stilnoxowi. Po ponad 2 miesiącach większość złych jazd łącznie z derealka poszła precz. Czułam się jak młody Bóg, który nowe życie wygrał na loterii. Chyba derealizacja opisywał gdzieś ten stan- miałam dokładnie tak samo- jak ja wtedy kochałam zycie to nie potrafię nawet opisać. Xanax i stilnox poszedł precz. Byłam pewna, że jestem już zdrowa, jednak nadal nie mogłam sama jeździć autobusami. Nie wracała najgorsza czapa, ale lęk i dyskomfort był odczuwalny. Rok temu postanowiłam zmienić lekarza. znalazlam lekarza, który okazał się też być psychoterapeutą. Niestety osoba ta zawiodła moje oczekiwania, w moim odczuciu była nieprofesjonalna, zmieniłam więc lekarza na innego -3 z koleji. Lekarz ten próbował przestawić mnie na sertralinę. Była to próba chybiona. Lęki i złe jazdy wróciły więc z powrotem zaczęłam łykać 10 mg paroksetyny i się polepszyło. Tę 10 łykałam sobie od kwietnia do 26 listopada. Tego dnia lekarz kazał mi zwiększyć dawkę na 20 mg paroksetyny bo miało miejse w moim życiu dość stersogenne wydarzenie i uznał , że to mi pomoże. 30 listopada wyjechał mój mąż na standardową delegację - zdarza mu się to kilka razy w roku. Tego dnia obudziałam się rano- męża już nie było. Zupełnie na luzie wstałam sobie włączyłam kompa(pracuję w domu) i wtedy dopadło mnie wrażenie, że wszystko jest jakieś dziwne i nierzeczywiste. Dopadłą mnie moja najgorsza jada która u mnie objawia się tak ogromną derealizacją, że mam wrażenie iż umieram, albo co gorsza stan w tórym się znajduje nigdy nie minie i sama sobie będę musiała odebrać życie. Czuję się jakbym była ale mnie nie było jakbym tarciła kontakt ale nadal go jakoś miała. Zadzweonilam tego dnia do lekarki (mimo takiego samopoczucia jestem w stanie pozornie funkcjonować tylko boję się wstać z łózka) kazała mi dobrać 10 mg paroksetyny. Od tego czasu do powrotu męża czułam cały czas niepokój i lęk przed lękiem. Gdy mąż wrócił 4 grudnia syt wróciła do normy. Od 13 grudnia lekarz nakazał mi brać 40 mg paroksetyny bym mogla ruszyć z miejca z cwiczeniami autobusowymi. Jednak 14 rano pomimo obecności męża pobytu we własnym domu i łózku znów miałam ogromny napad najgorszej jazdy. załamałam się że przy az tyle zwiększonej dawce, w warunkach najbardziej konfortowych miała miejsce taka akcja. Od tamtego dnia mam non stop derealkę i niepokój., Niby wiem, że lęk mija nie zabija ale bardzo mnie przeraza ze w tych warunkach nie mija. Jak myślicie czy zwiększenie dawki może mieć wpływ na moje pogorszenie? Przez pierwsze 2 miesiące na początku brania seroxatu miałam ogromne pogorszenie- może tak reaguje? Lekarz powiedział mi, że raczej nie- jakoś mnie to nie pocieszyło. Na razie siedze i czekam nie wkrecam sie staram sie miec zajecia, duzo pracowac ale wiecie jak to jest takie dzialanie z lękiem w tle- człowiek szuka cały czas pocieszenia,rady, wsparcia o co Was dzis proszę. buziaki i bedziemy silni- prawda ?;)
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

28 grudnia 2011, o 17:28

Hej agora, jak najbardziej musimy być silni, zresztą i tak jesteśmy żyjąc z tym wszystkim :))
U ciebie cała rzecz to zresztą jak sama wiesz jest to ta agorafobia, zaburzenie lekowe i tak naprawdę wszelkie leczenie musisz skupiać na tym. Z nerwica, atakami paniki, lękiem to jest tak, że potrafi się on zdarzać raz na jakiś czas ale tez potrafi nękać bez większych powodów, nawet w komfortowych warunkach.
Na pewno zwiększanie dawki leku jak najbardziej może powodować większe odrealnienie, to jest nawet dosyć częste ale też trudno w 100 % stwierdzić czy nie jesto to wynik leku, ataków, po prostu samego zaburzenia.
W sumie opisujesz tylko swoje leczenie lekami, one moga byc pomocne, moga nawet zaleczyć zaburzenie ale wiem trochę po sobie, że mając agorafobię, bardzo duzy wysiłek trzeba połozyć na ćwiczenia w pokonyaniu tych barier, które lek przy agorafobii wytacza. Czyli strach przed wyjściem, przed jazdą a nawet przed wyjściem z łóżka. Bronią lęku sa właśnie objawy, dd, ataki paniki, trzeba pokonać strach przed tym wszystkim, i wtedy nie będzie już tego.
Wiem wiem, łatwo powiedzieć :) Ale z pomocą terapii poznawczo - behawioralnej można chociaż zacząć z tym sobie radzić, mnie ta terapia konkretnie na taki paniki i strach przed wychodzeniem łącznie z własnym pokojem bardzo pomogła.
Niestety wiem, ze problemem jest samo dojście na taka terapię i niestety akurat ta terapia jest zazwyczaj tylko prywatnie, ale nie ćwicząc tego zawsze istnieje to cholerne ryzyko, ze strach i lek mogą sobie wracać kiedy będą chcieli, bo my nadal się ich boimy i oni nadal istnieją.
Wiem, ze depersonalizacja jest straszna ale główny problem to to twoje zaburzenie, chorujesz od dawna, znasz to wszystko pewnie na wylot, i powiem ci, ze tylko krok po kroku można to zacząć pokonywać agora.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
pola
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 143
Rejestracja: 29 marca 2011, o 14:25

28 grudnia 2011, o 17:45

weronia85 pisze:Wojciech - może i masz rację pewnie się nakręcam, ale nie potrafię nad tym zapanować. Po prostu boję się, że jestem na coś chora i nienormalna. Derealizacja musiała się skądś wziąć, a ja nigdy nie piłam i nie paliła i nie brała żadnych używek ani nic innego. Jakie mogą być przyczyny derealizacji ?
Ja tez nigy niczego takiego nie robilam a dostalam tego, tez sie balam ze jestem nienormalna i na cos ciezko chora ale to wcale tak nie jest! To tylko sprawka psychiki, nasz mozg chce tak myslec ze nam cos jest a by sie nakrecamy. Ja poszlam do lekarza dostalam piguly i po kilu tygodniach mi sie poprawilo, chorowalam nardzo krotko!
I tutaj co do paroksetyny bo agora to lykasz, ja bralam i biore rexetin dawke 20 mg to to samo co paroksetyna, mnie na poczatku bardzo sie pogarszalo po tym leku, dopiero potem minelo to i derealizacja. Ja mialam tylko derealizacje i strach ze na cos umieram albo wariuje.

Ps. FREZIO jak bedziesz na forum daj znac co u ciebie!!!!! Podrawiam
Opis mojego wyzdrowienia z derealizacji i nerwicy dolaczam-sie-wyleczona-t3364.html
krzewik
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 22
Rejestracja: 3 grudnia 2011, o 21:18

29 grudnia 2011, o 18:26

Rany tyle tu osob co maja mniej niz 15 lat...!! Przerazenie mnie ogarnia jak to czytam, w tym wieku to wydaje mi sie ze najlepiej to isc do psychologa bo do psychiatry po prochy to po co? W tym wieku lykac tabsy ? :( Za duzo teraz 14 - 15 latki maja juz na glowie, ja w tym wieku to bawilam sie jeszcze w czarodziejke z ksiezyca
weronia85
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: 27 grudnia 2011, o 14:11

31 grudnia 2011, o 12:09

Moja derealizacja trwa już dość długo. Nawet nie za bardzo pamiętam jak to się wszystko zaczęło. Pamiętam, że chyba w 5 czy 6 klasie była chora (nie wiem czy jakaś angina czy coś) i czułam się jakbym miała gorączkę (mimo że jej nie miałam). Miałam wrażenie jakby ktoś (obcy) do mnie mówił, ale nie tak, że słyszałam jego głos tylko tak jakby w mojej głowie. Czułam się w ogóle jakoś tak... dziwnie. Pomagało mi oglądanie telewizji. Nie musiałam wtedy o niczym myśleć. Poszłam do mamy i powiedziałam jej, że czuję się jakbym nie była sobą. Mama się zaśmiała i powiedziała : "A kim ?" Ja też się zaśmiałam, bo to brzmiało dość dziwnie. I na tym się skończyło. Potem pamiętam jeszcze, że szukałam w internecie różnych objawów, wpisywałam hasła typu " brak poczucia rzeczywistości" jednak jakoś nic nie znajdowałam. Trwało to długo i w końcu napisałam "odrealnienie" czy jakoś tak i trafiłam na forum z derealizacją. Jakoś od razu wiedziałam, że to jest to. Pasowały objawy, te uczucie, które opisywał jakiś chłopak. W między czasie zaczęłam mieć problemy, ponieważ często robiło mi się słabo. Czy to w Kościele, czy nawet w domu jak po prostu siedziałam i jadłam śniadanie. Potem doszły problemy z sercem. Zaczęłam mieć uczucie, że strasznie szybko mi bije nawet jak nie robiłam nic wysiłkowego tylko siedziałam. Poszłam do lekarza, dał mi skierowanie do szpitala, pojechałam, miałam tam jakieś badania. Dali mi holtera i akurat miałam dość szybki ten puls. Powiedzieli mi, że mam tachykardię, ale nie wiadomo z jakiej przyczyny. Poszłam do kardiologa znowu dał mi skierowanie do szpitala tylko kardiologicznego. Tam mi wyszło, że mam wypadanie zastawki mitralnej i robili mi jakiś test na którym musiałam pół godziny leżeć przypięta do łóżka i potem ono się podnosiło i 40 min stać. I patrzyli kiedy robi mi się słabo. No i stwierdzili, że nie mogę za długo stać w dusznych pomieszczeniach. Tylko, że nawet jak nie stoję to robi mi się słabo ! Derealizacja jakoś się uspokoiła - nawet myślałam, że mi przechodzi. Aż do teraz. Teraz jest jeszcze gorzej niż wcześniej. Jak z ktoś do mnie mówi to słyszę to jakby mówił przez mikrofon zza szyby. Takie stłumione jakby echo.(Nie potrafię tego tak dokładnie wytłumaczyć.) I tak jakoś mnie to nie obchodzi, jakby nie do mnie to mówił. I mam uczucie jakby mnie te słowa uderzały. Czuje jakbym się kręciła (albo kręciło mi się w głowie) i zaraz się gdzieś położę i zasnę. Chodzę jakaś otumaniona, chce mi się spać ( mimo że śpię długo) i najchętniej by się położyła i nie myślała o niczym. Osoby, które są wokół nie wydają się jakieś obce. I to jest okropne ! Jak mam sobie z tym poradzić w szkole? Dwa dni (poniedziałek i piątek przed świętami) byłam u higienistki i boję się co będzie w poniedziałek :(
agora
Gość

31 grudnia 2011, o 12:43

weroniko,
a byłaś u psychiatry? Derealizacja bardzo często jest przyczyną lęku, a Ty chyba jesteś stale przejęta stanem swojego zdrowia. Nerwice dość często objawiają się symptomami ze strony serca. Mam sąsiadkę, która miała poważną operację serca i po niej zaczęła mieć stany lękowe w obawie o swoje serce. Być może to nerwica i rady psychiatry bądź nawet leki pozwolą odzyskać Ci równowagę. Ja odczucia odrealnienia miałam już jako 6 latka, ale wtedy mnie to bawiło, dopiero później zrobiło się nie do zniesienia. To dziwne słyszenie też mi wygląda na symptom derealizacji. Jeśli mogę Cię jakoś "pocieszyć" też od miesiąca mam derealkę.Jestem zła, że w nowy rok wchodzę w takim stanie. Staram się dużo relaksować,rozmawiać z ludźmi, którzy kojąco na mnie wpływają, nie nakręcać się, głęboko oddychać, ćwiczyć, zajmować czymś myśli (ciekawy film itp). Wchodzenie na to forum tez mi pomaga- nie czuję się sama i "wyjatkowa" w pejoratywnym znaczeniu. staraj się jak najwięcej relaksować by ten dzień był komfortowy jak najmniej stresowy. Ja staram sie działać jakgdybym nie czuła tego co czuję i robić wszystko normalnie- jest trudno ale jakoś idzie. Myślę, że koniecznie powinnaś odwiedzić lekarza.
A jeśli przy lekarzach jesteśmy i tabletkach (post od Poli). Niechęć do prochów u lękowców jest typowa. Pamiętam, że jak miałam brać psychotropy w tym wieku(14lat) czułam się zła i przegrana,gorsza od moich rówieśników, którzy nie mają takich problemów jak ja i mogą się skupiać i cieszyć "normalnymi" sprawami; jednak nieleczone lęki mogą zrobić naprawdę wielkie kuku- człowiek się nakręca, czuje cały czas niepokój i przestaje normalnie funkcjonować, nadmiar lęku powoduje okropne cierpienie i bardzo często samemu nie można dać sobie wtedy rady, czasami trzeba ruszyć z lekami i korzystać z psychoterapii a potem starać się je odstawić- wszytko tak naprawdę jest sprawą indywidualną. Mnie leki uratowały życie- długo się wahałam ale jak wzięłam i odczułam poprawę naprawdę wróciłam do żywych. Jest to rozwiązanie nie dla każdego i o ile ktoś jest w stanie sobie bez nich poradzić to naprawdę super ale podejście by się nie faszerować bo ma się 14 lat i to za mało może u niektórych być naprawdę zgubne bo stan będzie się nasilał do chronicznego a coś wyuczone, permanentne trudniej wygonić niż zdusić w zalążku.
Ech, tak czy siak wszystkim znerwicowanym, natrętnym, lękowym i nierealnie się czującym życzę by nasze problemy odeszły precz. Ja dziś obudziłam się niestety z mega lękiem i derealką taką już prawie paniczną ale udało mi się uspokoić i naprawdę nie tracę nadziei, że już wkrótce los będzie dla mnie bardziej łaskawy i poczuję się lepiej. Już tak długo czuję niepokój, że dziś chyba łyknę xanax- brak mi odczucia "normalności" a nowy rok to w końcu wyjątkowy czas- buziaki i mało szajby a dużo radości ;)
Wojciech
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 1939
Rejestracja: 10 kwietnia 2010, o 22:49

31 grudnia 2011, o 13:16

agora pisze:weroniko,
a byłaś u psychiatry? Derealizacja bardzo często jest przyczyną lęku, a Ty chyba jesteś stale przejęta stanem swojego zdrowia. Nerwice dość często objawiają się symptomami ze strony serca. Mam sąsiadkę, która miała poważną operację serca i po niej zaczęła mieć stany lękowe w obawie o swoje serce. Być może to nerwica i rady psychiatry bądź nawet leki pozwolą odzyskać Ci równowagę. Ja odczucia odrealnienia miałam już jako 6 latka, ale wtedy mnie to bawiło, dopiero później zrobiło się nie do zniesienia. To dziwne słyszenie też mi wygląda na symptom derealizacji. Jeśli mogę Cię jakoś "pocieszyć" też od miesiąca mam derealkę.Jestem zła, że w nowy rok wchodzę w takim stanie. Staram się dużo relaksować,rozmawiać z ludźmi, którzy kojąco na mnie wpływają, nie nakręcać się, głęboko oddychać, ćwiczyć, zajmować czymś myśli (ciekawy film itp). Wchodzenie na to forum tez mi pomaga- nie czuję się sama i "wyjatkowa" w pejoratywnym znaczeniu. staraj się jak najwięcej relaksować by ten dzień był komfortowy jak najmniej stresowy. Ja staram sie działać jakgdybym nie czuła tego co czuję i robić wszystko normalnie- jest trudno ale jakoś idzie. Myślę, że koniecznie powinnaś odwiedzić lekarza.
A jeśli przy lekarzach jesteśmy i tabletkach (post od Poli). Niechęć do prochów u lękowców jest typowa. Pamiętam, że jak miałam brać psychotropy w tym wieku(14lat) czułam się zła i przegrana,gorsza od moich rówieśników, którzy nie mają takich problemów jak ja i mogą się skupiać i cieszyć "normalnymi" sprawami; jednak nieleczone lęki mogą zrobić naprawdę wielkie kuku- człowiek się nakręca, czuje cały czas niepokój i przestaje normalnie funkcjonować, nadmiar lęku powoduje okropne cierpienie i bardzo często samemu nie można dać sobie wtedy rady, czasami trzeba ruszyć z lekami i korzystać z psychoterapii a potem starać się je odstawić- wszytko tak naprawdę jest sprawą indywidualną. Mnie leki uratowały życie- długo się wahałam ale jak wzięłam i odczułam poprawę naprawdę wróciłam do żywych. Jest to rozwiązanie nie dla każdego i o ile ktoś jest w stanie sobie bez nich poradzić to naprawdę super ale podejście by się nie faszerować bo ma się 14 lat i to za mało może u niektórych być naprawdę zgubne bo stan będzie się nasilał do chronicznego a coś wyuczone, permanentne trudniej wygonić niż zdusić w zalążku.
Ech, tak czy siak wszystkim znerwicowanym, natrętnym, lękowym i nierealnie się czującym życzę by nasze problemy odeszły precz. Ja dziś obudziłam się niestety z mega lękiem i derealką taką już prawie paniczną ale udało mi się uspokoić i naprawdę nie tracę nadziei, że już wkrótce los będzie dla mnie bardziej łaskawy i poczuję się lepiej. Już tak długo czuję niepokój, że dziś chyba łyknę xanax- brak mi odczucia "normalności" a nowy rok to w końcu wyjątkowy czas- buziaki i mało szajby a dużo radości ;)
Dokładnie tak! Ja rowniez nie poradzilbym sobie bez lekow i pojscia na indywidualna terapie, za bardzo bylem zaglebiony w to wszystko, ciagle o tym myslalem i ciagle mi bylo okropnie. Tak samo balem sie lekow jak zaczynalem brac i tez niestety nie mialem farta ze od razu lek mi pomogl, musialem leki zmieniac kilkakrotnie i dopiero chyba 5 z kolei mi zaczal dzialac. Ale chodzenie do psychologa sobie tez bardzo chwale to wszystko razem naprawde zaczyna w koncu kielkowac i sie poprawia. Co do wieku to teraz 14 latki to prawie juz dorosli ludzie, pija, pala, wciagaja i tez uwazam ze jesli nie mozna sie obyc bez lekow nalezy sobie nimi pomoc nawet majac 15 lat. W koncu lekow nie bierze sie na zawsze. A lepiej rzeczywiscie od razu to zgladzic niz ma sie rozwijac bo potem wyzdrowienie trwa o wiele dluzej. Tylko ja wam powiem jeszcze jedna rzecz, mnie ani leki ani psycholog by chyba nie pomgl dopoki ciagle histeryzowalem i nie chcialem wierzyc ze mam nerwice i depersonalizacje. Doszukiwalem sie bog wie czego i chodzilem przez to wiecznie nakrecony, wtedy to ani leki ani terapia nie dawaly ulgi.

Dzis po raz pierwszy od prawie 3 lat ide na zabawe sylwestrowa, jak sie jest juz zdrowym to od razu taka zabawa wyglada inaczej, zycze Was Szczęsliwego nowego Roku, oby Wam to wszystko minelo jak najpredzej!!
Nerwicowiec - Ten typ tak ma.
http://www.imtech.com.pl
weronia85
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: 27 grudnia 2011, o 14:11

31 grudnia 2011, o 15:09

agora - bardzo dziękuję za radę :)
Jak zaczynam się denerwować to staram się o tym nie myśleć i uspokoić - idę się położyć albo włączam telewizor żeby zająć czymś myśli. W domu jest łatwo mi nad "tym zapanować" Najgorzej jest chyba w szkole. Wszyscy chodzą, jest straszny ruch, każdy coś mówi, pełno szumu, zamieszania. Tu czymś rzucają, tu coś krzyczą... Nie potrafię skoncentrować się w tym chaosie i zaczynam się jakby "kręcić". I wtedy zaczynam się denerwować. Ciężko jest też z tym, że jak się czymś za bardzo zdenerwuje to dostaje dreszczy. Tak jakbym drżała z zimna. Jak dostaje takiego odrealnienia to nie wiem co mam zrobić. Najczęściej jak jestem blisko jakichś osób to mówię, że jest mi "słabo" i idę się położyć.
Jakoś nie potrafię wyobrazić sobie mojej wizyty u psychologa. Najpierw musiałabym poinformować o tym rodzicom, a to jest chyba najgorsze. Nie wiem co mam im powiedzieć. Gdybym była dorosła to poszłabym sobie do psychologa i nikomu nie musiałabym mówić, a tak...

Ja również życzę Wam szczęśliwego Nowego Roku i jak najmniej zmartwień ;)
agora
Gość

1 stycznia 2012, o 15:04

Weroniko, w Twoim wieku czułam w szkole dokładnie to samo- nerwica w czystej postaci- do szału mnie doprowadzało to szkolne zamieszanie, miałam ochotę komuś strzelić w pysk i zacząć wrzeszczeć by się wszyscy zamknęli lub po prostu uciec- czasami to mijało czasami wracało i nie dawałam rady. Identycznie jak Ty mówiłam, że jest mi słabo. Na lekcjach w pełnym skupieniu też mi było źle. Pamiętam, że wtedy szłam do kibla lub do higienistki (istnieje w szkole jeszcze taka instytucja?) tam mówiłam z dużym spokojem, że jestem ogromnie zestresowana i poproszę o neospazminę albo nerwosol i 5 min rozmowy. Poszłam też do lekarza "pierwszego kontaku" (wtedy się to tak nie nazywało ;) . Na szczęście miałam bardzo fajną lekarkę, znała mnie dobrze bo wcześniej wymyślałam sobie różne choroby i wpadałam do niej do gabinetu roztrzęsiona z tekstem- mam tężyczkę! albo: mam guza w oku! lub: umieram! ona już wiedziała, że to nerwica i zapisała mi hydroksizinę, skierowała do neurologa a potem namawiała do wizyt u tego psychoatry co to do niego chodziłam. Potem w liceum rudotel mi z raz przepisała. Jej leki często mi pomagały i lęki oraz rozdrażnienie mijały ale jak mnie już w liceum bardzo dopadły to Ja też się bałam powiedzieć rodzicom bo wiedziałam,że znów zawiozą mnie do psychiatry, a tego nie chciałam- byłam tam wcześniej dostawałam psychootropy i lęki ustały i przestałam chodzić, w wieku 13-14 lkat zaczęło nawracać i strałam się sama z tym radzić, ale w liceum juz nie dałam rady po weszły mi silne ataki i zaczęłam wagarować bo bałam się np wyjść do szkoły i wtedy stwierdziłam, że ja wzorowa uczennica nie mogę się poddać i muszę iść do lekarza. Wiesz najbardziej mnie dobijało jak chodziłam jako dziecko do psychiatry z rodzicami, że lekarz przyjmował w szpitalu psychiatrycznym na odziale dziecięcym. W momencie gdy prowadził rozmowę z moja mamą ja czekałam w świetlicy i obserwowałam te chore dzieciaki. Niektóre były zgaszone inne nadpobudliwe- ani razu żadne z nich na moich oczach nie miało żadnego ataku rodem od czubków a mimo to czułam się że ja tam nie należę i nie jestem czubkiem, a w głębi duszy bałam się, że tam trafię- nie znosiłam tych wizyt. Teraz jako dorosła osoba wiem, że nie każdy kto leży w szpitalu psychiatrycznym zasługuje na miano stereotypowego wariata rodem z dowcipów a i schizofrenicy czasami potrafią być bardziej refleksyjni niż ludzie bez problemów tego typu; zupełnie inaczej do tego podchodzę jednak wtedy byłam straszne zbuntowana- czułam, że rodzice ciągną mnie do wariatów a ja przecież jestem normalna! Jednak jak już było źle coś mi podpowiadało, że sama nie dam rady i że muszę się przemóc i skorzystać z fachowej pomocy bo zawalę szkołe.Wtedy pogadałam z rodzicami- miałam od nich pełne wsparcie i natychmiast zareagowali, owa lekarka otworzyła gabinet prywatny i już nie musiałam przeżywać odczuć szpitala. w zasadzie sama rozmowa z rodzicami bardzo mi już pomogła i jakoś uspokoiła. Rozumiem jednak, że nie każdy ma dobry kontakt z rodzicami (po częśli i to może być przyczyną Twoich problemów- w Twoim wieku podpora i bezpieczeństwo jaką powinni stwarzać rodzice jest bardzo ważna, a z tego co piszesz Ty jej nie czujesz- warto się zastanowić dlaczego- czy to tylko Twój wyimaginowany lęk przed nimi, jakaś forma buntu do ich pokolenia czy naprawdę zawiedli Cię w niektórych sytuacjach i czujesz się zawiedziona?). Jeśli uznasz, że rodzice kompletnie odpadają i rozmowa z nimi nie wchodzi w grę idź do lekarza pierwszego kontaktu lub jeśli jest taka możliwość do psychologa szkolnego (jednak ten może ich powiadomić więc trzeba się z tym liczyć). Powiedz jaką masz sytuację- że od rodziców nie masz wsparcia a czujesz ze zaczyna się u Ciebie nerwica. Opisz Twoje samopoczucie. Derealizacja świadczy, że lęki już są dość zaawansowane i naprawdę trzeba coś zrobić. Bardzo często jest tak, żejuż sama rozmowa z fachowcem pomaga i się uspokoisz ale możesz też potrzebować leków lub psychoterapii. Jeśli naprawdę nie masz od nikogo żadnego wsparcia moge pomóc ci znaleźć jakiegoś psychologa w Twoim mieście prywatnie lub nawet psychiatrę- mogę Ci pożyczyć kasę na wizytę- oddasz jak zaczniesz zarabiać ;) Ważne jednak żebyś nie czekała- skoro trafiłaś na to forum to znaczy, że coś Cię gnębi i szukasz pomocy- najlepiej by zajął się tym fachowiec, my Cie tu możemy wspierać i podnosić na duchu bo sami mamy podobne objawy jednak nie rozwiązemy ich w pełni. Masz jakąś zaufaną przyjaciółkę? Może jakąś fajną ciocię czy kuzynkę która dochowa Twoich tajemnic i będzie służyła wsparciem podczas wizyty jeśli okażde się, że to od strony rodziców odpada? Takie wsparcie bardzo dużo daje nie jesteś sama. Jesteś jeszcze bardzo młoda czym szybciej zaczniesz z tym walczyć tym lepiej więc nie czekaj i koniecznie zacznij działać ;)
weronia85
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: 27 grudnia 2011, o 14:11

1 stycznia 2012, o 17:09

Wiem, że rodzice mnie zrozumieją, ale boję się, żeby nie pomyśleli, że jestem nienormalna (chociaż wiem, że tak nie pomyślą) Wiem, że mogę na nich liczyć, ale po prostu boje się tej rozmowy i co z tego wyniknie. Mam taki irracjonalny lęk, taką barierę, żeby komuś o tym powiedzieć.
Dziękuję Ci bardzo za Twoje rady i motywację ! :) Chyba właśnie czegoś takiego potrzebowałam. :) Po przeczytaniu twojej wypowiedzi i tego jak teraz na nią starałam się odpowiedzieć trochę to sobie poukładałam i wiem, że nie mogę się bać i, że muszę się przełamać, bo to są w końcu moi rodzice i wiem, że mogę im zaufać :)
ODPOWIEDZ