Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
czy jest tego koniec?
-
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 390
- Rejestracja: 10 marca 2014, o 22:12
Czy jest koniec tej nerwicy tak raz na zawsze? Czy można na amen się z tego uwolnić? Ja w tym tkwię dwa lata, raz lepiej raz gorzej, ale nadal jestem...robię wszystko wg forum, albo czegoś nie robię już sama nie wiem, tracę nadzieję, że wyjdę z tego całkowicie, a jak czytam tu o nawrotach nerwicy to wątpię żeby u mnie to przeszło na dobre...
-
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 148
- Rejestracja: 1 grudnia 2014, o 18:23
Oczywiscie ze jest i to nie jedna osoba to mowi bo tego doswiadczyla.
Ja nie rozumiem tylko czemu bac sie nawrotow skoro chodzi o pelne zrozumienie nerwicy?
No bo z jednej strony mowisz ze robisz wszystko co na foruma z drugiej wspominasz ze nawroty juz za wczasu to dla ciebie tragedia.
To jest juz samo w sobie sprzeczne moim zdaniem.
Glowa do gory ja nie wyszedlem jeszcze z nerwicy ale zrobilem tak duze postepy ze ostatnio nareszcie zaczynam zwyczajnie miec spokojnie nie godziny jak bylo na poczatku, nie dni jak bylo troche pozniej ale i tygodnie
Jestem zdania ze to jest mozliwe a mialem te natrcwta swoje mocne wiec tez nie bylo to takie byle co.
Do tego podam ci tu cytat z tego co napisala Ciasteczko, byla to odpowiedz dla innego uzytkownika ale czasem jest tak ze porady z forum to jedna potrzebna rzecz, terapia druga a czasem takze trzeba cos w sobie zmienic, oto zreszta ten post:
Ja nie rozumiem tylko czemu bac sie nawrotow skoro chodzi o pelne zrozumienie nerwicy?
No bo z jednej strony mowisz ze robisz wszystko co na foruma z drugiej wspominasz ze nawroty juz za wczasu to dla ciebie tragedia.
To jest juz samo w sobie sprzeczne moim zdaniem.
Glowa do gory ja nie wyszedlem jeszcze z nerwicy ale zrobilem tak duze postepy ze ostatnio nareszcie zaczynam zwyczajnie miec spokojnie nie godziny jak bylo na poczatku, nie dni jak bylo troche pozniej ale i tygodnie

Jestem zdania ze to jest mozliwe a mialem te natrcwta swoje mocne wiec tez nie bylo to takie byle co.
Do tego podam ci tu cytat z tego co napisala Ciasteczko, byla to odpowiedz dla innego uzytkownika ale czasem jest tak ze porady z forum to jedna potrzebna rzecz, terapia druga a czasem takze trzeba cos w sobie zmienic, oto zreszta ten post:
Ciasteczko pisze:Sasuke, gdzieś musi tkwić problem dalej, ja wiem, że dajesz z siebie wszystko, nie neguję Twojego cierpienia, ono na pewno jest bardzo namacalne w przeciwieństwie do problemu nerwicowego. Tu nie chodzi o to, że ja Ci nie wierzę, że znasz teorię nawet wspak i potrafisz ją recytować obudzony w środku nocy.
Zacznijmy od tego, że nie mam takiej wiedzy specjalistycznej, żeby powiedzieć czemu spirometria wyszła taka, jaka wyszła. Nie wiem też czy anomalia, którą na niej odnotowano jest aż tak znacząca i czy powinna niepokoić. Nie wiem też czy psychiczne napięcie może odzwierciedlić się w spirometrii. Nie mam pojęcia. Ale skoro lekarka zapisała Ci leki tego rodzaju (których działania ani zastosowania również nie mogę ocenić), tzn., że uznała, że mogą być pomocne. Jeśli masz dalej jakieś wątpliwości dotyczące skuteczności tych leków, ich wyboru, to nikt z nas raczej Ci z tym nie pomoże i musisz opierać się na konsultacjach z doktorką. Na pewno szukanie po internecie rozwiązań w czytaniu dostępnych diagnoz nie rozwiąże problemu. Dokończ planowany czas brania leków i pytaj co dalej lekarza.
To, co mogę powiedzieć, to że masz problemy oddechowe i dalej palisz. Domyślam się, że rzucenie palenia jest jedną z trudniejszych rzeczy (nie mam w tym doświadczenia, bo temat uzależnienia od papierosów jest mi obcy w praktyce), ale
na pewno nie wpływa dobrze na płuca. I nie wiem czy dam sobie wmówić, że mogłoby być inaczej.Może jest to jedna z przyczyn, której nie chcesz przyjąć do wiadomości jako ewentualnego powodu obecnego samopoczucia, bo jest, siłą rzeczy, Tobie nie na rękę? Może warto to przemyśleć. Porównujesz się z kolegami, którzy są starsi od Ciebie palą i pracują po 12 h itd., itd., a żyją. Ale wiesz, co to, że ktoś inny jest w stanie sam walnąć butelkę wódki na imprezie i trzy piwa, podczas gdy ja wymiotuję po połowie tej porcji nie znaczy, że ze mną jest coś nie tak. Sugerujesz, że nie dbanie o siebie jest ok, ponieważ inni tak robią i żyją? To jak dziwienie się, że ktoś jest uodporniony na picie denaturatu, a Ty męczysz się próbując wypić jeden łyk.
Z zachowań nerwicowych w tej całej sytuacji widzę- analizowanie swojego samopoczucia 24/7 i czytanie ulotki i przeżywanie tego, co jest w niej napisane (nawet z ulotki witaminy C wynika, że może wpędzić do grobu). Analizując każdy oddech, wpędzasz się w paranoję. Nawet osoba nie odczuwająca żadnych dolegliwości, próbując kontrolować każdy wdech i wydech, zastanawiając się nad jego płytkością lub nie, zaczęłaby dostawać lekkich faz. Bo tak działa nakręcanie się- nie ufasz swojemu ciału, nie ufasz uspokajającym wyjaśnieniom. Ciągle po głowie kołacze Ci się- a co jeśli to coś więcej? A co jeśli moja ocena sytuacji jest nieprawidłowa? A co jeśli ten oddech jest nieprawidłowy tak na prawdę? A co jeśli mnie gniecie w płucach i tak naprawdę choruję na odmę albo jakieś inne paskudztwo?
Jaką atmosferę w Twojej głowie wytwarzają takie myśli i podejrzenia? Jak wpływa to na napięcie Twojego ciała i mięśni? Czy uważasz, że możesz powiedzieć, że podążając za takim schematem myślowym rzeczywiście w praktyce jesteś kimś, kto akceptuje taki stan rzeczy i ignoruje go? Wiem, że znasz teorię doskonale, ale czy na prawdę jesteś w 100% przekonany, że ona przeszła w Twoje życie do praktyki na tyle, by to było wystarczające?
Być może działa tu jakiś inny schemat, np- "tak chce żyć, jestem gotowy, już zaakceptowałem to jak się czuje, przecież nic mi nie jest". Kilka minut później "ojeju, ale kiepsko jest, cholera a może to jednak jest jakieś dziwne, może coś mi jest, no ale przecież to tylko nerwica, dowiedziałem się tego z forum, z nagrań, itd, znam je na pamięć. No to pewnie wszystko jest w porządku. No ale cholera, co jeśli jednak nie?"- dwa sprzeczne komunikaty, które się mieszają ze sobą. I na poziomie logicznym wierzysz w to, że masz proces akceptacji za sobą, a podświadomość leży i kwiczy i pomija wszelkie kluczowe sprzeczności tylko po to, że zafiksowałeś sobie, że już uświadomiłeś sobie w praktyce wszystko, czego potrzebowałeś.
Przyjrzyj się jeszcze swojemu życiu. Jeśli jest jakiś temat, który jako ostatni byś podał jako powód, albo który z jakiejś przyczyny natychmiast odrzucasz, zanim jeszcze zaczniesz go rozważać, to może warto mu się przyjrzeć. Nasza podświadomość ma milion sposobów, żeby zamaskować wszystko to, co nam nie leży w życiu. Ileż potrafi znaleźć usprawiedliwień, dla sytuacji w których na co dzień odczuwamy dyskomfort, ale jest to usprawiedliwione np brakiem prawa do odczuwania go, filozofią, poczuciem wstydu, nie wiem, czymkolwiek zależnie od rodzaju tego do czego nie chcesz się przed sobą przyznać.
Nie musisz oddawać 10 lat życia, żeby się poczuć lepiej. Musisz oddać coś, czego bardzo nie chcesz. Jakieś przekonanie, niechęć do jakiejś zmiany. Jeśli chcesz dotrzeć do sedna problemu musisz być wobec siebie bardzo uczciwy. I nikt nie może Ci zajrzeć wgłąb Ciebie, wgłąb tego z czego się składasz (swoich nawyków, przekonań, odczuć, wspomnień, pragnień, wewnętrznych sprzeczności, motywacji, itd.) i wytropić tego, co jest Twoją indywidualną przyczyną dlaczego dalej masz poczucie, że dusisz się przez coś na co dzień. Dosłownie i w przenośni!
Czasem nie wystarczy powiedzieć sobie- to tylko nerwica i jej objawy. Czasem nie wystarczy zmienić podejście i trzeba coś fizycznie zmienić- nie wiem co- mieszkanie, pracę, szkołę, studia, partnera, relację z rodzicami, sposób patrzenia na szefa w każdej pracy, postrzeganie intencji nowopoznanych osób, wywalić znienawidzone niewygodne łóżko, urządzić pokój po swojemu, zwiększyć asertywność, zmniejszyć buntowniczość, być mniej ufnym, być bardziej ufnym, mieć mniejsze ambicje, mieć większe ambicje, więcej spać, mniej spać, zmienić samochód, wywalić wszystkie niepotrzebne rzeczy z domu, podnieść samoocenę, zmniejszyć ilość rzeczy w grafiku. Nie wiem co to jest to COŚ dla Ciebie. Jak powiedziałam, nie mam takich zdolności , żaden człowiek ich nie ma, by zajrzeć do pojemnika jakim jest ktoś, kto pisze na tym forum jako Sasuke i to ustalić, oprócz Ciebie. Czy jesteś szczęśliwy jako człowiek? Tak na prawdę wg własnych kategorii? Czy moze jest coś, co tłumaczysz sobie- ale przecież ja nie mogę tego zmienić, bo każdy to robi, bo oni ode mnie tego oczekują, bo to bo tamto. Czasem nawet zrobienie najmniejszego kroku w kierunku zmian w swoim życiu pomaga. Wiadomo, że na wszystko trzeba czasu, ale człowiek, który źle się czuje w swoim życiu i ma wewnętrzne głęboko zakorzenione przekonanie, że nie ma mocy sprawczej by to zmienić więdnie, jest przyduszony, dusi się!
Więc co masz zrobić? Moim zdaniem:
1) masz być uczciwy wobec siebie i zajrzeć wgłąb siebie i cały czas, który poświęcasz na analizę oddechu, chorób , itd poświecić na rozkminianie tego, co napisałam powyżej
2) Chcesz " jeździć , podróżować , bawić się , pomagać ludziom "- to zacznij. Np od 22 czerwca 2015. Jakoś chyba do tej pory się nie udusiłeś, więc myślę, że nie zrobisz tego dalej, a jak już masz to zrobić, to chyba lepiej to zrobić jadąc w podróż i bawiąc się pomagając ludziom ?Wiesz co mam na myśli? Czekasz aż poczujesz się lepiej by zacząć żyć, a ja mówię Ci zacznij żyć, by poczuć się lepiej.
-
- Administrator
- Posty: 1889
- Rejestracja: 11 maja 2013, o 02:54
Oczywiście że jest, w końcu całą ideą odburzania i jedynym objaśnieniem tego terminu jest własnie permanentna zmiana podejścia, do emocji, myśli, świata i siebie ogółem. A to samo w sobie daje niemal automatycznie wyjście z nerwicy na dobre. Bo nie wkręcisz się gdy masz inne podejście i nastawienie do lęku.
A po samym Twoim podejściu i ogólnie charakterze w jakim napisałaś tego posta już widać, że nie wypracowałaś sobie jeszcze tego podejścia i nastawienia. Opisz może co konkretnie robisz to zobaczymy czego Ci jeszcze brakuje, chociaż już teraz strzelę że brakuje Ci postawy przyjacielskiej do samej siebie, zaufania do samej siebie i cierpliwości oraz akceptacji tego, że na ten moment masz prawo się tak czuć jak się czujesz i że wynika to wszystko z Twojego nastawienia mentalnego które nie jest jeszcze prawidłowe.
A po samym Twoim podejściu i ogólnie charakterze w jakim napisałaś tego posta już widać, że nie wypracowałaś sobie jeszcze tego podejścia i nastawienia. Opisz może co konkretnie robisz to zobaczymy czego Ci jeszcze brakuje, chociaż już teraz strzelę że brakuje Ci postawy przyjacielskiej do samej siebie, zaufania do samej siebie i cierpliwości oraz akceptacji tego, że na ten moment masz prawo się tak czuć jak się czujesz i że wynika to wszystko z Twojego nastawienia mentalnego które nie jest jeszcze prawidłowe.
'Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą'
'Lepiej jest umrzeć stojąc, niż żyć na kolanach.'
'Puk puk, strach puka do drzwi, otwiera mu odwaga a tam nikogo nie ma.'
Jest dobrze, dobrze. Jest źle, też dobrze
'Odwaga to nie brak strachu, to działanie pomimo strachu'
Ty nie jesteś zaburzeniem, a zaburzenie nie jest Tobą
Odburzony
Konsultacja Skype
'Lepiej jest umrzeć stojąc, niż żyć na kolanach.'
'Puk puk, strach puka do drzwi, otwiera mu odwaga a tam nikogo nie ma.'
Jest dobrze, dobrze. Jest źle, też dobrze
'Odwaga to nie brak strachu, to działanie pomimo strachu'
Ty nie jesteś zaburzeniem, a zaburzenie nie jest Tobą
Odburzony
Konsultacja Skype
-
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 390
- Rejestracja: 10 marca 2014, o 22:12
DIVIN skąd Ty mnie znasz, to wszystko co napisałeś to jest racja, jak mam gorsze dni to trochę mnie to przybija, czyli akceptacja jest jednak kiepska, a to podstawa to wiem, jeśli chodzi o mnie to może faktycznie brakuje miłości i przyjaźni do samej siebie, bo bym chciała już teraz z tego wyleźć. Ogólnie co robię to jak mam objawy daję im płynąć, ośmieszam ale czasami jest naprawdę mi ciężko, staram się nie użalać, żyć ale mam jednak trochę żalu że to jest.