Zalamana20 przecież o to chodzi w nerwicą, to nas najbardziej w niej trzyma i jeszcze bardziej wkreca - konieczność bycia pewnym. W życiu niczego nie możesz być pewna. Nie da się. I to jest meeega pożywka dla nerwicowego stanu umysłu. Jeszcze więcej pytań, rozmyślań, muszę, musze być pewna, w końcu znajdę wytłumaczenie, będę pewna i świecie przekonana, że robię najlepiej jak mogę, że to najelasciwsza droga... Tyle, ze to droga do nikąd. Nawet nie wyruszasz w podróż w celu rozwiązania problemu stoisz w miejscu i zakładasz się coraz głębiej. Nie tędy droga. Każdy z nas ma ciężko, nie ma się co licytować. Ja miałem i mam takie objawy że nawet Wam nie będę pisał bo się wkręcicie. Plus paradoksalnie jest taki, że jadę z tematem drugi raz i jesteśmy już 9 lat małżeństwem więc to jest dla mnie jakąś podporą, przysięga małżeńska, dziecko. Ale lekko nie jest. Już rok zaraz stuknie i chwilami byłem o krok od wyprowadzki z domu. Tylko co by mi to dało? Chwilowa ulgę? Dupa tam. Potem byłoby jeszcze gorzej. Znkszczylbym rodzinę a najpewniej w kolejnym związku była by powtórka z rozrywki. Nie chce być zatem mądry po stracie czegoś, być może najcenniejszego w moim życiu i wiem, że w tym stanie absolutnie nie wolno podejmować żadnej decyzji. To jest pewnego rodzaju kryzys w związku, a kryzys zawsze zaciemnia umysł i rzeczywistosc. Trzeba to przeczekać. Człowiek jak wyjdzie ba prostą inaczej patrzy na świat i swoje problemy. Z czystym umysłem decyzję są bardziej przemyślane, a relacje zdrowsze.
Akceptujcie, nie walczcie. To może potrwać. Nie możecie walczyć, wiecie dlaczego? Bo walczycie z samym sobą. Kto przegra jak wygracie?