Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Czy dzieciństwo ma wpływ?
- Karmazyn
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 5
- Rejestracja: 26 września 2018, o 22:11
Ma gigantyczny wpływ , dziecko które nie odnajdywało się w otoczeniu , nie odnajdzie się jako tez dorosły .
Dziecko które wykazywało zaburzenia lękowe /nerwicowe, tez będzie je miało w dorosłym życiu.
Widzę to po sobię i przypuszczam że większość ma podobnie , a podejście rodzicow wyglądało na zasadzie , "on tak ma" ,"kiedyś z tego wyrośnie" zadziałało jak gwóźdź do trumny, gdyby ktoś wtedy walczył z problemem , prawdopodobnie dziś moje życie wyglądało by zupełnie innaczej.
Dziecko które wykazywało zaburzenia lękowe /nerwicowe, tez będzie je miało w dorosłym życiu.
Widzę to po sobię i przypuszczam że większość ma podobnie , a podejście rodzicow wyglądało na zasadzie , "on tak ma" ,"kiedyś z tego wyrośnie" zadziałało jak gwóźdź do trumny, gdyby ktoś wtedy walczył z problemem , prawdopodobnie dziś moje życie wyglądało by zupełnie innaczej.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 31
- Rejestracja: 24 listopada 2018, o 15:06
Dzieciństwo ma wpływ. Pewne negatywne podejście rodziców pozostawia w dzieciach ślad. Pamiętam podejście moich rodziców. Gdyby mama umiała rozmawiać a nie tylko się drzec i umiała pokazać więcej miłości to może moje zycie by wyglądało teraz trochę inaczej. A tak mam wrażenie że place za ich błędy. Pijący tata i wiecznie znerwicowana matka nie ułatwia startu. Sama jestem teraz matka i mam zaburzenie które wpływa nie tylko na mnie. Popełniam te same bledy. Tylko że ja zdaje sobie z tego sprawę. Sama mam teraz problemy małżeńskie i stoję przed decyzją która wpłynalaby na życie moich dzieci. Nie mam siły już kolejny kryzys.
- -pysia-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 7
- Rejestracja: 12 stycznia 2019, o 00:31
Moim zdaniem - dzieciństwo ma wielki wpływ na nasze dorosłe życie.
Nie wiedziałabym o tym, gdybym sama tego nie doświadczyła.
(Jestem najstarszą córką, mam jeszcze dwie siostry. Jestem mamą dorosłych, samodzielnych synów, którzy mają swoje rodziny).
Z racji tego, że byłam najstarsza, nie poświęcano mi wiele czasu. Mogę powiedzieć, że "wychowanie" mnie rodzice traktowali jako zapewnienie mi dachu nad głową i jedzenia. Nie były zaspokojone podstawowe potrzeby jako dziecka, czyli: poczucie bezpieczeństwa, akceptacji, bliskości i miłości.
Poza tym, byłam powierniczką mamy (wcale tego nie chciałam; musiałam być!). Mama, osoba znerwicowana, niedojrzała do roli matki (choć - gdy urodziła mnie - miała 23 lata, a było to dawno temu) skupiała swoją uwagę tylko na sobie i średniej córce. Tato był surowy, apodyktyczny.
W domu nie było zgody, ciągle kłótnie i bójki rodziców.
Tato - po kłótniach z mamą - szedł na strych, by powiesić się. Mama budziła mnie (10-letnie dziecko) w środku nocy, bo bała się iść za nim na ciemny strych przekonywać tatę, by tego nie robił.
Takich traum było kilka w moim dzieciństwie.
By przetrwać w takiej rodzinie, wyrobiłam w sobie pewne schematy, i właśnie je wniosłam jako "posag" w moje dorosłe życie.
Wyszłam za mąż w wieku 22 lat za faceta, którego dom był pełen zrozumienia i miłości. Bardzo go kochałam... i kocham do dzisiaj.
W wieku 27 lat miałam już dwoje dzieci i wtedy zaczęły się moje problemy z nerwicą.
Nerwica pojawiła się wtedy, gdy zachorowałam na reumatoidalne zapalenie stawów.
Potrzebowałam wtedy więcej uwagi, pomocy, zainteresowania mojej mamy. Mówiłam mamie o swoich odczuciach, potrzebach. Nie były one dla niej ważne.
Przechodziłam przez różne rodzaje nerwicy: serca, natręctwa myślowe, depresja (1 rok), napadowy i paniczny lęk. Od kilku lat mam zdiagnozowany lęk uogólniony.
I pewnie do tej pory tkwiłabym w panicznym lęku, ale pewnego dnia - przez przypadek - trafiłam na blog Szaffera "Historia pewnej nerwicy".
Po przeczytaniu go poczułam, że znalazłam "skarb", tak jakbym czytała o sobie. Dzięki temu blogowi sama postawiłam sobie diagnozę (paniczny lęk) oraz szukałam książek, by bardziej zrozumieć chorobę. Gdy bardziej ją rozumiałam - poszukałam certyfikowanego terapeuty w moim mieście, by poznać przyczyny panicznego lęku. W ciągu 2-letniej terapii poznałam przyczyny moich lęków (leżą one w niemowlęctwie - tam mają źródło nasze paniczne lęki!) oraz - z pomocą psychoterapeuty - odkryłam konflikt wewnętrzny. Wziął się on stąd, że ciągle "ciągnęłam" do domu rodziców, bo ich kochałam, ale tam - zamiast zainteresowania, akceptacji i miłości - znajdywałam chłód i obojętność.
Choć podczas terapii ciągle poruszałam się jeszcze w wyrobionych w dzieciństwie schematach, potrafiłam taki schemat wychwycić i zmienić na coś pozytywnego dla siebie.
Po skończonej terapii dalej nad sobą pracowałam. Dzisiaj już nie stoję w miejscu, idę do przodu, rozwijam się.
Pokochałam i zaakceptowałam siebie, mniej od siebie wymagam, cieszę się życiem...
Nigdy wcześniej nie pomyślałabym, że rodzice mogą dzieciom zgotować taki los.
Przeczytałam gdzieś, że nerwice biorą się z dzieciństwa lub traumy w dorosłym życiu. Też tak uważam.
Teraz potrafię wymagać od innych, łatwo mi powiedzieć "nie". Nie muszę za wszelką cenę "kupować" sobie zainteresowania czy miłości.
Dzisiaj tylko ja sama mogę się sobą zaopiekować, zadbać i kochać siebie.
Cieszę się, że jestem w tym miejscu...
Nie wiedziałabym o tym, gdybym sama tego nie doświadczyła.
(Jestem najstarszą córką, mam jeszcze dwie siostry. Jestem mamą dorosłych, samodzielnych synów, którzy mają swoje rodziny).
Z racji tego, że byłam najstarsza, nie poświęcano mi wiele czasu. Mogę powiedzieć, że "wychowanie" mnie rodzice traktowali jako zapewnienie mi dachu nad głową i jedzenia. Nie były zaspokojone podstawowe potrzeby jako dziecka, czyli: poczucie bezpieczeństwa, akceptacji, bliskości i miłości.
Poza tym, byłam powierniczką mamy (wcale tego nie chciałam; musiałam być!). Mama, osoba znerwicowana, niedojrzała do roli matki (choć - gdy urodziła mnie - miała 23 lata, a było to dawno temu) skupiała swoją uwagę tylko na sobie i średniej córce. Tato był surowy, apodyktyczny.
W domu nie było zgody, ciągle kłótnie i bójki rodziców.
Tato - po kłótniach z mamą - szedł na strych, by powiesić się. Mama budziła mnie (10-letnie dziecko) w środku nocy, bo bała się iść za nim na ciemny strych przekonywać tatę, by tego nie robił.
Takich traum było kilka w moim dzieciństwie.
By przetrwać w takiej rodzinie, wyrobiłam w sobie pewne schematy, i właśnie je wniosłam jako "posag" w moje dorosłe życie.
Wyszłam za mąż w wieku 22 lat za faceta, którego dom był pełen zrozumienia i miłości. Bardzo go kochałam... i kocham do dzisiaj.
W wieku 27 lat miałam już dwoje dzieci i wtedy zaczęły się moje problemy z nerwicą.
Nerwica pojawiła się wtedy, gdy zachorowałam na reumatoidalne zapalenie stawów.
Potrzebowałam wtedy więcej uwagi, pomocy, zainteresowania mojej mamy. Mówiłam mamie o swoich odczuciach, potrzebach. Nie były one dla niej ważne.
Przechodziłam przez różne rodzaje nerwicy: serca, natręctwa myślowe, depresja (1 rok), napadowy i paniczny lęk. Od kilku lat mam zdiagnozowany lęk uogólniony.
I pewnie do tej pory tkwiłabym w panicznym lęku, ale pewnego dnia - przez przypadek - trafiłam na blog Szaffera "Historia pewnej nerwicy".
Po przeczytaniu go poczułam, że znalazłam "skarb", tak jakbym czytała o sobie. Dzięki temu blogowi sama postawiłam sobie diagnozę (paniczny lęk) oraz szukałam książek, by bardziej zrozumieć chorobę. Gdy bardziej ją rozumiałam - poszukałam certyfikowanego terapeuty w moim mieście, by poznać przyczyny panicznego lęku. W ciągu 2-letniej terapii poznałam przyczyny moich lęków (leżą one w niemowlęctwie - tam mają źródło nasze paniczne lęki!) oraz - z pomocą psychoterapeuty - odkryłam konflikt wewnętrzny. Wziął się on stąd, że ciągle "ciągnęłam" do domu rodziców, bo ich kochałam, ale tam - zamiast zainteresowania, akceptacji i miłości - znajdywałam chłód i obojętność.
Choć podczas terapii ciągle poruszałam się jeszcze w wyrobionych w dzieciństwie schematach, potrafiłam taki schemat wychwycić i zmienić na coś pozytywnego dla siebie.
Po skończonej terapii dalej nad sobą pracowałam. Dzisiaj już nie stoję w miejscu, idę do przodu, rozwijam się.
Pokochałam i zaakceptowałam siebie, mniej od siebie wymagam, cieszę się życiem...
Nigdy wcześniej nie pomyślałabym, że rodzice mogą dzieciom zgotować taki los.
Przeczytałam gdzieś, że nerwice biorą się z dzieciństwa lub traumy w dorosłym życiu. Też tak uważam.
Teraz potrafię wymagać od innych, łatwo mi powiedzieć "nie". Nie muszę za wszelką cenę "kupować" sobie zainteresowania czy miłości.
Dzisiaj tylko ja sama mogę się sobą zaopiekować, zadbać i kochać siebie.
Cieszę się, że jestem w tym miejscu...

-
- Hardcorowy "Ryzykant" Forum
- Posty: 723
- Rejestracja: 27 grudnia 2016, o 14:27
Ale skąd terapeuta może wiedzieć że lęk paniczny bierze się z okresu niemowlęcego.....-pysia- pisze: ↑14 stycznia 2019, o 22:57Moim zdaniem - dzieciństwo ma wielki wpływ na nasze dorosłe życie.
Nie wiedziałabym o tym, gdybym sama tego nie doświadczyła.
(Jestem najstarszą córką, mam jeszcze dwie siostry. Jestem mamą dorosłych, samodzielnych synów, którzy mają swoje rodziny).
Z racji tego, że byłam najstarsza, nie poświęcano mi wiele czasu. Mogę powiedzieć, że "wychowanie" mnie rodzice traktowali jako zapewnienie mi dachu nad głową i jedzenia. Nie były zaspokojone podstawowe potrzeby jako dziecka, czyli: poczucie bezpieczeństwa, akceptacji, bliskości i miłości.
Poza tym, byłam powierniczką mamy (wcale tego nie chciałam; musiałam być!). Mama, osoba znerwicowana, niedojrzała do roli matki (choć - gdy urodziła mnie - miała 23 lata, a było to dawno temu) skupiała swoją uwagę tylko na sobie i średniej córce. Tato był surowy, apodyktyczny.
W domu nie było zgody, ciągle kłótnie i bójki rodziców.
Tato - po kłótniach z mamą - szedł na strych, by powiesić się. Mama budziła mnie (10-letnie dziecko) w środku nocy, bo bała się iść za nim na ciemny strych przekonywać tatę, by tego nie robił.
Takich traum było kilka w moim dzieciństwie.
By przetrwać w takiej rodzinie, wyrobiłam w sobie pewne schematy, i właśnie je wniosłam jako "posag" w moje dorosłe życie.
Wyszłam za mąż w wieku 22 lat za faceta, którego dom był pełen zrozumienia i miłości. Bardzo go kochałam... i kocham do dzisiaj.
W wieku 27 lat miałam już dwoje dzieci i wtedy zaczęły się moje problemy z nerwicą.
Nerwica pojawiła się wtedy, gdy zachorowałam na reumatoidalne zapalenie stawów.
Potrzebowałam wtedy więcej uwagi, pomocy, zainteresowania mojej mamy. Mówiłam mamie o swoich odczuciach, potrzebach. Nie były one dla niej ważne.
Przechodziłam przez różne rodzaje nerwicy: serca, natręctwa myślowe, depresja (1 rok), napadowy i paniczny lęk. Od kilku lat mam zdiagnozowany lęk uogólniony.
I pewnie do tej pory tkwiłabym w panicznym lęku, ale pewnego dnia - przez przypadek - trafiłam na blog Szaffera "Historia pewnej nerwicy".
Po przeczytaniu go poczułam, że znalazłam "skarb", tak jakbym czytała o sobie. Dzięki temu blogowi sama postawiłam sobie diagnozę (paniczny lęk) oraz szukałam książek, by bardziej zrozumieć chorobę. Gdy bardziej ją rozumiałam - poszukałam certyfikowanego terapeuty w moim mieście, by poznać przyczyny panicznego lęku. W ciągu 2-letniej terapii poznałam przyczyny moich lęków (leżą one w niemowlęctwie - tam mają źródło nasze paniczne lęki!) oraz - z pomocą psychoterapeuty - odkryłam konflikt wewnętrzny. Wziął się on stąd, że ciągle "ciągnęłam" do domu rodziców, bo ich kochałam, ale tam - zamiast zainteresowania, akceptacji i miłości - znajdywałam chłód i obojętność.
Choć podczas terapii ciągle poruszałam się jeszcze w wyrobionych w dzieciństwie schematach, potrafiłam taki schemat wychwycić i zmienić na coś pozytywnego dla siebie.
Po skończonej terapii dalej nad sobą pracowałam. Dzisiaj już nie stoję w miejscu, idę do przodu, rozwijam się.
Pokochałam i zaakceptowałam siebie, mniej od siebie wymagam, cieszę się życiem...
Nigdy wcześniej nie pomyślałabym, że rodzice mogą dzieciom zgotować taki los.
Przeczytałam gdzieś, że nerwice biorą się z dzieciństwa lub traumy w dorosłym życiu. Też tak uważam.
Teraz potrafię wymagać od innych, łatwo mi powiedzieć "nie". Nie muszę za wszelką cenę "kupować" sobie zainteresowania czy miłości.
Dzisiaj tylko ja sama mogę się sobą zaopiekować, zadbać i kochać siebie.
Cieszę się, że jestem w tym miejscu...![]()
- -pysia-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 7
- Rejestracja: 12 stycznia 2019, o 00:31
Jest literatura na ten temat.
Na terapii poznawczo-behawioralnej - którą przeszłam na samym początku, po rozeznaniu, że mam paniczny lęk, gdy nie mogłam być sama w domu ani wyjść sama z domu - dowiedziałam się, że lęk paniczny ma swój początek w niemowlęctwie.
Niemowlę utożsamia się z matką lub ojcem, którzy są wokół niego. Jeśli niemowlę jest zostawione samo sobie, przez dłuższy czas nie ma nikogo z rodziców wokół - nie ma z kim utożsamiać się.
Gdy robiłam pierwsze kroki na zewnątrz domu (oswajałam lęk), a także później, gdy na otwartej przestrzeni ogarniał mnie paniczny lęk, bardzo pomagało mi powtarzanie sobie w myślach to, co powiedziała mi terapeutka: "Ja jestem. Ja istnieję. Ja oddycham".
Na terapii poznawczo-behawioralnej - którą przeszłam na samym początku, po rozeznaniu, że mam paniczny lęk, gdy nie mogłam być sama w domu ani wyjść sama z domu - dowiedziałam się, że lęk paniczny ma swój początek w niemowlęctwie.
Niemowlę utożsamia się z matką lub ojcem, którzy są wokół niego. Jeśli niemowlę jest zostawione samo sobie, przez dłuższy czas nie ma nikogo z rodziców wokół - nie ma z kim utożsamiać się.
Gdy robiłam pierwsze kroki na zewnątrz domu (oswajałam lęk), a także później, gdy na otwartej przestrzeni ogarniał mnie paniczny lęk, bardzo pomagało mi powtarzanie sobie w myślach to, co powiedziała mi terapeutka: "Ja jestem. Ja istnieję. Ja oddycham".
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Najpiękniejsza jesteś wtedy, gdy jesteś sobą!
Świadomość ma wolę; podświadomość - emocje.
Najpiękniejsza jesteś wtedy, gdy jesteś sobą!
Świadomość ma wolę; podświadomość - emocje.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 255
- Rejestracja: 5 listopada 2013, o 12:37
Jezeli chodzi o niemowlectwo to jestem zdania ze rodzic powinien byc na kazde zawolanie dziecka a nie pozwalac sie mu wyplakac. Rowniez jestem zdania ze do kolysania nie da sie dziecka przyzwyczaic bo w brzuchu mamy sie buja 9 miesiecy. Poza tym, tak dziecinstwo ma na nas wplyw ale w pewnym momencie stajemy sie kowalami wlasnego losu i wiele rzeczy mozemy naprawic w sobie sami.
Nigdy nie pozbędziemy się tego o czym nie mówimy.
Just because it burns, doesn't mean you're gonna die
Just because it burns, doesn't mean you're gonna die

- -pysia-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 7
- Rejestracja: 12 stycznia 2019, o 00:31
Zgadzam się, ale jeśli dzieciństwo było pełne traumy, a my weszliśmy w dorosłość zaburzeni, to trzeba czasu i właściwych dróg, by te zaburzenia wyprostować i żyć pełnią życia.
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Najpiękniejsza jesteś wtedy, gdy jesteś sobą!
Świadomość ma wolę; podświadomość - emocje.
Najpiękniejsza jesteś wtedy, gdy jesteś sobą!
Świadomość ma wolę; podświadomość - emocje.
-
- Hardcorowy "Ryzykant" Forum
- Posty: 723
- Rejestracja: 27 grudnia 2016, o 14:27
Ale masz na myśli atak paniki???? Agorafobię???-pysia- pisze: ↑15 stycznia 2019, o 15:08Jest literatura na ten temat.
Na terapii poznawczo-behawioralnej - którą przeszłam na samym początku, po rozeznaniu, że mam paniczny lęk, gdy nie mogłam być sama w domu ani wyjść sama z domu - dowiedziałam się, że lęk paniczny ma swój początek w niemowlęctwie.
Niemowlę utożsamia się z matką lub ojcem, którzy są wokół niego. Jeśli niemowlę jest zostawione samo sobie, przez dłuższy czas nie ma nikogo z rodziców wokół - nie ma z kim utożsamiać się.
Gdy robiłam pierwsze kroki na zewnątrz domu (oswajałam lęk), a także później, gdy na otwartej przestrzeni ogarniał mnie paniczny lęk, bardzo pomagało mi powtarzanie sobie w myślach to, co powiedziała mi terapeutka: "Ja jestem. Ja istnieję. Ja oddycham".
- -pysia-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 7
- Rejestracja: 12 stycznia 2019, o 00:31
Gafa, Jeśli miałaś szczęśliwe dzieciństwo, to na pewno nie ono jest przyczyną Twoich lęków.
Na moją nerwicę lękową znaczny wpływ miała trauma z dzieciństwa. Na pewno nie jest to jedyna przyczyna.
Być może geny też "maczały" w tym palce.
Ponadto większość nerwicowców to wrażliwi ludzie.
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Najpiękniejsza jesteś wtedy, gdy jesteś sobą!
Świadomość ma wolę; podświadomość - emocje.
Najpiękniejsza jesteś wtedy, gdy jesteś sobą!
Świadomość ma wolę; podświadomość - emocje.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 7
- Rejestracja: 13 września 2022, o 09:34
Ma wpływ. Zaczęłam to rozumieć dopiero gdy sama urodziłam dziecko. Staram się być przeciwnością moich rodziców - okazuję bliskość, dużo przytulam. Nigdy nie zostawiałam dziecka by się wypłakało. Teraz mam jednak kryzys, 4 latka często okazuje złość, wiadomo normalna emocja a że mi w dzieciństwie na złośc nie pozwalano- zamykano mnie w różnych pomieszczeniach itp. sama mam ochotę tak nieraz zrobić, normalnie łapię się na tym.. koniec końców zwykle przytulam i jest ok.. Ja mam nerwicę między innymi przez te właśnie tłumione w dzieciństwie emocje, dopiero teraz po latach one ze mnie wychodzą i to na prawdę na prawdę taka kumulacja że aż strach..
- Andrzej
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 48
- Rejestracja: 21 czerwca 2010, o 23:22
Dzieciństwo ma wpływ na całe dorosłe życie więc jeśli miałeś zjebanych rodziców to tez będziesz zjebem. Tak mówi prawo dziedziczenia. Ja doszedłem do wniosku, że dzieciństwo w ogóle nie powinno istnieć bo wtedy doznajemy największych traum. Ludzie powinni być produkowani, jak samochody w fabryce, od razu jako dorosłe, biorobotyczne jednostki z wgranym odpowiednim programem mentalnym oraz różnymi umiejętnościami.
Obcy w obcym świecie szuka pocieszenia we snach