Nie radze sobie zupelnie ze soba, mam dwojke malych dzieci, moj maz niestety zmarla dwa lata temu na serce. Oprocz mamy, nie mam rodziny, rodzine mamy bardzo mala i nikt prawie nie mieszka w Polsce. Staralam sie jak moglam ale od poczatku tego roku bylo coraz gorzej i od paru miesiecy czuje sie jak zombi i bardzo martwie sie ze odbije sie to na moich maluchach.
Mama robi co moze, ostatnio dzieki pewnej osobie z tego forum o zlotych chyba sercu dostalam prace, to jedyny ostatnio plus bo sytuacja finansowa jest w stanie okropnym. A nie moglam znalezc pracy na kilka godzin bo pelen etat niestety nie wchodzil w gre.
Jedna coreczka czesto choruje i do przedszkola jej nie przyjmuja przez to.
Od kilku miesiecy mam cos takiego ze stracilam jakby mozliwosc odczuwania wlasnych emocji, kiedys czulam ze mam problemy ze musze wyjsc z tego a obecnie jest mi to obojetne i zarazem bardzo mnie to przeraza. Dostaje dziwnego uczucia w zoladku, jakby scisk z plynacym do glowy uczuciem niepokoju. Zdarza sie ze trzesa mi sie nogi przez caly nawet dzien, stalam sie smutna, milczaca, i pozbawiona sensu zycia. Dawniej wiedzialam ze bedzie w koncu lepiej a teraz nie czuje juz tego a nawet czuje ze mi to obojetne

A ja sie snuje po domu, teraz pracuje to chociaz czuje ze cos robie dla siebie i dzieci ale i tak sily brak mi na wszystko.
Inne objawy to skaczaca powieka, scisk w gardle i to ze czesto placze siedzac w domu tak nagle jakby bez powodu. Mnie wyglada to na depresje ale mam tez objawy nerwicy, Jak myslicie? Warto isc do psychiatry po leki? Boje sie ze mnie zamula.