od października jakoś do kwietnia miałam spokój - wyciszenie.. oczywiście po śmierci babci (5 stycznia) pogorszyło mi się, ale to nie był taki lęk i problemy nerwicowe, po prostu przechodzę żałobę, ale czuję jednak znaczącą granicę pomiedzy tą żałobą i bólem z nią związanym, a moją nerwicą. Od kilku- kilkunastu dni zaczęłam odczuwać ten lęk w srodku klatki.. niby nic, ale jednak ja oczywiście zaczęłam te swoje rozkminy- że to już wraca, że na pewno znów będzie nawrót.. i tak od tych kilku dni ciągle żyję mysla, ze to na pewno wraca.. że lęk znów będzie mnie kontrolował.. do tego dochodza od paru dni ciagle hustawki nastroju.. w ciagu dnia humor zmienia mi sie jakies 4-5 razy.. rano wstaje jest ok, pozniej placze ze nerwica wraca itp., po placzu jest spokoj i moge jakos w miare logicznie myslec, a potem znowu ten LĘK...(JESTEM NA LEKU ZOTRAL50 OD OKOŁO 3 LAT). Te hustawki nastrojow od razu wywolaly u mnie mysl - to na pewno CHAD. Do tego dorzucilam sobie tą ryzykowną jazdę samochodem - o której macie napisane w moich postach wyżej w tym temacie- i lęk gotowy.. na zmianę mam teraz lęk przed CHAD, schizofrenią, a przedwczoraj byłam przekonana, że na 100% mam borderline.. co akurat może być prawdą z uwagi na moje cechy charakteru i zachowanie.. jestem przerazona myslami o chorobach psychicznych, naprawde nastawiam sie ze mam to borderline i chad, chce zrobic sobie jakies testy psychologiczne(ktos cos podpowie w tym temacie?). Ogólnie przez 1,5 roku byłam na takiej terapii indywidualnej poznawczo- behawioralnej, na poczatku duzo mi to dalo, ale ostatnio po 3 latach nieregularnego chodzenia tam stwierdzilam, ze chyba zmienie psychologa, poniewaz wizyty u tej Pani juz malo co mi dawaly.. raczej to byla luzna pogawedka niz terapia. Jeszcze jak widzicie w moim pierwszym poscie w tym temacie- mialam problem z lekiem przed ciaza - ale ostatnio stwierdzilam, ze te 2 epizody takie silne tego lęku ciążowego, to były pewnie albo urojenia albo ciąża urojona i że to wcale nie był lęk, ponieważ mi sie nie dalo przetlumaczyc, ze ja nie jestem w zadnej ciazy.. ja kazdy ruch jelit w brzuchu traktowalam jako ruchy dziecka, robilam testy ciazowe i tylko na chwile mnie uspokajal ten negatywny wynik.. łaziłam całe dnie za mamą i mowilam,ze na pewno jestem w ciazy( mimo ze nie uprawialam seksu), wydawalo mi sie ze urosly mi piersi i brzuch, dlatego teraz uwazam ze to byly urojenia i ze moze mam jakies zaburzenia osobowosci schizoidalnej? paranoiczne? schizofreniczne? nie wiem ale lęk jest straszny, że to mogły być te urojenia...
** do tego dochodzi taki problem - od 6 lat jestem w zwiazku, pierwsze 3 lata zwiazku mimo leku przed ciaza i leku przed lekiem o ciazy pelne byly namietnosci.. nie moglismy sie od siebie oderwac, ale od kiedy mam zdiagnozowane zaburzenia lekowe nie moge sie przelamac i w ogole nie mam checi na jakiekolwiek zblizenia, chlopak probowal dlugo, ale ja ciagle nie i nie, bylo tak ze jakiekolwiek zblizenie ( nie seks) mialo miejsce 1 raz na miesiac maksymalnie... teraz chlopak juz sobie odpuscil, ale ja w ogole nie czuje juz zadnego pociągu do tego wszystkiego, nie mam ochoty na zadne zblizenia
