Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Ciagle tylko gorzej niz bylo.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 888
- Rejestracja: 1 grudnia 2013, o 09:57
Przez caly czas probowalem stosowac metody z forum tzn caly czas sobie mówiłem że teraz le sie czuję że mam do tego prawo ze to rozszalale emocje i że to kiedys minie ze to epizod. Mimo to caly czas wszystko dookola caly otaczajacy swiat mnie przygnebial i budzil lęk. Ide biegać to wssystko dookola takie szare i ponure i w czasie biegu lęk niewyobrazalny ale tlumacze sobie caly czas to samo ze teraz tak jest ale to minie. Duzo matretow typu ze nigdy z tego nie wyjde ze zniszcze sobie życie no to tlumacze sobie że to sa tylko lękowe straszaki. I tak sobie tłumaczyłem i żyłem z tym. I efekt jest taki ze oststnio leki faktycznie zmalaly ale w zamian przyszedl straszny dół. Calkowicie stracilem zdolnosc do odczuwania przyjemności. Jeszcze wczesniej byly rzeczy ktore sprawialy przyjemność teraz nie ma juz nic. Czuje się jak w jakiejś szklance z przyciemnionym szklem. Nie wiem co mam ze soba zrobić. Czuje jekies spowolnienie w głowie i nawet nie mam chyba tyle sily fizycznie. To tak jakby lęk odssedl i zostala jakas potworna pustka. Bardzo mi zle w tym stanie i nie umiem się z tego otrząsnąć. Nie pomagają juz bodźce zewnetrzne. Czuje się tak caly czas bez przerwy czy sie intensywnie czyms zajmuje czy odpoczywam.
Juz na prawde ręce mi opadają.
Próbuje a nawet nie jest tak samo tylko stale mi sie pogarsza....
Juz na prawde ręce mi opadają.
Próbuje a nawet nie jest tak samo tylko stale mi sie pogarsza....
- crazyjack
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 56
- Rejestracja: 28 listopada 2018, o 18:14
a probowałes leków? ja miałem teraz takie leki że bałem sie wszystkiego tak panicznie ze płakałem lub nawet krzyczałem czasem ze strachu, mianseryna pomogła, chemia dobra nie jesst zła, blokuje pobudza lub stabilizuje naprawde rozchwiane neuroprzekaźniki
człowiek nie szczęścia szuka tylko siebie takiego, który najlepiej jest sobą...
- Celine Marie
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 1983
- Rejestracja: 21 października 2017, o 14:22
U mnie też,widoczne są stany beznadziejne
"Już nie pamiętam prawie
Jak w dobrym wstać humorze
I coraz częściej kłamię
I sypiam coraz gorzej
Łatwiej mi
Nic nie mam, więc nie tracę nic
Strach to sieć pajęcza
Im bardziej uciec chcę
Tym mocniej trzyma mnie za karę"
Jak w dobrym wstać humorze
I coraz częściej kłamię
I sypiam coraz gorzej
Łatwiej mi
Nic nie mam, więc nie tracę nic
Strach to sieć pajęcza
Im bardziej uciec chcę
Tym mocniej trzyma mnie za karę"
- Heimdall
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 385
- Rejestracja: 23 lutego 2017, o 13:50
Może być tak, że żeby wejść na wyższy poziom odburzenia trzeba coś zmienić, bo dotychczasowe metody wyczerpały swój potencjał i przez to mamy zastój albo nawet spadki formy. Tak jak na siłowni żeby zbudować muskulaturę, musimy dźwigać coraz większe ciężary i ćwiczyć na inne sposoby. Ja z ciężkiej nerwicy po 2 latach odburzania jestem na etapie średnio-lekkiej. Jest o niebo lepiej, życie jest znośne, czesto przyjemne, ale pełnego odburzenia nie umiem osiągnąć... wiem co mnie blokuje, ale zmiany tego zachodzą bardzo powoli. U mnie poprawa nie następowała płynnie tylko skokowo. Tak jakby umysł potrzebował konkretnej ilości bodźców żeby wskoczyć na wyższy bieg. Przykładowo: żeby ze stanu bardzo złego przejść na średni potrzeba 10 zmian, a ty zrobiłeś 8. Dopóki nie osiągniesz masy krytycznej, to efektów nie ma. Przez to rośnie twoja frustracja i twój stan się pogarsza. To moja hipoteza
- pudzianoska
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 301
- Rejestracja: 24 października 2016, o 21:37
SCF pisze: ↑24 grudnia 2018, o 11:55Przez caly czas probowalem stosowac metody z forum tzn caly czas sobie mówiłem że teraz le sie czuję że mam do tego prawo ze to rozszalale emocje i że to kiedys minie ze to epizod. Mimo to caly czas wszystko dookola caly otaczajacy swiat mnie przygnebial i budzil lęk. Ide biegać to wssystko dookola takie szare i ponure i w czasie biegu lęk niewyobrazalny ale tlumacze sobie caly czas to samo ze teraz tak jest ale to minie. Duzo matretow typu ze nigdy z tego nie wyjde ze zniszcze sobie życie no to tlumacze sobie że to sa tylko lękowe straszaki. I tak sobie tłumaczyłem i żyłem z tym. I efekt jest taki ze oststnio leki faktycznie zmalaly ale w zamian przyszedl straszny dół. Calkowicie stracilem zdolnosc do odczuwania przyjemności. Jeszcze wczesniej byly rzeczy ktore sprawialy przyjemność teraz nie ma juz nic. Czuje się jak w jakiejś szklance z przyciemnionym szklem. Nie wiem co mam ze soba zrobić. Czuje jekies spowolnienie w głowie i nawet nie mam chyba tyle sily fizycznie. To tak jakby lęk odssedl i zostala jakas potworna pustka. Bardzo mi zle w tym stanie i nie umiem się z tego otrząsnąć. Nie pomagają juz bodźce zewnetrzne. Czuje się tak caly czas bez przerwy czy sie intensywnie czyms zajmuje czy odpoczywam.
Juz na prawde ręce mi opadają.
Próbuje a nawet nie jest tak samo tylko stale mi sie pogarsza....
Wiesz, mi się wydaje, że problem leży w tym, że Ty tego gorszego stanu nie zaakceptowałeś. Racjonalizacja, wychodzenie na przeciw lękom - jest potrzebne i Ty to robiłeś, co przyniosło rezultaty, bo jak piszesz, było lepiej, lęk się zmniejszył. Robiłam to samo - angażowanie się w życie prywatne, towarzyskie, pracę, wyjazdy, ślub, remont, teoretycznie robienie wszystkiego, co się da, żeby polepszyć swój stan. Lęk się zmniejszył, czułam się jak prawie odburzona, ale zawsze działo się coś, co uwypuklało moje braki. Jak przychodził kryzys, nie było już obezwłądniającego lęku - była złość, smutek, frustracja, łzy, czyli inaczej mówiąc DÓŁ. Zaczęłam mieć na nowo wątpliwości, czy aby na pewno z tego wyjdę, czy nie jestem jakaś gorsza, beznadziejna, generalnie negatywne przekonania o sobie wychodziły jak trupy z szafy, pogłębiając moj smutek. I wkońcu załapałam, że ja działam, przełamuję się, ale nadal nie godzę się na swój stan, po prostu go nie akceptuję. Zauważyłam, że jestem jak dziecko, które wali głową w mur i płacze, że mu guz rośnie. Obecnie bardzo nad tym pracuję. Bez prawdziwej akceptacji somaty,wątpliwości i złe samopoczucie magicznie nie znikną (chyba, że łyknie się dobrze dobrane tabsy, ale wiadomo, co się stanie po odstawieniu).
Czy potrafisz szczerze sam przed sobą przyznać, że zaakceptowałeś całe gówno, jakie niesie ze sobą zaburzenie? Czy jednak zostawiłeś niedomknięte drzwi wątpliwościom, smutkowi i frustracji?
Pozdrawiam

Boże, użycz mi pogody ducha,
Abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić,
Odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić,
I mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.
Jeśli nie otrzymujesz cudu, stań się nim.
https://wordpress.com/view/pudzianoska.wordpress.com
Abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić,
Odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić,
I mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.
Jeśli nie otrzymujesz cudu, stań się nim.
https://wordpress.com/view/pudzianoska.wordpress.com
- Mysz
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 69
- Rejestracja: 8 lutego 2017, o 18:51
Mam dwie hipotezy (ale to tylko moje pomysły, nie wiem czy prawdziweSCF pisze: ↑24 grudnia 2018, o 11:55Przez caly czas probowalem stosowac metody z forum tzn caly czas sobie mówiłem że teraz le sie czuję że mam do tego prawo ze to rozszalale emocje i że to kiedys minie ze to epizod. Mimo to caly czas wszystko dookola caly otaczajacy swiat mnie przygnebial i budzil lęk. Ide biegać to wssystko dookola takie szare i ponure i w czasie biegu lęk niewyobrazalny ale tlumacze sobie caly czas to samo ze teraz tak jest ale to minie. Duzo matretow typu ze nigdy z tego nie wyjde ze zniszcze sobie życie no to tlumacze sobie że to sa tylko lękowe straszaki. I tak sobie tłumaczyłem i żyłem z tym. I efekt jest taki ze oststnio leki faktycznie zmalaly ale w zamian przyszedl straszny dół. Calkowicie stracilem zdolnosc do odczuwania przyjemności. Jeszcze wczesniej byly rzeczy ktore sprawialy przyjemność teraz nie ma juz nic. Czuje się jak w jakiejś szklance z przyciemnionym szklem. Nie wiem co mam ze soba zrobić. Czuje jekies spowolnienie w głowie i nawet nie mam chyba tyle sily fizycznie. To tak jakby lęk odssedl i zostala jakas potworna pustka. Bardzo mi zle w tym stanie i nie umiem się z tego otrząsnąć. Nie pomagają juz bodźce zewnetrzne. Czuje się tak caly czas bez przerwy czy sie intensywnie czyms zajmuje czy odpoczywam.
Juz na prawde ręce mi opadają.
Próbuje a nawet nie jest tak samo tylko stale mi sie pogarsza....

Albo jest tak, że lęk odszedł i faktycznie została pustka, bo tak się do tego lęku "przyzwyczaiłeś". Trzeba teraz tą pustkę zaakceptować i zapełnić czymś . Pozytywnym działaniem.
Może któraś z tych hipotez Ci podpasuje, pozdrawiam

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 408
- Rejestracja: 9 października 2018, o 21:22
Ja mogę dodać od Siebie, że jest to proces wychodzenia z nerwicy, mogę to podeprzeć własnym doświadczeniem, że stosowanie technik i działanie przeciwko nerwicy, potrafi odciąć Cię w pewnym momencie kompletnie od emocji, od tak mózg chce Sobie odpocząć, ale zapomina że wtedy masz totalny brak wiary, brak czegokolwiek, to jest nawet ta nerwicowa depresja, ale na Nią sposób jest taki jak na nerwice, akceptacja, ignorancja, działanie pomimo objawów.
Uwierz że masz w Sobie ogromne pokłady i akceptacji i woli wali, tylko to przytłumiła Ci nerwica, bo ciągle coś jest i ten zły stan potrafi dobić bardzo mocno, ale pamiętaj że z tego faktycznie się wychodzi.
Moim sposobem na ten cały syf było to że wypisywałem ciągle w zeszycie objawy, stan jaki miałem i non stop pisałem że wiem że to nerwica, że wiem że to ta małpa, i że musi uspokoić się mój stan emocjonalny i faktycznie po jakimś czasie objawy ustępowały, wróciły te mniej przyjemne emocje, aż w końcu te lepsze i odczuwanie przyjemności
ale uwierz było ciężko, jednak moje zaparcie i wkórwienie na nerwicę przyniosły pozytywne skutki.
To co rzuca mi się jeszcze w oczy, to że możesz popełniać błąd chcąc bardzo wyjść co jest i dobre i złe, bo robisz Sobie być może presje, a Ty musisz właśnie mieć na 1000% zaakceptowaną nerwicę, wszystkie objawy, myśli, musisz akceptować jak to że masz ręce czy nogi, jak to że na widelec mówimy widelec, a na łyżkę łyżka, myśli przychodzą, a psiakostka im w dupe niech przychodzą, tak jak przylazły tak sobie pójdą, Ty masz je mieć gdzieś, jednocześnie wszystko akceptując, akceptując objawy nerwice, ona swoje, Ty swoje, robisz co chcesz, co możesz, a objawy i odczucia olewasz. Ciężkie to jest początkowo, ale z drugiej strony to co masz do stracenia? totalnie nic, musisz mieć kompletnie wyjebane
Uwierz że masz w Sobie ogromne pokłady i akceptacji i woli wali, tylko to przytłumiła Ci nerwica, bo ciągle coś jest i ten zły stan potrafi dobić bardzo mocno, ale pamiętaj że z tego faktycznie się wychodzi.
Moim sposobem na ten cały syf było to że wypisywałem ciągle w zeszycie objawy, stan jaki miałem i non stop pisałem że wiem że to nerwica, że wiem że to ta małpa, i że musi uspokoić się mój stan emocjonalny i faktycznie po jakimś czasie objawy ustępowały, wróciły te mniej przyjemne emocje, aż w końcu te lepsze i odczuwanie przyjemności

To co rzuca mi się jeszcze w oczy, to że możesz popełniać błąd chcąc bardzo wyjść co jest i dobre i złe, bo robisz Sobie być może presje, a Ty musisz właśnie mieć na 1000% zaakceptowaną nerwicę, wszystkie objawy, myśli, musisz akceptować jak to że masz ręce czy nogi, jak to że na widelec mówimy widelec, a na łyżkę łyżka, myśli przychodzą, a psiakostka im w dupe niech przychodzą, tak jak przylazły tak sobie pójdą, Ty masz je mieć gdzieś, jednocześnie wszystko akceptując, akceptując objawy nerwice, ona swoje, Ty swoje, robisz co chcesz, co możesz, a objawy i odczucia olewasz. Ciężkie to jest początkowo, ale z drugiej strony to co masz do stracenia? totalnie nic, musisz mieć kompletnie wyjebane

-
- Hardcorowy "Ryzykant" Forum
- Posty: 723
- Rejestracja: 27 grudnia 2016, o 14:27
I to jest właśnie mój trup w szafie. Brak akceptacji złego samopoczucia. Ciągle wraca ...Fajnie to napisałaś!pudzianoska pisze: ↑27 grudnia 2018, o 20:37SCF pisze: ↑24 grudnia 2018, o 11:55Przez caly czas probowalem stosowac metody z forum tzn caly czas sobie mówiłem że teraz le sie czuję że mam do tego prawo ze to rozszalale emocje i że to kiedys minie ze to epizod. Mimo to caly czas wszystko dookola caly otaczajacy swiat mnie przygnebial i budzil lęk. Ide biegać to wssystko dookola takie szare i ponure i w czasie biegu lęk niewyobrazalny ale tlumacze sobie caly czas to samo ze teraz tak jest ale to minie. Duzo matretow typu ze nigdy z tego nie wyjde ze zniszcze sobie życie no to tlumacze sobie że to sa tylko lękowe straszaki. I tak sobie tłumaczyłem i żyłem z tym. I efekt jest taki ze oststnio leki faktycznie zmalaly ale w zamian przyszedl straszny dół. Calkowicie stracilem zdolnosc do odczuwania przyjemności. Jeszcze wczesniej byly rzeczy ktore sprawialy przyjemność teraz nie ma juz nic. Czuje się jak w jakiejś szklance z przyciemnionym szklem. Nie wiem co mam ze soba zrobić. Czuje jekies spowolnienie w głowie i nawet nie mam chyba tyle sily fizycznie. To tak jakby lęk odssedl i zostala jakas potworna pustka. Bardzo mi zle w tym stanie i nie umiem się z tego otrząsnąć. Nie pomagają juz bodźce zewnetrzne. Czuje się tak caly czas bez przerwy czy sie intensywnie czyms zajmuje czy odpoczywam.
Juz na prawde ręce mi opadają.
Próbuje a nawet nie jest tak samo tylko stale mi sie pogarsza....
Wiesz, mi się wydaje, że problem leży w tym, że Ty tego gorszego stanu nie zaakceptowałeś. Racjonalizacja, wychodzenie na przeciw lękom - jest potrzebne i Ty to robiłeś, co przyniosło rezultaty, bo jak piszesz, było lepiej, lęk się zmniejszył. Robiłam to samo - angażowanie się w życie prywatne, towarzyskie, pracę, wyjazdy, ślub, remont, teoretycznie robienie wszystkiego, co się da, żeby polepszyć swój stan. Lęk się zmniejszył, czułam się jak prawie odburzona, ale zawsze działo się coś, co uwypuklało moje braki. Jak przychodził kryzys, nie było już obezwłądniającego lęku - była złość, smutek, frustracja, łzy, czyli inaczej mówiąc DÓŁ. Zaczęłam mieć na nowo wątpliwości, czy aby na pewno z tego wyjdę, czy nie jestem jakaś gorsza, beznadziejna, generalnie negatywne przekonania o sobie wychodziły jak trupy z szafy, pogłębiając moj smutek. I wkońcu załapałam, że ja działam, przełamuję się, ale nadal nie godzę się na swój stan, po prostu go nie akceptuję. Zauważyłam, że jestem jak dziecko, które wali głową w mur i płacze, że mu guz rośnie. Obecnie bardzo nad tym pracuję. Bez prawdziwej akceptacji somaty,wątpliwości i złe samopoczucie magicznie nie znikną (chyba, że łyknie się dobrze dobrane tabsy, ale wiadomo, co się stanie po odstawieniu).
Czy potrafisz szczerze sam przed sobą przyznać, że zaakceptowałeś całe gówno, jakie niesie ze sobą zaburzenie? Czy jednak zostawiłeś niedomknięte drzwi wątpliwościom, smutkowi i frustracji?
Pozdrawiam![]()
- katarina666
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 172
- Rejestracja: 15 lipca 2015, o 07:03
U mnie tak samo ciężko z akceptacja nie umiem zaakceptować tego lęku tylko się go boje i dlatego pewnie się nakręcam
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 888
- Rejestracja: 1 grudnia 2013, o 09:57
Kurcze ktoś odgrzebal mój stary temat xD
Dziwny zbieg okoliczności że z ciekawości wchodzę poczytać czyjś wątek a to moj stary xD
Moge dodać do tego wpisu że wtedy ta pustka to było już zmęczenie materiału i końcówka przed poprawą samopoczucia.
BTW nie moge spać i tu wszedlem bo juz nudzi mnie to leżenie :p
Dziwny zbieg okoliczności że z ciekawości wchodzę poczytać czyjś wątek a to moj stary xD
Moge dodać do tego wpisu że wtedy ta pustka to było już zmęczenie materiału i końcówka przed poprawą samopoczucia.
BTW nie moge spać i tu wszedlem bo juz nudzi mnie to leżenie :p
- katarina666
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 172
- Rejestracja: 15 lipca 2015, o 07:03
Czyli jednak nie było to nic strasznego ta beznadziejnosc co Cie dopadła jakis czas temu ? i samo przeszło ?SCF pisze: ↑15 kwietnia 2020, o 04:24Kurcze ktoś odgrzebal mój stary temat xD
Dziwny zbieg okoliczności że z ciekawości wchodzę poczytać czyjś wątek a to moj stary xD
Moge dodać do tego wpisu że wtedy ta pustka to było już zmęczenie materiału i końcówka przed poprawą samopoczucia.
BTW nie moge spać i tu wszedlem bo juz nudzi mnie to leżenie :p