Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

zapętlenie...

Dział poświęcony depresji, dystymii, stanom depresyjnym.
Zamieszczamy własne przeżycia, objawy depresji i podobnych jej zaburzeń.
Próbujemy razem stawić temu czoła.
ODPOWIEDZ
usunietenaprosbe
Gość

8 lipca 2014, o 00:49

minęło już ponad 7 lat odkąd zaczęłam swoje "przygody" z psychicznym światem, czyli, gdy uzmysłowiłam sobie, ze przydałaby się pomoc specjalisty...
psycholog, potem poprawa i przerwa, znowu psycholog, psychiatra i psycholog, oddział, poprawa ale z udziałem psychologa, przerwa od psychologa, znowu pogorszenie (czyli punkt, w którym jesetm dziś...).
w międzyczasie wykańczająca praca a na dzien dzisiejszy poltora roku bezrobocia... kiklukrotnie przerwane i niedokonczone studia. toksyczne relacje - związki, przyjaznie... przemoc psychiczna w domu. to tak ogolnie, nie będę wyliczać wszystkiego, bo długo by się zeszło.
przeraża mnie, że po tylu latach znajduję się wciąż w tym samym, martwym punkcie. jest tak samo źle, a może nawet i gorzej. wciąż ten sam schemat, w kółko to samo... gdy tylko próbuję coś robić i wyrwać się z mojego "zapętlenia", za kazdym razem konczy sie to porażką :( w chwili obecnej brak mi sił i motywacji do działania. z resztą PO CO, skoro i tak się nie uda??... poza tym ja nawet nie wiem czego ja chce od zycia, jak ono ma wygladac i kim chce byc... nie mam marzen, planow na przyszlosc, ani wizji zycia - jakby ono mialo wygladac...
czy tak już będzie całe życie? czy od depresji można się uwolnić??

z pomocy psychologa/psychiatry nie korzystam od roku czasu, powody finansowe (brak kasy na bilety). bede chciala kontynuowac psychologa jak tylko znajde prace, ale w tym momencie nie wiem kiedy to nastapi, szukam juz poltora roku i bezskutecznie :( i wyczerpaly mi sie wszelkie pomysly, na miejsce, stanowisko czy sposob szukania.
jestem rozczarowana, zdemotywowana i załamana... :(
Awatar użytkownika
Sagem
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 535
Rejestracja: 11 maja 2013, o 12:47

8 lipca 2014, o 21:26

Nie wiem co mam Ci napisać, wiesz? Nie mam dzisiaj słów... bo sam w sumie się cienko czuje. Nie powiem ,że doskonale Cię rozumiem bo nie jestem w Twojej sytuacji, to wiadome. Ale dobrze Cię rozumiem jeśli chodzi o nerwice, dd , stany depresyjne itd ''dobrze'' że jesteś tu z nami , myślę, że będzie Ci trochę lżej. Pisz mi na PW jeśli będziesz chciała. Jadę teraz na wakacje odpocząć , ale postaram się odpisywać i głowa do góry , kiedyś będzie w końcu dobrze, musi być! :friend: :cm

-- 8 lipca 2014, o 21:26 --
Cieszę się, że jestem takim człowiekiem, że potrafię się wczuć w sytuacje drugiej osoby, ale wiadomo, że nie idealnie. Mogę to tylko rozumieć itp jeśli chodzi o tą przemoc psychiczną w rodzinie.
Jeżeli ktoś nie kocha Cię tak jakbyś tego chciał, nie oznacza to, że nie kocha Cię on z całego serca i ponad siły.
Strach boi się odważnych.
Per Aspera Ad Astra - Przez ciernie do gwiazd.
Nigdy nie wiesz jak silny jesteś, dopóki bycie silnym nie stanie się jedynym wyjściem jakie masz.
Awatar użytkownika
N-e-r-w-u-s
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 891
Rejestracja: 28 lutego 2014, o 17:36

8 lipca 2014, o 21:47

Również nie powiem że wiem co czujesz bo tego osobiście nie przeżyłęm choć mój ojciec od lat pije i jak byłem mały różne miał humorki to i można to nazwać znecaniem psychicznym ale wiem jedno, nie mozesz się poddac, musisz wziasc sie w garsc, wiem łatwo powiedziec ale inaczej sie nie da... Psychologa mozesz znalezc na nfz, i zacząć terapię, i pamiętaj, nie załamuj się, buzka w gorę, służymy wsparciem. :)
;witajka W chwili obecnej bardzo rzadko zaglądam na forum z powodów osobistych. Co za tym idzie brakiem czasu.... Na PW w miarę możliwości odpowiem ;)
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

11 lipca 2014, o 12:01

Megi, przykro mi czytać jak się czujesz i przez co przeszłaś. Bardzo długo twa ten Twój niefortunny epizod. :( Rozumiem jak to jest mieć depresję, jednak moja trwała 3 lata.
Na początek powiem, że na pewno nie,jesteś w tym samym miejscu, bo każdego dnia coś w nas sie zmienia, nawet w depresji, więc sytuacja jest podobna ale nie identyczna i warto to zauważyć, bo to przekonanie jest bardzo dobijające.
Poza tym, pułapką myślową w depresji jest myślenie, że i tak nie da się z niej wyjść. Bez tego przekonania nie da się tego zrobić. Żeby go nabrać warto sie rozejrzeć wokól i chociazby poczytać na forum historie z sukcesem, lub pogadać z ludźmi, którzy mają to za sobą. Powoli zacznie to wtedy zmieniać podejście.
Jeśli chodzi o brak marzeń i planów, to one pojawiają sie w trakcie wychodzenia z depresji, bo do tego trzeba mieć jakąś chęć życia i dzialania. Umysl w depresji skupia sie za bardzo na bólu psychicznym i chęci pozbycia się go by marzyć.
Z depresji można sie uwolnić, jak najbardziej, i wiem to z praktyki. Jednak trudno udzielić ogólnej rady. Chętnie zapytam wiec jak odpowiadała Ci pomoc psychologa i czy poprawiał się Twój stan w trakcie terapii? Czy bierzesz,lub brałaś leki i jeśli tak, to z jaki, efektem.
Poza tym co najbardziej w Twojej rzeczywistości Ci doskwiera oprócz bezrobocia? No i czy mieszkasz z kimś toksycznym?

Jeśli chodzi o bezrobocie, to w czym Twoim zdaniem głównie leży problem? Brak miejsc pracy czy doszło do tego, ze przez depresje czujesz, ze ledwo dajesz rade szukać?
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
Awatar użytkownika
Mr.DD
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 385
Rejestracja: 4 października 2013, o 14:17

11 lipca 2014, o 13:10

Myślę, że w w depresji też jest to ważne, że Ty przeżywasz swój ten stan emocjonalny już bardzo dlugo i przez to bardzo się z nim utożsamiłas, spójrz na swój avatar, Twoje podpisy itd, ważne jest to żeby zrozumieć że emocje są jakby częścią nas ale nie są nami. Bo człowiek powinien czuć sie netrualnie. Czesto sam przezywam stany depresyjne bo mam nerwice i dd itd. ale zauważ ile wystarczy by sie pogrązyc w swoim umysle jeszcze bardziej, ok chce Ci sie płakac płacz, trzeba to odreagowywać, ale obserwuj też jak czasem jedna mysl za która idziesz doprowadza Cię do innych i w ten sposób kolo sie zamyka. Potrzeba duzo zajecia pracy, i też naprawde przenoszenia uwagi na zewnatrz a nie tylko na swoje depresyjne mysli. Po dłuższym czasie, myślisz ze jedyne co Ci zostało to smutek rozpacz itd, a to nieprawda bo każdy zasługuje na szczęscie.
Powodzenia ! :)
Cier­pienie wy­maga więcej od­wa­gi niż śmierć.
Niektórzy po za­pad­nięciu zmro­ku już nie pot­ra­fią uwie­rzyć w słońce. Bra­kuje im tej od­ro­biny cier­pli­wości, aby docze­kać nad­chodzące­go po­ran­ka. Kiedy prze­bywasz w ciem­nościach, spójrz w górę. Tam cze­ka na ciebie słońce.
usunietenaprosbe
Gość

11 lipca 2014, o 16:21

dziekuje wam bardzo za odpowiedzi.
Nerwusek pisze:Psychologa mozesz znalezc na nfz, i zacząć terapię, i pamiętaj, nie załamuj się, buzka w gorę, służymy wsparciem. :)
wiem, ze moge na nfz, wiele lat korzystalam z takiej pomocy i to roznych psychologow i z roznym skutkiem. od pazdziernika ubieglego roku nie korzystam, bo nie mam kasy na dojazdy, a w moim miejscu zamieszkania niestety nie ma takich specjalistow. tak wiec swoja terapie odkladam do momentu znalezienia pracy... czyli do "niewiadomokiedy" :(
Ciasteczko pisze:Megi, przykro mi czytać jak się czujesz i przez co przeszłaś. Bardzo długo twa ten Twój niefortunny epizod. :( Rozumiem jak to jest mieć depresję, jednak moja trwała 3 lata.
Na początek powiem, że na pewno nie,jesteś w tym samym miejscu, bo każdego dnia coś w nas sie zmienia, nawet w depresji, więc sytuacja jest podobna ale nie identyczna i warto to zauważyć, bo to przekonanie jest bardzo dobijające.
Poza tym, pułapką myślową w depresji jest myślenie, że i tak nie da się z niej wyjść. Bez tego przekonania nie da się tego zrobić. Żeby go nabrać warto sie rozejrzeć wokól i chociazby poczytać na forum historie z sukcesem, lub pogadać z ludźmi, którzy mają to za sobą. Powoli zacznie to wtedy zmieniać podejście.
Jeśli chodzi o brak marzeń i planów, to one pojawiają sie w trakcie wychodzenia z depresji, bo do tego trzeba mieć jakąś chęć życia i dzialania. Umysl w depresji skupia sie za bardzo na bólu psychicznym i chęci pozbycia się go by marzyć.
Z depresji można sie uwolnić, jak najbardziej, i wiem to z praktyki. Jednak trudno udzielić ogólnej rady. Chętnie zapytam wiec jak odpowiadała Ci pomoc psychologa i czy poprawiał się Twój stan w trakcie terapii? Czy bierzesz,lub brałaś leki i jeśli tak, to z jaki, efektem.
Poza tym co najbardziej w Twojej rzeczywistości Ci doskwiera oprócz bezrobocia? No i czy mieszkasz z kimś toksycznym?

Jeśli chodzi o bezrobocie, to w czym Twoim zdaniem głównie leży problem? Brak miejsc pracy czy doszło do tego, ze przez depresje czujesz, ze ledwo dajesz rade szukać?
ciasteczkowa, masz wiele racji w tym co piszesz :) owszem, kazdego dnia jestem bogatsza o nowe doswiadczenia. ale z tym staniem w miejscu bradziej chodzilo mi o moje zycie - mieszkanie z rodzicami, nieskonczone studia, brak pracy, niemoznosc usamodzielnienia sie i zalozenia wlasnej rodziny, niewiedza czego chce od zycia... jestem goła i niewesola, dokladnie jak 7 lat temu gdy pierwszy raz trafilam do psychologa.
z psychologami bywalo roznie. pierwsza pani psycholog byla chodzacym idealem, pomogla mi z wieloma sprawami, zarazala optymizmem - taki wlasnie powinien byc kazdy psycholog! kolejna przez dlugi dlugi czas byla tylko sluchaczem podczas moich sesji. pozniej nasze relacje sie poprawily i co nieco zmienilo sie na naszych sesjach, ale nigdy nie dorownywala tamtej pierwszej... w miedzyczasie jeszcze tzrymiesieczna terapia dzienna, ktora zdzaialala cuda, ale tylko na jakis czas bo potem ta radosc z zycia odebralo mi przedluzajace sie bezrobocie. ostatnio zdalam sobie sprawe, ze chyba wlasnie ONO jest glowna przyczyna moich wszystkich problemow :(
z psychiatry i lekow tez korzystalam przez jakis czas, ale raczej nie odwaze sie juz. w wyniku zazywania lekow przytylam ponad 20 kilo i do dnia dzisiejszego uzeram sie z nadwaga. nie moge zrzucic zbednych kilogramow, dzieki czemu moja depresja jeszcze bardziej poglebia sie...
co z bezrobociem? wszystko! mam wrazenie, ze nie ma ciekawych ofert, ze nie ma dla mnie miejsca na rynku pracy. w wielu stanowiskach sie nie widze, bo wiem ze nie dam rady. poza tym do konca nie wiem co chcialabym robic, kim chcialabym byc :(
jesli chodzi o dom - od urodzenia, czyli od 26 lat ten sam. rodzice i mlodszy brat. z nikim sie nie dogaduje, traktuja mnie jak gowno, nie rozumieja. poza tym zaburzone relacje z ojcem, przez cale zycie znecanie psychiczne :(
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

12 lipca 2014, o 13:24

Widzę w takim razie, że siedzisz w zaklętym kręgu i z każdej strony coś Cie dobija, lub się na Ciebie wali. Niestety ciężko jest nagle sobie poradzić z tym wszystkim i naprawić na trzy cztery czynniki zewnętrzne, które podtrzymują w Tobie ten stan, a już szczególnie trudno to zrobić będąc w kiepskiej kondycji psychicznej. Dlatego, w moim odczuciu, jedynym rozwiązaniem byłoby zmienienie podejścia niezależnie od sytuacji. Czyli wypracowanie sobie dystansu do tego. Myślę, że gdy mamy w sobie bardzo mocno osadzone poczucie honoru, perfekcyjności, przekonanie, że idealna wersja naszego życia się nie ziszcza, to jest trudniej wyjść z tego negatywnego stanu.

Nie wiem czy u Ciebie to tez mogłoby być takim decydującym czynnikiem, ale ja zauważyłam, że od dziecka żyłam marzeniami o tym jak to kiedy "dorosnę", to moje życie będzie odzwierciedleniem wszystkiego, czego zawsze pragnęłam, że ucieknę od tych wszystkich ludzi, którzy mnie ściągali w dół, będę mieć poczucie bezpieczeństwa, spełnienia itd., tylko dlatego, że oni już nie będą mi mogli mówić co mam robić , a ja jak skończę studia, to będę zapraszana wręcz do pracy. Niestety, jak można się domyśleć, rzeczywistość mnie uderzyła solidnie w twarz i dopóki trwałam upierając się, że ona ma wyglądać tak jak ja sobie życzę, to było mi bardzo ciężko, bo na każdym kroku coś przypominało mi o tym, że rzeczywistość jest niezgodna z obrazem w mojej głowie. W momencie kiedy poluzowałam trochę te wymagania, zrozumiałam, że mam do wyboru albo rozpaczanie, że nic nie idzie wg. idealnego scenariusza, albo akceptacje tej formy rzeczywistosci, która istnieje, to zrobiło mi się lepiej. Mimo że na zewnątrz nic się nie zmieniło, to własnie moje podejście pozwoliło mi poczuć się inaczej. Rozejrzałam się też wokół i zauważyłam, że porównywałam się tylko i wyłącznie do ludzi tzw. sukcesu (wysoka pensja, dom, mąż, kółeczko przyjaciół, itd.), a umknęło mi, że otaczają mnie też ludzie, którzy mają o wiele gorzej niż ja, lub tak samo jak ja. To pozwoliło mi nabrać dystansu i teraz już nie upieram się przy tym, że wszystko ma być perfekcyjne. Dalej mieszkam przez ściane z ojcem, który mi zrobił z mózgu coś co nadawało się na oddział zamkniety, z mama, która oczekuje ode mnie że będę jej emocjonalną kroplówką i zaharowuję się na stażu za marne pieniądze za które nie mam jak się usamodzielnić, nie wiem nawet czy za 3 miesiące będę mieć pracę, wszystkie związki mi się rozpadły, ostatni to w ogóle mi zostawił traumę, a jednak mam to gdzies, choć bywa mi przykro. Bo nie oczekuje już takich cudów, choć nadal mam marzenia. Ale wiem, że mam wiekszą szansę je spełnić jeśli będę wychodzić w ogóle z łóżka rano. I przestałam ukręcać na samą siebie bata. Czyli chodzi o zmianę systemu myslenia. Nie, że kochasz to, że twoje życie uważasz za jakąś ruinę, ale akceptujesz obecną sytuację i siebie taką jaką teraz jesteś, chociażby po to by doprowadzić się do stanu, w którym możesz zmieniać swoją rzeczywistość. Bo w Twoim obecnym stanie jest to średnio mozliwe.

To tyle jeśli chodzi o zewnętrzne czynniki i podejście. A teraz o spojrzeniu na siebie. Moim zdaniem, osoby, które były w jakiś sposób maltretowane psychicznie w domu mają zaburzenie poczucia własnej wartości, czują się nikim albo przezroczyste, same przed sobą wierzą, że nie zasługują na nic dobrego i to blokuje też walczenie o siebie w życiu, tym samym, na przykład, pójście do potencjalnego pracodawcy i przedstawienie siebie z pewnością w głosie, albo wysłanie CV na stanowisko, które wydaje się fajne, ale już pierwsza mysl jaka sie pojawia, że nie dla nas. To jest strasznie hamujące, bo nikt nie może nas hamować tak, jak my sami. Wciąż słyszymy w głowie głosy opiekunów, ich powtarzane przez lata słowa, które zaczynamy brać za obiektywne opinie o nas samych. Tutaj krokiem do pokonania tego jest zrozumienie dogłębne, że to jest subiektywne , że to że mamy myśl, że jesteśmy beznadziejni to jest nasza myśl, która nie stanowi faktu. Dlatego kiedy zaczynam myśleć, że jestem beznadziejna, od razu za tym podąża korygująca myśl, że to nie jest istotne, bo jesli pójdę do takiego pracodawcy i mu coś powiem o sobie to moze sie okazać, że on odbierze mnie inaczej, niż ja siebie, dlatego że nie jest skazony moim tokiem myślenia wypaczonym przez toksyczne osoby.

To samo polecałabym Tobie. Przyjrzenie się temu, że nasze poczucie wartości jest bardzo subiektywne. Jesli ktoś Cie pochwali a w głębi duszy mysli, że jesteś debilem, to poczujesz się fajnie, ale to poczucie będzie zbudowane na kłamstwie. Jeśli Cię skrytykuje uwierzysz w te słowa i zjedzie Ci samoocena. A ona powinna byc zbudowana tak, że wiesz, że robisz co możesz by jak najlepiej robić to co robisz i zachowujesz się najlepiej wedle tego jakie masz wartości i wtedy będzie Ci łatwiej mieć dobre mniemanie o sobie, niż gdy będziesz warunkować spojrzenie na siebie tym jak Ci coś idzie, czy co Ci ktoś powiedział.
Rozumiem jak najbardziej, że bezrobocie jest ogromnie dołujące, bo daje poczucie, że jest się beznadziejnym, skoro nie moze sie znaleźc pracy, w dodatku niesamodzielnym, często zależnym od kogos od kogo chciałoby się byc jak najdalej. Polecałabym Ci próbę znalezienia na początek jakiejkolwiek pracy (niekoniecznie w magazynie na nocną zmianę, ale wiesz co mam na myśli, jakiś start). Nie musi być to praca marzeń, ale coś co po pierwsze Cię zdyscyplinuje do organizacji dnia i czasu (nie ma nic gorszego niż depresja i ocean czasu). Będziesz miała też wtedy jakiekolwiek pieniądze i to będzie pierwszy krok do wyjścia z zaklętego kręgu. Jak już będziesz bardziej ogarnięta z tym, to będziesz mogła bardziej na spokojnie przyglądać sie innym ofertom i nie będziesz się czuła jak mysz w potrzasku.

Nie musisz od razu wiedzieć dziś, co będziesz chciała robic. Czasem jest tak, ze zaczniesz coś robić i to polubisz, albo przyjdzie Ci do głowy coś pokrewnego, albo dojdziesz do tego droga eliminacji. Ale łatwiej jest to robić w praktyce niż teoretyzować z deprechą na kanapie. Wiem coś o tym. Jesli jesteś zarejestrowana w urzędzie pracy, możesz spytać czy nie mają chociażby stażu do zaoferowania, bo tam nikt nie będzie od Ciebie wymagał cudów, a jednak jakąś kasę dostaniesz i się rozruszasz trochę na dobry start.

Domu nie zmienisz na trzy cztery, ale na pewno nie bedziesz z nimi mieszkać już zawsze jesli tylko zapamiętasz dwie rzeczy, że z depresji s ie wychodzi i to, że teraz masz takie poczucie beznadziei nie jest permanentne, a po drugie, ze stopniowo możesz zmieniać swoją rzeczywistośc pod warunkiem, że troche zmienisz swoje wymagania. I mozliwe, ze w koncu dojdziesz do tego idealnego stanu, ale czekanie na to, że w ciągu miesiąca przejdziesz z rozpaczy do cudu nad Wisła, jest robieniem sobie krzywdy i wpychaniem się w ten sam kąt. To samo z nadwaga. W depresji tak łatwo nie zrzucisz, ale jak się zaczniesz czuć stopniowo lepiej, to i przyjdzie motywacja, bo zmieni się Twój stan psychiczny.

Czyli wszystko małymi kroczkami, dać sobie czas i załapać jakiś dystans, zastosować jakąś wyrozumiałość dla siebie, przemyslec dogłebnie to, żeby zaczęło przenikać do podświadomości, stało się nowym nawykiem myślowym. I nade wszystko trzeba chciec i wiedziec, że to zadziała po czasie.

Polecam Ci też serdecznie lekturę tych artykułów na naszym forum. Moim zdaniem, możesz coś dla siebie z nich wyciągnąc, tylko pamiętaj żeby czytać je będąc otwartą na zawarte w nich treści , a nie z nastawieniem, to i tak nic nie da :)

O nastawieniu normalnościowym - klucz-odburzenia-nastawienie-normalnosciowe-t3695.html
O naszych dialogach wewnętrznych - dialogi-wewnetrze-cz-1-kim-tak-naprawde ... t4027.html
O rozwoju osobistym bez presji - rozwoj-osobisty-bez-presji-i-wygorowany ... t3423.html
O analizie samego siebie - analiza-wewnetrznego-ja-czyli-moj-wlasn ... t3416.html
I najważniejsze - o DYSTANSIE - webinar-odnosnie-dystansu-t3569.html
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
Julek
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 25
Rejestracja: 11 czerwca 2014, o 14:44

14 lipca 2014, o 14:14

No tak, motywacja do działania oraz nadzieja, że ze wszystkiego da się jakoś cało wyjść to chyba najbardziej potrzebne elementy w walce z depresją. Podejrzewam, że każdemu z nas nie jest lekko - każdy przechodzi/przechodził swoje małe piekło, ale jakoś zawsze da się uporać z problemami, a przynajmniej chce mi się (jeszcze) w to wierzyć. Wydaje mi się, że bardzo ważne jest aby być, na ile to możliwe, zdystansowanym do świata, żeby nie przeżywać wszystkiego, nie brać do siebie. Sam mam z tym spory problem, ale mam też świadomość, że to pomaga.
usunietenaprosbe
Gość

15 lipca 2014, o 16:12

dziekuje wam bardzo za pomoc i pozytywne slowa, szczegolnie tobie Ciasteczko, za tak wyczerujace wypowiedzi :)
Ciasteczko pisze:Nie wiem czy u Ciebie to tez mogłoby być takim decydującym czynnikiem, ale ja zauważyłam, że od dziecka żyłam marzeniami o tym jak to kiedy "dorosnę", to moje życie będzie odzwierciedleniem wszystkiego, czego zawsze pragnęłam, że ucieknę od tych wszystkich ludzi, którzy mnie ściągali w dół, będę mieć poczucie bezpieczeństwa, spełnienia itd.
wiesz, chyba wlasnie w tym problem, ze zawsze marzylam, ze jak "dorosne" to bede miala dobra prace, wlasne mieszkanie, szybko zaloze rodzine, same sukcesy, itepe... rzeczywistosc jednak zweryfikowala wszystko, jednak zycie to zycie i nie toczy sie wedlug scenariusza... chyba nie powinnam oczekiwac tylko brac na klate, to co przynosi mi los, oczywiscie z pokora i dystansem. ciezko jednak tak spokojnie to przyjac, w momencie kiedy to co oferuje los, nie jest najlepsze. ale chyba pora zaczac dostrzegac, to ze ta szklanka jest do polowy pelna a nie pusta, w tym chyba tkwi sukces, powodzenie naszych dzialan [?].
mysle, ze w tym momencie najlepszy bylby dla mnie jakis reset, krotkotrwaly wyjazd, ktory dalby mi na chwile odciac sie od TEGO WSZYSTKIEGO i odpoczac, takie przewietrzenie umyslu...

pomysle nad tym wszystkim, odezwe sie za jakis czas :)
jeszcze raz dziekuje :)
Awatar użytkownika
Ziomek
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 116
Rejestracja: 14 grudnia 2013, o 18:42

15 lipca 2014, o 16:16

Trzymaj się, powodzenia :)
Bezseens, niech każdy nosi swe cierniee....
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

15 lipca 2014, o 21:10

Cieszę się Megi, że znalazłaś coś dla siebie w moich postach. :) Wyjazd pewnie dobrze by Ci zrobił, czasem w innym miejscu możemy się poczuć kimś innym albo spojrzeć na wszystko dosłownie z dystansu. A jeśli chodzi o dostrzeganie do połowy pełnej szklanki, to polecam położyć większy nacisk na miłe pierdoły w życiu typu nawet dobra kawa, ładna pogoda, ciekawa książka. Wymaga trochę treningu ale daje rade. :)
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
melisa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 109
Rejestracja: 23 sierpnia 2013, o 02:12

16 lipca 2014, o 21:16

Ciasteczko dodałam sobie Twój post do ulubionych i będę go czytała co jakiś czas.
Nie była to odpowiedź do mnie ale bardzo dodała mi otuchy.
:lov:
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

16 lipca 2014, o 22:15

Bardzo miło mi to słyszeć, a raczej czytać. :) ^^
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
nonii
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 8
Rejestracja: 17 października 2014, o 22:17

2 grudnia 2014, o 13:13

Megi co u Ciebie? Cos sie zmienilo?Z checia poslucham bo mam podobny problem.pozdrawiam cieplo
ODPOWIEDZ