Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

odrzucanie najbliższych

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
muoda
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 26
Rejestracja: 24 sierpnia 2014, o 15:54

11 września 2014, o 17:53

Witam , Mam na imię Marta , mam 23 lata. Żeby dokładnie wyjaśnić wam o co mi chodzi muszę te historie opisać od początku...
22 Grudnia 2013 wyszedł z domu po papierosy mój tata. Nie wrócił. Ponieważ miewał problemy z alkoholem i tego dnia również był pod wpływem pomyślałyśmy z mamą i siostrą ,że zgarnęła go policja ( jechał samochodem) dlatego nie szukałyśmy go , szczególnie ,że zdarzało mu się nie wracać na noc. Nie wrócił jednak na drugi dzień i już zaczęłyśmy się martwić. W wigilie zgłosiłyśmy zaginięcie na Policje... tego jak nas tam potraktowano nie będę opisywać... Szukałyśmy po szpitalach (mieszkamy obok szpitala) w swoim mieście i okolicznych... Same zaczęłyśmy jeździć po mieście i odwiedzać różne miejsca gdzie może być.. bezskutecznie. Dopiero gdy mapisałam post na facebooku w pierwszy dzień świat odezwała się dziewczyna która pracuje w naszym szpitala z wiadomościa ,że na 90 % widziała tego Pana na chirurgii 22 grudnia o 2 w nocy... Oczywscie w szpitalu na SORZE nikt nic nie wiedział.. to tez zostawie bez komantarza... Okazało sie ,że tate przenieśli do szpitala w innej miejscowości..
Co sie okazało: tata nie wiadomo jak, nie wiadomo dlaczego i po co dostał sie na teren domu pomocy społecznej i tam spadł ze schodów (20 stopni) ,które prowadziły do piwnicy... Obrażenia były tak rozległe ,że tata po tygodniu walki o życie zmarł 2 stycznia.
Samochód znaleziono niedaleko mojego domu. Był wbity w ogrodzenie jednej z posesji i otwarty. Nie wiadomo nic i chyba juz nigdy nie bedzie wiadomo.
W momencie smierci taty byłam w szpitalu i widziałam jak umiera. Nie byłam blisko z tata nigdy, wręcz przeciwnie potrafiliśmy sie kłócić non stop ,ale dopiero teraz widzę jaki był wazny dla mnie. Moja mam oczywiscie przezyła to najbardziej , cierpiała na nerwice , miała ataki boleści serca. Bardzo zaangażowałam się przez to wszystko w życie rodzinne co kiedyś byłoby nie do pomyślenia ( raczej stroniłam od rodziny). Ogarniałam wszystkie sprawy domowe i dbałam o mame i siostre. Pomagał mi we wszystkim mój chłopak Michał ( jesteśmy razem 1,5 roku) . Wiedziałam ,że moge na nim polegać i to dodawało mi siły ,a nasza miłość rozkwitła przez to jeszcze bardziej.
AŻ któregoś dnia około pół roku temu obudziłam się rano i patrząc na zdjęcie Michała pomyślałam ,że coś jest nie tak. Budziłam się z jakimś wrażeniem ,że nie jest tak jak powinno być ,że może czegoś brakuje ,że nie jestem wcale szczęśliwa. Na początku to olewałam, aż do czasu kiedy wpadłam w panikę ,że go nie kocham. tego dnia nie potrafiłam zrobic nic , wpadłam w straszną histerie i musiałam koniecznie do niego jechać i zobaczyć go ,żeby się przekonać czy coś czuję czy nie. to Było niesamowicie irracjonalne. Parę dni po tym zdarzeniu siedzieliśmy razem przy śniadaniu , wszystko było dobrze ... i nagle myśli " nie kochasz go" , tak jakby ktoś szeptał mi to do ucha.. gdy tylko to słyszałam miałam ściśnięty żołądek i nie mogłam się ruszyć.. i znów Panika... a potem ciągłe analizowanie całego związku ,życia , zachowania Michała i otoczenia ,żeby dowiedzieć sie co jest przyczyną tego myślenia ,które sprawia mi taki wielki ból i chce zabrać mi ukochanego. Analizowanie było ciągłe.. choć wiedziałam już ,że to wszystko ma związek z utrata taty. Nie potrafiłam przestac sie zastanawiac więc ciągle tworzyłam coraz bardziej przerażające historie... Miałam takie odczucia jakbym sama próbowała go znegować.. i wtedy wpadałam w wielkie wyrzuty sumienia.
Najgorsze było to ,że nagle z dnia na dzień stał mi sie obcy.. jakbym nigdy go nie znała.. jakby był nierealny... To było niesamowicie przerażający. Szukałam ukojenia w jego ramionach a nie mogłam go czuć , bo ciagle coś mi mówiło ,że jest źle. Nawet gdy sie cieszyłam i myslałam sobie , "on jest cudowny kocham go" uspakajałam się..a za chwile " a jeśli nie?"

Trwało to 3 miesiace... jakos sie ogarnęłam ale analiza była cały czas. Miewałam skoki ciśnienia i uczucie jakby zaraz cos miało mi spać na głowe... tylko sen był ucieczką ( potrafiłam spać 14 godzin). Było juz w miare ok kiedy wymyslilam ,że "MOZE JA KOCHAM TEGO PIOTRKA CO GO WTEDY OLAŁAM DWA LATA TEMU < BO KIEDYś MU POWIEDZIAŁAM ZE MOZE BEDZIEMY KIEDYS RAZEM" i koniec.. znów to samo. Panika... depresja.. nie mogłam jeść i sie ruszać.. patrzeć w lustro... nienawidziłam siebie.. a Piotrka widziałam wszędzie.. Szłam z Michałem miastem i nagle mysl w głowie " PIOTREK" drętwienie ciała.. i znów to samo. W pracy to samo... te mysli nigdy nie ustawały...
Gdy juz bałam sie wyjść na rower , bo sądziłam ,że jak jeżdzie na rowerze to pewnie kocham Piotrka ,bo on jeździ na rowerze... ( -.-) postanowiłam iśc do psychologa...
a Psycholog cóż.. Kazał mi się zastanawiać.. Więc się zastanawiałm i wariowałam jeszcze bardziej...Kazął spotkac mi sie z Piotrkiem i pomyślec czy chciałabym z nim byc.. skutki były takie ,że zachowywałam się jak wariatka...

Postanowiłam skończyć terapie .. i wtedy natknęłam się na nerwice...
Postanowiłam pójść do psychiatry.. od razu zdiagnozowano mi Nerwice natręctw myślowych i nerwice lękową.
Pani psychiatra wytłumaczyła mi wszystkie moje wątpliwości...
jedna i najważniejsza była : dlaczego Michał? dlaczego nagle myśle o nim źle? Dlaczego nagle nie jestem pewna uczuć? Dlaczego ciagle czuje ,że jest nie tak?
Pani Psychiatra zauważyła powiązanie ze strata ojca. Stwierdziła ,że w nerwicy czesto zdarza sie odrzucanie tego czego najbardziej boimy sie stracić...
Tez tak macie?
Ja nie boje sie o swoje zdrowie, życie. Nie mam napadów Paniki z powodu mysli na temat ,że umrę.. itd... u mnie to dotyczy mojego związku...
przez to ciągle sie zastanawiam czy MOżE to jednak nie nerwica... ciągle jakieś ale.. bo przecież u was to przebiega inaczej...
stąd pytanie: CZY KTOS MIAŁ PODOBNIE?


Przepraszam za taki długi wywód ,ale może to pomoże wam lepiej zrozumiec moją sytuacje/.//
Awatar użytkownika
Zordon
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 432
Rejestracja: 13 marca 2014, o 16:03

11 września 2014, o 18:21

No i masz :D Dobrze, że napisałaś w czwartek bo to akurat mój dyżur, a w tym co opisałaś widzę dokładnie moje początki przygody z nerwicą. Ja też miałem bardzo podobnie z dziewczyną, z którą się spotykałem kiedyś (obcość, stres w jej obecności), ale nie chcę do tego wracać, było, minęło, wnioski wyciągnięte :D Jesteś chyba pierwszą osobą na tym forum, która opisała dokładnie taki sam początek nerwicy jaki miałem ja :D

Jak pewnie wiesz, nerwica może pojawić się po silnym stresie, traumie (ale także przy nagromadzeniu innych, mniej ekstremalnych sytuacji). Czasami uaktywnić może się po jakimś czasie (trochę jak w PTSD). Jest pewne, że ma to związek z całą sytuacją związaną z zaginięciem i śmiercią ojca. Wywarło to na Tobie ogromne wrażenie, a sama "bomba" wybuchnęła z opóźnionym zapłonem. Jednym z objawów nerwicy lękowej oraz derealizacji jest anhedonia - utrata uczuć do bliskich, niemożność odczuwania przyjemności. Pewnego ranka po prostu Twoje "obwody" nie wytrzymały i Cię odcięło emocjonalnie. Z tego jak piszesz można wywnioskować, że jesteś wrażliwą osobą, dlatego właśnie ten objaw wywarł takie wrażenie. Uderzyło to w Twojego chłopaka, bo widocznie właśnie na nim Ci najbardziej zależy, i nie umiesz rozkminić jak nagle z "miłości" można przejść w stan "obojętności i obcości". Uwierz, doskonale Cię rozumiem. Lęk przed tą całą obcością, nakręca objaw jeszcze bardziej, gdyż ciągle o tym rozmyślasz, pewnie czytasz, zastanawiasz się skąd, jak i dlaczego to się wzięło. Mam nadzieję, że nie pogorszyło to drastycznie Twoich relacji z chłopakiem. Ten brak uczuć to tylko iluzja. Iluzja spowodowana i nakręcona lękiem. Rozmyślanie o tym "Piotrku" to także natręt lękowy. Bo to czego się boisz, to utrata uczuć do chłopaka. Taki lęk to pożywka nerwicy.

Jakie rady? Przede wszystkim uwierzyć, że to tylko bezsensowna iluzja naszego umysłu. Trik nerwicy, który sama sobie nakręciłaś, a ciągłym rozmyślaniem o tym i strachem podtrzymujesz jego działanie. Będzie ciężko, bo jest to bardzo bardzo realne uczucie i ciężkie do odróżnienia od prawdziwego. Ale odpowiednim nastawieniem da się je pokonać, choć potrzeba cierpliwości, bo to nie mija od razu i przez dłuższy czas to uczucie może się utrzymywać niestety. Ale wiara, wiara, wiara. To tylko iluzja, która prędzej czy później minie :)

Powodzenia :)
"The value of life can be measured by how many times your soul has been deeply stirred"
Soichiro Honda
Awatar użytkownika
Lipton
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 437
Rejestracja: 26 maja 2014, o 23:24

11 września 2014, o 18:52

Zord też mi już tutaj pomagał nigdyś we właśnie takich uczuciowych wkrętkach, więc możesz go słuchać :D
Jestem z dziewczyną niecałe 1,5 roku i też znam to uczucie "braku uczuć". Ale fakt że Cię to przeraziło, świadczy o tym że te uczucia tam dalej są- nie odczuwasz ich- ale są. Gdyby ich nie było- zwyczajnie byś to olała.

Z derealizacją (samą w sobie) nie ma co walczyć. Tak jak ból głowy w grypie to tylko objaw grypy, tak derealizacja jest tylko objawem zaburzeń nerwicowych.


Pytasz czy ktoś miał podobnie. Wiadome że każdy tutaj ma inne nieco objawy, ale zbliżone do siebie pod tą postacią. Twoją najgorszą obawą jest zanik uczuć. Niektórzy boją się tutaj wariowania (tak jak i zresztą ja) inni śmierci.

Ja myślę, że w tym wypadku musisz po prostu "olać to"- w tym sensie, że może i nie czujesz tych uczuć, ale żyć dalej tak samo jak wtedy gdy je odczuwałaś. Nie wkręcaj się teraz w to że nie kochasz swojego chłopaka, bo go kochasz (świadczy o tym fakt że boisz się tego zaniku uczuć).

To jest kwestia Derealizacji. Natomiast jeśli chodzi o nerwicę, to najlepiej jak znajdziesz dobrego psychoterapeutę, który pomoże Ci poukładać swoje emocje i myśli. Wtedy także zniknie uczucie odrealnienia i wrócą Ci uczucia (a właściwie ich odczuwanie) ;-)
Najczęstszą przyczyną niepokoju jest poszukiwanie spokoju
Awatar użytkownika
Miesinia
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 649
Rejestracja: 1 października 2013, o 13:57

11 września 2014, o 20:12

Ja tak miałam:) dokładnie, z mężem i dzieckiem.Z dzieckiem było najgorzej. Okropnie, tragicznie, beznadziejnie. Potrafilam sobie nawet wmówić że urodziłam go tylko po to żeby sprawić rodzicom przyjemność. A ślub z mężem bralam tylko po to żeby oni mieli zięcia, i wgl to zawsze mi sie wydawało że ich kocham i chce a nigdy tak nie było. Masakraaaaaaaaa :)nie muszę chyba dodawać do jakich myśli to doprowadziło.
To jest wszystko bujda!
Awatar użytkownika
Zordon
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 432
Rejestracja: 13 marca 2014, o 16:03

18 września 2014, o 14:56

LiptonTBG pisze:Zord też mi już tutaj pomagał nigdyś we właśnie takich uczuciowych wkrętkach, więc możesz go słuchać :D
Dzięki za zareklamowanie :D

-- 18 września 2014, o 13:56 --
Może wypowie się jeszcze ktoś z tych bardziej ogarniętych? :D Bo w sumie zainteresował mnie ten temat ze względu na podobne początki mojej nerwicy :D
"The value of life can be measured by how many times your soul has been deeply stirred"
Soichiro Honda
Awatar użytkownika
marianna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2070
Rejestracja: 23 kwietnia 2014, o 23:47

18 września 2014, o 16:21

No ja do bardziej ogarnietych bym się nie zaliczyła :^
ale pomyślałam że dopiszę się, u mnie nerwica dziwnych myśli zaczęła się podobnie i też związana z alkoholikiem.
To są trudne sytuacje, za dużo emocji, przeżywa się wszystkie emocje na raz.
Za pare tygodni mam rozwód z alkoholikiem a po nocach śni mi się że umarł i zastanawiam się czy to nie moja wina.
Budzę się przerażona w środku nocy z takim poczuciem że jest mi tak przykro a przecież powinnam być zła, smutna.
No i też mam takie problemy jak Ty.
Ja chodze raz w tygodniu na terapię do poradni dla współuzależnionych, czyli rodzin alkoholików.
*** JEŚLI KTOŚ MI ODPOWIADA TO "CYTUJCIE" BO JA POTEM GUBIĘ WĄTKI ***

http://www.zaburzeni.pl/25-etapow-trwania-nerwicy-wg-kamienia-t4347.html
http://www.zaburzeni.pl/spis-tresci-autorami-t4728.html
STRACH PRZED UTRATĄ KONTROLI ITD:
http://www.zaburzeni.pl/strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
VIDEO:
https://www.youtube.com/watch?v=8KrCjT6b1VI&feature=youtu.be
SPIS MYSLI NATRETNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/zbior-naszych-natretnych-mysli-i-obrazow-myslowych-t4038.html
SPIS OBJAWOW SOMETYCZNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/nerwica-objawy-mala-encyklopedia-naszych-objawow-wpisz-sie-t3492.html
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

18 września 2014, o 20:54

Mnie to troche wyglada na po prostu poczatek nerwicy po utracie taty i tym całym stresie, tej traumie jaka niewątpliwie przy tym była.
Częstym natręctem jest "nie kocham go" i potem wpadanie w analize tego, tak naprawdę mówiąc, ze wy macie inaczej mylisz się, ci, którzy boją się np. o zawał mają tak samo.
Pierwsza myśl przy objawie, zawał i potem już leci.
U ciebie myślę cały stres mógł przerzucić się na poczucie pustki uczuciowej, dlatego spogladając na zdjęcie chłopaka dalej już poleciało.
Bezsensu na ten moment zastanawiać się czy go kochasz bo to tylko będzie pogłebiało analizę i i tak odpowiedzi tej co chcesz nie usłyszysz, bo to jest twój objaw, natręctwa a przy tym zawsze są wątpliwości bo na tym polega nerwica.
Nie staraj się myślec emocjami i uczuciami ale na ten moment bardziej logiką dopóki sprawa sie trochę nie uspokoi.
A nie uspokoi się dopóki ten temat będziesz drążyła na tą chwilę.

Jesteś z nim półtora roku, mogłaś na niego liczyć więc rozsądkiem trwaj obecnie bo nerwica ci rozwaliła emocje i nic nie wskórasz szukając odpowiedz kiedy szarpie tobą lęk.
Minie czas i spojrzysz na to inaczej.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
muoda
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 26
Rejestracja: 24 sierpnia 2014, o 15:54

18 września 2014, o 23:53

dziękuję za odpowiedzi... kurde Ciesze się ,że was znalazłam... tyle co pisałam na forach ,to jeszcze bardziej się wkręcałam aż sama zaczęłam wierzyc w to ,że tą Miłośc do Michała to tylko sobie wkręciłam..a tak naprawdę kocham Piotrka...bo jak mozna kogos kochac i miec takie watpliwości.. przecież miłośc to pewnośc :D dopiero teraz widzę jaki to bezczelny wkręt i do czego mnie prowadził.. do ciągłej depresji...
na szczęscie chyba jest coraz lepiej... Od 3 tygodni biorę Zotral i sama nie wiem czy to jego zasługa czy wiary w to ,że to tylko nerwica...
bywaja lepsze i gorsze dni ,ale staram sie zmieniac otoczenie myslowe i sie nie nakrecac... co prawda jak sami wiecie nie jest to proste. Czasem wszystko wydaje sie byc bez sensu i mysli typu " po co walczc z tym , moze naprawde go nie chcesz i go nie kochasz" i zaczyna sie nakrecanie. To straszne... naprawde straszne.. nie miałam pojecia ,że można miec taki problem jak nerwica i derealizacja... Sam ten fakt sprawia ,ze nie umiem juz patrzec w przyszłośc z pewnym entuzjazmem ,który zawsze w sobie miałam...
DillyDally
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 68
Rejestracja: 27 września 2014, o 10:47

30 września 2014, o 23:01

Czy ktoś odczuwa nerwicę podobnie? Ja czuję dokładnie to samo, co Ty.
Nie miałam takich traumatycznych przeżyć jak Ty, jednak ten rok obfitował w stres, który najwidoczniej wystarczył, aby powróciła moja nerwica. Jakiś czas temu zatuszowałam ją lekiem, który zadziwiająco dobrze na mnie działał. Później musiałam ze względu finansowych porzucić terapię. A później się zakochałam. Później była matura i stres związany z planami na przyszłość, które ostatecznie nie wypaliły. Później niezdana matura (atak paniki na moim ukochanym przedmiocie :)). Później kryzys z chłopakiem, w trakcie którego musiałam dawać 200% z siebie. I któregoś dnia obudziłam się z pustką po miłości. Spojrzałam na chłopaka i nie poczułam tego, co czułam dotychczas. Strach, ponieważ już raz mi się to zdarzyło (przy pierwszej nerwicy) i skończyło się tak, że cierpiałam po rozstaniu przez półtora roku. Na początku to ignorowałam. Łapałam momenty, w których czułam przebłyski dawnego uczucia i mówiłam sobie "zapamiętaj tę chwilę, pomoże Ci w trudniejszych momentach, przecież to Twój Chłopiec". W "międzyczasie" przeżywałam załamania, nie ruszałam się z kanapy i całymi dniami zastanawiałam się nad sensem mojego istnienia. Jakiś czas myślałam, że to depresja. Później przewrotny los chciał, że zostałam zmuszona do pozostania w domu, kiedy mój chłopak wyjechał na miesiąc do pracy za granicę. No i się zaczęło. Natrętne myśli. Jakiś nieokreślony niepokój, roztrzęsienie. Chciałam jak najczęściej go widzieć, bo wydawało mi się, że tylko on jest w stanie mnie uspokoić. Łapczywie pragnęłam uspokoić się w jego ramionach, jednak on też przeżywał swój kryzys i nie za bardzo podobało mu się, że jestem tak natrętna. Byłam sama, kiedy zżerał mnie lęk przed popełnieniem samobójstwa. Pewnego dnia przeczytałam jakiś artykuł o neurotycznej osobowości i pomyślałam, że pewnie ja też nie jestem zdolna do miłości. Zaczęły się myśli, że cały ten rok był iluzją, że okłamywałam go przez cały ten czas, że okłamywałam też siebie i żadne uczucie w moim życiu nie było prawdziwe. To był autentyczny atak paniki, wstałam w nocy i zaczęłam krążyć po domu, nie potrafiłam się uspokoić, byłam rozhisteryzowana. Nienawidziłam siebie. Patrzyłam w lustro i nie poznawałam swojej twarzy. Kiedy zastanawiałam się nad rzeczywistością, cały świat wydawał mi się iluzją, w szczególności ja. Nie mam osobowości, nie znam cech swojego charakteru, wszystko we mnie jest rozbite i nierealne. Nie mam kontaktu z przeszłością, ze wspomnieniami. Zaczęły pojawiać się myśli o tym, że nigdy tak naprawdę nie byłam z nim szczęśliwa. Zaczęłam wyobrażać sobie rozstanie, a to wywoływało lęk. Tak samo jak u Ciebie, mój chłopak stał się dla mnie obcą osobą, a ja nie mogłam przestać o tym myśleć. Zaczął mnie po prostu irytować - jego głos, zachowanie, to, jak ja zachowuję się przy nim. Myślałam tylko i wyłącznie o rozstaniu, a to wywoływało lęk, nudności, obrzydzenie. I rozpaczliwie chciałam poczuć to, co czułam trzy miesiące temu.
Kiedy zdecydowałam się na rozstanie, lęk, niepokój i obrzydzenie zniszczyły niemal wszystkie moje wspomnienia z nim związane. Po prostu nie mogłam o nim myśleć, nie słysząc "rozstań się z nim, rozstań się z nim!". Ale on się na to nie zgodził. Minęło kilka chwil, a ja poczułam, jak schodzi ze mnie całe napięcie. Mrowienie w stopach, dłoniach. Spokój. I poczucie, że naprawdę dobrze się stało, że się nie zgodził. Że dobrze po prostu siedzieć obok niego. Nie poczułam miłości, nie byłam wcale blisko, ale na chwilę zniknęły wszystkie lęki, przez chwilę wiedziałam, że mam o co walczyć. Chcę walczyć.
Rano wszystko się nasiliło, jednak trafiłam na Twój post. Bez tego być może nigdy bym nie uwierzyła, że to rzeczywiście może być nerwica. Wciąż mi się wydaje, że moje psychika tak reaguje, ponieważ nie potrafię przyjąć do wiadomości, że już go nie kocham. Ale wszystko wskazuje na to, że obie jesteśmy zaburzone, a nerwica zaatakowała u nas w to, co jest najważniejsze - czyli w nasz związek. Ja też zawsze bardzo się bałam, że go stracę. Nawet podczas chwil największego szczęścia był we mnie gdzieś ten niepokój. A ostatnio wiele wskazywało na to, że właśnie tak się stanie.
Nie jesteś sama, u mnie też objawia się to w ten sam sposób i też dopiero zaczynam swoją walkę. Chociaż pewnie jeszcze milion razy wrócę tutaj, żeby przeczytać Twojego posta i upewnić się, że rzeczywiście sobie tego nie wymyśliłam...
muoda
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 26
Rejestracja: 24 sierpnia 2014, o 15:54

2 października 2014, o 16:21

to niesamowite... napisałaś dokładnie to co ja pominęłam w swoim poście... Miałam dokładnie to samo. Ciągle wszystko wydawało mi się fikcja i wmawiałam sobie ,że nigdy z nim nie byłam szczęśliwa. Do siebie czułam pogardę ,że jestem zwykła suką, która chciała tylko mieć z tej znajomości korzyści. I ciągłe myśli ,że muszę się rozstać... i te przebłyski uczuć.. identycznie.
Potrafiłam wpaść w histerie po prostu z byle powodu ,a w kółko myślałam tylko o tym ,że coś jest nie tak z Moim Michał , bliżej z uczuciem moim do niego. I on strasznie mnie wkurzał. Jak sobie pomyślalam " a moze ja szukam powodu żeby go zostawić" to wpadłam w jeszcze większe paranoje/
Tez bałam się ciagle jednego" moze chcesz zwalić to na jakieś zaburzenie ,bo boisz sie przyznać ,że nie udało ci się znów.. ze wcale go nie kochasz ,że wszystko ci sie wydawało.." ,a wiesz co to jest? To kolejna pułapka nerwicy. To Kolejna natrętna zła myśl ,która powoduje to wszystko. Jedyne co musimy zrobić to zaufać logice... Bo pomyśl... gdy jesteś zakochana..jesteś po prostu w szczęśliwym związku.. wszystko jest ok... to czy ciągle musisz myśleć tylko o tym ,że kogoś kochasz? nie.. po prostu żyjesz... tylko ,że my teraz mamy paranoje i tu jest różnica.
Powiem ci ,że u mnie cos drgnęło.. byłam w podobnym stanie do twojego.. myśli miały nade mną władzę, ale już uczę się znów ja sprawować władzę nad nimi.. nie jest lekko ,ale jedyne co muszę robić to wierzyć ,że to TYLKO nerwica.. wiem jakie teraz beznadziejne i mało zrozumiałe dla Ciebie jest stwierdzenie " to tylko myśli" ,ale to na prawdę tylko myśli... i nic więcej/Sama do tego dojdziesz gdy troszkę sie uspokoisz..
ja uspokoiłam się dopiero gdy trafiłam na nerwicę , poszłam do Psychiatry , potwierdził moja diagnozę , przepisał leki ( ZOtral - najmniejsza dawka)
po miesiącu zauwazyłam ,że rzeczywiście nagle Michał mnie juz tak nie wkurzał ,że chyba wszystko zmierza w dobrym kierunku. Zmieniłam do niego stosunek ,nawet nie wiem kiedy.. przestałam tez o wielu rzeczach myśleć ,ale wiadomo nie przeszło mi zupełnie....
U mnie trwa to od początku kwietnia... także przyzwyczaiłam podświadomość to mysli złych ,a zmiana tego może teraz troche potrwać, ale musze byc dobrej mysli... albo żadnej mysli... POPROSTU DZIAŁAĆ

jesli chcesz pisz na piv.. może jakos razem sobie pomożemy ;)
Awatar użytkownika
Zordon
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 432
Rejestracja: 13 marca 2014, o 16:03

2 października 2014, o 18:12

Fajnie że taki wątek się rozwija. Bo ogólnie dużo ludzi, w tym ja ma te okropne i wyniszczające psychicznie objawy. A jak ja w marcu szukałem na forum podobnego tematu, to nie znalazłem żadnego który by to dobrze obrazował :)
"The value of life can be measured by how many times your soul has been deeply stirred"
Soichiro Honda
muoda
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 26
Rejestracja: 24 sierpnia 2014, o 15:54

11 października 2014, o 12:05

Zordon , czy tobie też w kółko towarzyszyły wątpliwości? Z jednej strony wiem ,że to nerwica ,ale z drugiej czasem przychodzi takie beznadziejne uczucie i w tedy mam wrazenie ,że to jednak nie ona. Od paru dni niewątpliwie mam kryzys. Zastanawiam się teraz czy ja czasem sobie tej nerwicy nie wkręciłam ,żeby się nie przyznać przed sobą ,że jednk mój związek nie ma sensu... straszne to i powoduje , że znów się nakręcam. Często się zastanawiam czy to co czuje to lęk czy może nie wiem.. coś innego. Zdałam sobie sprawę ,że przez to ucieka mi życie . Za tydzień jadę na dwa tygodnie na wymarzony Trip Po Portugalii... jestem załmana jak pomyślę ,że większość czasu spędzę na analizowaniu swoich uczuć i emocji względem Michała.
Awatar użytkownika
Miesinia
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 649
Rejestracja: 1 października 2013, o 13:57

12 października 2014, o 10:59

Nie jestem co prawda zordon,ale napisze :) tak,wątpliwości w tym stanie to jest norma. Nerwica sobie tak pogrywa, muszą być wątpliwości żeby było czego sie bać. Miałam dokładnie to samo, jak już nie mogłam niczego wymyslec(tzn nerwica) to miałam mysli ze ja to sobie wkrecilam żeby mieć temat zastępczy,co prowadziło do tego ze te myśli są jednak może prawdziwe, i tak w kółko. Iluzja nerwicowa :)
To jest wszystko bujda!
muoda
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 26
Rejestracja: 24 sierpnia 2014, o 15:54

13 października 2014, o 22:35

Najgorsze wątpliwości rodzi to, że ja kompletnie zapomniałam jaki on jest. Tylko dopatruje się wad, jakiś pierdół. Tak się zamkmnelam z tym wszystkim, że mam wrażenie ze nie wpuszczam.tego co jest naprawdę najważniejsze. Oczywiście on z tego powodu cierpi, choć mnie rozumie,bo jest w temacie... Przynajmniej stara się rozumieć. Co na to poradzić? Jak wyjść temu na przeciw...
Dzięki za wsparcie :)
Awatar użytkownika
Zordon
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 432
Rejestracja: 13 marca 2014, o 16:03

13 października 2014, o 22:56

Haha :D Mam wyjątkowe poważanie w sprawach związków i emocji tym związanych, jak na człowieka, który aktualnie jest w pierwszym w życiu związku :D

Ale tak, to wszystko jest nerwicowe. Przede wszystkim gdybyś na prawdę miała na tego człowieka za przeproszeniem "wyebane" to nie pojawiałyby się te myśli, tak samo jak sie nie pojawiają w stosunku do np. sąsiada. Więc jest to już znak, że Ci zależy i na Nim i na całym związku. Powiem Ci szczerze, że jestem w związku z naszą tutaj panią moderator Maddie i na początku też się powoli nakręcałem w ten stan analizy uczuć i rzeczywiście jest to okropne uczucie, bo cały umysł jest tak zaabsorbowany tą analizą, że nie ma miejsca na prawdziwe, żywe uczucia, co oczywiście powoduje lęk i dalsze nakręcanie. Ale mając wcześniejsze doświadczenia było dużo łatwiej, i podchodziłem do tych myśli już dużo mniej lękowo i z dnia na dzień jest wyraźna poprawa, a teraz pojawiają się one sporadycznie i szybko mijają, a ja czuje wszystko to co czuć powinienem :) Po prostu nie wolno się bać tego uczucia, mieć świadomość, że to nerwica wywołuje je u nas, blokuje uczucia, nakręca negatywnie. Samo świadome podejście do tych myśli, powodu ich pojawiania się, mechanizmu działania daje uczucie ulgi. Jeśli będziesz praktykować takie racjonalne myślenie przez dłuższy czas, zaczniesz odczuwać przebłyski tych uczuć. Powiem jeszcze, że dobrym sprawdzianem jest moment kiedy partner jest w jakimkolwiek zagrożeniu, chorobie, albo pojawia się jakaś obawa że go stracimy, wtedy dopiero widać, jak bardzo nam zależy :D
"The value of life can be measured by how many times your soul has been deeply stirred"
Soichiro Honda
ODPOWIEDZ