A raczej-POMOCY Ludki

Od kilku miesięcy mam cudownego Chłopaka, który akceptuje to, że moja nerwica wróciła (z przerwami cierpię na nią od 8 lat).
Tylko, że mi to trudno przełknąć,pod hasłem "Znów to samo".
Ostatnio próbuję bez leków, ale chyba polegnę :/
W związku- wybiegam w przyszłość, nie umiem odpuścić i staram się nie mieć przy Nim objawów, nie pokazywać Mu, że czasami z bezsilności "wyję do spodu". Chcę być dzielna.
Ale bywa i tak, że widzimy się w piątek jest super, a w sb rano piszę Mu, że znów miałam lęki, obudziłam się rano i nie mogłam zasnąć.
Najgorsza jest obawa, że nam się nie uda, że przestanę Go kochać, że nam się nie uda i takie akcje:
Waszym zdaniem, czy to od nerwicy?: sa momenty, kiedy mogę Mu mówić "Kocham Cię" cały czas, ale ostatnio po takim dniu pojawił się i taki czas, kiedy jesteśmy sobie razem, a ja z przerażeniem myślę o momencie, kiedy znów wyzna mi miłość, bo nie czułam tego, jakby to uczucie wyparowało.
Ostatnio po takiej akcji 2 dni płaczu, ulga, i lęk, że jazda się powtórzy.
Zaczęłam się zastanawiać, czy w ogóle nadaję sie do związku, skoro tyle rzeczy mnie przeraża- stres w pracy, obawa przed krytyką i pomyłką, związek- że wyjdzie jakaś Jego wada/negat cecha, jak np. wybuchowość, związek- że go popsuję z moją nerwicą razem, lęk przed dręczeniem przez Szatana. No i gdzie tu do związku?
Wesprzyjcie dobrym słowem. Proszę Was.
P.s od miesiąca prawie wróciłam na terapię.