Jak pewnie wielu z nas, każdy ma mętlik w głowie na początku nerwicy, postaram się dokładnie opisać swój przypadek bo jak nie trudno się domyślić, mam po prostu dosyć

Zaczęło się w zeszłym roku latem, straciłem całkowicie apetyt, nadal mogłem normalnie jeść, nie przechodziłem wtedy żadnego stresu, nie brałem żadnych leków, na nic nie chorowałem. Trwało to ok 3mce, jesienią przed wyjazdem na ważne dla mnie wydarzenie, rano dostałem silnych zawrotów głowy, zlał mnie pot i dostałem dreszczy, wróciłem do łóżka. Następny tydzień czułem się słabo i większość czasu spałem. Zrobiłem sobie morfologię, która wyszła prawie idealnie z minimalnymi odchyłkami. W kolejnych dniach zaczął się problem z jelitami, burczenie, przelewanie, kłucie i uczucie palenia w środku. Lekarz rodzinna stwierdziła że to zespół jelita drażliwego i zaleciła udać się do psychiatry. Wtedy nie wierzyłem, że tak bez zlecenia żadnych badań u specjalisty strzeliła w ciemno że do zjd. Mijały następne dni, problem się utrzymywał, przestałem jeść bo bałem się tego uczucia palenia i kłucia w brzuchu, wybrałem się jeszcze raz do rodzinnego, na pobranie krwi bo w necie wyczytałem że to może być helicobacter pylori. W międzyczasie byłem zapisany do gastrologa. Złożyło się tak że najpierw mi wpadł termin u gastrologa, opisałem problem, pan doktor powiedział żeby nie czytać w necie nic o chorobach bo sobie można tylko zaszkodzić, odradzał kolonoskopię i gastroskopię bo twierdził, że w moim wieku jest to zbędne, btw za 1,5tyg kończę 30. Przepisał mi wtedy antybiotyk Xifaxan i krople Iberogast. Co do wyniku na helicobacter który miałem później, wyszedł wynik "graniczny" lekarka rodzinna powiedziała że nie miałem tej bakterii przy tym wyniku. Brałem antybiotyk przez tydzień i w trakcie brania problem całkowicie ustąpił, wróciłem do pracy i było w porządku. Minęły 3 miesiące i znowu się zaczęło, najpierw od braku apetytu, mogłem nadal normalnie jeść. Po miesiącu dostałem zaparcia, w kolejnych dniach znowu burczenie, przelewanie, tym razem bez palenia, tylko czasem kłucie w losowych miejscach brzucha. Zrobiłem głupotę bo kupiłem Xifaxan na własną rękę z receptomatu, brałem przez 3 dni i dostałem zatrucia jak nigdy, biegunka trzymała mnie ze 3 dni, wymiotowałem tylko raz. Potem się okazało że musiałem coś złapać 2 dni wcześniej u rodziny, bo też przechodzili zatrucie. W tamtym czasie straciłem pracę (może to ważne) siedziałem w domu i nagle coś mnie zaczęło brać, to musiało być uczucie lęku, nawet nie wiem jak je opisać. Zadzwoniłem wtedy do psychologa i pani mi powiedziała że to wszystko objawy nerwicy wegetatywnej, umówiłem się z nią na spotkanie, przekonywała mnie że to nerwica. Kilka dni później dostałem napadu jadąc samochodem, znowu dziwne uczucie w klatce, mrowienie w jelitach jak na biegunkę, mrowienie tylko w prawej dłoni, mdłości i pojawiła się gula w gardle. Uspokojenie się zajęło mi z pół godziny ale resztę dnia czułem silny ścisk w gardle i prawie nie mogłem mówić. Byłem w kolejnych dniach u psychiatry, stwierdziła to samo, nerwica. Jako że nigdy nie brałem leków, przepisała mi pregabalinę w najmniejszej dawce czyli 25mg, miałem zwiększać co kilka dni. Teraz biorę 50mg po przebudzeniu i 75mg wieczorem, nie mam lęków, niestety nadal mam problem z układem pokarmowym, podczas jedzenia, oczywiście na siłę, czuję czasem odruch wymiotny ale nie wymiotuję, stolce są różne, ostatnio zauważyłem niestrawione resztki, co mnie zmartwiło jeszcze bardziej. Znowu zapisałem się do gastrologa, tym razem będę chciał zrobić przynajmniej gastroskopię, wizyta za miesiąc, jeśli nie zwolni się miejsce. No i tak to się kręci do dziś, brak chęci do czegokolwiek, muszę się zmuszać do wszystkiego, ciągłe zmęczenie, może dlatego że mało jem, w 3tyg schudłem 8kg, to w sumie plus bo chciałem schudnąć ale nie przez chorobę
